piątek, 26 lipca 2013

Wil Lipatow - Szara mysz. Lida Waraksina

Minął tydzień od ostatniej przeczytanej rosyjskiej (radzieckiej) książki - trzeba było sięgnąć po kolejną :)
Wil Lipatow jest jednym z moich ulubieńców, odkąd przeczytałam Lato zielonej gwiazdy i Wiejskiego Sherlocka Holmesa.


Tutaj mamy do czynienia z dwiema krótkimi powieściami:

Andrzej Drawicz w przedmowie twierdzi, że to, co reprezentuje Lipatow to jednocześnie spécialité de la maison współczesnej prozy radzieckiej: to "samo życie, z dosadnością psychologicznych charakterystyk, z bogatym tłem obyczajowym, z soczystym kolorytem lokalnym zachodniosyberyjskiej prowincji".
I tak jest rzeczywiście: znów tłem są wspaniałe krajobrazy Narymskiego Kraju, znów mamy wspaniale zarysowane typy ludzkie: postaci czterech wiejskich pijaczków w Szarej myszy i dzielnej dziewczyny Lidy w drugiej powieści.

Przez nadrzeczną osadę w gorącą lipcową niedzielę idziemy śladem pijackich wędrówek czterech mężczyzn w różnym wieku, złączonych potrzebą skombinowania paru rubli na kolejną flaszkę. Przyglądamy się im od wczesnego ranka, gdy większość mieszkańców wioski jeszcze pogrążona jest we śnie aż po późną noc, gdy każdy z naszych czterech jeźdźców Apokalipsy dociera do swego domu. Każdy ma inną motywację do picia, alkoholizm - odwieczny problem ruskiego człowieka - analizowany jest przez Lipatowa na tle odświętnego życia w osadzie i przede wszystkim bujnej przyrody. Przypomina się tu oczywiście Jerofiejew z jego Moskwą - Pietuszkami...

Bohaterką drugiej powieści jest wiejska dziewczyna i jej awans społeczny. Pochodząca ze wsi Lida ukończyła szkołę dla działaczy kulturalno-oświatowych i dostała posadę kierowniczki wiejskiego klubu. W mieście przyzwyczaiła się do modnych strojów - by osiągnąć cel w postaci zakupu wymarzonej sukienki była w stanie "zniżyć się" do podrzędnych dorywczych prac (typu rozładunek na stacji kolejowej czy pakowanie w fabryce albo sprzątanie prywatnych domów). Te modne stroje obnosi teraz po wiosce, organizując życie kulturalne jej mieszkańców: tańce, projekcje filmowe, prasówki dla kołchoźników podczas sianokosów. Lida jeszcze nie została prawdziwą miastową, ale już odstaje od mieszkańców wsi, jest takim ni to ni sio, odrzuca zaloty traktorzysty, bo to dla niej żadna partia, ale z kolei nauczyciel historii, w którym Lida się kocha, nie jest nią zainteresowany. Trudno będzie Lidzie znaleźć swoje miejsce na ziemi, jest trochę jak pierwsze pokolenie emigrantów: oderwana od korzeni, obca w nowym środowisku.

Ponieważ to dwie powieści, postanowiłam zaprezentować początek i koniec obu.
Szara mysz:
Lida Waraksina:


Wyd. PIW Warszawa 1974, wyd.I, 180 stron
Seria: Współczesna Proza Światowa
Tytuł oryginalny: Sieraja mysz. Lida Waraksina/ Серая мышь. Лида Вараксина
Tłumaczyła: Henryka Broniatowska
Z własnej półki (kupione na allegro 4 marca 2013 roku za 1 zł)
Przeczytałam 24 lipca 2013


W tej serii wyszły w 1974 roku:

10 komentarzy:

  1. Lipatowa kocham miłością wielką od pierwszego wejrzenia (poczytnienia?) I doczekałam się rywalki:-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ori, ta Ori od Pełni lata w domu Tymianka??? Kobieto, czytam Cię od lat i podziwiam za to, co robisz dla piesków!!!
      A tu jeszcze wspólna miłość do Lipatowa :)

      Usuń
    2. Naprawdę mnie znasz??? Strasznie się cieszę, bo ja Twój blog wielbię i czytuję do utraty tchu i nie ośmieliłam sie wczesniej komentować, wspólną miłośc mamy nie tylko do Lipatowa, ale też do Panowej i tej całej rosyjsko-radzieckiej czeredy:-), myslałam, że jestem ostatnim w Polsce wykopaliskiem z półkami zawalonymi literaturą rosyjską:-))Teraz widzę, że sobie pogadamy!:-)) Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Zapomnialam dodać, ze coś raz czy dwa razy u Ciebie w komentarzach skrobnęłam jako Żródła Czasu, bo czytelniczo i intelektualnie:-) wystepuję jako owe Źródła właśnie

      Usuń
    4. Nie wiedziałam, że to też Twój blog. Jest cudny. Polecam wszystkim: przepisy kulinarne zainspirowane literaturą plus wspaniałe zdjęcia. Czy Ty te foremki do ciastek o najfantastyczniejszych kształtach sama robisz?

      http://kuchniajestopowiescia.blogspot.com/

      Usuń
    5. No nie, tak dobrze nie ma, chociaż marzy mi się robienie własnych foremek. Niestety, talentu plastycznego brak!I brak czasu, bo chciałabym piec i pisać codziennie.Dziękuję za miłe słowa:-)

      Usuń
    6. Ja już sobie zwizualizowałam, że są takie sklepy dla majsterkowiczów, a w nich na metry taśma blaszana, którą można sobie obcążkami wyginać i tworzyć takie choćby figurki dziewcząt i chłopców, jak w Twoim ostatnim poście :)

      Usuń
    7. A podałabyś mi adres takiego sklepu? Koty bym wycinała i księzyce! A propos księżyca, Szukszyna też kupiłam niedawno i czeka w kolejce do przeczytania

      Usuń
  2. Swoją drogą, jakiż to był wpsaniały rok dla czytelników PIWu ten 1974, że wspomnę tylko Sto lat samotności Marqueza, czy J. C. Oates, a na dokładkę Kenzaburo Oe. Zestaw marzeń. Dominuja co prawda Rosjanie, ale takiego Szukszyna to bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego akurat Szukszyna czytałam i baaardzo mi się podobał. A Sto lat samotności mieliśmy w domu inne wydanie, ale Ślubny zabrał w ramach podziału majątku i ja zostałam z jakimś egzemplarzem... po włosku :)

      Usuń