poniedziałek, 17 grudnia 2012

Wil Lipatow - Lato zielonej gwiazdy

Ja wiedziałam, że to będzie coś ładnego! Do tego stopnia czułam, że wcześniej zaczęłam szukać informacji o autorze w rosyjskim internecie (w polskim nie ma). Na Wikipedii był biogram zawierający tytuły jego powieści, tak się rozpędziłam, że znalazłam niektóre w oryginale tutaj i - mało tego - zaraz sobie wydrukowałam jedną.
Bo okazało się, że mam film nakręcony według tej powieści: to Dieriewianskij dietiektiw. Ucieszyłam się, że go jeszcze nie oglądałam, zawsze to lepiej najpierw przeczytać książkę. Wracam potem do domu, biorę w łapę to Lato zielonej gwiazdy, a tu jak byk na okładce:
Dieriewianskij dietiektiw wyszedł w Polsce pod tytułem Wiejski Sherlock Holmes! I nawet znalazłam egzemplarz w jednej bibliotece, ale znowu gdzieś na końcu świata, na al. Pokoju (to jak się do Nowej Huty jedzie), więc wolałam wejść na allegro... no i za jedyne 5,50 książka już na mnie czeka. Natomiast wspomnianego w powyższej notce Wilczego ziela nie ma nigdzie - ani w bibliotekach ani na allegro. Za to znalazły się inne jeszcze tytuły: Igor Sawwowicz (kupiłam), Nie wygra się z miłością i Szara mysz - są na Królewskiej, więc się wstrzymuję z kolejnymi zakupami :)
I tak to stałam się fanką Wila Lipatowa.

Lato zielonej gwiazdy w oryginale nosi tytuł Jeszczo do wojny. I rzeczywiście książka zaczyna się zdaniem:
Dwa lata przed wojną cicho i spokojnie żyła sobie wioska Ułym.
Dwa lata przed wojną powtarzają się jak refren i chociaż życie w syberyjskiej wiosce w 1939 roku jawi się rajem, powoli zaczynamy odczuwać grozę wiszącą nad nią. Dwa lata przed wojną wiadro karasi kosztowało we wsi pięćdziesiąt kopiejek. Dwa lata przed wojną w Ułymie ludzie pili mało i niechętnie. Dwa lata przed wojną młodzi gromadzili się na wieczornicach, a cała wieś schodziła się do klubu, gdy przyjeżdża kino. Dwa lata przed wojną największym wydarzeniem dla mieszkańców wsi było przybicie parostatku "Śmiały", który kursował trzy razy w roku, a przygotowania zaczynano już na dwa tygodnie wcześniej trzepaniem pierzyn. Statek przywoził nowiny ze świata, a czasem również pasażerów.

Tak pojawiła się w Ułymie 18-letnia Raja Kołotowkina, bratanica przewodniczącego kołchozu. Przyjechała z niepojętej dali, gdy zmarł jej ojciec, a matki już od dawna nie miała. Cała wieś zgromadzona nad brzegiem rzeki przypatrywała się temu dziwowisku: ni to dziewczyna, ni to smarkula, ni kobita - nijak się nie można było rozeznać, co to za jedna. Wysoki wzrost wskazywał na to, że to chyba baba, rozpuszczone włosy, że coś na kształt dziewuchy, ale ponieważ przy tym stworzenie było chude i kościste, wyglądało na całkiem niewyrośniętą smarkulę. Biustu nie miała ani na lekarstwo, z tyłu także nic a nic, za to zegarek na ręku.
Dwa lata przed wojną jedyny zegarek na rękę we wsi miał Anatolij Trifonow, podoficer rezerwy. Dwa lata przed wojną dziewczęcy (i kobiecy) ideał urody na Syberii to tłuste kształty: dziewczyna ma być silna, krępa i przysadzista, żeby między jej piersiami można było młócić ziarno, a nogi mają wyrastać z ziemi-matki potężnymi, krzepkimi, grubymi pniakami. Taka właśnie jest Walka Kapa, pretendująca do ręki Trifonowa, najznaczniejszego kawalera we wsi.
Nic więc dziwnego, że wieś zgodnie określa Rajkę jako Szkotę:
Nie może być, żeby to była bratanica! To jest, ludzie, bratanek! On się nazywa Szkota, ja sam na własne oczy ze sto razy widziałem obrazki z takim Szkotą u mojego rodzonego wuja... Tam u nich, u Szkotów, baby chodzą w spodniach,a chłopy w spódnicach... To Szkota, dam sobie za to głowę uciąć!
Dziewczyna dostaje też przezwisko Czeczuga - to taka długa i cienka rybka, co wszędzie się prześliźnie i rzuca się na wszystkie strony. Rajce udaje się rzeczywiście wśliznąć w życie wsi, choć taka miastowa i uczona - ojciec przeznaczał ją na inżyniera, właśnie zdała maturę i szykuje się do egzaminów na studia. Ale prostota i urokliwość wiejskiego życia i wiejskich obyczajów wciąga ją niczym bagno, a gdy zakocha się z wzajemnością w Trifonowie, całkiem porzuca myśl o wyjeździe: może przecież zostać w Ułymie nauczycielką.

Cudowne opisy zarówno przyrody, z która tak nierozerwalnie związana jest syberyjska ziemia, jak i wydarzeń w życiu wsi: przyjazdu kina, zabawy w klubie, występów amatorskich, przygotowań do przedstawienia Oświadczyn Czechowa, przybycia "Śmiałego". Czy też charakterystycznych obyczajów, takich na przykład jak wczesne i syte śniadania. Nie mogę się powstrzymać, żeby nie pokazać Wam fragmentów opisu tego śniadania. Rzecz dzieje się o szóstej rano, na podwórku Kołotowkinów:
Nie ma tu tęsknot za czymś niezwykłym, za ucieczką do Moskwy, za odmiennym życiem. Dwa lata przed wojną wiejscy chłopcy i dziewczęta nie pragnęli wyjechać do miasta. Dziewczyny marzyły o traktorzystach i kierowcach kombajnów, czerwonoarmistach i nauczycielach. Miejscowa nauczycielka ma jesionkę - rzecz zupełnie niepojęta: na lato płaszcz był za ciepły, zimą było w nim za chłodno, na cóż się więc komu może przydać takie okrycie, doprawdy nie wiadomo.
I tylko żal, wielki żal, że cały ten świat za dwa lata wojna zmiecie do cna. Dwa lata zaledwie dzielą od tej najstraszliwszej z wojen, która nie pozostawi nawet śladu z ich dzisiejszego szczęścia...
Przeczytałam 16 grudnia 2012 (z biblioteki na Studenckiej).


W 1973 roku w serii KIK ukazały się jeszcze:
Czytałam tylko Saroyana. Kochanicę Francuza kupiłam po obejrzeniu filmu, ale do tej pory nie wzięłam do ręki. Są tu dwa węgierskie tytuły, które mnie kuszą - poszukam kiedyś w bibliotekach.

9 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko dzięki temu, że w bibliotece na Studenckiej książki ustawione są na regałach literaturami narodowymi, a nie cała literatura obca jak leci od A do Z. Podeszłam sobie do półki z radziecką twórczością, a tam już stał ten Lipatow.

      Nie mogłam się wczoraj od książki oderwać. Późno już było i czas gasić światło, ale musiałam przecież dowiedzieć się, jak się to skończy. A przy tym wręcz fizyczna przyjemność z lektury!

      Usuń
    2. Sporo czytałam z KIKU, ale raczej amerykańskiej literatury dawno temu.

      Usuń
    3. Ja też się kiedyś koncentrowałam bardziej na zachodniej...

      Usuń
  2. Przypomniałaś mi o serii KIK :) Dawno temu przeczytałam kilka pozycji należących do tej serii, ale Lipatowa jeszcze nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja sobie właśnie czytam raz na miesiąc coś z tej serii :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. A cóż tu za jakiś atak automatów!

    OdpowiedzUsuń