Drugi tom językowych potyczek polsko-czeskich znalazłam na czeskiej półce w księgarni językowej, ustawicznie przeze mnie nawiedzanej. Właściwie to ja bym tam większość wydawnictw kupiła, mimo że doświadczenie uczy, iż nieraz nie sięgnęło się po te, nabyte i trzydzieści lat temu. Dziwne, nie? Jak się je ogląda w księgarni, to człek ma wrażenie, że całe życie na to czekał i jest mu niezbędnie potrzebne... a potem pokutuje na regale całe dziesięciolecia.
Inna sprawa, że w MOIM WIEKU to już rzadko się uczy języków. Odkryłam niedawno taki portal właśnie o nauce języków, Woofla się to nazywa, i podczytuję czasem artykuły na różne tematy, zawsze podziwiając ich autorów - uczą się tak egzotycznych dla mnie języków, jak koreański (mówi to osoba, która niejeden film koreański obejrzała i ogólnie rzecz biorąc jest zainteresowana... ale nigdy nie przyszło mi do głowy uczyć się tego języka) - czyli mają motywację. Ogólnie wszyscy podkreślają, że najważniejsza jest systematyczność, a tego właśnie mi brakuje - zawsze najbardziej lubiłam zaczynać, zakładać nowy zeszyt... potem już ciężko było znaleźć czas :) Tymczasem tam piszą, że tak niewiele trzeba do nauczenia się nowego języka - raptem godzinę CODZIENNIE. Mój Boże. Godzinę. Przecież dałoby się wykroić. W teorii. Praktyka niestety szwankuje.
Praktyka pokazuje też, że jednym uchem wpada, drugim wypada. Jak długo będę pamiętać wice z Kapoana? Pocieszam się jedynie tym, że mając książkę na własność, zawsze mogę po nią sięgnąć ponownie. Ale jak by to było pięknie, móc pamiętać wszystko, co się kiedyś w życiu przeczytało! Jacy bylibyśmy mądrzy! Jaki sens miałoby szkolne nauczanie!
Tymczasem rośnie nowe pokolenie, chowane na jakichś Montessori... wnuczek naszego pana ochroniarza ma 4 i pół roku i, jak twierdzi dziadek, czyta lepiej od gimnazjalisty. Pan ochroniarz wyraził się dość niezręcznie "byle czego mu nie dam" (że niby tylko rzeczy rozwijające intelektualnie), gdy zaproponowałam szereg książek po mojej córce do podziału między niego, a drugiego ochroniarza-dziadka :)
Początek:
Koniec:
Wyd. Wydawnictwo AFERA Wrocław 2013, 213 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 1 listopada 2016 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Odebrałam z Bonito nowego Jakubowskiego i czyta się.
Takie sobie małe postanowienie podjęłam, żeby książki kupowane na bieżąco (których ma być z założenia mało) czytać od razu, a nie zostawiać na święty nigdy. Zobaczymy, jak mi pójdzie.
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ film brytyjsko-amerykański NOTTING HILL, 1999
Reż. Roger Michell
Bajeczka o tym, jak to "życie rozwiedzionego właściciela księgarni zmienia się, gdy do jego sklepu wchodzi sławna aktorka filmowa".
[z Filmwebu]
7/10
Ładny fragment ilustrujący upływ czasu, gdy tymczasem życie toczy się zwykłym trybem:
2/ film włoski IL RESTO DELLA NOTTE (tytuł polski: SCHYŁEK NOCY), 2008
Reż. Francesco Munzi
Trailer:
Dramat osadzony w środowisku drobnych przestępców (nie trzeba chyba dodawać, że imigranckiego pochodzenia), krzyżujący się z rodziną bogatego przemysłowca. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Gorzki obraz społeczeństwa. Czarny świat, w którym nikomu nie jest dobrze.
Nawiasem mówiąc, ci imigranci pochodzą z Rumunii, pewnie dlatego uparcie mówi się o używaniu przez nich "słowiańskiego" języka... Ignorancja typowa dla... no dobra, nie będę się wdawać w szczegóły.
7/10
3/ film niemiecki TONI ERDMANN, 2016
Reż. Maren Ade
Trailer:
Przejmujący obraz współczesności, zaniku więzi rodzinnych czy międzyludzkich. Ojciec odwiedza swą córkę w Bukareszcie, robiącą karierę w korporacji i stwierdza, że daleko jej do szczęścia.
8/10
A ja na Jakubowskiego wciąż czekam. Miał być wczoraj, ale Bonito(korzystniejsza cena niż we własnej pracy) poinformowało, że będzie w poniedziałek.
OdpowiedzUsuńBardzo trafna uwaga o tych niezbędnych książkach pokutujących potem na regale całymi latami.
U mnie też się coś przedłużało. Zamówiłam w środę zaraz po ósmej rano, powiedzieli, że będzie w czwartek. Do wyjścia z pracy o 16.00 mail nie przyszedł. W rezultacie dopiero wczoraj odebrałam. Dziwnie tak, długo. Merytorycznie zaś - i plusy i minusy. O tym wkrótce, jak skończę.
UsuńO to ciekawam bardzo Twojej opinii. I mam nadzieję, że plusów jest jednak więcej;)
UsuńOj też tak mam z językami! Entuzjazmu starcza mi na pół roku, a jak trzeba na poważnie wziąć się do robity, to mi się odechciewa... Gdyby nie ta przypadłość mówiłabym już, ho ho, po włosku, francusku, a nawet w jidysz. Chyba mi brak motywacji, bo jak trzeba, to się sprężę. W ciągu dwóch ostatnich lat lat bardzo się podszkoliłam w angielskim (grupy fejsbukowe!), a hiszpanski opanowałam w stopniu komunikatywnmym w jeden semestr (przeprowadzka).
OdpowiedzUsuńWłaśnie, gdyby nie ta przypadłość... powiedzmy, że na jeden język przeznaczyłoby się pięć lat - ileż ich dziś by się znało :)
UsuńNOTTING HILL oglądałam już kilka razy....za każdym razem byłam pod takim samym urokiem Granta. Film bawi ale i wzrusza.
OdpowiedzUsuńChętnie obejrzałabym ten ostatni.
Ja też ostatnio oglądnęłam kilka dobrych filmów. Ale o książkach niezbyt kiedy mam pisać a co dopiero o filmach. Ale może chociaż je wymienię.
Moja córka nie rozumie uwielbienia dla Granta :) różnice pokoleniowe :) ja z kolei nie znam tych nowych młodych aktorów :)
UsuńToni Erdmann był wyświetlany na inauguracji Tygodnia Filmu Niemieckiego, ale zdaje się ma wejść do kin. Do dziś mi siedzi w głowie.
Moja lubi Granta, chociaż przedkłada również nad niego aktorów młodszej generacji.
UsuńA ja lubię oglądać filmy z nim i z Colinem Firthem.
Niektóre filmy potrafią poruszyć mocno...szczególnie jak odzwierciedlają rzeczywistość.