piątek, 23 listopada 2018
Petr Kapoun - Nejčastější věty před smrtí
Czyli zbiór zdań, niby najczęsciej wymawianych na chwilę przed śmiercią. Przy czym nie chodzi o takie w rodzaju Mehr licht, tylko raczej Jeszcze troszkę się cofnij albo Śliczny jesteś piesek. Czyli dowcipy.
Ha ha!
No widać na takie mnie tylko stać.
Ale - przeczytałam (dwa-trzy zdania na stronę, szybko poszło).
Kupiłam ostatnim razem w Pradze z założeniem ćwiczenia języka. No, gdybym się ich wszystkich nauczyła na pamięć, to tak...
Ale nic, z rozpędu zabrałam się za coś poważniejszego, dziś pewnie skończę i myślę o Dzieciach Arbatu wreszcie, no ale nie wiem, nie wiem, czy z fikcją mi już po drodze. Jutro planuję zabrać do pociągu.
Początek:
Koniec:
Wyd. XYZ 2012, 184 strony
Z własnej półki (kupione 14 sierpnia 2018 roku w praskiej Taniej Jatce za 39 koron - czyli mniej więcej za 6 zł)
Przeczytałam 5 listopada 2018 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
No więc nic nie kupuję, prawda. Już ładnych parę miesięcy. Wyjątkiem była Praga, trudno czegoś nie przywieźć z wyjazdu! Potem jednak już nic nie miałam kupować, nawet jeśli chodzi o czeski, raz, że ostatnio szalenie oszczędzam (założyłam, że co miesiąc odłożę 200 zł na kurs czeskiego i 200 zł na kolejną Pragę, zabrzmi to żałośnie, ale taki zakres odkładania do pończochy już powoduje zachwianie finansowe), a dwa, że przecież już kompletnie nie ma gdzie tego trzymać.
I oglądałam na stronie Mojego Ulubionego Praskiego Antykwariatu różne książczydła i książczyny i dzielnie się nawet trzymałam. Cóż, kiedy w sytuacji paskudnej depresji w pewnym momencie uznałam, z pewną taką nieśmiałością, że może nowy zakup podniesie ciśnienie i wydobędzie z marazmu...
Co z ciśnieniem, okaże się, gdy sobie podliczę wydatki na koniec miesiąca, marazm jak był, tak jest - ale 18 sztuk nowych przyszło :)
Nawet przygodową dla dzieci sobie kupiłam, że może łatwiej mi będzie do niej podejść...
O paczpani, gdy paczka nadeszła, bardzo ubolewałam, że nie zabiorę jej z pracy na jeden raz (7,8 kg), więc wzięłam te mniejsze formaty tylko. Resztę miałam następnego dnia wziąć - i jeszcze nie przywlokłam, choć tydzień już minął. Takie to wychodzenie z marazmu - nie skutkuje (dobrze wiedzieć, więcej się nie wydatkuję).
Za to ustaliłam, skąd ten stan. Wpadłam na pomysł, żeby zajrzeć do ulotek dwóch tabletek, które biorę od 3 miesięcy jako kurację łączoną na migrenę. I cóż czytam przy drugim likarstwie? Przeciwskazania: osoby z przeszłością depresyjną. W ogóle nie powinnam była tego brać! Ale lekarz nie pytał...
Tabletki kończę za tydzień. Rzuciłabym w diabły od razu, jak się zorientowałam, z drugiej jednak strony kuracja SKUTKUJE. Mam ataki o wiele rzadziej.
Ale jakim kosztem.
Zobaczymy teraz, jak mi pojdzie wychodzenie z doła (o własnych siłach). Byle do wiosny.
Etykiety:
Humor i satyra,
Najnowsze nabytki,
Po czesku,
Z własnej półki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No byle, byle do tej wiosny...bo u mnie też "smutek porucika Boruvky", że tak zgrabnie nawiążę do tytułu jednej z książek widocznych na zdjęciu;)
OdpowiedzUsuńChyba że smutek to po czesku znaczy coś innego, bo z nimi to nigdy nic nie wiadomo;)
A jeszcze przeczytałam tego nowego Szczygła, ale żałuję, żem przeczytała. Tak mnie zdołował, a już opowieść o siostrach Woźnickich i ich tragicznym życiu i koszmarnej śmierci (można pisać w liczbie pojedynczej taka zbieżność) nie chce mi wyjść z głowy.
Aż sprawdziłam, czy nie znaczy też czegoś innego (bo 'smutek' na pewno). I owszem: żałobę. Jak to jest z porucznikiem Boruvką, dowiem się po przeczytaniu. A to nieprędko nastąpi :)
UsuńAle przy okazji znalazłam w słowniku, że również przenośnie: 'mít smutek za nehty' to 'mieć żałobę za paznokciami'.
Siem dokształciłam.
A ze Szczygłem widzę, że kobieca intuicja :) podpowiedziała mi, żeby się nie spieszyć jednak. O siostrach Woźnickich wiem tylko, że samobójstwo obie popełniły, z Wikipedii, gdy kiedyś miałam projekt Woźnicka...
W ogóle nie powinnam była tego brać!
OdpowiedzUsuńJakie piękne plusquamperfectum! Szanuję ludzi, którzy używają tego czasu! TO prawdziwi inteligenci!
W Ameryce byś znalazła adwokata, co by pozwal lekarza albo aptekę, że Cię wpędzili w depresję.
może lepiej pij koniak na migrenę zamiast tych leków? zawsze jakaś przyjemność :)
UsuńJaka przyjemność, jak nie cierpię koniaku :)
UsuńW Ameryce... w Ameryce to możliwe, że lekarz by się dokładnie o wszystko wypytał przed zaordynowaniem mi specyfiku... właśnie ze strachu o konsekwencje. Ale u nas...