środa, 15 stycznia 2020

Wisława Szymborska, Kornel Filipowicz - Najlepiej w życiu ma Twój kot

Tak, to było miłe.
Niewątpliwie listy nie były pisane dla potomnych, ale to nie zmienia faktu, że gdy ktoś jest uważny, wrażliwy i dowcipny, czyta się z przyjemnością nawet o tym, że ryba nie bierze (swoją drogą, tylko miłość, przypuszczam, potrafiła zmusić kobietę do brania udziału w takich wędkarskich sesjach, choć Szymborska na pewno wolałaby raczej siedzieć w domu przy stole i wycinać ryby ze starych gazet niż spać pod namiotem i mieć czarne łokcie).



A do mnie aktualnie przemówił donos na współlokatorkę, która cały dzień gada. Mam bowiem teraz taką stażystkę. Odliczam dni i godziny do jej wyjazdu (jeszcze miesiąc). Nie dość, że nadaje bezustannie, to jeszcze SZCZEKA. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie (bo tak szybko mówi). Z uwagi na różnice językowe między nami, co najmniej połowy z tego, co naszczekała, nie rozumiem. Na początku jeszcze prosiłam o powtórzenie etc., ale potem dałam sobie spokój, ona do mnie ple-ple-ple, a ja się tylko głupio (wydaje mi się przy tym, że również serdecznie) uśmiecham :)



Początek:
To zdjęcie wywołało u nas dyskusję na temat: czy jeszcze wtedy nie było w bloku skrzynek na listy zbiorczych na dole i listonosz piął się na górę, dlatego zaznaczone na kopercie, że VI piętro? No bo po co inaczej?
U moich rodziców długo się utrzymywały takie skrzynki na drzwiach mieszkań. Gdy byłam w liceum i zaczęłam uprawiać obfitą korespondencję z zagranicą, nasz pan poczmistrz zwrócił się z propozycją wynajęcia skrytki na poczcie, bo on nie będzie codziennie właził na drugie piętro :) Ale też już dawno są zbiorcze na parterze.

Koniec:

Wyd. Znak Kraków 2016, 441 stron
Z biblioteki
Przeczytałam 12 stycznia 2020 roku

2 komentarze:

  1. A ja mam mocno mieszane uczucia na temat tych listów. Te wymieniane z Kulmową mnie zachwyciły. A te z Filipowiczem...myślę że Szymborska nie byłaby zachwycona ich wydaniem. Są tak bardzo osobiste, a jednocześnie...hm...no...tak są takie zwyczajne, codzienne. A że pisała noblistka? Ja w ogóle bardzo lubię "zwyczajność" w prozie, czy wspomnieniach. Ale tu jakoś tak miałam poczucie, że to jest naprawdę o niczym. Owszem o miłości, no ale to ich. A poza tym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam porównania. Tej Kulmowej na razie w bibliotece nie widziałam. Czeka jeszcze Herbert.
      Też lubię zwyczajność :)
      Dla mnie interesujące było, gdy pisali, co czytali, na czym byli w kinie, ale też - co jedli :) Ta kiełbasa z ziemniakami w gościach, jakie to urocze, jakie te czasy były proste (oczywiście pod pewnymi względami).

      Usuń