niedziela, 10 marca 2024

Julius Margolin - Podróż do krainy zeków

Długie było moje milczenie, bo sporo czasu zabrała mi ta lektura. Kupiłam kiedyś w Taniej Jatce i tak sobie czekała wśród innych publikacji Czarnego, aż się doczekała. Generalnie, jak już nieraz wspominałam, unikam od dawna grubych książek, ale czasem wypada wyjść ze strefy komfortu 😉 W podwójnym, a nawet potrójnym znaczeniu, bo tak ciężka lektura nie wywołuje uśmiechu, a dodatkowo sporo waży w torebce. Ale ostatnio jeżdżę z plecaczkiem, więc nie mogę się skarżyć, że obciążam jedno ramię.

Jeśli nie czytało się wcześniej czy to Sołżenicyna czy  innych autorów spisujących osobiste relacje z wywczasów w radzieckich łagrach, to Podróż do krainy zeków będzie wstrząsającą lekturą. I taką właśnie była zaraz po II wojnie światowej, bo postępowy Zachód nie chciał w to wszystko uwierzyć, panował przecież pewien rodzaj wdzięczności dla ZSRR, że tak walnie przyczynił się do zwycięstwa i tak wielkie poniósł straty w ludziach (czytam teraz, że prawie 42 miliony). Tak się jednak składało, że nikt na Zachodzie nie wiedział/nie uznawał śmierci milionów więźniów, zsyłanych do łagrów każdego roku. I gdy Margolin, który uznał za swój obowiązek wobec współwięźniów, tych co umarli i tych, którzy zostawali w obozach, gdy on wreszcie doczekał się uwolnienia po 5 latach, opisanie swych doświadczeń i przeżyć - właściwie nikt nie chciał tego słuchać i czytać. Odmawiano mu publikacji i dopiero w 1949 roku wyszła okrojona wersja książki we Francji. 

Skala tego procederu czyli zsyłania radzieckich i nie tylko radzieckich obywateli (po prostu każdego, kto wpadł w łapy NKWD) do obozów, gdzie w masakrycznych warunkach zmuszano ludzi do katorżniczej pracy, a za byle 'przewinienie' dodawano do wyroku kolejne 5 czy 10 lat, była nieprawdopodobna.

Aleksander Sołżenicyn w książce Archipelag GUŁag szacuje, że w obozach tego systemu uśmiercono od początku rewolucji do roku 1956 ok. 60 milionów ludzi. Przed otwarciem archiwów zachodni historycy debatowali intensywnie nad liczbą zatrzymań i ofiar. Spór ten był częścią fundamentalnego konfliktu w interpretacji sowieckiego systemu władzy - przedstawicieli teorii totalitaryzmu i przedstawicieli „szkoły rewizjonistycznej”. Robert Conquest podał w wydanej w 1968 r. książce Wielki Terror liczbę 42 milionów ludzi, którzy zginęli bezpośrednio w obozach (ich zgony zostały oficjalnie „zaksięgowane” przez służby obozowe), oraz trudną do oszacowania (od 10 do nawet 30 milionów) liczbę ludzi, którzy nie zmarli w samych obozach, lecz w trakcie transportu oraz na skutek chorób i wycieńczenia już po wypuszczeniu z obozów. 

[Wikipedia]

A tak w ogóle to ja chyba nie czytałam Innego świata, więc i za to kiedyś się wezmę. Na razie jednak rozglądam się za czymś, co nie będzie świadczyć o bestialskiej naturze człowieka...






Wyd. Czarne, Wołowiec 2013, 701 stron

Tytuł oryginalny: Путешествие в страну зэ-ка

Przełożył: Jerzy Czech

Z własnej półki (kupione 24 lipca 2019 roku za 15 zł - cena okładkowa 49,90 zł)

Przeczytałam 9 marca 2024 roku

 

Wczoraj spełniałam swój noworoczno-cotygodniowy obowiązek czyli oglądanie czeskiego filmu i dla polepszenia humoru wybrałam bajkę. Popatrzcie, od ośmiu lat tkwię w Czechach i czeszczyźnie, a nie zajarzyłam, że nasz Gustaw nazywał się Gołąbek 🤣



31 komentarzy:

  1. Miałem się zdziwić, że oryginał jest po rosyjsku, ale dałaś odpowiedź na zdjęciu z fragmentem tekstu :)

    Gdybym miał egzemplarz pewnie bym kiedyś przeczytał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obok stoi jeszcze parę innych Czarnych, które przede mną - ale chyba już żaden nie będzie tak ciężki.

      Usuń
    2. Z widocznych tytułów mam/znam tylko Gotland, rzecz zdecydowanie lekką i przyjemną w lekturze.

      Usuń
    3. Czytałam dwa razy - pożyczone z biblioteki. A kiedy wreszcie sobie kupiłam własny egzemplarz, to stoi. No bo przecież zawsze mogę sięgnąć 😂

      Usuń
  2. Po Solzenicynie dlugo nie moglam dojsc do siebie wiec unikam takich ksiazek, szczegolnie teraz po Navalnym. Pozyczylam kilka tygodni temu ksiazke o gotowaniu w Kremlu I nie moge jej zaczac. Artdecozbloxu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to się nie dziwię.
      A' propos Nawalnego - niby Gułag skończył się w 1987, ale tak naprawdę chyba tylko zmienił nazwę, bo Nawalny był w KOLONII KARNEJ.

      O gotowaniu na Kremlu? Znaczy teraz, w naszych czasach?

      Usuń
    2. Nie wiem dokladnie, ale tytul jest What's Cooking in the Kremlin: From Rasputin to Putin, How Russia Built an Empire with a Knife and Fork

      Book by Witold Szablowski

      Usuń
    3. Polski tytuł to "Rosja od kuchni. Jak zbudować imperium nożem, chochlą i widelcem". Może kiedyś pożyczę.
      Jak wiadomo, Prigożyn był nazywany kucharzem Putina...

      Usuń
  3. No faktycznie, teraz jego syn to Jan Gołąbek;-)
    Po Sołżenicynie i reportażach z Kambodży nie mam siły na podobne książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O reportażach z Kambodży nic nie wiem. Reportaże w sensie filmów czy książki?

      Usuń
    2. Książki, nie pamiętam dokładnie tytułu, bo dawno czytałam, były świetne, ale poruszające do szpiku kości.

      Usuń
    3. Może gdzieś trafię przypadkiem :)

      Usuń
  4. Ja się spotkałam z wymową Holołbek, Holubek i Holo-ubek😉
    Literaturą obozową, gettową, gułagową zaczytywałam się na studiach, wtedy był tego wysyp - i chyba więcej nie wrócę...

    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze mówię Holołbek. I już 😀
      Tak, racja, wtedy pojawiły się te wszystkie bezdebity.

      Usuń
    2. Ja też Holołbek😁
      Agata

      Usuń
  5. Nie jestem w stanie teraz czytać niczego ciężkiego, za dużo wokół mnie problemów, żeby sobie dobrowolnie dokładać. Bo ja - głupia baba - potem długo przeżywam, a czasem coś utkwi na zawsze i klops :( Muszę się z realem za bary brać, a do tego siły trzeba, oj trzeba, i to teraz psychicznej jeszcze bardziej niż fizycznej.
    Uściski Małgosiu 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, skrzeczy ta rzeczywistość, co?
      Rozumiem, jak najbardziej rozumiem. Trzeba nam siły...

      Usuń
  6. BBM: Kiedyś szukałam takich książek, dziś się ich boję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, zostalam zmuszona do sprzedazy domu co oznacza rozstanie sie z wieloma pamiatkowymi i sentymentalnymi rzeczami. Czyli bede musiala rozstac sie rowniez z ukochanymi ksiazkami - raz ze przeprowadzka do malego metrazu nie pozwoli mi na posiadanie biblioteczki a takze , jako ze i moj czas odejscia sie zbliza, nie chce dzieciom sprawiac klopotu likwidacja mych posiadlosci jaka mnie czeka obecnie a nawet na serio jeszcze nie zaczelam. Musze sie wiec zminimalizowac, im mniej beda miec do usuniecia po mnie tym lepiej dla nich. Wszystko to, poczynajac od niespodziewanej smierci meza, jest ogromnie ciezkie i smutne a bez pomocy dzieci zginelabym pod zalewem spraw do zalatwienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serpentyno,
      wszystko się zmienia wraz ze śmiercią Twojego męża. To, że uzgodniliście z dziećmi, że przeniesiesz się blisko córki, to logiczne. I tak podziwiam, że przez cały ten czas od hospitalizacji męża dzieci mogły być z Tobą, nie zawsze jest to możliwe. I to pewnie jest przyczyną tak szybkiej likwidacji domu - bo przecież mogłaś tam jeszcze zostać przez jakiś czas. Ale póki są z Tobą to rzeczywiście mogą się zająć wszystkimi sprawami do załatwienia. Zresztą pewnie byłoby Ci źle mieszkać w miejscu, gdzie wszystko męża przypomina...

      Usuń
  8. "Skala tego procederu czyli zsyłania radzieckich i nie tylko radzieckich obywateli (po prostu każdego, kto wpadł w łapy NKWD) do obozów..."

    A wiesz, co się stało z inwalidami radzieckimi, głównie wojskowymi, po drugiej wojnie w ZSRR? Mogę wstawić dłuższy, wstrząsający artykuł.

    Jeżeli ZSRR (a obecnie Rosja) tak traktowali swoich własnych obywateli, strach jest pomyśleć, jak los czekał (czy czeka) nie-Rosjan...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Wiem, co robiono z Rosjanami, którzy dostali się do niewoli... Ba, wystarczyło, że mieszkali na terenach okupowanych przez Niemców w czasie wojny.
      Jeśli ten artykuł nie jest po angielsku, to poproszę link :)

      Usuń
    2. Tak, był w ZSRR jakiś "słynny" paragraf i żołnierze radzieccy, którzy cudem przeżyli niewolę niemiecką-lub nawet obozy koncentracyjne-w ZSRR ponownie trafiali do obozów. Nie wiem, czy jest na świecie tak porąbany kraj, jak ZSRR/Rosja. A do tego przywódca i główni sprawcy tych przestępstw nadal dumnie spoczywają w centrum Moskwy.

      https://wykop.pl/link/6768209/dwoch-rosjan-popiera-nadal-specjalna-operacje-wojskowa. Zerknij na wpis użytkownika "Jusstt" (07.08.2022, 09:02:41), na samym początku. To jest streszczenie artykułu, jaki pojawił się w polskiej edycji Newsweeka; niestety, jest on niedostępny na stronie tego magazynu.

      Usuń
    3. U nas AK-owcy też nieźle dostali w kość:/
      Agata

      Usuń
    4. Wstrząsające.
      Wstrząsające byłoby, gdyby się wcześniej nie czytało o tym, jak to państwo traktowało swoich bohaterów. Bohaterów mimo woli.
      Najważniejsze to usunąć ich z widoku.
      Niech zdychają.

      Usuń
  9. "Inny świat" należy do tego typu literatury. Ciekawy jest, ale ja muszę mieć nastrój, żeby takie książki czytać. Ostatnio nie mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niełatwo mieć odpowiedni nastrój.

      Usuń
    2. Kiedyś miałam w sylwestra. Czytałam wtedy przez całą noc o Auschwitz.

      Usuń
    3. Niewątpliwie jest to jeden z najoryginalniejszych sposobów spędzania Sylwestra, o jakich słyszałam 😁

      Usuń