czwartek, 29 lutego 2024

Maj Sjöwall, Per Wahlöö - Zamknięty pokój

Miesiąc został pięknie zamknięty w tym pokoju 😁 Znalazłam niedawno ten egzemplarz na półkach do wzięcia w filii bibliotecznej w Borku Fałęckim - tak, pojechałam tam specjalnie w tym celu, z nadzieją na jakiś łup, a nie pożyczyć (widać miałam przeczucie) - i strasznie mnie to uradowało (ja to się cieszę byle czym, byle się pocieszyć). Coś mi ten zamknięty pokój mówił i rzeczywiście, okazało się, że mam też czeską wersję 😊 Zastanawiałam się, od której zacząć; wyszło na to, że najpierw po polsku przeczytam, a za jakiś czas sięgnę po ten drugi egzemplarz.

Zbulwersowałam się na widok pierwszej strony, ale ktoś się tu wyżył tylko na początku - w sumie nie rozumiem, o co mu chodziło w tych skreśleniach.

Kryminał super!  To ósma część cyklu składającego się z dziesięciu powieści. Tytuł pochodzi od jednego ze śledztw prowadzonych przez Martina Becka, który po półtorarocznej przerwie spowodowanej rekonwalescencją (na końcu poprzedniej powieści odniósł poważne rany w starciu z zabójcą policjanta) wraca do pracy i zaczyna zajmować się dziwnym przypadkiem: po długim czasie, gdy mieszkańcy kamienicy nie widzieli jednego z lokatorów, a coś zaczęło podśmierdywać, wezwano policję, ta włamała się do mieszkania i oczywiście znalazła tego starszego człowieka (w towarzystwie licznych białych robaków) na podłodze, z raną od broni palnej. Najchętniej zaklasyfikowano by ten przypadek jako samobójstwo. Szkopuł był w tym, że jego mieszkanie, składające się z pokoju i kuchni, było dosłownie zaryglowane, okno zamknięte, spuszczona roleta - a broni nie było. Tę zagadkę udaje się Beckowi rozwikłać dzięki pewnej młodej kobiecie, z którą hm hm wygląda na to, że będzie romans 😂 Już jestem ciekawa, jak to się potoczy, ale nie mam dziewiątego tomu w żadnym języku... A może jednak mam?*

Jak zwykle szwedzka para poddaje ostrej krytyce państwo dobrobytu, w tym policję będącą na jego usługach. Było też sporo akcentów humorystycznych, a opis ataku policji na mieszkanie, w którym mieli przebywać dwaj gangsterzy, to scena jak z Gangu Olsena albo ... o matko, jak się nazywała ta seria o policjancie-nieudaczniku z francuskim nazwiskiem? 🤣

Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1980, 329 stron

Tytuł oryginalny: Det slutna rummet

Przełożyła: Maria Olszańska

Z własnej półki

Przeczytałam 25 lutego 2024 roku

 

Aaa, jeszcze kwestia robaków! Nie tych białych, zjadających zwłoki, ale takich malusich tyciusich... Otóż pewnego dnia zauważyłam na blacie koło umywalki - mrówkę faraona. Jak wynajmowaliśmy mieszkanie w Hucie jakieś 35 lat temu, to zapoznałam się z nimi bliżej. Nie było wtedy internetu, ale wieść gminna niosła rozmaite sposoby walki z nimi (które i tak nie działały).

Ale tutaj? Tutaj nigdy ich nie było!

Następnego dnia już ich ubiłam kilka. 

Potem zauważyłam gnidy jedne w toalecie. A córka twierdzi, że była jedna na blacie w kuchni.

Zarówno internety, jak i kolega z Fabryki każą sypać cynamon, żeby zabrały dupę w troki z powrotem. Przy tym kolega twierdzi, że one przychodzą wentylacją i żeby okleić ją naokoło dwustronną taśmą klejącą...

Jak już zebrałam garść porad - nie pokazały się. Znaczy - wczoraj i przedwczoraj żadnej nie widziałam. Ale wiem dobrze, że tak łatwo mnie nie opuszczą 😰 

 

* Jednak mam - czeskie wydanie dziewiątego i dziesiątego tomu razem 😍

29 komentarzy:

  1. W książce to ewidentnie notatki jakiegoś dziecka, które nie umiało jeszcze czytać :D

    Fajnie masz. Czytałem jeden kryminał z tej serii i raczej więcej nie przeczytam, chyba że ktoś wznowi, a biblioteka zakupi .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma to jak biblioteczki plenerowe (których u Was zdaje się nie ma, co?) 😁

      Usuń
  2. Łapy obciąć za takie skreślenia długopisem!
    U mnie pojawiły się rybiki i raz są, po kilka, raz nie ma wcale!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łapu odciąć! Powiem Ci, że głosowałbym za tym - nawet nie w przypadku książek - ale fasad budynków, ozdobionych tzw. graffiti. Tak zwanym, bo zazwyczaj są to bazgroły będące niby podpisem. I bardzo często na świeżo odnowionej kamienicy.

      Czyli masz rybiki w wersji "pojawiam się i znikam i znikam" 😂 Rybiki mam właściwie stale, wystarczy zajrzeć do toalety w nocy (zapalając światło), od razu pryskają. Podziwiam ich giętkość, swoją drogą 😁

      Usuń
  3. a cóż one Ci przeszkadzają, te mikroskopijne mróweczki? Raz jeden w życiu miałam je w kuchni, grzecznym sznureczkiem maszerowały w tę i z powrotem po ścianie i nikomu krzywdy nie robiły. Nie morduj zwierzątek, proszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym do nich nic nie miała... gdyby nie ryzyko spożycia razem z cukrem do herbaty na ten przykład. Co poradzę na to, że OBRZYDLIWA jestem 🤣

      Usuń
    2. Podobno w ogrodzie dobrze mieć mrówki, bo wtedy nie ma kleszczy!
      jotka

      Usuń
    3. Natychmiast powyjmuj mrówki z cukierniczki! Cukier to biała śmierć!

      Usuń
    4. => Jotka
      A w ogrodzie to se mogą mieć, co chcą (ci szczęśliwi posiadacze ziemi) 😁

      Usuń
    5. => Frau Be
      Jak bym moją córkę słyszała. To samo zresztą mówi o soli i zabrania mi solić jej jajka sadzone 😂

      Usuń
    6. Ja swojej nie słucham i solę.

      Usuń
  4. Pamiętam ten kryminał, w ogóle o dziwo - jak zapominam treść książek, ba, nawet zapominam, że coś już czytałam - tak Sjöwall i Wahlöö zrobili na mnie na tyle duże wrażenie, że kołaczą się do dziś po głowie, a niektóre to chyba jeszcze w podstawówce albo w liceum czytałam😁
    Na szczęście mrówek faraona nigdy nie doświadczyłam. Karaluchy, rybiki i owszem, bleh.

    (Ja też potrafię hen, hen pojechać z nadzieją na biblioteczny łup, hihi, to wciąga)

    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wykrakalam rano, właśnie byłam w bibliotece i wzięłam stosik książeczek, które by były jak znalazł dla Ciebie na
      Pragę - cieniutkie i malutki, te moje akurat są z lat 60., m.in. mam Śmierć Iwana Iljicza Tołstoja i Omyłkę Prusa. To seria Koliber KiW, chyba mniejsze od A6. Będę brała do torebki na czytanie po kawiarniach.
      Agata

      Usuń
    2. A ja w szkolnych latach nie miałam do czynienia z kryminałami i być może właśnie dlatego jestem teraz, na starość, tak kryminalnie nawiedzona 🤣

      Takie książeczki małe, jak Kolibry, to do Pragi się nie nadają... bo publikując jeden post dziennie nie nadążyłabym z czytaniem. Tylko Poczytaj mi mamo" i podobne 😂
      Niemniej jednak łupów oczywiście zazdroszczę. Niech się już skończy ten kociokwik na Fabryce, to sobie pojeżdżę 😍

      Co do KARALUCHÓW to wybacz, już wolę mrówki!

      Usuń
  5. U mnie na mrówki pomógł ocet. Wystarczyło przetrzeć ich szlaki. Podobno nie lubią tego zapachu - w sumie zrozumiałe 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, szlaki - nie odkryłam ich, a że chwilowo w ogóle nie widzę tego tałatajstwa, to się łudzę, że może sobie poszły do sąsiadki na górze. Lub jeszcze wyżej.
      A zapachu octu to ja też nie lubię (tylko się nie mam gdzie wyprowadzić)!

      Usuń
  6. BBM: Ja od dłuższego czasu miałam spokój z molami spożywczymi i znowu skądś przywlokłam. I zabawa zacznie się od początku!😡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to fatalnie! Gorsze od mrówek i rybików! Jak sobie przypomnę, że codziennie rano przychodząc do kuchni wgapiałam się w sufit, sprawdzając, ile ich tam wisi tych moli - fuj!

      Usuń
  7. To były pierwsi autorzy "skandynawscy" do jakich się dorwałem przed laty.
    Faraonki mordowane odradzają się w sposób wykładniczy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zachęcony Twoją relacją zajrzałem na półkę w mojej lokalnej bibliotece, mają kilka książek Maja Sjöwall, do wzięcia była jedna - Roseanne.
    Niestety zupełnie mi się nie podobała, ale nie mam o to do Ciebie najmniejszej pretensji.
    Dwa zarzuty - 1 - masa szczegółów na temat zupełnie nieistotnych akcji policji - dziesiątki nazwisk policjantów i nazw miejscowości, które odwiedzają.
    Rozumiem, że chodzi tu pewnie o to by pokazać jak niewdzięczna jest praca inspektora policji, ale jednak tego było za dużo.
    2 - prywatne życie inspektora Beck - to nieomal wpędziło mnie w depresję - ciągle chory, w dużej mierze z powodu nadmiaru nikotyny, ma dwójkę dzieci i wygląda jakby ich nigdy nie widywał. Ma bardzo troskliwą żonę, ale odwdzięcza się jej tylko wzruszeniami ramion.
    Na marginesie wspomnę, że książka zyskała ocenę 3.8/5 wśród komentatotów Goodreads czyli mój głos jest całkiem osamotniony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, ja też się nieraz gubię choćby w nazwiskach policjantów, nawet tych, którzy przewijają się w każdym tomie.
      Co do depresyjnych nastrojów Becka - to teraz standard w skandynawskich (i nie tylko) kryminałach... Ale oni byli pierwsi.

      Usuń
  9. BBM: Długie milczenie… wszystko w porządku? Niepokojąca ta cisza.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie lubię pisania po książkach :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubię - ale czasem warto docenić czyjeś uwagi na marginesie. Natomiast takie bazgroły to jasne, że nie 😁

      Usuń
  11. Małgosiu, to Krystyny Jabłońskiej "Oktawia" (o Żeromskim i Prusie też).
    Kleszczy nie ma jak są mrówki? Mrówek łazi mnóstwo, to może zeżarły kleszcze czy jak?
    Bazgrolenie po książkach i murach doprowadza mnie do szewskiej pasji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam tego tytułu, ale Krystyna Jabłońska to firma 😉
      Masz rację z bazgroleniem - i na murach wkurza mnie o wiele bardziej niż na książkach.

      Ja już prawie myślałam, że poszły sobie mrówki, ale wchodzę któregoś ranka do WC, na podłodze był rozgnieciony rybik, a wokół niego chyba z osiem mróweczek się mrowiło :(
      I jeszcze na rancie szuflady w kuchni jedna była. No nie wiem, co to będzie.

      Usuń