czwartek, 8 października 2015

Małgorzata i Michał Kuźmińscy - Klątwa Konstantyna

Ależ mnie wymęczyła ta książka. Drugiego by tak zmordował Ulisses :)
Oddawałam coś w Jordanówce i przy tej okazji wypatrzyłam toto. Jako że KRAKÓW, AGENCI, MIŁOŚĆ I ŚMIERĆ już na okładce - to wzięłam. Ale z tego wszystkiego - wiadomo - pociągał mnie tylko Kraków. Lubię czytać kryminały, ale takie po bożemu - jest morderstwo i jest śledztwo, obojętnie, czy je prowadzi skacowany policjant czy stara panna Marple. Natomiast sensacja nęci mnie o wiele mniej, by nie powiedzieć wcale (mimo, że widnieje w połączonym tagu kryminał i sensacja). Jakoś się nigdy nie wczuwam, zaraz zresztą gubię się w akcji :)

No a po przeczytaniu info z okładki tym bardziej mnie odpychało:

Jednak zawzięłam się: w Krakowie to w Krakowie, trzeba przeczytać. Przez pierwsze 150 czy 200 stron ledwo przebrnęłam i dopiero dzisiaj, korzystając z wolnego dnia, zmordowałam już w szybszym tempie resztę.
No tak, jest tam Kraków... ale jaki! Sami autorzy piszą o nim: miasto pogromów, smrodu, sowieckich kazamatów i wszechobecnej biedy. Tak jawi się dawna stolica Polski latem 1945 roku. Na porządku dziennym (a zwłaszcza nocnym) są strzelaniny, lejący się wszędzie bimber, ojcowie handlujący córkami za kotarą w zapyziałych mordowniach. Na tym tle rozgrywa się sensacyjny wątek poszukiwań domniemanego Testamentu Konstantyna, na który poluje kilka wywiadów. Nie mogę nawet powiedzieć, że ani mnie on ziębi ani grzeje - bo nie, nie zostawia mnie obojętną, odrzuca mnie i tyle :) stanowczo do sensacji się nie nadaję, a jeszcze okraszonych miłością... błeeeeee.
Rozpaczą napawa mnie fakt, że - jak się okazuje - jest to rodzaj kontynuacji poprzedniej książki Kuźmińskich - "Sekret Kroke". Rozpaczą dlatego, że ja tę książkę kiedyś kupiłam - no i trzeba ją będzie przeczytać, żeby się pieniądze nie zmarnowały hi hi. Dobrze, że "Klątwa" była z biblioteki.

Wszystko mnie tu denerwuje! I maniera pisarska autorów i ich bogato rozsiane, jak to określili, "tropy" dla czytelników, w rodzaju tego z końca powieści, ze sceną na lotnisku i dosłownym cytatem z wiadomo-jakiego-filmu, denerwuje mnie Palestyna, Luizjana, żydowskie pieśni i konspiracja spod znaku koloratki, a już najbardziej mnie wkurza ten śmierdzący, ohydny Kraków, na który się NIE ZGADZAM, choćby Kuźmińscy rozmawiali na ten temat z setkami osób pamiętających tamte czasy, jak piszą w posłowiu.

Najgorsze jest to, że może powieść nie jest wcale taka zła (a na pewno wymagała dużego przygotowania topograficzno-historycznego). I w dodatku ma sensowną końcówkę - zaskakuje. Tyle że MNIE nie podoba. I co z tym zrobisz?


O autorach z okładki:

Początek:
Koniec:

Wyd. Świat Książki Warszawa 2011, 445 stron
Z biblioteki w Jordanówce
Przeczytałam 8 października 2015 roku


NAJNOWSZE NABYTKI

Najpierw zajrzałam do redakcji ALMA MATER po najnowszy numer miesięcznika. A tu się okazało, że nie miałam dwóch poprzednich... i czekał też bonus w postaci jubileuszowego wydawnictwa:
Ja nie wiem, na co jestem chora, ale mam autentycznego hopla na punkcie ulicy Kopernika i tamtejszych klinik. Z nadzieją jednakże, że nigdy tam nie trafię w charakterze pacjenta... właściwie to bywam często, na neurologii, w związku z moimi migrenami, ale w przychodni to co innego :)

Potem nadszedł słowniczek. Ten, co to zapłaciłam za niego stówkę, zamiast 170,- śpiewanych przez księgarnię. No to się podwójnie cieszę.
Porządna rzecz, 80 tys. haseł, 1118 stron, oj przyda się.
Szkoda tylko, że w drugą stronę nie ma na allegro, a ten w księgarni kosztuje... no sami już wiecie. Czy wypada mi tyle inwestować w hobby? Jak widać, jak się za coś zabieram to alla grande :)
Oto moja czeska półka koło łóżka:
A' propos hobby. Odkryłam, jak się uczyć z fiszek w tramwaju! Okazało się, że jedno z pudełeczek śniadaniowych idealnie pasuje :)

Następnie udałam się na odczyt w Towarzystwie Miłośników Historii i Zabytków Krakowa. A tam już pod piecem siedziała (pamiętam, że w pierwszym roku mego uczęszczania na odczyty to było moje miejsce, właśnie pod piecem zawsze siadałam) Dziopa z Podgórza czyli Magda, czytelniczka tego tu pamiętniczka, która zrobiła porządki w swoich zbiorach i przytargała siatkę z książkami - dla mnie :)
Sama siatka też zresztą dla mnie!

Młodzieżówka i dzieciówka:

Czeska, ruska i francuska:

O tej pierwszej to chyba Moje zaczytanie kiedyś pisała:
A mnie kojarzy się ze spektaklem teatralnym z czasów młodości, ciekawam, czy to to samo.

Jeszcze Konwicki:

A te pójdą do Jordanówki na półeczkę, bo mi się dublują:

Spotkanie z Magdą miało zresztą ciąg dalszy w moich nabytkach, bowiem doniosła mi, że na stronie księgarni internetowej (obecnej również na allegro) Bonito jest w zapowiedziach dzieło Joanny Olczak-Ronikier Wtedy. O powojennym Krakowie. Natychmiast po powrocie do domu zajrzałam i zapisałam się na maila powiadamiającego, jak już zaczną sprzedawać (19 października) - z 25% rabatu. Wydał to Znak.
Ze strony Bonito:

Wiosną 1945 roku matka i babka Joanny Olczak Ronikier - bohaterki bestsellerowej i nagradzanej książki W ogrodzie pamięci - po latach wojennej tułaczki trafiają do Krakowa. Od tamtego czasu nie wyrzucają ani jednego zapisanego kawałka papieru. Listy, rachunki i notatniki towarzyszą pisarce przez całe życie. Są udręką i wyrzutem sumienia. Na początku XXI wieku niespodziewanie każą jej na nowo spojrzeć na czas tuż po wojnie.

Dla dziesięcioletniej Joasi tamten Kraków to tętniąca życiem wyspa: zapachy ze sklepiku z „towarami kolonialnymi”, najlepsze w życiu lody i spacery z Leopoldem Staffem. Dla jej bliskich to schronienie w słynnym później Domu Literatów przy Krupniczej, próba wskrzeszenia rodzinnego wydawnictwa i trud budowania życia od nowa. Pisarka w mistrzowski sposób pokazuje, jak wyglądał świat w tym wyjątkowym czasie, między jednym kataklizmem a drugim. Wtedy.

Joanna Olczak-Ronikier (ur. 1934) − pisarka i scenarzystka, laureatka Nagrody Literackiej Nike 2002 oraz współzałożycielka Piwnicy pod Baranami. Autorka m.in. W ogrodzie pamięci (2001), książki przetłumaczonej na wiele języków, którą w Polsce kupiło już ponad 50 tys. czytelników.


Ale ale. W ogrodzie pamięci czytałam jeno z biblioteki i właściwie to skandal nie mieć. Weszłam więc na allegro... i znalazłam za 7,99 zł!
Tak więc w październiku czekają mnie jeszcze co najmniej dwie książki.
A nie, przepraszam, trzy, bo w piątek mam odebrać Krakowskim szlakiem Leona Wyczółkowskiego.
Ja nie wiem, kupuję i kupuję i kupuję i ciągle mam zaległości, sakra!

I jeszcze napisałam list żebraczy do jednego autora o książkę, której nie ma na rynku... zobaczymy, czy się wzruszy i odpali :)



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ film czeski DZIĘKI ZA KAŻDE NOWE RANO (Díky za každé nové ráno), reż. Milan Šteindler, 1993, z fenomenalną rolą Franciszka Pieczki
Na YT można znaleźć kilka fragmentów, oto jeden z nich:


Humorystyczna podróż po paradoksach komunistycznej Czechosłowacji wzbogacona rodzinnymi i obyczajowymi perypetiami młodej dziewczyny. Olga ma szalonego ojca poetę pochodzącego z Ukrainy, pragnienia prawdziwej miłości oraz cel, by zostać znaną pisarką. Marzenia to jedno, natomiast rzeczywistość nie zawsze bywa przychylna Oldze.
7/10

2/ ostatnie dwa odcinki rosyjskiego serialu FORMUŁA z 2004 roku, z epizodycznym udziałem Stanisława Liubszina
Z życia redakcji kilku czasopism, gdzie kłębią się emocje, zazdrość, miłość i nienawiść. A także rywalizacja o miejsce nowego szefa.

3/ nr 20 z listy TOP 250 portalu IMDB - PEWNEGO RAZU NA DZIKIM ZACHODZIE (C'era una volta il West), reż. Sergio Leone, 1968
Trailer:


Brett McBain szykuje wspaniałą ucztę ku czci mającej właśnie przyjechać, świeżo poślubionej żonie. Jednakże zdesperowani bandyci zabijają jego oraz trójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa. Jak się okazuje za tym wszystkim stoi niejaki Frank, jeden z bandziorów związanych z koleją, która zamierzała zbudować tutaj swój trakt. Pomocy wdowie Jill udziela tajemniczy człowiek zwany Harmonijką.
9/10

4/ film polski DESZCZOWY LIPIEC, reż. Leonard Buczkowski, 1957
Tak, właśnie wkroczyłam w 1957 rok, ale że zabierało mi zbyt wiele czasu wyszukiwanie dat premier i układanie listy według nich, oglądam alfabetycznie :)
Na YT film w całości:


Mąż zdradza żonę. Ta, przebywając na wczasach, chce mu odpłacić pięknym za nadobne. Nie ulega jednak zakochanemu w niej Andrzejowi, bo przekonuje się, że tylko męża darzy prawdziwym uczuciem. Kiedy wychodzi po niego na dworzec, dowiaduje się, że nie przyjechał on do niej, ani nawet do swojej kochanki, lecz do jeszcze innej kobiety...
Reżyserowi trudno się było zdecydować między filmem psychologicznym, obyczajowym a komedią, ale warto obejrzeć choćby dla Zakopanego w latach 50-tych. No i dla ślicznej Urszuli Modrzyńskiej!
6/10

22 komentarze:

  1. Zaległości przynajmniej bronią przed strachem, że nie będzie co czytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, taki strach to ja mogłam czuć jedynie w dzieciństwie, że skończą się odpowiednie książki w bibliotece :) od tej pory cały świat przede mną :)

      Usuń
  2. O jakże ja czekam na nową Ronikier. W ogrodzie pamięci-w pierwszej dziesiątce ukochanych książek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się żachnęłam, że się dowiaduję ostatnia, gdy sobie przypomniałam, że pracujesz w księgarni. Kto jak nie Ty ma znać zapowiedzi :)

      Usuń
    2. No teraz mi rzeczywiście wstyd, bo ja na tę Ronikier czekam już od lipca...to może teraz dla rekompensaty nadmienię, że zaraz będzie biografia Wojciecha Kossaka;)

      A ten słownik w drugą stronę to w ogóle jest w takim wydaniu? Bo wiesz, jakby co, pracuję w księgarni (rabat pracowniczy 20%). Nie mam jak sprawdzić, bo do wtorku mam wolne. Ale w internecie nie widzę...ale może źle szukam, bo tych listów Wyspiańskiego do innych adresatów też nie znalazłam;)

      Usuń
    3. W sprawie Wyspiańskiego to wystarczy wpisać Wyspiański listy zebrane i kliknąć na grafikę, wyskoczą okładki :)

      A co do słownika, to widziałam go na własne oczy w Księgarni Językowej, ale jak teraz patrzę na ich stronę internetową, to faktycznie nie widzę... albo zszedł jedyny egzemplarz i wycofali ze strony albo co? ale wydaje mi się, że to nie była Wiedza Powszechna, tylko czeskie wydawnictwo... mogę się jednak mylić...

      A ten Kossak jakiego wydawnictwa?

      Usuń
    4. Iskry, ok.28 października ma być. A Wydawnictwo MG wydało właśnie książkę Lilka. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska we wspomnieniach. Ale po pobieżnym przejrzeniu stwierdzam, że jest to to samo, co już kiedyś wydał PIW. Może z lekka odświeżone. Mam nadzieję, że trochę się zrehabilitowałam za Ronikier;)

      Usuń
    5. :)))


      Miłego odpoczynku na urlopie!

      Usuń
  3. Dziękuję:) a w czytaniu Anielka...mój Boże...kto dziś jeszcze czyta Prusa?;) Lalka- w pierwszej trójce ukochanych książek;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też kocham Lalkę, ale odkładam powrót do niej do czasu, gdy dotrę w moim chronologicznym oglądaniu kina polskiego do filmu Hasa... nie wiem, czy wytrzymam :)

      Usuń
    2. Dla mnie Wokulski ma jednak twarz Jerzego Kamasa, i chyba wolę serialową wersję Lalki:)

      Usuń
    3. Dla mnie też (!), ale filmu Hasa nie widziałam, więc i tak będzie pierwszy w kolejce :)

      Usuń
    4. No i w sumie chronologicznie chyba też była taka kolejność.

      Usuń
  4. Już mam info w sprawie słownika. Według kolegi (a można mu ufać;)- znalazł wydanie z 2004 roku kompletu w obie strony z Wiedzy Powszechnej (ale, u nas przynajmniej, niedostępny) i nie znalazł samego polsko-czeskiego z WP. Przynajmniej w ofercie naszej hurtowni, co podkreślam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jednak wygląda na czeskie wydawnictwo. Kurka wodna, chyba polecę po fajrancie i sprawdzę, czy faktycznie już nie ma na półce... a jesli jest, to co? to kupię? krucafiks, tyle kasy... no ale poważnie się nastawiam na ten czeski :)

      Usuń
    2. Dzięki za zaangażowanie kolegi w poszukiwania :)

      Usuń
    3. Jak poważnie- to brać:) ja też przed chwilą uległam pokusie i na Allegro kupiłam 6 płyt (1 brakuje:((( ) z kabaretem Olgi Lipińskiej. Tym z Gajosem, Pokorą, Fronczewskim (ach, czy ja już pisałam, że uwielbiam Piotra Fronczewskiego;)...

      Usuń
    4. Taaaak, komputer to straszna rzecz :) ile by człowiek zaoszczędził, gdyby nie miał dostępu do internetu :)
      Ale za to sobie pooglądasz. ile wlezie :)

      Odkryłam właśnie blog pisany przez pracownicę księgarni (niestety po włosku), jakie tam cudne notki o klientach są... obiecuję sobie, że się tak NIGDY nie zachowam :)

      Usuń
  5. Ja moje wspomnienia księgarza opublikuję, gdy będę na emeryturze, bo teraz jeszcze mnie kto rozpozna;) a duzi bym miała do opowiada o klientach;)
    A teraz znikam bo, patrz jakie szczęście, w telewizji Kino Polska zaczyna się Halo Szpicbródka. Z Piotrem Fronczewskim of kors;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za dziwną polszczyznę, ale piszę na smartfonie z opcją podpowiadania, ech...

      Usuń
  6. Kuźmiñscy = przerost formy nad treścią. A tak w ogóle to uwielbiam twój blog :))))))

    OdpowiedzUsuń