środa, 17 lutego 2016

Maryla Szymiczkowa - Tajemnica Domu Helclów

Tym razem poszło błyskawicznie :)
Co kryminał, to kryminał. Choć na okładce napisano, że pastisz.


Nie bardzo rozumiem, dlaczego pastisz - bo co, przyznać się do napisania "ordynarnego" kryminału to wstyd? Czy też chodzi o to, żeby sobie nikt nie pomyślał, że autorzy dołączają do popularnego, może nieco już wyeksploatowanego nurtu literatury sensacyjnej osadzonej w konkretnym mieście w XIX-tym wieku? I dlaczego ciż autorzy używają pseudonimu, skoro i tak na tylnej okładce wyłożona kawa na ławę?
A może jak się korzysta z dawnych wzorców (patrz Agata Christie) to na wszelki wypadek lepiej się asekurować, że to pastisz, a nie dzieło na serio?

No, jak było tak było, a czytało się miło.
Troszkę byłam uprzedzona, ale zmieniłam zdanie podczas lektury. Owszem, recepta na taką książkę jest prosta: wziąć rocznik Czasu, przestudiować kronikę wypadków i ogłoszenia drobne i jak najwięcej z tego wpakować do środka. Nie zapominając o opisach topograficznych. I najpierw myślałam, że mnie to będzie denerwować, że takie tam cymesy w rodzaju skręciła w lewo, minęła dom, w którym zamordowano matkę Bałuckiego i poszła prosto w kierunku kościoła Mariackiego to dobre dla tych, co spoza Krakowa... a jednak! Miło śledzić ruchy bohaterów, fajnie zastanawiać się, czy aby autor nie pomylił się z latami (no ale skoro Myślik sprawdzał tropy cracovianistyczne, to mu wierzymy), frajdę sprawia domyślenie się od razu, że student Tadeusz to pewnie będzie Żeleński... no po prostu miła rozrywka na lutowy wieczór.

Początek:
Koniec:


Wyd. ZNAK Kraków 2015, 282 strony
Z biblioteki w Jordanówce
Przeczytałam 15 lutego 2016 roku



NAJNOWSZE NABYTKI

Wypatrzyłam na stronie Muzeum Narodowego publikację taką, za złotówkę :)
Żeby ją kupić, należało udać się do Gmachu Głównego w godzinach 12-15, poprosić pana z portierni o połączenie z Sekcją Sprzedaży i za chwilę zeszła miła pani z siatką. Ale uprzedzam - tekstu jest tam tylko parę stron, reszta to ilustracje.

Nadeszły też te krakowskie szlaki, co to je zakupiłam po 24 zł.
Były wysłane, zgodnie z moim życzeniem, inpostem, który na stronie śledź przesyłkę doniósł, że 9 lutego w południe dotarła ona do Krakowa i będzie wręczona doręczycielowi. Po czym komunikat ten wisiał 5 dni! A szóstego w południe doręczyciel doręczył. Mnie się nie spieszy, no ale jak to możliwe, żeby paczka gniła gdzieś w magazynie tyle czasu!
A zawierała jeszcze toto:
Bo dokupiłam brakującą część :)
Szczerze mówiąc, do tej pory miałam tom II, cz. 1 - i nie wiem, czy część druga tomu drugiego w ogóle występuje w przyrodzie.

Żeby sprzątnąć z podłogi trzeci tom Kina, musiałam wyeksmitować słownik czeski na górę :)
No i patrzcie, jaki każdy tom jest inny. Mam obawy, że tom czwarty nie zmieści się na wysokość...



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ Na Walentynki zafundowałam sobie komedię romantyczną. Ale żeby nie było za zwyczajnie, chińską. Egzotycznie miało być, panimajetie.
Taaa...
Z egzotyki to jedynie widziałam debilne miny panienek robiących sobie selfie. Ale to już chyba i u nas nastało. Te dziubki, te rozłożone palce przykładane z boku do ust, ta szczególna intonacja frazy ale głupi jesteś...
Film nazywa się SPOSÓB NA MĘŻCZYZNĘ (Sa Jiao Nu Ren Zui Hao Ming), reż. Ho-cheung Pang, 2014 i jest gdziesik tam u nich hitem. Opowiada historię dziewczyny, która od lat kumpluje się z Marco i liczy na coś więcej, ale ten nagle przywozi sobie z podróży do Tajwanu narzeczoną. Więc Angie przy pomocy przyjaciółek zabiera się do nauki flirtowania, by odbić chłopaka.
Trailer:


5/10

2/ A wczoraj stary dobry czeski film czyli SEX W BRNIE, reż. Vladimír Morávek, 2003. Nazwany tak, żeby przyciągnąć durną publiczność, która najwyraźniej nie potrafi inaczej dokonać wyboru. Albowiem tytuł oryginalny brzmi Nuda v Brně.
Fragment:


Pierwszy raz spotkali się na zawodach sportowych w Vyškovie. Standa pchał kulą, Olinka biegła sprinta. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Piszą do siebie od zeszłej wiosny. Standa Pichlak jest trochę powolny - uczęszczał do szkoły specjalnej. Potem uczył się na ogrodnika. Zawsze podobały mu się kaktusy i wierzył, że będzie ich tam dużo. Ale pomylił się. Więc rzucił naukę po roku. Ma żółte papiery, 178 centymetrów wzrostu i waży 75 kilo. Najbardziej z z wszystkiego lubi... swojego brata. Olinka Šimáková, 24 lata, 166 cm, 56 kg. Ma wątpliwą urodę, nieprzeciętnie wielkie serce i duże zmartwienie z nadopiekuńczą mamusią, która bardzo się o nią martwi. Listowna znajomość rozwinęła się na tyle, że musi dojść do kolejnego spotkania, i być może - pierwszej wspólnej nocy. Standa i Olinka chcą rozpocząć życie seksualne - wiedzą już co, nie wiedzą jednak - jak! Trochę opóźnieni w rozwoju i zdominowani przez najbliższych są dziecięco wręcz niewinni w "tych sprawach". Historia spotkania Standy i Olinki urozmaicona jest epizodycznymi opowiadaniami o kilkunastu godzinach z życia mieszkańców jednej z brneńskich kamienic. Mąż - masochista, którego wymaganiom nie chce i nie potrafi sprostać zdegustowana żona, dalej - pracownica uniwersytetu, specjalistka od stosunków damsko - męskich, która wyjątkowo, jak na eksperta - psychologa, nie radzi sobie z mężczyznami, to tylko niektóre z oryginalnych postaci. Wspólnym mianownikiem wszystkich przygód jest strach przed samotnością i pragnienie seksualnego spełnienia, co niekoniecznie ma związek z miłością.
7/10


42 komentarze:

  1. jeśli podobała się pani książka"czesałam ciepłe króliki",to może przeczyta pani również"płakaliśmy bez łez"gideona greifa,na mnie zrobiło to wielkie wrażenie,dawno nie czytałam niczego z literatury obozowej,ale pod wpływem książki greifa znowu do niej wróciłam-anna

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za to zniechęcanie do Helclów ale ja taka zgrymaszona jestem dziopa:) Rehabilituję się krakowska książka miesiąca - "W poszukiwaniu szczęścia" Bogdan Podgórski o malarce Bogusławie Rychter Janowskiej.Są tam smaczki krakowskie. Muszę się podpisać Dziopa bo za dużo anonimowych Magd się tu pojawia, a wogóle to pogawędzimy sobie w przyszłym tygodniu. Wczorajszy wykład był ciekawy i pan mówił ciekawie i po polsku:)Dziopa Podgórska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No masz ci los! Znowu coś do kupienia! Zaraz się będę rozglądać, gdzie, co i jak. A raczej: za ile. Żem o takiej pani malarce nie słyszała. Ale ja się zatrzymałam na etapie Grupy Krakowskiej :)
      O wykładzie widziałam na (tfu tfu) fejsbuku, że pan się rozemocjonowany chwalił debiutem w Towarzystwie :)

      Usuń
    2. O nie nie nie, 65 zł? Odmawiam. Za to niechcący zupełnie kupiłam właśnie Średniowieczne domy krakowskie... ale taniej, bo za 60,- :)

      Usuń
  3. No właśnie, ta cena to chyba z kosmosu, a tak bym przeczytała coś o tej ciekawej malarce, znam jej obrazy i bardzo lubię, trochę można o niej przeczytać w listach Zapolskiej(były szwagierkami).Niestety na pewno nie kupię za tę cenę . A do mnie idzie właśnie:)książka Krakowskim szlakiem Mehoffera(22 zł.plus przesyłka)i Wyspiański w oczach współczesnych.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszą, że to pięknie wydany album, więc musi kosztować...
      Z kolei do mnie idzie pewna książka dla dzieci, którą zobaczyłam na wystawie o Kremerach i zapałałam chęcią posiadania :)

      Usuń
  4. No to cieszę się, że Szymiczkowa się podobała...bo mnie nie bardzo. No właśnie miałam wrażenie jakbym czytała roczniki Czasu. Ale pana Jacka Dehnela tak ogólnie bardzo cenię, zwłaszcza za książkę Młodszy księgowy.
    A najbardziej się cieszę z Czesałam...- fantastyczna kobieta, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszeczkę mi tam zabrakło wydarzeń mniej opisanych-oklepanych, no ale.
      Alicja fantastyczna. Mój Boże, jak ja bym chciała mieć takie podejście do życia...

      Usuń
    2. I moje marzenie jest takie...:) Zachęcona wspomnieniami pani Alicji sięgnęłam po wywiad z jej przyjaciółką Joanną Penson. I już nie było tak ciekawie. Mimo, że wywiad przeprowadzał Remigiusz Grzela (którego cenię prawie tak samo jak Mariusza Szczygła), ale...widać, że Alicją trzeba się urodzić;).

      Usuń
    3. Właśnie... bo na początku sobie myślałam, że to jej młody wiek był powodem, dla którego tak lekko zniosła to wszystko... ale potem okazało się, że całe życie postępowała w ten sposób.

      Usuń
    4. Znalazłam coś takiego (dostępne od 17 lutego) Wytwórnia papierosów Czyżyny w Krakowie Czyżynach, Andrzej Synowiec, Wyd. Historia Iagellonica

      Usuń
    5. Czyli w sumie już:)))

      Usuń
    6. I jeszcze- Wyd. Zysk Maria Szypowska "Jan Matejko wszystkim znany".

      Usuń
    7. W sumie już, ale na stronie wydawcy jeszcze jakby nie bardzo :) A Szypowską (starą) mam.

      Usuń
    8. No właśnie, a właściwie to jak te Czyżyny znalazłaś?

      Usuń
    9. A przeglądając ofertę takiej jednej hurtowni, w której się zaopatrujemy;) Ale też jeszcze była niedostępna, choć z datą wydania właśnie 17.02

      Usuń
    10. No zobaczymy, po ile toto będzie.
      A ja miałam dziś po śniadaniu pisać notkę... ale newsletter z Gumtree przyniósł mi wiadomość o pewnych książkach do nabycia... szybki telefon, rezerwacja i o 17.30 mam jechać odbierać :) więc dopiero jutro, za dnia, je sfotografuję i dołączę do tegotygodniowych.
      A gdzie ja je dam??? O ranysiu, nie mam pojęcia. Umberto Eco nie miał tych problemów...

      Usuń
    11. A teraz to już w ogóle nie ma żadnych problemów...

      Usuń
    12. Czekam z niecierpliwością na nową notatkę. Dzień koszmarny, wczoraj lało, dziś śnieg, w pracy do luftu. Jak żyć pytam???

      Usuń
    13. U nas już wczoraj śnieg :) przez to musiałam zrezygnować z wizyty kontrolnej w Akademickiej (patrz poniżej), bo nie miałabym jak nieść ewentualnego zakupu - zwłaszcza, że już dzierżyłam w lewej ręce parasolkę i książkę luzem (prawa musi być wolna do poprawiania torby na ramieniu) hi hi.
      Dziś... dziś miał być Dzień Brudasa, no ale przez ten niespodziewany zakup z Gumtree (a niezwykle korzystny) trza iść się myć i ubrać, co za nieprzyjemność w wolną sobotę!

      Usuń
  5. Widzę, że Twoje półki nadal puchną.....czekam na ten nowy regał.....chyba nie pomyliłam adresu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pomyliłaś :)
      A jak ja czekam! Rano otwieram oczęta (jak by napisał Makuszyński) i patrzę na stary i próbuję sobie wyobrazić nowy, wraz z jego zawartością :) Wieczorem przy zasypianiu to samo.
      Napisałam do Pana Stolarza maila, czy nie przelać mu jakiejś kasy, ale nie dał się podpuścić (miałam nadzieję, że się określi czasowo przy okazji), odezwę się, jak będę gotów :)

      Usuń
  6. Ha, to mam satysfakcję i czyste sumienie, że polecałam Dom :)

    OdpowiedzUsuń
  7. I ja podeszłam do książki z pewną dozą nieufności, generalnie nie jestem wielbicielką tego typu literatury, ale w tym przypadku potraktowałam książkę jako miły, lekki żarcik literacki, który dobrze się czytało. Zazdroszczę ci tych nabytków książkowych (czy można wiedzieć, gdzie zamawiasz te książki? w muzeum? czy w jakimś wydawnictwie krakowskim?)

    OdpowiedzUsuń
  8. Poszukam i przeczytam Tajemnicę domu Helclów :) Narobiłaś mi "apetytu" na tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. => Guciamal
      Jeśli masz na myśli Krakowskim szlakiem to oczywiście allegro :)
      Siedemdziesiąt lat... zupełnym przypadkiem na stronie Muzeum Narodowego odkryłam. Dziś znów tam chodziłam, bo - tym razem z newslettera ichniego - skusiłam się na kolejną pozycję, a kupując ją online zobaczyłam jeszcze inną. Odbierając w tamecznym sklepie rzuciłam okiem na świeżutkie piękne wydawnictwo o mozaikach w Krakowie Kolor i blask, ale masakrycznie drogie (120 zł), no może nie tak masakrycznie jak na jakość wydania, ale jednak... mam teraz nadzieję, że z okazji Nocy Muzeów będą ją sprzedawać za pół ceny :)

      Usuń
    2. => Anna
      Czytałam z biblioteki. Tak żeby kupić to jakoś nie mam przekonania... choć niby zbieram powieści z akcją w Krakowie i powinnam mieć. No może kiedyś się trafi okazyjnie :)

      Usuń
    3. No tak, trzeba wiedzieć, czego się poszukuje:) i zajrzeć na allegro. A i na stronkę muzeum nie zawadzi, choć będąc w sklepiku nie wypatrzyłam sobie niczego, ale też tak znad filiżanki z kawą i z kocykiem na kolanach łatwiej wypatrzyć. Dzisiaj pobuszuję.

      Usuń
    4. No, to tak jest od rzemyczka do koniczka... kupi się jedno, wpadnie w oczy drugie... i nie masz temu końca!

      Usuń
    5. Pobuszowałam, znalazłam wiele ciekawych tropów, jednak na moje szczęście, a może nieszczęście (kto to wiem) wcześniej sprawdziłam stan konta, co skutecznie ostudziło moje zapały. W każdym razie odkryłam nową możliwość zakupów książkowych na stronach muzeów, o czym teoretycznie wiedziałam, ale..

      Usuń
    6. He he no tak, stan konta skutecznie ogranicza zapędy :) nie wiem, czy sama się nie przeliczyłam z siłami, malowanie, robótki stolarskie, nowe krzesło (czemu te krzesła takie drogie), dentysta, PRAGA! carramba!

      Usuń
    7. Pamiętam, że wspominałaś o Pradze. Może przegapiłam info o pobycie (czy już się odbył, czy dopiero w planie). Jeśli zrealizowałaś, lub zrealizujesz czy mogłabym prosić o info na maila na temat połączenia komunikacyjnego. Zainspirowałaś mnie i pomyślałam, że może udałoby się i mnie podczas wakacji z Krakowa do Pragi; takie wash and go, ale slowly :) guciamal@wp.pl Z góry dziękuję

      Usuń
  9. W dniu promocji w Kinie Kijów Kolor i blask był w cenie 100 zł (detaliczna 140), sądzę że wiele już nie obniżą (osobiście cierpliwie czekam na kolejne targi książki :-) Z podobnej tematyki polecam natomiast Korpus witraży 1800-1945, a przynajmniej tom 1, dotyczący kościołów Krakowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie chodzi raczej o inicjatywę MN, że w Noc Muzeów (tylko i wyłącznie) sprzedają swoje wydawnictwa o 50% taniej. Tak było, tak może nadal będzie :)
      Za Korpus... dzięki, jest w Akademickiej, to podejdę się zapoznać.

      Usuń
    2. Hmm, są różne dni otwarte w ciągu roku i przyzwyczaiłem się że zawsze jest ok. 20%. nie wiem jak przeoczyłem tę zniżkę w noc muzeów.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Szczerze mówiąc, to pamiętam taką akcję sprzed kilku lat, No Muzeów skończyła się dla mnie jeszcze za widoku, bo musiałam wracać do domu z knigami :)

      Usuń
  10. "Nie bardzo rozumiem, dlaczego pastisz - bo co, przyznać się do napisania "ordynarnego" kryminału to wstyd? Czy też chodzi o to, żeby sobie nikt nie pomyślał, że autorzy dołączają do popularnego, może nieco już wyeksploatowanego nurtu literatury sensacyjnej osadzonej w konkretnym mieście w XIX-tym wieku? I dlaczego ciż autorzy używają pseudonimu, skoro i tak na tylnej okładce wyłożona kawa na ławę?
    A może jak się korzysta z dawnych wzorców (patrz Agata Christie) to na wszelki wypadek lepiej się asekurować, że to pastisz, a nie dzieło na serio?"

    Ja wiem, ja wiem! Byłam na spotkaniu z autorami i oni się bardzo z tego tłumaczyli. Najpierw z tego skąd pseudonim - bo to książka dwóch autorów i nie chcieli żeby było "że książka Dehnela i tego drugiego". I wcale nie miało być zdjęcia i biogramu na okładce, spotkań autorskich itd., ale wydawnictwo zrobiło psikusa. I oni naprawdę wyglądali na złych z tego powodu.

    OdpowiedzUsuń