Po próbie z literaturą piękną wróciłam do non fiction, a konkretnie wyciągnęłam z półki wspomnienia Andrzeja Banacha o ludziach, których spotkał na swej życiowej drodze.
Autora znam z kilku jego charakterystycznych małych książeczek - małych, ale bardzo starannie wydanych (za komuny jeszcze, dziś by pewnie było o to trudniej), z przebogatą warstwą ilustracyjną: o Sycylii, o Amsterdamie, o Japonii.
Spotkania miały obejmować 100 sylwetek, wydawca jednak zredukował ich liczbę o ponad połowę, ze względów praktycznych, pisze. Te, które zostały, ułożono w kolejności chronologicznej.
Zbiór otwiera wspomnienie o ojcu, a zamyka sylwetka zmarłej pierwszej żony.
Oczywiście ciekawe byłoby wiedzieć, czyje sylwetki pominięto, które uznano za mniej ważne dla Banacha.
Wśród opublikowanych są postaci pierwszoplanowe na skalę światową (jak Dali, Gombrowicz, Delvaux czy Magritte), te w skali krajowej (Tatarkiewcz, Ingarden, Nikifor, Chwistek, Stryjeńska, Beksiński, Starowieyski, Hasior) i te nieco dziś zapomniane, ale kiedyś, w czasach powojennych, odgrywające dużą rolę w życiu kulturalnym czy to Krakowa czy szerzej.
Wszyscy oni już nie żyją, podobnie jak autor wspomnień i to budzi różne refleksje o przemijaniu, o odciskaniu swojego śladu bądź znikaniu na zawsze.
Początek:
Koniec:
Wyd. Małe Wydawnictwo Kraków 2015, 223 strony
Z własnej półki
Przeczytałam 29 sierpnia 2017 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Jeszcze w Pradze będąc trafiłam na cytat z tej książki (o której wcześniej nie słyszałam) na blogu Literackie skarby świata całego i zaraz na allegro nabyłam, a teraz przyszła.
Muszę się tu przyznać, że po powrocie jeszcze raz wlazłam na all i parę książeczek dokupiłam, ale to już ze starych rzeczy, czeskich naturalnie. Teraz czekam na nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz