środa, 6 września 2017
Zbigniew Pitera - Nowy film radziecki
Jak widać, nie mogąc ciągle skupić się na literaturze pięknej, sięgam po dziwne rzeczy :)
I - jak to często ostatnio bywa (wstyd) - kieruję się objętością, im mniejsza tym lepiej.
No cóż.
Taki klimat.
Zaniedbałam ostatnio kino radzieckie na rzecz czeskiego, to przynajmniej poczytam o nim.
Oczywiście to rzecz z dawnych czasów, więc autor płaci należne kontrybucje.
Trzeba na to przymknąć oko.
Ale dokonuje przeglądu radzieckiej kinematografii lat 1956-1965 czyli okresu odwilży, przemian, wzrostu produkcji filmowej i odważniejszego patrzenia na świat przez oko kamery.
Mam sobie wynotować kilka filmów, których nie widziałam (jak to mówią - w wolnej chwili), zanim odłożę Nowy film radziecki na półkę.
Pozostaje żal - że nie ma u nas monografii kina radzieckiego w jego całości i to napisanej już w nowej rzeczywistości, gdy można podejść do tematu z dystansu lat. A przynajmniej ja nic o takiej nie wiem, bo rzuciłabym się na nią jak szczerbaty na suchary.
Poczatek:
Koniec:
Wyd. Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe Warszawa 1967, wydanie I, nakład 4 tys. egz., 129 stron + wkładka z czarno-białymi zdjęciami
Z własnej półki (kupione w 2015 roku za 11,20 zł na allegro)
Przeczytałam 3 września 2017 roku
Przyszła część zamówionych książek z allegro, no ale z racji awarii aparatu - będą kiedy indziej. Z tego też powodu dziś ilustracją do posta nie są zdjęcia, tylko skany.
Psiapsióła z Daleka mówi, że Los mnie pokarał. Bowiem uparłam się, żeby NAUCZYĆ SIĘ pić wodę (to takie zdrowe). Nauka idzie na razie kiepsko, a przy okazji położyłam butelkę obok aparatu... i była niedokręcona :(
Pan z serwisu mówi, że chyba padł zasilacz, po niedzieli dadzą znać.
Już oglądałam w internetach nowe aparaty, tak na wszelki wypadek. Nie jest łatwo podjąć decyzję (zwłąszcza co do tego, czy aby nie spróbować przygody z lustrzanką... no, tu są koszty), ale wygląda na to, że jeszcze nie teraz, że naprawią i jeszcze się z moim Powershotem nie rozstaniemy.
Ale w czasie, gdy próbowałam go ratować z zalania trzymaniem w ryżu, musiałam jakoś się pocieszyć...
I, tego, no...
Zamówiłam sobie parę książeczek z Czech :)
Mnie to by należało trzymać zamkniętą w komórce!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No i to moim zdaniem jest dowód na to,że wodę to powinny pić tylko zwierzęta; )
OdpowiedzUsuń:) :) :)
UsuńJeszcze - dla zasady - mam butelkę przy łóżku (ale nawet jej nie odkręciłam ani razu). No chyba się nie nauczę. A takie by było wygodne, w podróży i nie tylko. A jakie tanie!
:-D Aleś mnie rozbawiła z tą wodą! Psiapsiółka z Daleka ma rację. Picie wody to pic na wodę. Czy masz ponad 40 lat, które przeżyłaś BEZ WODY? ;-) Jeśli tak, to spokojnie przeżyjesz kolejne 40. Zresztą albowiem najnowsze badania wykazały, że pijąc za dużo wody można się odwodnić. Najlepiej więc pić wodę nie w postaci czystej, a z domieszkami, czyli tak jak to robiłaś do tej pory - w postaci herbaty, zupy albo pomidora.
OdpowiedzUsuńHa ha ha! Że za dużo cukru w cukrze?
UsuńJak widać picie wody jest niebezpieczne dla zdrowia... aparatu wprawdzie, ale zawsze ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za naprawę sprzętu.
Niestety, wyzionął ducha. Tak mnie rąbnęła ta wiadomość z serwisu, że dostałam przepięknej migreny. Nie mogę w to uwierzyć. Trochę potrwa, zanim się pozbieram.
Usuń