poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Andrzej Sulikowski - NIe całkiem zmyślone

Wypatrzyłam to kiedyś w antykwariacie na półce z cracovianami i wzięłam, trochę jakby z obowiązku :)
A tu nawet dziesięciu lat nie czekało. Wypatrywałam na półkach czegoś właśnie z Krakowem w tle, zdjęłam to, ale z myślą, że chyba nie dam rady - ta Santa Ecclesia na samym początku mnie przeraziła.
Ale skoro czytuję Tygodnik Powszechny (częściej kupuję niż czytam, niestety... kolejne numery się gromadzą, a czasu brak) to zobowiązuje :)


Minęło zaledwie dwa tygodnie od przeczytania książki, a ja już nie pamiętam. Nie pamiętam, co mi się w niej dokładnie spodobało, co zachwyciło, co nie podeszło.
Może to ostatnie akurat wiem - autor pisze wszak z określonych pozycji, będąc osobą wierzącą, nie tak zwyczajnie, jak wszyscy, co do kościoła w niedzielę idą i na tym koniec, ale osobą MYŚLĄCĄ nad swoją wiarą, walczącą z pokusami niewiary. O, może gdy pisał o szkolnych czasach, tym zwyczajowym okresie buntu przeciwko wszelkim dogmatom, był mi bliski. Choć cały czas rozumiałam, że to było coś przejściowego u niego, że on na łono wróci.
Co oczywiście każe myśleć, że ci, którzy nie wrócili (jak ja) - są niedojrzali. Że zabrakło u nich przemyślenia pewnych spraw, przewartościowania.
Ale tak - wiara, Kościół, to jedno. Zwykłe codzienne życie za komuny, to drugie.
To mnie najbardziej interesowało.
Dość ponury to obraz.
Ale malowany przez człowieka na poziomie intelektualnym niewątpliwie wyższym od sławetnych państwa Sienkiewiczów.
Zresztą, Sulikowski jest starszy ode mnie, więc więcej wówczas widział, rozumiał i przeżył. Dla mnie komuna to dzieciństwo, szkoła, studia. Czas, w którym o wszystkim myślą rodzice, nie zwykłe życie, w którym trzeba się borykać z wszelkimi przeciwnościami.
Chyba miałam szczęście...

Wracając do Sulikowskiego. Kilka sylwetek, nakreślonych w osobnych rozdziałach, zrobiło wrażenie. Poetyckich, w pewnym sensie.
Ciekawa byłam, kto to w ogóle jest (był?), ten Sulikowski. Ale dopiero teraz wrzuciłam nazwisko w internety. Literaturoznawca. Porzucił Kraków dla Szczecina. Porzucił KUL, porzucił Tygodnik Powszechny.
Dla mnie pozostanie autorem jednej książki.
Cieszę się jednak, że po nią sięgnęłam.
Nie było tak źle :)

Początek:
Koniec:


Wyd. PAX Warszawa 1989, 224 strony
Z własnej półki (kupione 10 września 2009 roku za 10 zł w antykwariacie)
Przeczytałam 2 kwietnia 2018 roku


NAJNOWSZE NABYTKI
Zapomniałam o nich, a są z marca jeszcze.
Miałam chwilę czasu przed pracą i weszłam do Taniej Jatki, tak się to skończyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz