Dalej wojuję z biblioteką. A właściwie już się poddałam, oddaję poprzednią książkę i bez zbędnych ceregieli i wahań biorę następną. Aktualnie mam na stanie sześć sztuk. Zauważam dobre strony - poza oczywiście dostępem do tego, czego nie mam w domu - mianowicie w zwykłych warunkach, gdy kończę czytać jedno, następuje dłuuuugi moment wahania, myślenia, wybierania następnej pozycji. Tymczasem, gdy na stoliku obok łóżka czeka stos biblioteczny, który ma przecież swą datę przydatności czyli zwrotu, pozostaje tylko wybór jednej z kilku książek, co już tyle czasu nie zabiera :) Czyli - oszczędność tego, czego mamy coraz mniej, a i tak nigdy nie wiemy, ile konkretnie nam go zostało, prąpaństwa.
Audyt mnie wciągnął na maksa, jak to mawiają. Zdecydowanie reportaże to jest coś, co mnie obecnie najbardziej kręci. Mimo jej rozmiarów, ciągnęłam tę książkę ze sobą codziennie do pracy, żeby w nieszczęsnym autobusie 704 wykorzystać choćby te pół godziny, gdy się wleczemy, czy to rano, czy po południu.
I teraz taka ciekawa historia. Ten tom (pierwszy z zamierzonej trylogii, mającej sportretować współczesną Polskę) traktuje głównie, choć nie jedynie, o ludziach z szeroko pojętego marginesu. Są tam menele i alkoholicy (wstrząsający obraz ulicy Brzeskiej z warszawskiej Pragi), czyli ludzie, od których jestem jak najdalej, którzy są dla mnie wielką egzotyką, ale gdy o nich czytam i o ich pokręconych losach, ogarnia mnie współczucie (nie mówiąc o pewności, że miejsce i czas urodzenia determinuje tak wiele). Ale oto siedzę w tym autobusie, na kolanach mam rozłożoną książkę, a koło mnie siada jakaś ewidentka menelka, roztaczając zapaszek nieprzetrawionej nalewki. A więc mam obok siebie człowieka, o którym właśnie czytam.
I już mnie ten człowiek nie interesuje.
Już zaczynam się modlić, żeby jak najprędzej wysiadła, choć nie jest agresywna, nic nie mamrocze pod nosem, nie rozpycha się, przeciwnie, stara się zajmować jak najmniej miejsca, jak najmniej BYĆ. Ale ja jej nie chcę koło siebie. Ja się jej boję, jej zapachu, może jakiegoś robactwa, fizycznego dotyku czy werbalnego ataku.
Cóż. Zyskałam jakąś wiedzę o sobie, wiedzę, której może wolałabym nie mieć i dalej się łudzić, że taka jestem empatyczna, pełna wyrozumiałości, współczucia... taaaaa, pod warunkiem, że o tym czytam, a nie mam do czynienia osobiście :(
Początek:
Koniec:
Wyd. Wydawnictwo Agora, Warszawa + Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018, 484 strony
Z biblioteki
Przeczytałam 28 marca 2019 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz