wtorek, 4 lipca 2023

Joanna Chmielewska - Zbrodnia w efekcie

 

Już się usprawiedliwiam. Choć w sumie nie ma dla mnie usprawiedliwienia, bo wiadomo, że Chmielewską się czyta tylko "starą". To wszystko, co wyprodukowała po komunie, nadaje się tylko dla prawdziwych fanek.

No, ale odbierałam jakieś książki dla Ojczastego i tak jakoś, w chwili słabości, złapałam tę Zbrodnię w efekcie. Błąd, błąd, błąd. Nazwijmy to jednak POTRZEBĄ ODMÓŻDŻENIA i spuśćmy zasłonę miłosierdzia.

Początek:

Koniec:


Wyd. Klin, Warszawa 2013, 304 strony

Z biblioteki

Przeczytałam 1 lipca 2023 roku


W piątek ostatni raz siedziałam na przystanku fabrycznym, czekając na tramwaj, który mnie zawiezie do domu i wpatrując się w padły sklep Cardina.

Ostatni dzień pracy... ach, gdybyż ostatni w ogóle... tak dobrze nie ma i we wrześniu apiat do młyna. Pewnie z tej okazji miałam porządnego globusa i co gorsza - nie pomogła nawet Magiczna Tabletka. Zresztą łeb mnie bolał i w sobotę i w niedzielę, taki fajny początek wakacji. A tu wiecie, obrobić dziadka trzeba... W niedzielę w dodatku wypadło gotować krupnik i na nieszczęście w sobotę wyjęłam pałki z zamrażalnika, więc nie było odwołania.
Kurde mol, jakie piękne było życie do tej pory. Był globus, to spędzałam dzień w łóżku i kto mi co zrobił?

Kiedy przestanę narzekać?

Tak że ani nie miałam głowy do obiecanego fotoreportażu, a z kolei w poniedziałek i dziś czyli we wtorek dużo roboty, bo niby z pracą skończyłam, ale przed laptopem trzeba było posiedzieć i kryzysom zapobiegać. Idźta mi z pracą zdalną, to już lepiej w biurze wypoczywać...

Wcześniej uprawiałam Ikeowanie (trzy razy! trzy razy jechałam!), kupiłam lampę stojącą przekonana, że ta wreszcie będzie dobra, ale też jest trochę za wysoko (Ojczasty by chciał żarówkę tak najwyżej 10 cm nad książką), jednak innej już nie będzie, dość.

Jak widać, rolki papiery toaletowego (również na stole kuchennym) to obecnie stały element naszego życia, co poczniesz.

Biała ściana miała być przeze mnie zagospodarowana, nabyłam już dawno takie tam dwa lusterka i makramę do zawieszenia kwiatka i stare obrazki czekają na podłodze... no nie miał kto tego zrobić... a teraz przez etażerkę i krzesło już i tak nie ma gdzie tego wieszać...

Ten fotel stojący aktualnie w kuchni jest nam już w sumie niepotrzebny (nie mamy na niego miejsca i właściwie przeszkadza), ale Ojczasty sobie na nim przysiaduje, więc został.

W moim pokoju (obecnie naszym, bo dzielonym z córką) przybył mebelek na kółkach zamówiony na telewizor, który zabrałam z poprzedniego miejsca, żeby móc sobie coś kiedyś może obejrzeć... Kolejna zawalidroga, ale coś trzeba było wymyśleć - do oglądania telewizor stawiam NA, a po oglądaniu z powrotem W szafeczce. Taki rodzaj prowizorki, ale póki tv stał na podłodze, to nie oglądanie... A jako że mebelek jest na kółkach to można nim dowolnie manewrować. Howgh.

W Ikei kupiłam te półeczki do szafek kuchennych, co to wszędzie się przewijają i nigdy mi się nie podobały, ale jednak - pożyteczna rzecz, bo nie muszą stać kubki i inne manele jedne w drugie powkładane. Wzięłam w sumie trzy: jedną węższą i dwie szersze, ale kto wie, czy jeszcze po dwie kolejne się nie wybiorę...

A te szklane pojemniki to cudowne odkrycie. Też przecież znane od dawna, ale dopiero gdy na jakimś wątku na FB dziewczyna wymieniła pięć argumentów ZA, przemówiło do mnie. Zwłaszcza jeden - że nie zachodzą w użytkowaniu tak jak plastiki, szkło umyjesz i jest jak nowe. Kupiłam trzy i też mi się wydaje, że może być za mało, przy ilości jedzenia, jakie się teraz przy Ojczastym składuje.

A' propos jedzenia, kolejny półmisek dla Mokuren 😁 Oczywiście powinny się w nim znaleźć raczej owoce, ale akurat się nadał gabarytowo do obiadu.

To był obiad, który jedliśmy wspólnie, we trójkę, bowiem kotleciki są niebywale delikatne i miękkie, więc i Ojczasty mógł spożyć. Polecam gorąco (robiłam drugi raz) - tu przepis.

Powiem Wam, że niebywale się cieszę, że ten remont kuchni zrobiłam i mam raz że o wiele wygodniej, a dwa, że chociażby dużą lodówkę. W starej kuchni byłby teraz koszmar.

Wszystko jest po coś...

Jak się odrobię z tą zdalną pracą, napiszę więcej: o nowych nabytkach (chyba nie wątpiliście, że takowe są?), o formalnościach do załatwiania, o jutrzejszej wizycie domowej lekarki z przychodni, o tym, co czytamy. 

I o moim najnowszym marzeniu (bardzo trywialnym, ale to nie czas na wzniosłe idee).


32 komentarze:

  1. No wiesz, skoro już musiałaś wziąć Chmielewską, to przynajmniej mogłaś wypożyczyć Boczne drogi. Chyba jedna z lepdzych.

    Przyjemnie popatrzeć, jak dobrze urzadzilyscie pokój Taty. W każdym razie nie mam wrażenia, że mieszka w nim prawie stulatek. No i wzroku Tacie można pozazdrościć.
    Teresa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, Tereso, no nie! Jakie Boczne drogi?! Stare Chmielewskie to mam w domu 😂
      I w ogóle nie planowałam (i nie musiałam) wziąć żadnej Chmielewskiej z biblioteki, ta akurat jakoś sama wlazła w ręce, chyba była w oddanych, które przeglądałam.
      Dosyć tych eksperymentów!

      Wiesz, że dopiero gdy to zwerbalizowałaś - prawie stulatek - zdałam sobie z tego sprawę? Że faktycznie tylko patrzeć... Ale przez te sześć lat, których brakuje, osiwieję do reszty 😉 Córka zresztą twierdzi, że JUŻ SIĘ STAŁO...

      Usuń
  2. 2 miesiące pracy zdalnej to najgorsze doświadczenie w ciągu 35 lat mojej pracy zawodowej. Ziuta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie się przekonuję.
      Po pierwsze nie chce mi się zabrać za robotę. Nie, nie teraz, za chwilę, najpierw zrobię to...
      Po drugie ciężko się skupić, gdy domowe sprawy odciągają uwagę.
      Po trzecie lubię mieć papiery pod ręką, a nie przełączać się bezustannie z jednego pliku do drugiego etc.
      Pewnie jeszcze coś by się znalazło...

      Usuń
  3. Skusiłem się kiedyś (niestety) na cały komplet Chmielewskiej i mam wszystkie jej kryminały. Czekają w kolejce do lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to będziesz miał kiedyś radochę 🤣🤣🤣

      Usuń
    2. Proszę tak podle nie szydzić, bo się zrewanżuję! :D

      Usuń
    3. Już się boję 🤣🤣🤣

      Usuń
  4. Super ta stara maszyna do pisania. Kotleciki szu szu są pyszne, bardzo mięciutkie faktycznie, ja je robię z jogurtem wg Ania Gotuje. Tata już wygląda na przyzwyczajonego i zadomowionego. Chyba mu weselej teraz.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.s. nowsza Chmielewska nie do przebrnięcia, a i na starszą kultową miałam tylko krótką fazę jakoś na początku lat 90. Powrót po latach był zupełnie nieudany.
      A.

      Usuń
    2. Ach, Agato, to jeszcze na studiach wydębiłam od Ojczastego piniondzory na tę maszynę. Że niby potrzebna do nauki, do pisania prac 😂 Kto mógł przypuszczać, że jakieś komputery przyjdą...

      U mnie teraz, w związku z gotowaniem zup, śmietana jest prawie zawsze w domu, a z jogurtami różnie 😉

      Usuń
    3. Stara Chmielewska ciągle mi leży, wracam od czasu do czasu. Nowa natomiast... leży raczej na żołądku 😁

      Usuń
    4. U nas były maszyny mojej mamy, chyba dwie nawet, ale takie zwykłe plastyczane z NRD. Też na nich przepisywałam pracę magisterską, nie było delete, to się zaklejało😁
      Agata

      Usuń
    5. A ja się (od zawsze) zastanawiam, jak wyglądają japońskie maszyny do pisania 😁

      Usuń
    6. >To przeczytałam
      Masz na myśli współczesne, tzn. przed upowszechnieniem się komputerów, czy stare, z okresu, kiedy dopiero wstawały? mokuren

      Usuń
    7. Mam na myśli jakiekolwiek 😁 bo nie wiedziałam, że była różnica 😁

      Usuń
    8. >To przeczytałam
      Podam linki do wikipedii, bo tak będzie szybciej i krócej.
      Takich typowych maszyn do pisania po japońsku nie znałam, ale poszukałam i okazało się, że były, ale nie wyglądały jak maszyny, które znamy ;-).
      https://en.wikipedia.org/wiki/Japanese_typewriter
      Ja znam coś jakby elektryczną/elektroniczną maszynę do pisania, która raczej przypomina komputer. Nazywa się wapuro (od word processor). Zetknęłam się z nią w drugiej połowie lat 80. Sama też korzystałam zanim kupiłam komputer.
      https://en.wikipedia.org/wiki/Word_processor (o japońskim jest tak w połowie tekstu).
      A jak się wprowadza japoński tekst wyjaśnione jest tu: https://en.wikipedia.org/wiki/Japanese_input_method

      Usuń
    9. Zaraz sobie wszystko posprawdzam, wielkie dzięki 😍

      Usuń
  5. Dziękuję za półmisek :-) Ten też jest super. Kotleciki i ziemniaczki bardzo ładnie i smakowicie się na nim prezentują.
    A propos lampy do czytania dla Ojczastego. Tak sobie pomyślałam, że pewnie jak jest wyżej niż 10 cm, to świeci też po oczach, no i może by dodać jakiś walcowaty klosz do najniższej lampki, to by miejsce padania światła obniżyło się.
    Agata powyżej napisała o maszynie do pisania, a ja z kolei nad maszyną wypatrzyłam super maskę.
    Te półeczki z Ikei miałam w Warszawie i bardzo sobie chwaliłam, bo łatwiej było wyjmować z szafek talerze.
    Ja ostatnio zachwycam się szklanymi pojemnikami ze szkła żaroodpornego, które można stosować w mikrofali, w piekarniku i zdaje się zamrażać też w nich można. Mam również plastikowe, ale jednak wolę szklane.
    Mebelek na tv bardzo mi się podoba. Świetny pomysł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że świeci po oczach... po MOICH. No bo ja śpię jakby naprzeciwko. To jest NAJWIĘKSZY problem ze wszystkich aktualnie. Tryb życia. Ojczasty chodzi spać zazwyczaj między dwunastą a pierwszą. Ja natomiast...
      Ale o tym napiszę właśnie w reportażu...

      Tej maski, którą córka dostała w szkole jeszcze od jakiegoś kolegi, nie cierpię dosłownie 😉 Ale ona nie pozwala jej wydać. Dla mnie to straszydło jakieś. Nigdy sobie z Wenecji nie przywiozłam żadnej pamiątki, no to paczpani, kolega jej przywiózł i musi być...

      Usuń
  6. Bardzo smacznie wygladaja Twe kotleciki - az mi sie ich zachcialo.
    Mozna u nas kupic lampe, zupelnie podobna do Twojej ale z mozliwoscia przesuwania czesci oswietleniowej. Ustawiasz wysokosc, dokrecasz srubke by trzymala i to wszystko. Taka, z ta regulacja, bylaby idealna dla Ojca.
    Wiesz co zauwazylam? - tez czesto cierpiaca na migreny - ze od czasu szczepien covidowych prawie nigdy ich nie mam. Moze przypadek ale tak mi sie wydaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka lampa z możliwością regulacji wysokości żarówek byłaby idealna. Tutaj można tylko manewrować reflektorkiem w prawo, w lewo, wyżej, niżej - ale nie jego umocowaniem.
      Oczywiście na jakiej wysokości jest przymocowany ten najniższy reflektorek - dowiedziałam się po przywiezieniu lampy do domu i postawieniu jej koło łóżka, więc wiesz...

      Niestety - NIESTETY - na mnie szczepienia tak nie podziałały. Najwyraźniej będę się bujać z migrenami do końca życia. Tak że Tobie gratuluję 😁

      Usuń
    2. Z ciekawosci sprawdzilam Amazon choc on nie jest jedynym wysylkowym i majacym wszystko - maja duzy wybor takich lamp z regulacja nastawy wysokosci zarowek. Moze sprawdz swoj Amazon i uda Ci sie taka znalesc.

      Usuń
    3. O nie, to było ostatnie 267 zł wydane na lampę w tym domu! Policzyłam punkty świetlne - na 52 metrach, przypominam - 36 sztuk!!! Dosyć tego! 😉

      Usuń
  7. Ale masz piękny kubek (ten zielony, z drzewami). Pamiętasz może, gdzie go kupiłaś? A jeżeli chodzi i Chmielewską to najciekawsze dla mnie były zawsze te książki, które dotyczyły Służewca - „Wyścigi” i „Florencja, córka Diabła”. Fajnie odmalowała klimat wyścigów z lat 90. Ale z tego, co mi wiadomo, jej fani za tymi częściami nieszczególnie przepadają. ConGame

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był kiedyś prezent dla mamy, teraz go sobie zabrałam z Dżendżejowa. Chodzi mi po głowie, że kupiłam go w takim sklepiku z pierdółkami w Sukiennicach, ale głowy za to nie dam.
      Jaku już wypijesz z niego całe mleczko, to na dnie odkryjesz siedzącą małą myszkę :) Tak że raczej właśnie do mleka jest, trudno byłoby tam coś zamieszać.

      Tak jest z tymi wyścigami - ja też za tymi tomami nie przepadam specjalnie 😁

      Usuń
  8. Mebelki masz cudne i całość sympatycznie wygląda.
    Ja niemal wszystkie pojemniki zamieniłam na szklane, dłużej świeżość utrzymują, plastiki mam tylko na podróż, bo lżejsze.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te szklane pojemniki są ekstra. Zamierzałam się jeszcze na jeden kwadratowy, ale nie było do nich bambusowych przykrywek, a chciałam mieć takie ładne wszystkie 😂
      Wczoraj wieczorem zapełniłam wszystkie, plastikowe też, bo córka przyniosła ze społecznej lodówki całą tacę kanapek z Lajkonika, takich bajgli i innych wypasionych 😂 co to się ich na co dzień nie jada, bo drogie 😂 tak że dziś nie gotujemy obiadu!

      Usuń
  9. Chociaż Chmielewska jest jedną z moich najukochańszych autorek, to od pewnego momentu jej powieści stały się niestrwane, wręcz nudne. Przez "Zapalniczkę" nie zdołałam przebrnąć, podczas gdy "Wszystko czerwone" czy "Lesia" potrafię cytować z pamięci wyrwana ze snu w środku nocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz, ja nawet nie znałam tego tytułu "Zapalniczka". Też jestem tego zdania, w każdym razie... Jej starych książek się nie pozbędę w żadnych okolicznościach 😁
      A' propos, przyjechali z jednego antykwariatu do mieszkania Ojczastego - to jest zaiste piękna historia, ale to opowiem osobno, bo warto 🤣

      Usuń
  10. No i masz przepiękne meble, zwłaszcza bibliotekę...

    OdpowiedzUsuń