sobota, 12 października 2024

Jagoda Ratajczak - Języczni. Co język robi naszej głowie


Znów wyobrażenia a rzeczywistość. Wzięłam to z biblioteki, bo myślałam, że będzie ciekawie o dzieciach i dorosłych, którzy wzrastali w dwujęzycznych rodzinach. A to nie o tym, nie o tym, jak mawia Wiola.


W rezultacie byłam zawiedziona, a może raczej znudzona. Nic tam dla siebie nie znalazłam - poza atrakcyjnymi podtytułami rozdziałów. Niech czytają ci, co muszą zdawać egzaminy z językoznawstwa, ja już nie muszę (nic nie muszę, o czym niby niżej). Doczytałam do końca, oddaję do biblioteki i szlus.

Początek:


 

Koniec:


Wyd. Karakter, Kraków 2020, 200 stron

Z biblioteki

Przeczytałam 10 października 2024 roku

 

Więc tak - kończy się pierwszy dzień wolności. Wczoraj w pracy powiedziałam, że już więcej nie przychodzę 😁 Ciągle nie jest to ta PRAWDZIWA wolność, bo jeszcze chwilę będę ogarniać sprawy zdalnie, ale już nie siedząc przed komputerem cały dzień. Jeszcze ze dwa tygodnie (myślę) i NOWE ŻYCIE.

Trochę się tego boję oczywiście. Planów tyle, że głowa mała, a co z tego wyjdzie? Najtrudniej jest umieć poprzestać na tym, co się robi, co się ma - zawsze chcemy więcej, szybciej. Wieczorem nie mogłam usnąć z wrażenia, wyciągnęłam kartki, gdzie kiedyś zaczęłam spisywać te swoje projekty, jedne całkiem prozaiczne (zawołać gościa do montażu klamki, kupić zasłony do sypialni), drugie też prozaiczne, ale wymagające więcej zaangażowania w realizację (porządek w papierach, porządek w książkach, porządek w filmach), trzecie bardziej ambitne (języki! JĘZYKI!), czwarte nie nowe, ale WRESZCIE SIĘ IM POŚWIĘCĘ (Praga, lektury, filmy) - mnożą się jak króliki. Żeby nie skończyło się na niczym 🤔

Wszystkie te plany to jedna wielka nuda, jak ktoś spojrzy z boku, nic wiekopomnego. Ale też jestem nudną osobą, z nudnymi konikami 😀

A' propos, natknęłam się na FB na jakiś profil o nudnych ludziach, nudnych zajęciach. Ukradłam jeden wpis:


 

Opis był taki:

Dull man from the Netherlands sorting his teabags-collection on Christmas-day... Excited because Pickwick Tea has a new Apple bag, which means moving 982 teabags one place up to fit this one in (alphabetical order, obviously), which will take most of the day...

(Profil Mowing World) 

No cóż, moje zajęcia są nieraz bardziej... szukam tu słowa... nie że beznadziejne, ale takie niczemu nie służące. Z drugiej strony - pomyślałam sobie, że gość spędził Boże Narodzenie robiąc coś, co lubi, a nie siedząc przy stole z nielubianym szwagrem i resztą niewidywanej na co dzień rodziny czy na kanapie przed telewizorem. 

Będzie dobrze, prawda?


Muszę dobrze przemyśleć, co mi daje radość i na tym się skupić. Chodzenie daje mi radość, owszem. Nabyłam drogą kupna kominiarkę na nadchodzące ciężkie czasy jesienno-zimowe 😂

 

Niedziela: 9.870 kroków - 5,4 km

Poniedziałek:8.040 kroków - 4,7 km

Wtorek: 12.646 kroków - 6,7 km

Środa: 8.573 kroki - 4,8 km

Czwartek: 9.639 kroków - 5,3 km

Piątek: 8.560 kroków - 4,8 km

Sobota: 12.455 kroków - 6,7 km - aż tyle mimo soboty gospodarczej, jak wiadomo, no chciałam jakoś ambitnie ten pierwszy dzień uczcić.

Zastanawiam się nad podniesieniem minimum dziennego z 6 tysięcy kroków. O tysiąc, o dwa?

28 komentarzy:

  1. Kurczę to ty do rynku chodzisz czy jak?😆 12 tysi to by mi zajęli pił soboty. Dziś 7k zrobiłam i byłam bardzo z siebie dumna. Wiadomo, że jeszcze po domu dochodzi ze 2000, mimo wszystko jednak pozostanę przy moim minimum 4 tysiące, przynajmniej do wiosny. Do tego ćwiczę na siłowni plenerowej tak z kwadrans, ale już w rękawiczkach, bo zimno w rąsie od metalowych uchwytów. W zimie będę ćwiczyła z hantelkami w domu z jutubem, jak w pandemii.
    Co do Twych planów, to bardzo mi się podoba takie podejscie: robić to, co nam daje radość. I uważam, że "nudny" pan z Holandii fajnie spędza czas. Na pewno ciekawiej niż 90% panów w jego wieku😉 Twoich koników też nie uważam za nudne, popatrz ilu ludzi w ogóle nie ma żadnych pasji, tylko banalna codzienność dzień za dniem... Albo życie im się tak ułożyło, że tych pasji nie są w stanie realizować.
    Myślę, że za kilka miesięcy wszystko już będzie grało, a może jeszcze znajdziesz przestrzeń na coś nowego?
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Rynku? Bywa 😂 A tak serio to utarło się, że jadę tramwajem na Biprostal, bo wiozę książki do budki na Galla. To jest sześć przystanków. Stamtąd już idę pieszo, więc do Rynku są cztery przystanki 😂 Ale tak serio idę sobie różnymi zakosami, raz tą ulicą, raz inną, bardzo często dochodzę do Młynówki na Grottgera, gdzie są trzy budki i to jest zgroza - wielkie niebezpieczeństwo 😁 - potem sobie wracam na przykład ulicą Kazimierza Wielkiego do Orlenu i znowu trzy budki... o tych budkach to napiszę osobno... A jeśli jeszcze przebieram nogami to idę do domu, jeśli nie to wsiadam do tramwaju. Gdy do tego dojdzie sklep, "moja" biblioteczka na osiedlu, Jordanówka, którą też należy przepatrzeć - to się nazbiera 😍

      Siłownia plenerowa - to może być to. Zwłaszcza, że ostatnio doszłam do wniosku, iż należy poszukać już rękawiczek 😉 W ogóle przygotować sobie ubrania na to chodzenie. Siłowni widzę chodząc coraz więcej. Na osiedlu zresztą też mamy, nawet dwie.

      Owszem, przemknęło mi przez głowę, że może się przydarzyć jeszcze coś nowego. W końcu życie jest pełne niespodzianek 😍

      Usuń
    2. Oczywiście, też tak uważam i tego się trzymajmy🥰
      Mi też najlepiej chodzi się na, jak to nazywam, "spacery z celem", kroki same się nabijają. Chodzenie dla samego chodzenia jest męczące, choć mam tu dosyć fajne trasy koło mnie, bo są jeziorka, działki i sporo zieleni.
      Siłownijkę mam dosłownie 3 minuty ode mnie i tylko zła jestem, że za codzienne ćwiczenia zabrałam się dopiero od września. Np ale na razie daję radę😁
      Agata

      Usuń
    3. Taaa... ta kwestia siłowni musi zostać przemyślana 😂 również pod względem stroju! i nie chodzi o "wystrojenie się", tylko żeby się nie spocić 🤣

      Usuń
  2. O, jak mi się podoba ten pan z torebkami herbaty! Takie oryginalne hobby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę! Co dla jednego nudne, dla drugiego oryginalne!
      😁
      Mnie zainteresowała ta paralela: on spędza całe święto na przekładaniu torebek, bo musi dołożyć jedną, a ma je ułożone alfabetycznie - ja spędzę o wiele więcej czasu na układaniu książek i filmów. Widzisz sens? Ja go widzę tylko dla niego i dla mnie 🤣 No, ale skoro oboje będziemy mieli satysfakcję ze zrobionej pracy...

      Usuń
    2. Ale to właśnie jest cudowne, że każdy ma coś swojego (a kto ma tylko smartfona, popcorn, TV, biedny jest). Czas zmarnowany na coś, co lubimy, nie jest czasem zmarnowanym. Carpe diem!

      Usuń
    3. Internet mnie zadziwia czasem - ludzie robią tak różne i dziwne rzeczy. I tak, to jest cudowne, masz rację,

      Usuń
  3. Gdzies przegapilam, czym mierzysz kroki? Ha kiedys zbieralam puste opakowania po herbatach i tags, ale lezaly w pudelkach, do glowy mi nie przyszlo ulozyc w segregatorach. Bylabym chyba najnudniejsza na YouTube, w sumie to nie mam zadnych konikow, wszystko mi sie bardzo szybko nudzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi teraz przyszło do głowy. Gdyby gospodyni bloga zamiast korzystać z jakiegoś ustrojstwa, które jej kroki liczy, sama liczyła je pracowicie, o! to by było super nudne hobby! :D

      Usuń
    2. => artdeco
      Z kolekcją tego pana właśnie jest niejasne, czy on tam ma w segregatorach puste opakowania po herbacie czy z zawartością 😁
      Kroki mierzy aplikacja w telefonie.

      Usuń
    3. => Dariusz
      Spróbował Lech (patrz niżej) 😂 I słusznie pisze, że bardzo szybko się człowiek gubi w liczeniu. A jeszcze niech ci ktoś powie dzień dobry po drodze 🤣

      Usuń
  4. To twoje chwalenie się krokami przypomniało mi, że mój chrzestny to też fan chodzenia. Nie wiem jaką ma trasę w stolicy, ale jak jest na wsi chodzi albo do najbliższego miasteczka (8 km w jedną stronę), albo do siedziby gminy (też jakieś 8 km w jedną stronę).

    Praga, książki, filmy, języki - to nie są wcale nudne zainteresowania. Zbieranie etykiet od herbaty też mi się w sumie takim nie widzi. Ale to pewnie przez to, że sam jestem nudny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chrzestny bardzo dobrze robi. Onegdaj słyszałam, jak jeden starszy pan mówił do drugiego:
      - Żadna tabletka nie zastąpi ruchu. A ruch może zastąpić tabletki.
      I to jest bardzo mądre.
      8 km w jedną stronę to już ho ho. Duże zużycie obuwia 😂

      I halo! Żadne chwalenie się! To, że tutaj zapisuję te kroki, też mobilizuje. Żeby nie było obciachu, że mi się któregoś dnia nie chciało. Zresztą wiadomo - ten blog to taki pamiętniczek. W pamiętniczku czyli kalendarzu też zresztą zapisuję, bo jak ogólnie wiadomo, blogi dziś są, a jutro ich nie ma. Zanim mi brat pokazał, że w telefonie jest ta aplikacja, zapisywałam sobie tylko czas - że chodziłam pół godziny albo 45 minut. Ale czas jest niemiarodajny, bo bywa, że się przy czymś albo przy kimś zatrzymasz. Stanie na niektórych światłach też trwa wieczność, a nie zawsze da się ich uniknąć.

      Usuń
  5. Na razie tylko o krokach.
    Jestem pewien, że masz krokomierz, który liczy kroki i kalorie, mierzy dystans.
    Ja spróbowałem kilka dni temu policzyć moje bose kroki po trawie.
    Generalnie chodzę dookoła owalu do krykieta i wyszło mi około 800 kroków na jedno okrążenie, robię ich dziennie około trzech.
    Ale policzyć do 800 - trudna sprawa, za pierwszym razem zgubiłem się, już chciałem wrócić do domu i wziąć różaniec, ale zamiast tego użyłem kwiatków - co 100 kroków rwałem kwiatek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aplikacja w telefonie, nazywa się toto ZDROWIE i nawet mi nie przyszło do głowy zajrzeć do środka. A okazało się, że po kliknięciu pierwsza opcja, jaka się pojawia, to AKTYWNOŚĆ i tam są właśnie te kroki. Nawet zliczone te wcześniejsze, z czasu, gdy nie chodziłam 😁
      Boso po trawie, to bardzo zdrowo. Tutaj to bym nie próbowała, żeby nie wdepnąć w psie gówno albo jakieś szkło. Generalnie właściciele psów już często po nich sprzątają, ale nie zawsze. O lumpach rozrzucających butelki szkoda gadać. Myślę, że każde osiedle ma swoją lumpiarską "drużynę".

      Tylko dla osób z mocnym żołądkiem!
      Bajdełej, patrzyłam ostatnio czekając na tramwaj gdzieś na mieście na gołębia, który sobie spacerował po chodniku. Była tam spora kałuża (rzygów) no dobra wymiocin, ten nie tylko się w niej przechadzał, ale i wygrzebywał smakowite kąski. Potem tymi łapami łazi wszędzie, również po ławkach w parku czy na przystanku, o parapetach nie wspominając. Tak że jak sobie pomyślę o tych osobach, które chodzą boso po mieście (widuje się takie), to mi słabo.

      A pomysł ze zrywaniem kwiatków genialny!

      Usuń
  6. Podobno wszystko, co daje nam radość ma wielki sens, wole już takich zbieraczy torebek po herbacie, niż paskudnych polityków, którzy wszystkich obrażają, ale uważają się za najmądrzejszych na świecie.
    Liczenie kroków tez ma jakiś sens, czasami wydaje mi się, że chodziłam mało, a krokomierz mówi co innego i na odwrót, wszystko jest więc subiektywne...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Politycy to zakała społeczeństwa (choć niby jego reprezentacja) 😂 To jest jakiś stan umysłu. Nie wierzę nikomu, kto pcha się do polityki, choć wierzę w to, że niektórzy, przynajmniej na początku, mają dobre intencje, chcą coś zmienić, chcą zrobić coś dobrego. Tyle że potem się to rozmywa w układach i układzikach, gdy się już wpadnie w to szambo.

      Usuń
  7. BBM: Ciekawe plany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchaj, za gobeliny na pewno się nie zabiorę - choćby z braku miejsca 😁

      Usuń
  8. Masz bardzo poważne plany :-) i ciekawe i trudne. POdobają mi się zwłaszcza języki. Bo ja bym chciała mieć czas na języki na poważnie. ale jak sie nie ma zdolności i cierpliwości :-( i jeszcze czasu czyli fatalne warunki brzegowe. Rób co ci w duszy gra, na no wcześniej nie miałaś czasu. co kochasz. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy językach ważna jest - niestety - systematyczność... a z tym mam problemy. Dlatego muszę sobie to jakoś poukładać.

      Usuń
  9. No pewnie, że będzie dobrze, co ma nie być? Też uważam, że skoro facetowi to sprawia przyjemność to fajnie spędził dzień, i co za różnica Christmas / nie Christmas. Trzymanki, Viva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Christmas miał - dla mnie - znaczenie o tyle, że może facet jest jeszcze pracujący, a jeśli tak, to wolny czas w święta jest podwójnie cenny 😀
      Z drugiej strony miałam najpierw taką myśl: no oczywiście, facet sobie siedzi i układa herbatki w segregatorze, a żona zapiernicza w kuchni. No ale: po pierwsze może nie zapiernicza, bo sama w tym czasie kończy szydełkować szal na prezent dla przyjaciółki; po drugie może zapiernicza, bo to uwielbia; po trzecie może facet jest singlem i odgrzeje sobie gotowe danie z mikrofalówki i jest szczęśliwy, że spędził dzień tak jak chciał. Pewnie jeszcze coś by się wymyśliło. Dużo różnych możliwości 😂

      Usuń
    2. Można by panu polskie herbatki wysłać😆
      Agata

      Usuń
  10. Nie można się nudzić samemu z sobą, a tym bardziej z innymi pasjonatami. Kroki liczysz widzę. Ja 10 tys zapisane ale nie docieram do tej granicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się nie boję nudy, co to to nie 😁 Boję się tylko rozleniwienia.
      10 tys. zapisane, w sensie, że tyle chcesz robić?

      Usuń
  11. Jak wiesz diametralnie zmienil sie moj styl zycia co nalezy rozumiec jako niewiele do roboty - ale i tak nie zajelabym sie kolekcjonowaniem torebek od herbaty. Juz predzej znaczkow pocztowych ale to drogie hobby i wlasciwie co bym z nimi robila? Zostane przy czytaniu ksiazek.
    Nigdy nie liczylam krokow i nie zamierzam.
    Przyszla mi parasolka z Czech - ladna ale gdzie jej tam do tej zgubionej........

    OdpowiedzUsuń