Początek:
Wyd. Przedsiębiorstwo Poligraficzne DEKA Sp. z o.o., Kraków 2005, 111 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 3 kwietnia 2025 roku
Udałam się przed południem na umówioną wizytę. Najwyraźniej wyniki badań sprzed tygodnia nie były nie takie złe, bo najpierw pani doktor spędziła nad nimi sporo czasu, potem mnie zaś osłuchała, opukała (a nawet walnęła z prawej i lewej), ociśnieniowała etc., następnie przesłuchała pod kątem, czy nie miałam jakiegoś zabiegu, dentysty, czy piję alkohol...
Tak, albowiem próbuje mnie zdiagnozować pod kątem uwaga zapalenia wątroby. Nosz kurna śmieszne, przypomina mi się sąsiadka, jak opowiadała:
- Stary pił, a ja mam marskość wątroby.
I teraz tak: dostałam wachlarz kolejnych skierowań, natychmiast od lekarki udałam się na górę w celu pobrania krwi z lewej ręki (powtórzenie kilku badań sprzed tygodnia), potem w to samo miejsce, gdzie robiono mi poprzednie badania, w celu pobrania krwi z prawej ręki na HCV, następnie na rentgen klatki piersiowej, a na koniec tej anabazy umówiłam na jutro termin na USG. W związku z czym udałam się jeszcze do apteki po Espumisan, który mam do jutra intensywnie zażywać.
Kolejna wizyta w czwartek.
I jeszcze trzeba dodać, że z tym badaniem HCV miałam duże szczęście, bo normalnie lekarz rodzinny nie może wystawić takiego skierowania, musi skierować do specjalisty wirusologa czy uj tam wi kogo itd. Ale badania w zeszłym tygodniu robiłam w ramach programu 40 PLUS i tam jest taki zybcyk, że jak źle wyszły te wątrobowe, to oni mogą HCV też dorobić.
Pani doktor rzekła, że na tym wyczerpują się jej możliwości diagnostyczne i jeśli nic nie ustali, to szpital.
- A Ojczasty?
I tu wiecie co? Machnęła lekceważąco ręką, to potem. Czyli jakieś możliwości w tym zakresie jednak są...
Tymczasem jutro oprócz umówionego USG o 10.45 mam umówioną wizytę o 14.20 u tej samej pani doktor w sprawie papierów do ZOL Ojczastego, co to na nią czekam od marca, tak że kot z pęcherzem. A pamiętajcie, żem słaba właśnie jak ten kot. Jako że USG na czczo, w bonusie będzie też globus jak ta lala.
Zanim wyszłam do przychodni, zadzwoniła Kuzynka, że w nocy z niedzieli na poniedziałek Ciotkę zabrano z tego domu opieki do szpitala. Lekarka kazała się przygotować na najgorsze. No, a jak wróciłam z przychodni, Kuzynka zawiadomiła, że o 13.00 Ciotka zmarła. Obie, OBIE miały cholerne szczęście! Ciotka, że tak to szybko poszło, że była nieprzytomna i nieświadoma, co się z nią dzieje, że nie nacierpiała się za długo. A Kuzynka? Kuzynka jest na razie w szoku i wcale się nie dziwię. Zresztą aktualnie użera się w kwestii pogrzebu, bo Ciotka żadnego pogrzebu nie chciała, skremować, urnę do grobu i tyle. Tymczasem twierdzą, że tak nie można, i że musi ktoś być oprócz rodziny i grabarza (w sensie osoby urzędowej). Jakoś nie wierzę w ten mus.
I dobrze, że nie wierzysz. Nie ma żadnego prawnego wymogu organizowania pogrzebu. Kto twierdzi inaczej, niech pokaże paragraf.
OdpowiedzUsuńKsiążki o pogotowiu nie skomentuje. W ramach anegdotki mogę tylko dorzucić, że jak mama wzywała pogotowie do ojca po wylewie, to ratownicy chcieli, żeby im od razu miejsce w szpitalu wskazała, do którego pacjenta mają zawieźć. Na szczęście moja matka w podobnych sytuacjach nie traci głowy i pewnie by ich tam rozniosła, gdyby chcieli się z nią wdawać w jakąś dyskusje po jej "To nie moja sprawa. Wam za to płacą".
Powodzenia w walce z naszą kochaną służbą zdrowia.
Tak, pogrzebu nie, pochówek za to musi być. Ale kuzynka najwyraźniej nie miała nerwów na wykłócanie się i dała sobie wmówić świeckiego mistrza ceremonii, który przyjedzie z... Krakowa. Bodajże za tysiaka. Jak wiadomo, chodzi przecież w tym wszystkim o kasę.
UsuńCo mnie jednak wkurza niemożebnie, to to, że zmarła miała wyraźne życzenie co do pogrzebu/pochówku i to życzenie w ogóle nie zostało uszanowane.
Oby poprawna diagnoza i dobre leczenie szybko postawiły Cię na nogi!
OdpowiedzUsuńOby, bo zaczynam myśleć o rzeczach ostatecznych 😉
UsuńOdnoszę wrażenie, że lekarka potraktowała Cię poważnie.
OdpowiedzUsuńIstotne, że sprawy ruszyły do przodu.
Życzę żeby szły do przodu a zdrowie żeby się i tak poprawiło.
Dziś do niej idę ze wszystkimi wynikami - a czy wyciągnie z nich jakieś konkretne wnioski? Boję się, że niekoniecznie, to z jednej strony. Z drugiej mam wielką nadzieję, że diagnoza jednak będzie i ruszymy z leczeniem. W domu w dodatku 😉
UsuńWyczytałam u Ciebie słowo, które mnie zainteresowało, mianowicie "zybcyk". Co to za słowotwór? Jestem bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńHm. Zybcyk to taki trochę jakby wihajster i pewnie też z niemieckiego 😂 Przychodzi mi na myśl "siebzieg" - jeśli w ogóle istnieje takie słowo. No coś, co ma zastąpić prawidłową nazwę, którą zapomnieliśmy.
UsuńJest siebzig, a znaczy "siedemdziesiąt ".
UsuńJa też nie znałam zybcyka, chyba jakiś austro-węgierski twór😁
Agata
No popatrz, w jakim stanie jest mój mózg... żeby tego nie skojarzyć.
UsuńChociaz nie zaszkodzi sprawdzic watrobe to jakos nie wierze ze ona jest sprawca Twych klopotow. Niemniej niech badaja , sprawdzaja i wlasciwie zdiagnozuja.
OdpowiedzUsuńOj, dziekuje za przypomnienie slowa "zybcyk", dawniej popularnego dla okreslenia czegos ktorego wlasciwej nazwy sie nie znalo. A "zybcyk" wszystko tlumaczyl.
USG wykazało stłuszczenie wątroby - ale co to oznacza dokładnie, bałam się szukać. Plus powiększoną śledzionę.
UsuńOd razu mi się przypomniało, jak córka zawsze mówiła, że śledziona jest czymś absolutnie do niczego niepotrzebnym (wiedza z "Chirurgów"), w co nie bardzo mogę uwierzyć, no bo po co by w ogóle istniała?
Sledziona jest dodatkowa "chemiczna fabryka" przetwarzania pozywienia. Jako dodatkowa moze byc usunieta, mozna bez niej zyc choc zmusza wtedy do odpowiedniej diety.
UsuńCoz, trzeba czekac na reszte testow a zycze by wypadly jak najlepiej.
Oj, to ekspresowo poszło, oby lekarka dobrze zdiagnozowała! No i miałaś sporo szczęścia!
OdpowiedzUsuńMój brat już drugi tydzień chory, jakieś badanie zrobili, ale na wynik mus czekać do soboty, a w sobotę nie ma lekarza...Matrix
A wiesz, że nie wiem jak to jest na pewno z tym chowaniem urny do grobu, ale jak znam życie o kasę chodzi najbardziej.
No tak, teraz czekanie w nerwach na wizytę - czy lekarka coś z tego wszystkiego wykombinuje sensownego...
UsuńWeekendy są w przypadku chorowania okropną stratą czasu, fakt.
Oczywiście, że o kasę!