No i co to jest ta cukle? Czytam i czytam, o żadnej cukli na razie nic, ale jest coś zaginionego - znalezione w lesie zwłoki młodej dziewczyny miały tylko jedną obutą nogę. W końcu po 40 stronach sięgnęłam po słownik. A tam cukli niet! No to internety: co je to cukle? Tu się wyświetliła audycja radiowa, gdzie mowa o tym, że znakomita większość Czechów nie zna tego słowa i że w Czechach noszą pantofle, a na Morawie cukle. Aha! Znaczy jakby kapeć? W końcu cukle pojawiła się i w książce, jako rodzaj sandała z rzemyków, przywiezionego z zagranicy (chyba Szwecji, już zapomniałam).
Tak więc zagadka cukli została rozwiązana. Najpierw przeze mnie w kwestii, co to znaczy, a na końcu książki również dowiadujemy się, co się z tą zaginioną cuklą stało. Ogólnie kryminał można uznać za milicyjny, bo głównie opisuje metody działania i śledztwa, animozje między różnymi przedstawicielami prawa, tak że gdybym go czytała w polskim tłumaczeniu, to może by mnie i trochę znudził, ale po czesku - wszystko dobre 😉
Ponieważ nie przypuszczam, żeby ktoś tutaj z moich czytelników zabrał się za tę lekturę, daję również zdjęcie ostatniej strony.
Początek:
Koniec:
Wyd. Blok w Brnie 1987, 203 strony
Z własnej półki
Przeczytałam 5 kwietnia 2025 roku
Skoro już o zakupach w Pradze mowa, coraz bardziej się obawiam, że z majowego wyjazdu będą nici. Jednakże podczas wczorajszej wizyty u pani doktor bałam się zadać to pytanie, że mnie ochrzani pani, my tu stajemy na głowie, żeby się dowiedzieć, co pani jest, a pani o jakichś wyjazdach... Bilety co prawda można oddać do 15 minut przed odjazdem 😉 ale z hotelem gorzej. Nazawracałam tam głowy, a teraz rezygnować? W dodatku w dwóch, w drugim miałam być po raz pierwszy...
No nic, za tydzień mam kolejną wizytę, to już na pewno zapytam, jak ona to widzi.
Sytuacja aktualnie jest taka, że:
- badanie na wirus zapalenia wątroby typu C ujemne, co mnie nawet zmartwiło, bo przynajmniej wiedzielibyśmy, co jest, a przeczytałam, że to się leczy. Pani doktor wytrzeszczyła oczy na moje ubolewanie i rzekła tylko, że tak, leczy się, ale nie chce pani wiedzieć, jak.
- powtórzone niektóre badania z krwi są lepsze, ale ciągle niedobre
- USG nic konkretnego nie wykazało, za to ucieszyło mnie informacją, że mam powiększoną śledzionę, stłuszczenie wątroby oraz kamień na nerce
Pani doktor wezwała na konsultację inną lekarkę, doszłyśmy aż do przyjazdu mojego brata z Pakistanu (jemu może nic, ale mógł mi coś przekazać) oraz obiadu w szpitalu, który zjadłam zamiast córki, bo ona nie chciała 😁 No tak szukałyśmy, gdzie się kiedy coś mogło wydarzyć.
Na dziś (a raczej wczoraj) stanęło na tym, iż mam brać dwa razy dziennie cosik na regenerację wątroby, mam przestać brać na 3 miesiące tabletki na cholesterol (obciążają wątrobę), mam stosować dietę beztłuszczową (co???), mam dwa skierowania: do poradni chorób zakaźnych i poradni gastroenterologicznej. Tam nie sposób się dodzwonić, byłam piętnasta w kolejce, więc postanowiłam raczej pojechać, co niebawem uczynię.
W przyszłą środę ponownie badania krwi, a w piątek wizyta. To, że wyniki były (same z siebie) trochę lepsze, może oznaczać, że wirus przechodzi, daje za wygraną, że już dokonał dzieła zniszczenia i się wycofuje. Ale nie musi oczywiście. Z badania fizykalnego ponownego dalej nic, pani doktor za to twierdzi, że lepiej wyglądam. Taaaa.
Należałoby jeszcze zrobić badania na typ A i typ B, ale to już tylko prywatnie. Niemniej jeśli się dostanę do poradni zakaźnej w jakimś nie-absurdalnym terminie, to oni mogą mi te badania wykonać, więc na razie kazała się wstrzymać.
W tym momencie najciekawsze dla mnie jest to zalecenie diety beztłuszczowej ha ha ha. Nawet jeszcze nie szukałam w necie.
Aha. I mam uważać, żeby rodzina nie jadła z tych samych talerzy, sztućców.
O, to ostatnie zdanie mnie zaniepokoiło, bo jak to, jeśli zakaźna, to powinnaś w izolatce leżeć, a jeśli nie, to czemu z oddzielnych?
OdpowiedzUsuńA bo ja wiem? Przecież nic nie jest definitywnie zdiagnozowane, może na wszelki wypadek?
UsuńWygląda na coś poważnego…a w każdym razie brzmi dość groźnie.
OdpowiedzUsuńJa już nie wiem, co o tym myśleć i na co się nastawiać: na śmierć czy na życie 😉
UsuńSkoro jest jakaś poprawa, to tego się trzymajmy. Wygląda na to, że jeszcze na toto nie umrzesz, nie tak od razu przynajmniej.
OdpowiedzUsuńTego Czecha nikt już chyba na polski nie przełoży, że mogłaś nawet spokojnie napisać co się z tym zaginionym sandałem stało :)
(a sam tytuł ładny i taki retro - Zagadka zaginionego sandała - od razu Erle Stanley Gardner i Perry Mason się cisną na myśl)
No tak trochę liczę na to, że skądyś się te lepsze wyniki wzięły... że może to przechodzi?
UsuńTego Czecha na pewno już nikt na polski nie przełoży, faktycznie 😂 Zaginiony sandał skrył się przypadkowo w samochodzie, którym jechała zamordowana, ale nie był to samochód mordercy, to się stało wcześniej.
Dla mnie zagmatwana ta diagnoza, nieprecyzyjna. Coz, trza sie sluchac lekarki - zycze by jej leczenie okazalo sie skutecznym.
OdpowiedzUsuńTo ciągle żadna diagnoza nie jest... to jest miotanie się w różnych kierunkach. Lekarz rodzinny ma bardzo ograniczone możliwości diagnostyczne i tak to wygląda.
UsuńOd miesięcy żyjesz w niedospaniu i napięciu, a to przecież bardzo wpływa na fizyczny stan czlowieka. Do tego wszystko się u ciebie ostatnio nawarstwiło. Moment wyjazdu twojego ojca, to moment, w którym organizm pomyślał, że może trochę odpuścić. Wiesz o czym mówię, trzymamy się, bo musimy, a później padamy z wycieńczenia. Ja się oczywiście kompletnie nie znam na medycynie, jednak podobną sytuację przeżywałam dwukrotnie. Łącznie ze słabymi wynikami. Uważam zatem, że wkrótce wszystko będzie dobrze. Szykuj się na Pragę i ciesz się wiosną. Pozdrawiam serdecznie, Magda.
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak się zastanawiam nad tym, że z tą wątrobą mogło trwać od dawna. Dziesięć lat temu miałam usunięty woreczek żółciowy i teraz mi kuzynka mówi, że jej koleżanka po tej operacji CAŁY CZAS trzyma dietę. A ja - gdzie tam. Więc może to się powoli nawarstwiało, psuło wątrobę, a teraz, w obliczu całego stresu i niedospania, pyk.
UsuńMoja mama miała takie same objawy i był to rak trzustki, wykryty dopiero po trzech miesiącach, kiedy nagle zemdlała i trafiła na SOR. A tam pytają: a dlaczego przywozicie państwo mamę tak późno? Nie wiedzieliśmy co odpowiedzieć, bo jak tłumaczyć, że lekarz pierwszego kontaktu zlekceważył? Pocieszeniem jest, że mama dożyła aż 70 lat, a to piękny wiek. Nie piła, nie paliła, była szczupła. Skąd ten rakowski?
OdpowiedzUsuńWeź przestań...
UsuńSwoją drogą, te pytania lekarzy "dlaczego tak późno" są absurdalne: siedzą w tym systemie i chyba zdają sobie sprawę, jak wszystko wygląda, jakie są terminy do specjalistów itd.
O to samo zapytał mnie lekarz, gdy przyszłam z kaszlem, ja mu na to, że najpierw leczyłam syropami, a potem ciężko było się zarejestrować w ogóle...
UsuńChciałam się tutaj tylko nad Tobą użalić. To niesprawiedliwe, że ledwie przeszłaś na emeryturę, a tu choroby, choroby i problemy.
OdpowiedzUsuńDzięki za użalenie się 😍
UsuńTak, to cholernie niesprawiedliwe - ale jeśli jest tak, jak napisałam wyżej w odpowiedzi Magdzie, to kto wie, może sobie sama na to zapracowałam, a stresy tylko pomogły wydobyć problem na powierzchnię?
Tak czy siak nie mam zamiaru ulżyć ZUS-owi i zejść z tego świata, o nie.
jesusiemaryjo czytałam posty od końca i teraz widzę, że nie przelewki. Beztłuszczowo możesz tak : na patelnie kapnij dwie krople oliwy z oliwek i rozsmaruj ręcznikiem papierowym. wchłonie się a ta odrobina pozwoli podgrzać, wrzucić mrożonkę warzywną albo usmażyć jajko. .. poza tym rzeczywiście na parze. możesz też używać tego elektrycznego podgrzewacza , ja używam i jest dobry. beztłuszczowy. trzymaj się
OdpowiedzUsuń