
Jedna z ukochanych włoskich książek. Właściwie przeczytałam ją dopiero drugi raz, a zabrzmiało, jakbym wracała do niej co trzy miesiące :)
Drogi memu sercu obraz rodziny, której już nie ma. Trochę jak
Buddenbrookowie (za których, nawiasem mówiąc, czas się zabrać, bo się w końcu nie wyrobię do wakacji, a obiecałyśmy sobie z Paolą, że obie ich przeczytamy do następnego razu).
Zajęła mi całą mroźną niedzielę 5 grudnia 2010.