Pożegnanie z bronią kupiłam w 1982 roku i od razu przeczytałam i się zakochałam. No bo to romans przecież. Historia pięknej miłości, nad którą cały czas wisi fatum w postaci wojny, choć to nie wojna na końcu jest powodem nieszczęścia. Wtedy bardziej skupiałam się na miłosnej historii, dziś na wątku właśnie wojennym. Człek się starzeje :) Szczególne wrażenie zrobił na mnie opis odwrotu, wycofywania się, przesuwania frontu. Kompletnie absurdalne sceny, a już to bezpardonowe rozstrzeliwanie ludzi nie mieści mi się w głowie.
Tak sobie myślę, że gdybym żyła w XIX wieku, nie byłabym wzorcową Matką-Polką. Nie puściłabym syna i męża do powstania (gdybym oczywiście miała coś do powiedzenia). Nie przypinałabym im kokardy i nie żegnała z uniesieniem. Raczej zamknęła w alkierzu z zakratowanymi oknami i wyrzuciła klucz do wygódki. Patriotyzm patriotyzmem, ale jak można kogoś z premedytacją ZABIĆ?
Powrót do lektury z dawnych czasów w każdym razie - pozytywny. Nic się nie zestarzała. Natomiast co do "Komu bije dzwon" mam wahania. Czytać na nowo czy nie czytać?
Początek:
i koniec:
Wyd. PIW Warszawa 1969, wyd.IV, 310 stron
Tytuł oryginalny: A Farewell to Arms
Tłumaczył: Bronisław Zieliński
Z własnej półki (kupione za 40 zł - z drugiej ręki - 4 czerwca 1982)
Przeczytałam 17 października 2013
W kiosku na osiedlu tym razem (nigdy nie wiem, gdzie będzie dostępny) upolowany październikowy numer miesięcznika KRAKÓW:
Ciekawa rozmowa z reżyserem Januszem Majewskim:
Długa historia powstania muzeum Mehoffera dzięki uporowi jego syna:
Kolejny świetny artykuł Jana Rogóża z cyklu ULICE KRAKOWA:
Książę Józef Poniatowski w Krakowie:
Wiadukt na Grzegórzkach:
Bogna Wernichowska pisze o pałacu w Kościelnikach:
I wreszcie wywiad z Andrzejem Zielińskim czyli jednym ze Skaldów:
Czy dobrze pamiętam, że w "Pożegnaniu z bronią" bohaterowie raczyli się jakimiś pysznymi napojami? Z dodatkiem brzoskwiń? Zapamiętałam jakieś kulinarne orgie. :)
OdpowiedzUsuńZ "Komu bije dzwon" zetknęłam się po raz pierwszy na początku liceum w dość ciekawych okolicznościach. :) Otóż w jakimś czasopiśmie dla młodzieży były najbardziej lubiane przez czytelników sceny erotyczne i między innymi słynny fragment o poruszającej się Ziemi z "Komu bije dzwon" . Zrobił na mnie tak wstrząsające wrażenie, że natychmiast przeczytałam całą ksiązkę! :) Wtedy podobała mi się bardzo.
Widzę, że era Hemingwaya chyba bezpowrotnie przemija, zarzuty, które pojawiły się w komentarzach u Ciebie i u Koczowniczki są naprawdę poważne.
"Raczyli się" winem o smaku truskawkowym. Piszę w cudzysłowiu, bowiem kelner im to mocno odradzał, oni mimo to zdecydowali się na eksperyment i potem zgodzili się z kelnerem :)
OdpowiedzUsuńJa też przed przeczytaniem "Komu bije dzwon" słyszałam o tej "ziemi, która się poruszyła" :) ale czytałam dopiero w wieku studenckim, o ile pamiętam.
O truskawkowym winie zapomniałam, ale te brzoskwinie mnie nadal dręczą. :) Chyba też się przewinęły, zanurzone w jakimś trunku. :)
UsuńMoże tu też działa prawo pierwszych połączeń, ale dla mnie to jest jedna z najpiękniejszych scen miłosnych w literaturze.
No to moja skleroza obejmuje już teksty czytane przed chwilą :)
UsuńBynajmniej, to raczej nadczynność mojej wyobraźni. :) I może jeszcze tęsknota za latem. Teraz będę się zastanawiać, gdzie o tych brzoskwiniach czytałam. :)
UsuńA a propos miesięcznika "Kraków", pochwalę się, że kilka lat temu byłam w muzeum Mehoffera. :)
No widzisz, a gdybyś mieszkała w Krakowie, to teraz mogłabyś poczytać o dziejach jego powstania - bo obiło mi się o uszy, że poza miastem "Kraków" nie jest rozprowadzany :)
UsuńNiestety, potwierdzam - jeszcze nigdy nie natknęłam się na "Kraków" w Lublinie, choć główna ulica naszego miasta to Krakowskie Przedmieście. :)
UsuńSkandal!
Usuń:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTeż zauważyłam natychmiast! :)
UsuńNo jest kocyk, ale ja myślałam (naiwnie), że obrazek będzie się też wyświetlać jako mój avatar. A tymczasem nie :(
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMoje "Pożegnanie z bronią" się rozpadło. Ty masz trwałe wydanie. Ale i tak je trzymam w biblioteczce.
OdpowiedzUsuń