piątek, 20 czerwca 2014

Walentin Katajew - Syn pułku

To miała być miła relaksacyjna lektura :) i z takim właśnie nastawieniem wyciągnęłam ją z półki.

Na półce, nawiasem mówiąc, a to Kraszewski a to Dziewczęta z Nowolipek a to Wzgórze błękitnego snu (które już od dawna obiecuję sobie przeczytać), a to znowu trochę dziecinnych i młodzieżowych.
Stoi tam też jakaś zgroza w postaci poradnika, który był dołączony do jakiejś gazety - Chcę być kochana tak, jak CHCĘ - zamiast wyrzucić to w diabły, postawiłam na półce... stanowczo mój szacunek dla słowa drukowanego przerasta wszystko.

Regał z wątpliwymi ozdóbkami już znacie.

Katajew, jako że to autor Samotnego białego żagla, którego tak się boi Marlow, a który mnie nie straszny - wzbogacił moją bibliotekę o kilka utworów.
Dwa dla dorosłych (Złote pióro to zdaje się zbiór opowiadań):
i trzy dla dzieci:
Przy okazji robienia zdjęcia zajrzałam do Zimowego wiatru, a tam jak byk:
Znaczy się - muszę jeszcze dwie dokupić :)

Powieść Syn pułku sfilmowano dwa razy. Najpierw w 1946 roku czyli natychmiast:

A potem w 1981, w 2 częściach:


I jeszcze nawet mam audiobooka z oryginałem. Tylko czytać, słuchać i oglądać.

A tymczasem... Znudziła mnie ta książka. Jak rzadko kiedy radziecka twórczość, i to dla dzieci :)
Szkopuł w tym, że ona jest taka bardziej dla chłopców. Historia to prosta, z II wojny światowej: zwiadowcy podczas akcji znajdują w lesie śpiącego malca. To 12-letni Wania Sołncew, sierota, błąkający się od ponad dwóch lat po lasach i polach. Ojciec zginął na froncie, matka nie chciała oddać krowy Niemcom, którzy zajęli wieś, więc ją zabili. A babka i młodsza siostrzyczka umarły z głodu. Wania po pewnych perturbacjach (chcą go odesłać do domu dziecka na tyłach i tu Wania dokonuje spektakularnej ucieczki spod konwoju kaprala Bidienko, któremu jeszcze nikt nigdy nie uciekł) zostaje "wciągnięty na stan", dostaje mundur i racje żywnościowe i tak zostaje synem pułku, ulubieńcem żołnierzy.
Drugim bohaterem jest kapitan Jenakijew. Ten stracił 4-letniego synka, młodą żonę i matkę. Cała trójka zginęła w czerwcu 1941 roku na drodze do Mińska podczas niemieckiego nalotu. Nic więc dziwnego, że samotny oficer szybko przywiązuje się do bystrego, śmiałego "pastuszka", jak nazywają Wanię i postanawia go usynowić.

Tak więc niby wzruszająca opowieść, chwytająca za serce, ale za dużo tam (jak na moje kobiece możliwości) opisów wojaczki. Zwłaszcza w drugiej części, gdzie Wania przechodzi spod opieki zwiadowców do obsługi działa czyli artylerii - boga wojny. Ciągle detaliczne opisy armat, strzelania, celowania, szczegółów uzbrojenia... ludzie, jakie to nudne! Tak że gdy z trudem dotarłam do końca, nawet nieodzowny towarzysz Stalin w ostatnim akapicie zagrał mi radośnie: wreszcie! wreszcie!

Ale wiecie - filmy chcę obejrzeć. Przecież tam nie będą widza wtajemniczać w zapalniki uderzeniowe, dźwignie, jaszcze amunicyjne i inne takie.


Początek:
i koniec:



HABENT SUA FATA LIBELLI
Kolejna pieczątka:
Tym razem Biblioteka Warszawskich Zakładów Przemysłu Spirytusowego i Drożdżowego POLMOS :)
To budzi mnóstwo wspomnień.
Nie, nie związanych z ichnią produkcją :)
Otóż mój Ojczasty pracował w tzw. pezetgieesie - Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopska. Siedział sobie w takim baraku obok placu, gdzie sprzedawano drewno, deski, futryny okienne i drzwiowe (do dziś pamiętam ten zapach), a obok stał biurowiec. I w tym biurowcu na I piętrze w reprezentacyjnej sali konferencyjnej (gdzie organizowano też choinki dla dzieci pracowników) pod ścianami stały oszklone szafy wypełnione książkami. Była to właśnie biblioteka dla pracowników i ich rodzin. Tomy były obowiązkowo obłożone w szary papier, toteż nie znałam okładek wielu pożyczanych stamtąd książek. Przychodziłam po szkole, która była niedaleko i buszowałam. Jako że nie sposób było zorientować się w treści książki po okładce, kartkowałam tomy szukając ciekawych dialogów... Połyskiwała drewniana posadzka, koło okna stały wielkie palmy, a pani bibliotekarka urzędowała w granatowym fartuchu.
Wszystko to rozleciało się jak domek z kart. Na dawnym placu z deskami stoi czyjś prywatny dom, biurowiec został rozszabrowany i siedzi tam teraz mnóstwo firm i firemek, a co się stało z biblioteką? Przypuszczam, że wyprzedano zbiory po złotówce, jak to często się zdarzało w takich przypadkach, a co nie poszło, oddano na makulaturę. Ach, jakież tam by były dla mnie łupy! Ileż bym ruskich książek nakupiła! Na pewno mieli tam tego ho ho i trochę. Ale nie było mnie tam już, gdy wszystko likwidowano :(


Wyd. NASZA KSIĘGARNIA Warszawa 1953, wyd.III, 238 stron
Tytuł oryginalny: Syn połka /Сын полка
Przełożyła: Jadwiga Dmochowska
Z własnej półki (kupione na allegro 3 czerwca 2009 roku za 5 zł)
Przeczytałam 19 czerwca 2014 roku


NAJNOWSZE NABYTKI
No i co mówiłam? Że nie będę wstępować do żadnej Taniej Jatki i tak dalej?
To kiosk do mnie wstąpił.
Ja tylko na tramwaj czekałam.
I tak się przyglądam wystawce, a tam Agatha Christie z VIVĄ za 7 zł. No mogłam nie wziąć???

8 komentarzy:

  1. Syna pułku oglądałam jesienią ub. roku w TVP Kultura i było to ciekawe doświadczenie. Film trąci nieco myszką, ale wyrwałam do końca. Na szczęście w tajniki militarne reżyserzy widza nie wprowadzają.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mnie pocieszyłaś :) Może nawet wezmę go sobie do pociągu... bo mi się jutro szykuje wyjazd, więc czas wykorzystam :)

      Usuń
  2. No nie mogłaś nie wziąć. Będzie zatem i o Christie.
    Katajewa znam tylko z Samotnego białego żagla, ale to było pół wieku temu.
    Jak ten czas leci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - będzie. Bo jakieś takie mam wrażenie, że akurat tego Morderstwa... nie czytałam wcale.

      Usuń
  3. Ze dwa tygodnie chyba a tydzień to już na sto procent omijam kiosk w którym znajduje się pierwszy numer kolekcji dzieł Agaty Christie , przekonując siebie że wcale ale to wcale nie chcę tego kupować. Nie powinnam! Pisząc o ograniczaniu się w ilości posiadanych i kupowanych książek po prostu nie mogę myśleć o kolejnych zakupach. A tu taki numer! Wchodzę by poczytać o Katajewie i jego książce a tu Christie niczym pajacyk z pudelka wyskakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz to sobie tak przetłumaczyć: to jedyna okazja. Następne tomy będą już w dużo wyższej cenie. A Morderstwo to klasyka klasyk, no jak można nie mieć, jeśli już się kryminały czyta.
      Pomogło?
      :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń