sobota, 7 czerwca 2014

Zofia Chądzyńska - Życie za życie

Zofia Chądzyńska wielką tłumaczką była, to wiemy. Zawdzięczamy jej poznanie literatury iberoamerykańskiej. Ale była też pisarką. Zadebiutowała powieścią Ślepi bez lasek w 1959 roku. Jednak najbardziej znane są jej powieści dla młodzieży: Przez ciebie, Drabie, Życie za życie, Statki, które mijają się nocą. Toteż postanowiłam zapoznać się z jedną z nich.

Stoi ona sobie zazwyczaj jak Bóg przykazał wśród innych dziecinno-młodzieżowych:
W dawnym dziecinnym pokoju. Córka się potem ze mną zamieniła na spanie, ale nie pozwala powyrzucać tych wszystkich pierdółek, które zalegają półki. Nawet dziecięce puzzle musiały zostać! Moim wielkim marzeniem jest pozbyć się tego i ładniutko równiutko poustawiać książki :)
Na grzbietach niektórych książek bystre oko zauważy numerki... tak, już za dziecinnych lat miałam biblioteczne inklinacje :) przy czym książki, w zależności od aktualnego stanu stosunków siostrzano-braterskich, raz były liczone razem, a raz osobno i przenumerowywane ;)
Teraz, gdy się przyglądam całemu bajzlowi na tych regałach, zauważam, że przecież stojący na drugiej półce od góry po prawej pojemnik brązowy po płynie do szyb (mający ze 20 lat) - naprawdę nie musi tam stać. To nie jest jego miejsce. Mało tego - wymyślono już w międzyczasie wygodniejsze ustrojstwa. Ale co to znaczy siła przyzwyczajenia. Jak tylko zabieram się za skrapianie pościeli przed prasowaniem, to po omacku mogę wyciągnąć rękę po ten "spryskiwacz"... I co to robi wśród książek?

Książka została wydana w serii Biblioteka Młodych, przeze mnie nazywana od zawsze cieniowaną serią.

Na okładce zamieszczono zdjęcie pisarki:
oraz krótką notę biograficzną:
Kto chciałby się dowiedzieć więcej o bardzo ciekawych kolejach losu Chądzyńskiej, niech zajrzy tutaj - to fragment pracy magisterskiej jej poświęconej.

Życie za życie jest opowieścią o nastolatku Marku, mieszkającym wraz z owdowiałą matką na śluzie, którą wspólnie obsługują. Właśnie opis życia tej śluzy, jej funkcjonowania jest dla mnie największą wartością powieści - bo to temat kompletnie mi obcy. Nigdy nie byłam na Mazurach, nigdy nie płynęłam kajakiem. Mój brat mógłby za to dużo na ten temat powiedzieć, jako fanatyk wody do tego stopnia, że najpierw wybudował sobie przed domem basen - i to na dwa kroki przed oknami-drzwiami salonu, żeby zbyt daleko do niego nie mieć - a potem, jako że mu było mało, zrobił z drugiej strony domu staw... ale ciągle było mało, zwłaszcza zimą, więc dostawił za stawem takie Ufo... jacuzzi mianowicie:
Śnieg wokół zalega, a on sobie leży w gorącej wodzie :) Cóż, są różne zboczenia :) Ten ci to mój brat zna Krainę Tysiąca Jezior jak własną kieszeń i z takich śluz korzystał nieraz.

Wracając jednak do śluzy z naszej powieści i jej pracowników. Marek jest od czasu nieszczęsnej śmierci ojca, przystrzelonego przez kłusownika, zaniedbywany przez matkę, dla której mąż był centrum wszechświata. Do dziś mówią w okolicy, że "nie było i nie będzie drugiej takiej pary jak Wyderkowie". Tak, to była wielka miłość. Gdy ojciec zginął, śluzowa mało nie oszalała. Z wesołej dziewczyny w parę tygodni zrobiła się suchą czarną jędzą, która długie lata nie otwierała gęby, a jak zaczęła ją otwierać, to tylko po to, żeby urągać, komu popadło: synowi, siostrzenicy, nawet turystom prześluzowującym się przez sitkowską śluzę. Powiesiła nad komodą zdjęcie nieboszczyka, przed którym stawiała w lecie co dzień świeże kwiaty, w zimie dzień i noc paliła świece, i oznajmiła, że nie ruszy się stąd: tu jej mąż umarł, tu i ona będzie pochowana.
Serca do syna nie miała i chłopiec właściwie chował się sam. Przyglądał się pracy na śluzie, jako pięcioletni brzdąc skakał po spławianych balach, a zaprzyjaźnił się jedynie z wiejskim głupkiem o gołębim sercu, starym Grześkiem. Gdy skończył siedem lat, zaczęli się z nim męczyć w szkole. Z miejsca podporządkował sobie klasę, a stary kierownik Adamiec nie umiał dać sobie z nim rady. Przepychał go więc tylko z roku na rok, zwłaszcza że Marek okazał wielki talent - pływacki. Pławił go jeszcze ojciec jako trzyletniego szkraba, a potem miał szczęście spotkać wśród wczasowiczów mistrza juniorów w pływaniu, który zainteresował się robiącym nadzieje chłopakiem i wyuczył go nowych stylów. Marzeniem Marka stał się wówczas... Pałac Kultury, sekcja pływacka. Na razie trenował zawzięcie pod okiem nowego nauczyciela w-f i przygotowywał się do startu w mistrzostwach. Wszystko jednak popsuła nowa nauczycielka. Ostrzegała Marka - jak tak dalej pójdzie z jego nauką, do następnej klasy nie przejdzie. A przecież i do zawodów wówczas nie zostanie dopuszczony. Marek bimbał sobie na to, nie wierząc w pogróżki Kudły - ale te się jednak spełniły. Pani Kudelska zostawiła go na drugi rok w piątej klasie. Cztery lata przygotowań do wymarzonych zawodów, które miały stać się startem do wyczynowego uprawiania sportu, do tego wyimaginowanego Pałacu Kultury poszły na marne.

I w tym właśnie podłym nastroju spotyka Marek jakieś coś, co pyta o drogę do Sitkowa: ni to chłopak, ni to dziewczynka. Gdy potem owa, jak się okazuje, Helena pojawia się na jeziorze, gdzie Marek pływa kajakiem i zwierza się, że pływać nie umie i boi się wody, chłopak postanawia poddać ją próbie. Odpycha od brzegu kajak z siedzącą dziewczynką i udaje, że nie może się do niego dostać. Helena najadła się strachu, ale nie okazała tego po sobie, czym Markowi bardzo zaimponowała, a nawet go zawstydziła za głupi kawał. Tak zaczyna się przyjaźń, która doprowadzi prawie do tragedii, ale i rozwiąże życiowe problemy Marka...

Jak wspomniałam na początku, podobały mi się opisy życia na śluzie. W dzieciństwie, gdy jeździliśmy cała rodziną na wczasy FWP (mówi to Wam coś?), zawsze mnie zastanawiało życie tubylców, zwłaszcza jak ono wygląda poza sezonem. Namiętnie pragnęłam zapoznać się z miejscowymi dziećmi, ale nigdy do tego nie doszło, jedyne przyjaźnie, jakie się wówczas zawiązywały, dotyczyły dzieci takich samych wczasowiczów jak my. Cóż, miejscowi nie wylegiwali się na plażach w grajdołach :) a sposób spędzania czasu nie zależał ode mnie.

Chądzyńska ma bardzo bogaty, barwny język, pełno tu określeń, które nie wiadomo czy pochodzą z miejscowej gwary czy też wyobraźni autorki:
Matka stała na ganku czarna i rozkocudana jak wierzba na wietrze.
Wszystko w nim było jakieś zgręzłe, opęziałe, niczego mu się nie chciało.

Dylematy zaś moralne, jakie przyjdzie rozstrzygać zarówno młodocianym jak i dorosłym bohaterom tej książki, aktualne są do dziś.

Początek:
i koniec:


Wyd. Wydawnictwo Lubelskie Lublin 1979, wyd.III, 140 stron
Seria cieniowana /Biblioteka młodych
Z własnej półki
Przeczytałam 3 czerwca 2014 roku

NAJNOWSZE NABYTKI
Nie obyło się... wstąpiłam tak jakoś niechcący do Taniej Jatki znowu...
Czyli rosyjska tematyka w ataku. Po 12 zet.

11 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem Twoich coraz obszerniejszych postów.
    Nie znam książek Pani Chądzyńskiej i już nie poznam, ale z lubością oglądam Wasze Twoje zbiory.
    Mnie się też dzisiaj zebrało na pokazanie moich biblioteczek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki Chądzyńskiej lubiłam "od zawsze", ale tę przeoczyłam :)
    Chądzyńska napisała też powieść dla dorosłych pt. "Skrzydło sowy", ale ta powieść, w przeciwieństwie tych dla młodzieży, nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia. Szczególnie mocno lubiłam "Statki, które mijają się nocą".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a ja nigdy nic nie czytałam. Przez ciebie, Drabie nabyłam nie tak dawno temu, skuszona tytułem, więc jeszcze doczytam.
      A Statki, które mijają się nocą to niezwykle chwytliwy tytuł :)

      Usuń
    2. A ja "Statków..." nie lubiłam, dylematy wieku młodzieńczego zawsze mnie irytowały (z wyjątkiem moich własnych, rzecz jasna :D ). Za to Życie za życie i Przez Ciebie, Drabie, to najukochańsze lektury dzieciństwa.

      Usuń
    3. To mnie do Draba dodatkowo zachęca :)

      Usuń
  3. O raju, czytałam to, ale tak straszliwie dawno, że ledwo, ledwo pamiętam. A początek bardziej kojarzy mi się z kajakowiczką, co daje Markowi rozpuszczającą się w upale czekoladkę (na śluzie). Był taki fragment?

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłem tutaj, szukając książki, która wydana była w PRL chyba w tej samej serii, co "Życie za życie". Opowiada ona o losach chłopaka o nazwisku Różnicki, który w szkole i w domu wpada w ogromne kłopoty z powodu pobicia kolegi. Stopniowo stacza się w coraz gorsze środowisko, staje się "konikiem" kinowym itd. Czy kojarzy Pani tę książkę, jej tytuł i autora?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic a nic :(
      Ale przypominam sobie, że jest gdzieś w internecie miejsce, gdzie można zapytać o tytuł czy autora książki z dzieciństwa. Postaram się odszukać w weekend.

      Usuń
    2. Chyba tutaj:
      https://zacofany-w-lekturze.pl/powiesci-mlodziezowe-prl

      Usuń