czwartek, 18 września 2014

Daria Doncowa - Mikstura ot kosogłazja

Daaaawno nie było Wioli Tarakanowej, tom się zabrała w weekend za lekturę i dzięki temu, że wydanie było porządne, to jest z twardą okładką i przede wszystkim dużą czcionką, poszło mi błyskawicznie, w dwa dni już wszystko wiedziałam. Poza takim drobiazgiem, że właściwie ja się gubię w trakcie lektury ironicznych kryminałów Doncowej... tyle się tam postaci pojawia (trudno, to nie Agatha Christie, żeby wszystko kręciło się w wąskim kółku parafian), że w pewnym momencie tracę oddech - powinna chyba notatki robić, kto jest kim itede, no ale bez przesady, to tylko wesoły kryminał, czytam to dla zabawy i dla przyjemności obcowania z żywym współczesnym językiem rosyjskim. Ale zaczynam rozumieć Psiapsiółę z Daleka, którą po wielu latach udało się namówić na przeczytanie Mistrza i Małgorzaty (w jej narzeczu oczywiście) i była to klęska, Psiapsióła kompletnie pogubiła się w trójczłonowych rosyjskich nazwiskach i doceniła jedynie część Jezusową, gdzie takowe nie występowały :)
Książka zdjęta z jednej z dwóch półek, gdzie stoją twarde Doncowe:
na tym to oto regale, sprzed którego zniknie niebawem papierowy abażur, a zostanie zainstalowany ciąg LED-owych lampek, zgodnie z najnowszymi trendami oświetleniowymi i oszczędnościowymi hi hi. To oczywiście, jeśli Pan Malarz zdecyduje się wreszcie i przyjdzie do roboty, jak obiecał:
Papierowy lampion (i zwykła żarówka) zostanie już tylko w mojej sypialni, która jeśli nawet będzie odświeżona (a na razie się nie palę do tego) to bez wymiany lamp. I tak to zapasy żarówek (choć nie w takiej ilości, jakie poczyniła Alicja2010 - pamiętam, pisała o całym tapczanie) przyjdzie chyba rozdać.

Mikstura ot kosogłazja (czyli MIKSTURA NA ZEZA) to siódmy tom przygód Wioli Tarakanowej, jeszcze niedawno korepetytorki z niemieckiego, a obecnie pisarki całą gębą. No, może z tą gębą to trochę przesadziłam, opublikowała dotychczas dwa kryminały, ale wydawnictwo popędza i czas pisać trzeci, a tu jak zwykle weny brak - Wiola potrafi opisywać tylko to, co sama przeżyła.

Toteż nieźle się w sumie złożyło, że kupiwszy w second handzie cudnej piękności białą kurtkę, o której właściciel sklepu zapewniał, że jest nowiutka, co potwierdzała przytwierdzona do niej metka, Wiola znajduje za podszewką paszport na nazwisko Anny Kuzowkiny. W poszukiwaniu właścicielki dokumentu Wiola trafia do kostnicy, a potem to już poooooszło! Prowadząc prywatne śledztwo Wiola zatrudnia się między innymi w salonie wróżki, gdzie dopomaga w spełnianiu się prognoz na najbliższą przyszłość (wróżka ostrzega, że jeszcze dziś klientka zostanie okradziona i proszę - spełnia się! tyle że to Wiola z drugą dziewczyną dokonują kradzieży, a potem podrzucają zdobycz w umówione miejsce, wróżka wskazuje je klientce i tym sposobem zyskuje sobie coraz większą wierną klientelę).

Tymczasem w domu pojawiają się kolejni goście - tam zawsze jest jak na dworcu kolejowym - na czas remontu we własnym domu zjawia się kolega męża Wioli z pracy (czyli milicjant) ze swoją matką, która daje popalić jak niegdysiejsza hrabina :) Na domiar złego przywożą oni z daczy kota, którego Wiola - niechcący oczywiście - farbuje na czarno, goni za nim na dwór, gdy nieszczęsne zwierzę daje nogę przez uchylone drzwi i jak się okazuje w kilka dni później, kot Ławrik ma młode... zdaje się, że Wiola złapała nie tego kota co trzeba, ale cóż robić, wspomagana w tym przez rodzinę wmówi staruszce, że to kot hermafrodyta :)

Początek:
i koniec:


Wyd. EKSMO Moskwa 2003, 412 stron
Tytuł oryginalny: Микстура от косоглазия
Z własnej półki (kupiona na allegro 15 lipca 2010 roku za 9 zł)
Przeczytałam 14 września 2014 roku

12 komentarzy:

  1. Osoba, która zaprojektowała okładki do tej serii musi mieć niezwykłą psychikę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bożyczku, one wszystkie tak mają, niestety, i te kieszonkowe wydania i te bardziej "luksusowe". Najwyraźniej tylko takie są w stanie przyciągnąć czytelnika. Tak przynajmniej uważają w wydawnictwie EKSMO :(

      Usuń
    2. Zaraz tam niestety. Ja tych książek na żywo nigdy nie widziałam, ale zawsze u Ciebie analizuję okładki bardzo dokładnie. Tu granica kiczu została przekroczona i to się ociera o jakąś psychodelę. Ale rozumiem, że ilustracja nawiązuje do treści, bo i białak kurtka i wróżka, tylko ten kot jakimś cudem wyewoluwował w pudla:))

      Usuń
    3. Bo pudel też się pojawia i butelka i uciekający z walizką przestępca - wszystko wedle treści :)

      Usuń
  2. Mnogość postaci (zdecydowanie też mam skojarzenia dworcowe) oraz zamienne stosowanie różnych form imion przyprawia mnie o zawrót głowy. Też już myślałam o sporządzaniu notatek...
    Okładki są, delikatnie mówiąc, zadziwiające... Ale może to zabieg celowy - bez wątpienia zapadają w pamięć i przez to nie giną w natłoku innych kryminałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przejrzeć zasoby i porównać z innymi rosyjskimi kryminałami. Wyniki śledztwa - będą na blogu :)

      Usuń
    2. O, to czekam! Może wyjaśni się zagadka okładek :-)
      Spojrzałam na godzinę dodania poprzedniego komentarza, dwa lata temu dzieliły mnie minuty od pierwszego krzyku pierworodnego :-)))

      Usuń
    3. Ach, to dziś święto :)
      Moja przyszła na świat o 8.20 - też miałam za sobą "przechodzoną" nockę :)

      Usuń
    4. No właśnie, i tak już mojemu zostało, nie da się wyspać człowiekowi porządnie do tej pory :-)

      Usuń
    5. Do tej pory??? Toż to dopiero dwa lata! Masz przed sobą jeszcze... ze dwadzieścia :)

      Usuń
    6. No wszystkie okoliczne dziecka przesypiają ładnie noce :-)

      Hihi, toś mnie pocieszyła! :-)

      Usuń
    7. Jeszcze zatęsknisz za tymi pięknymi czasami!
      (gdy będziesz stała w oknie i wypatrywała, czy wraca z imprezy)

      Usuń