O, to jest coś, co Tygryski lubią najbardziej. Bo nie dość, że rosyjskie, to jeszcze wspomnienia, i to wspomnienia pisarza. Zapiski o młodych latach, upływających jeszcze za carskich czasów, a potem okresie wojny domowej i już po rewolucji.
Rzecz pochodzi z allegro, z likwidowanej biblioteki (Warszawa Wola) - może zresztą tylko uaktualnianej do współczesnych wymogów: nowości i jeszcze raz nowości. Stąd też grzbiet został ozdobiony nalepką - podobnie jak parę innych książek pochodzących z tego samego miejsca, a widocznych na półce:
Oczywiście na "najnowszym" regale:
Kawierina trochę nazbierałam, ale jeszcze nic nie czytałam, więc można powiedzieć, że zaczynam oryginalnie, od końca :)
To chyba najbardziej znana jego powieść, oczywiście sfilmowana:
Kolejne dwie pozycje, które ukazały się na polskim rynku:
I Otwarta księga, rzecz bodajże o pedagogice:
czy na końcu powieść z serii KIK-u:
Na skrzydełku napisano o autorze:
Wklejono też kartę katalogową, jak to dawniej w katalogach kartkowych były - całkiem niezły pomysł, bo można się było czegoś dowiedzieć o książce przed jej pożyczeniem. Dziś w katalogach elektronicznych suche dane: autor, tytuł, wydawca, ilość stron... pozostaje grzebanie w internecie w poszukiwaniu recenzji na jakimś książkowym blogu, no albo wzmianki na biblionetce.
Piękne te zapiski, takie snopy światła rzucane w odległą przeszłość i wyławiające a to dzień, w którym autor zdawał egzamin do gimnazjum, a to naukę pływania, a to przejeżdżającego w saniach naczelnika policji podkręcającego wąsa, a to - skoro już przy wąsach jesteśmy - ojca zakładającego na noc bindę, by wyglądać potem jak cesarz Wilhelm, a to brata Paszkę piszącego list miłosny do swej nauczycielki niemieckiego, a to odjazd ojca wraz z dyrygowaną przez niego orkiestrą wojskową na Wielką Wojnę, a to mamę z nieodstępnymi binoklami, pozwalającą na wieczny nieporządek w domu, a to pierwsze wiersze czy po latach pierwsze opowiadanie wraz ze zdobytą za nie nagrodą pieniężną, która w wyniku galopującej inflacji wystarczyła na zakup sześciu irysów :) a to wuja Leonida wiecznie ćwiczącego na milczącej klawiaturze przerobionej przez zdolnego majstra, by nie przeszkadzać głośnymi dźwiękami reszcie rodziny...
Można było teraz grać, nikomu nie przeszkadzając! Słyszało się tylko uderzenia klawiszy. Sądząc po twarzy wuja, nic się nie zmieniło. Grał ze wzruszeniem, energicznie poruszając bezzębnymi ustami i opowiadał mi wszystko, co słyszał - oto pada deszcz, wiatr strząsa z liści ostatnie krople, które uderzają o siebie w górze i spadają rozbijając się o ziemię; idzie drogą chłopiec, gwiżdże i wymachuje kijkiem. Zimny poranek; kobiety schodzą do rzeki, piorą bieliznę u przerębli, rozlegają się ich dźwięczne głosy; a oto noc w lodowym pałacu - chłopczyk Kaj układa z lodowych klocków słowo "wieczność".
Takie właśnie są te wspomnienia - czytamy i widzimy z niezwykłą plastycznością obrazy dawnego świata, coś, co przeminęło, a przecież trwa...
Mamy teraz tylko nadzieję, że jako prozaik Kawierin nie zawiedzie mych oczekiwań :)
Rosyjska Wikipedia podaje, że Kawierin napisał kilka tomów wspomnień, udało mi się znaleźć w sieci jeszcze jeden z nich, zatytułowany Освещенные окна (czyli Oświetlone okna)- tutaj.
Kawierin należał do stowarzyszenia pisarzy Bracia Serafiońscy, które zawiązało się w Piotrogrodzie w 1921 roku. Oto jego członkowie:
Pierwszy Konstanty Fiedin, szósty Michaił Zoszczenko, ostatni Kawierin. Ponieważ stowarzyszenie deklarowało apolityczność, skazane było na zagładę. Niektórzy jego członkowie wybrali emigrację, inni dostosowali się do warunków i wymogów swych czasów.
Początek:
i koniec:
Wyd. PIW Warszawa 1960, wyd.I, 192 strony
Tytuł oryginalny: Nieizwiestnyj drug (Неизвестный друг)
Przełożył: Stanisław Nowacki
Z własnej półki (kupione na allegro 10 maja 2013 roku za 1 zł)
Przeczytałam 10 września 2014 roku
Też kupuję często na bibliotecznych wyprzedażach.
OdpowiedzUsuńMnie bezpośrednio w bibliotece zdarzyło się tylko raz... ale te z allegro to najczęściej właśnie pobiblioteczne egzemplarze. Nic w tym dziwnego, wszak zazwyczaj to literatura radziecka - a tego się biblioteki pozbywają z szybkością światła :)
UsuńI jak to się wszystko zmienia, a jednocześnie jest stałe - pozbywanie się książek niezgodnych z ustrojem, poprawnością polityczną etc.
OdpowiedzUsuńU mnie niestety na nic ciekawego nigdy nie mogę trafić, biblioteka i czytelnicy zazwyczaj pozbywają się jedynie przestarzałych książek naukowych i podręczników. Ostatnio zaś widziałam testy na prawo jazdy sprzed dobrej dekady :-)
Wygrzebałam z czeluści domowych "Pruski mur" Zalewskiego - nie znam, nie czytałam nic, sądząc po ocenach w biblionetce, nikogo nie porwało; no jak będę mieć czas, to może się skuszę ;-)
Dziś za to dotarł do mnie "Kawior..." oraz nowiusieńka "Architektura międzywojennego Krakowa". A ja zakopana w papiurach nie cierpiących zwłoki, do tego kilka spraw nie cierpiących zwłoki, ból głowy i jutro goście. Ech. W licznych międzyczasach oglądam "Moskwo, kocham cię", na szczęście z polskimi napisami :-)
p.s. strona przez Ciebie podana już zapisana!
Ja też jakoś nie byłam zachwycona tymi zakupami w bibliotece, co się raz zdarzyły, wzięłam coś tam bardziej z powodu, że skoro już przyjechałyśmy :)
UsuńPruski mur nic mi nie mówi, podobnie jak nazwisko autora. Ja coś tam dziubdziam następnego (cracovianum), ale już się zastanawiam, co będzie następne... osiołkowi w żłoby dano... chętnie bym znów coś ruskiego wzieła, ale muszę teraz dbać o dobre samopoczucie moich czytelników i nie zalewać ich tą ruskością. Z drugiej strony przypomniałaś mi, że Doncowej już dwa miesiące nie czytałam. Skandal jakiś!
Bólu głowy i gości... hm współczuję!
Jako twoja zagorzała (zażarta oraz zawzięta) czytelniczka życzę sobie być zalewana "tą ruskością". Żywię do niej podobne uczucia. No, a tego Kawierina to już koniecznie muszę dorwać. Wspomnienia, i to z czasów, które bardzo mnie interesują. Ciągle jestem zajęta i zmęczona (ale to w sumie dobrze) i nie mogę tak jak bym chciała pogadać tu z tobą.
UsuńPozdrawiam, Magda.
Zajęta i zmęczona - i to dobrze... no jak to rozumieć... opcji jest kilka :)
UsuńMnie najbardziej przerażają wspomnienia z czasów wojny domowej. Kompletnie się w tym gubię, w tych przemarszach wojsk, przejmowaniu miast raz przez jedną raz przez drugą stronę, jak w tej Białej Gwardii... to jest koszmar jakiś i nie potrafię zrozumieć, jak ludzie to przeżywali??? A przecież doświadczenie uczy, że wszystko można przeżyć... i żyć dalej...
Ja też się podpisuję pod żądaniem zalewania :-)
UsuńOsobiście zaś muszę zaprzestać czytania kilku książek jednocześnie, choć w tej materii jestem chyba niereformowalna... Teraz mi wychodzi sześć sztuk, wszystkie rozgrzebane, końca nie widać.
A wczoraj dokupiłam jeszcze trzy Doncowe w twardej okładce.
Saxony
Ja już nie umiem tak kilka na raz, gubię się nawet w jednej czytanej z odstępami kilkunastogodzinnymi :(
UsuńI znów Doncową mi przypominasz, carramba...
Ale ja też już nie ogarniam :( Przeprowadzić muszę odwyk stopniowy, może najpierw do trzech... Dziś np opanowałam się i tylko przejrzałam dostarczony mi pakiet "Naokoło świata".
UsuńCzyli dzisiejszy wieczór z Doncową? ;-)
Założę się, że przejrzenie też trochę czasu zajęło, co?
Usuń:)
Dzisiejszy wieczór z ramolem Bałuckim, bo już zaczęty. Ale potem kto wie kto wie...
Ciekawie, masz rękę do książek perełek :-) W ogóle nieco bym te Twoje zbiory uszczupliła, skrzętnie rzecz jasna, przenosząc je na własne półki.
OdpowiedzUsuńCóż, za uwolnienie miejsca byłabym Ci wdzięczna... gdyby się to nie wiązało ze zniknięciem tego lub owego :)
Usuńjak to miło - wpisać autora i tytuł do wyszukiwarki i na 1. miejscu natrafić na znajomy blog :) Zamierzam to wypożyczyć, bo od nas jeszcze nie usunęli.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPrzejrzałam ten stary post i coś mi się wydaje, że powinnam sięgnąć po "Lekcje rozłąki"... tyle że z bibliotek parę książek czeka.