poniedziałek, 21 września 2015

Saul Bellow - Herzog

Szperałam wśród serii Nike szukając czegoś, co by było czytable, a wyciągnęłam Herzoga. Ten ci nie jest taki lekki, miły i przyjemny. Na początku nawet byłam trochę zniechęcona i pomyślałam ; czyżby się miała powtórzyć historia ze Śmiercią Wergilego, porzuconą z uczuciem sromotnej klęski po kilkudziesięciu stronach?
A jednak nie. Wciągnęło, zachwyciło, zafascynowało.
Egzemplarz pozbawiony obwoluty, a pochodzący z czasów, gdy brało się, co w ręce wpadnie i nie przebierało, człek był szczęśliwy, że w ogóle na to trafił, więc w kij tam z obwolutą. Dziś by mi jej było szkoda.

Jak widać poniżej, więcej takich egzemplarzy. Część jeszcze z domu, musiały się zniszczyć, część z antykwariatów.
Ciężko się tam dostać, bo rower zasłania. Ani razu w tym roku nie użyty. Nawet bym miała chęć, ale nie wiem, jak długo obowiązuje moratorium na wysiłek fizyczny po operacji... a znieść go i wnieść to nie taki mały pikuś, swoje waży.

I taka przygoda z tym Herzogiem.
Czytam sobie grzecznie i wytrwale, jestem w tramwaju, na stronie 512, kończy się ona słowami "Jak gdyby po-", przenoszę wzrok na następną, a tam "nymi, czarnymi brwiami." Halo, coś mi się tu nie zgadza! Patrzę, a strona nosi numer 545. Przeglądam nerwowo książkę, że może gdzieś indziej te strony wklejone - nie, skąd! Nie ma! Nosz!
Dojeżdżam do pracy i zaczynam poszukiwania tekstu angielskiego w internetach. Też nie ma. To znaczy jest, ale do ściągnięcia, pewnie razem z wirusem, bo proponuje się jakiś program exe. Wreszcie znajduję Herzoga po... hiszpańsku. Cóż było robić, jakem się poświęciła, tak i idę. Odnajduję brakujące strony, drukuję, hm... czytam.
Nie nie, nie było tak źle, czego nie rozumiałam, tego się domyśliłam :) Najważniejsze, że już wiedziałam, jakim cudem od wycieczki z córką do akwarium bohater przeszedł do pobytu na komisariacie (tylko tego mu brakowało):
—Creo que ahora iremos a que tomes un sandwich —dijo Moses—. Es hora de comer. — Salieron del aparcamiento con bastante cuidado. Herzog se dio cuenta después del cuidado que había puesto en la operación porque iba con la niña. Pero al salir el Falcon alquilado, no había contado con la larga curva del norte donde los vehículos tomaban velocidad. Un pequeño camión Volkswagen venía detrás de él. Tocó los frenos pensando disminuir la velocidad y dejar pasar al camión, pero los frenos eran demasiado nuevos y respondían exageradamente, de modo que el Falcon se detuvo en seco y el pequeño camión lo empujó por detrás contra un poste de teléfonos. June chilló y se agarró a los hombros de su padre, que, con el empellón, se había doblado hacia delante, contra el volante. ¡La niña!, pensó; pero no era por la niña por quien tenía que preocuparse. Por el grito de ésta sabía que no estaba herida; sólo asustada. En cambio, él estaba tumbado sobre el volante y se sentía muy débil, radicalmente débil. Se le enturbió la visión y comprendió que se estaba mareando por momentos. Oía los gritos de June, pero no se podía volver hacia ella. Se comunicó a sí mismo que se estaba muriendo, y se desmayó.

Kto jednak chce sobie oszczędzić takich sensacji, niech uważnie przejrzy swój egzemplarz - jeśli go ma wydanego właśnie w serii Nike - któż wie, ile tego błędnie nadrukowali? Albo niech szuka nowszego wydania... ponoć uzupełnionego o fragmenty wycięte wcześniej przez cenzurę.

A że warto szukać - to zapewniam. Fakt, strasznie tam autor erudycją świeci i może wywołać kompleksy u czytelnika, że tak się na wszystkim zna (a czytelnik nie) - to znaczy bohater Moses Herzog się zna, no ale dobrze, to intelektualista, ma prawo. Jednocześnie przecież ma zwykłe ludzkie kłopoty - rzuciła go dla kochanka (druga) żona, utrudnia mu kontakty z ukochaną córeczką, a już z pierwszego małżeństwa ma syna, którego rzadko widuje. Kochankiem żony okazał się najbliższy przyjaciel Herzoga, a zanim do tego doszło, piękna Madeleine wkręciła go w zakup dość zrujnowanej posiadłości gdzieś na zadupiu, za odziedziczone po ojcu oszczędności jego życia. Tam miał Herzog wrócić do swej pracy naukowej, do badań nad romantyzmem, ale zajął się raczej doprowadzaniem do użytku nowego starego domu. To Madeleine najwyraźniej postanowiła zająć jego miejsce w nauce, zrobić doktorat, Madeleine, ta pijawka, która wyssała z niego wszystko, a teraz chce doprowadzić do uznania go za niespełna rozumu.

Herzog miota się między Chicago a Nowym Jorkiem, między byłymi żonami, kochankami, dziećmi, boryka się z brakiem pieniędzy, nieustannie wspomina matkę i ojca, żydowskich imigrantów i ich nędzne życie, w takim kontraście do aktualnie ogromnych zarobków braci Mosesa. Jednocześnie przejmuje się bieżącymi sprawami politycznymi, gospodarczymi, społecznymi - pisze ciągle listy, nigdy nie wysłane - do wszystkich, których spotkał na swej drodze, do tych, których spotkać nigdy nie mógł, do żywych i umarłych... Czyżby coraz bardziej zagłębiał się w szaleństwo?


Początek:
Koniec:


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1971, wyd.I, 625 stron
Tytuł oryginalny: Herzog
Przełożyła: Krystyna Tarnowska
Z własnej półki (kupione w antykwariacie 17 lutego 1988 roku za 400 zł)
Przeczytałam 15 września 2015 roku


W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ film włoski WŁOSKI KOCHANEK (Latin Lover), reż. Cristina Comencini, 2014
Trailer:


W małym włoskim miasteczku zostaje zorganizowane spotkanie z okazji dziesiątej rocznicy śmierci popularnego aktora, Saveria Crispo. Artysta, jak mało kto, potrafił rozkochiwać w sobie kobiety. Na uroczystość przyjeżdżają jego byłe żony, córki oraz wnuki. Wszyscy spotykają się w wielkim, należącym do rodziny domu. W trakcie kolacji na światło dzienne zaczynają wychodzić długo skrywane tajemnice.
6/10

2/ film japoński TOKIJSKA OPOWIEŚĆ (Tokyo monogatari), reż. Yasujirô Ozu, 1953
Na YT w całości z napisami włoskimi:


Dziadkowie udają się w podróż do Tokio. Pragną odwiedzić swoje dorosłe dzieci i wnuki. Są ciekawi jak ułożyło im się życie, czy są szczęśliwi, wreszcie czy udało im się wychować je na porządnych ludzi.
Udają się z wizytą do syna, lekarza pediatry, córki prowadzącej swój zakład fryzjerski i synowej, która straciła męża (ich syna) na wojnie.
Po kilku dniach do głosu dochodzą żal i zawiedzione ambicje rodziców. Syn okazuje się zwykłym lekarzem domowym, a córka po ślubie stała się oschła i skąpa. Paradoksalnie najcieplejsze przyjęcie spotkało ich ze strony synowej, która mimo ciężkiego losu zachowała godność i optymizm.
Ozu w prosty niemal kronikalny sposób odmalowuje życie Japończyków z trzech pokoleń. Początkowa krytyka młodych ludzi ustępuje szybko zrozumieniu i pogodzeniu się ze zmianami jakie przyniosło życie. Znika rozczarowanie i niespełnione nadzieje, a pojawia się spokój i ciepła refleksja nad ludzkim losem i zmianami jakie przynosi życie.
10/10

Byłam kiedyś na tym w kinie i powtórka z rozrywki była niezwykłym wzruszeniem, to był jedyny film Ozu, który widziałam "nieświadomie", nic nie wiedząc o tym reżyserze, nie znając nawet jego nazwiska i nie wiedząc, że kiedyś obejrzę cały jego dostępny dorobek. To jego dwudziesty ósmy film na mojej liście, zostało mi już tylko osiem, żal... mam teraz niezwykły sentyment do Japonii.

2 komentarze:

  1. Herzog to mi się z Bergmanem kojarzy, chyba Max Von Sydow grał tam główną rolę. Niestety Maxa nie cierpię i to mnie do filmu zniechęciło. W tej sytuacji książka brzmi o wiele bardziej kusząco ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he, nie mam aż tak negatywnego stosunku do Von Sydowa :) nawiasem mówiąc, nic nie wiem o ekranizacji Herzoga... a nawet nie bardzo ją sobie wyobrażam... bo jak tu ująć dominujący w powieści strumień świadomości?

      Usuń