sobota, 30 kwietnia 2016

Otia Joseliani - Była sobie Gruzinka

No, teraz się biję z czasem! Zdążę w kwietniu czy nie zdążę?
Raz kozie śmierć, będą same obrazki :(

ALE!!!!
SŁOWO HONORU, ŻE JUTRO WSTANĘ (i oparzę się herbatą) I DOPISZĘ, CO TRZEBA!

Wypadałoby się odczepić od fejsa...

Niedziela...
No to wstałam. Wbrew swoim zasadom zabrałam się od rana za przygotowywanie obiadu :) ale to dlatego, że będzie kolejny eksperyment czyli ZAPIEKANKA NELSOŃSKA i trzeba do niej wcześniej ugotować jajka i podgotować ziemniaki :) Ostatnio zadwyrężamy wręcz piekarnik :) z tej okazji udałam się do sklepu z częściami AGD po nową blachę, bo ta stara... lepiej nie mówić... a tu pan mi hiobową wieść zapodaje, że nie ma i nie będzie, bo już do EWY nie robią. Te do Amiki są ciut szersze.
Oż! Z tego zawodu, jakoś tak nie do końca świadomie, wyjęłam CIF i ostrą ściereczkę... i wyobraźcie sobie, że się doczyściła :)
Ja to jestem cud-gospodyni! A gdy na Wigilii była pretendentka do ręki mego brata i moja mama zaproponowała, by coś tam jeszcze zrobić, co wymagało podgrzania w piekarniku, dałam stanowczy odpór, bo "nikt obcy nie będzie oglądał stanu blachy w tymże"!
Takie proste się to okazało !

Dobra, zagaduję.
Przejdźmy do Gruzinki.

Nowa, ale swoje miejsce na półce już znalazła:

Po bokach moje nowe ściany :)
I tego, nowa lampka. Taka sama jak ta, co była poprzednio, tylko teraz jedna jest z lewej strony, druga z prawej. A w rezultacie nic nad głową... muszę to jeszcze przemyśleć :)

Więc ta Gruzinka mnie normalnie WYKOŃCZYŁA!!!
Zabiłabym.
No bo historia jest taka, że Maka (ha ha co za imię) ma męża i synka, pracę, dom, wydawałoby się, że wszystko, co do szczęścia potrzebne. Gdy jednak w jej życiu pojawia się ponownie po wielu latach niejaki Dżumber, całe dotyczhczasowe życie legnie w gruzach. I nie dlatego, że to dawna miłość. Wręcz przeciwnie. Dżumber się w niej kochał w szkolnych czasach, ale ona go nienawidziła. Był biedny, obszarpany, zaświerzbiony i przez wszystkich pogardzany.
Ale on ją ciągle kochał i postawił sobie za cel zdobyć ją - za wszelką cenę, nawet wtedy, gdy dowiedział się, że wyszła za mąż, że urodziła dziecko. Nic nie stanie mu na przeszkodzie. Zmienił się, ciężką pracą stał się innym człowiekiem, teraz jest kimś, ma pozycję, powodzenie, ale odrzuca miłości innych kobiet i uparcie dąży do swego.

I Maka powoli daje się przekabacić. Nie wiemy, czy to jeszcze nienawiść czy już miłość czy tylko fascynacja mocnym człowiekiem, ale ta szanowan przez wszystkich młoda kobieta zaczyna się łamać, ulegać, oszukiwać sama siebie.
Chciałoby się nią potrząsnąć, krzyknąć CO ROBISZ?, zamknąć w domu ostatecznie.
Ale nic nie pomoże i los musi się dopełnić.

To, co najciekawsze dla mnie w tej powieści, to opis gruzińskich obyczajów, które ulegają zmianom bardzo powoli, a w latach 60-tych, kiedy toczy się akcja książki, wciąż były bardzo żywe. Uczty i toasty wznoszone przez tomadów zostały do tej pory, a jak jest dziś z izolacją kobiet?

Szukałam zawzięcie filmu, no bo przecież Rosjanie wszystko ekranizują :) jednak film nie powstał, za to dowiedziałam się, że Joseliani (1930-2011) pracował dla kina, pisał scenariusze.

Początek:
Koniec:

Wyd. Instytut Wydawniczy PAX Warszawa 1973, 223 strony
Tytuł oryginalny: Жила-была женщина
Przełożyli: Ewa Brzozowska i Ernest Bryll
Z własnej półki (kupiona 21 marca 2016)
Przeczytałam 25 kwietnia 2016 roku



NAJNOWSZE NABYTKI

Nie pamiętacie tej historii, ale ja pamiętam! Jak to raz pojechałam odebrać książkę z allegro gdzieś na koniec świata, po czym zostawiłam ją w tramwaju!
No. To sobie odkupiłam i tym razem przyszła pocztą :)

A tu cosik, o czym bym pewnie nigdy nie usłyszała, gdyby nie FB. Zapisałam się na spacer w przyszłym tygodniu SZLAKIEM DOBRYCH CECHÓW (czyli tradycyjnych zakładow rzemieślniczych), a w opisie wyczytałam, że to taki projekt był i powstała książka:
Zasadniczo chciałabym ją przed tym spacerem przeczytać... ino czy zdążę?



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ czeska komedia ZAMKNIJ SIĘ I ZASTRZEL MNIE (Shut Up and Shoot Me), 2005
Reż. Steen Agro
W rzeczywistości nakręcona przez Anglika i w większości po angielsku.
Trailer:


Po stracie żony angielski turysta traci wolę życia. Mężczyzna prosi poznanego przypadkiem Czecha, by pomógł mu skończyć ze sobą.
5/10

2/ włoski film LA NOSTRA TERRA, reż. Giiulio Manfredonia, 2014
Trailer:


"Podnosząca na duchu komedia o pełnych pasji ludziach, którzy sadząc cukinie i pomidory walczą z włoską mafią."
Ma fatemi il piacere!
5/10

3/ film polski PIGUŁKI DLA AURELII, reż. Stanisław Lenartowicz, 1958
Cały film na YT:


Sensacyjny dramat psychologiczny z okresu okupacji; historia partyzanckiej wyprawy po broń, niezbędną dla odbicia uwięzionego przez Niemców AK-owca. Żołnierze oddziału AK postanawiają odbić z więzienia gestapo swojego kolegę. Wyprawa po broń z Krakowa do Kielc kończy się wprawdzie jej zdobyciem, ale pięciu uczestników akcji ginie w walce z Niemcami.
7/10

4/ czeskie OPOWIEŚCI O ZWYCZAJNYM SZALEŃSTWIE (Příběhy obyčejného šílenství), reż. Petr Zelenka, 2005
Trailer:


Opowieści o zwyczajnym szaleństwie to film o poszukiwaniu szczęścia, tęsknocie za miłością, zmaganiu z samotnością i brakiem porozumienia między ludźmi. Szaleństwo staje się tu jedynym sposobem na zmierzenie się ze światem. Bohaterami tej tragikomedii są ludzie uwikłani w dziwne związki emocjonalne. Jana wydzwania do kochanków z budki telefonicznej pod swoim domem; Petr, aby zatrzymać dziewczynę, sięga po indiańskie rytuały; Alicja i Jirí płacą postronnym ludziom, aby ich obserwowali w łóżku, bo inaczej nie mogą się kochać. Wszyscy składają się na portret zbiorowości, w której samotność stała się normą, a miłość ma coś z fast foodu - nie może trwać zbyt długo, bo następni wygłodzeni klienci czekają w kolejce. Petr jest młodym mężczyzną, który powinien już radzić sobie ze swoim życiem. Ciągle jednak wpada w wir absurdalnych sytuacji, które skutecznie niszczą jego życie miłosne i początkowo dobrze zapowiadającą się karierę dyspozytora lotów. Z wieży nawigacyjnej ląduje za kierownicą wózka widłowego na lotniskowym terminalu przeładunkowym, a związek z ukochaną Janą zastępuje mu podglądanie sąsiadów, którzy do "tego" potrzebują widzów. Również rodzice Petra nie są standardowi. Opętana dobroczynnością matka bombarduje paczkami ze znoszoną odzieżą ofiary wojen i katastrof żywiołowych na całym świecie. Ojciec, który niegdyś dźwięcznym głosem odczytywał komentarze do socjalistycznych kronik, dziś ze wzruszającą bezradnością nie potrafi odnaleźć się w nowych, wolnych czasach. Jeden przypadkowy telefon i odrobina czarnej magii puszczają w niepohamowany ruch karuzelę komicznych sytuacji, pełnych absurdu codziennego "zwyczajnego szaleństwa". [opis dystrybutora]
8/10

5/ francuskie RODZINNE TURBULENCJE (Famille et turbulences), reż. Eric Duret, 2014
Można na YT obejrzeć cały... ale po co?


Po latach ciężkiej pracy Roland (Martin Lamotte) idzie na emeryturę i obiecuje żonie, że całkowicie poświęci się domowemu życiu. Trzy miesiące później Jeanne (Evelyne Buyle) jest na skraju załamania. Nie może dłużej znieść widoku męża, który całe dnie spędza przed telewizorem. Po naradzie z jego córką Julie (Marie Pape) postanawia od niego odejść. Roland w odpowiedzi przeprowadza się do ich syna (Matthieu Rozé). Rozpoczyna się rodzinna wojna płci.
5/10



I JESZCZE NOWE NABYTKI BYNAJMNIEJ NIE KSIĄŻKOWE

No więc tak. Kupiłam sobie torbę na lato i bardzo się z niej cieszę, więc musiałam się pochwalić :) Mnóstwo miejsca na wszystko :)

A tutaj taki zakupik: materac dmuchany. Skusiło mnie, że nie takie badziewie, jak to w czasach mojej młodości, tylko UWAGA! wysoki na 46 cm, pokryty welurem, pompka inkorporowana, wystarczy 1,5 minuty i fertig! Przyda się, kiedy będziemy gościć pielgrzymów :) zawsze to będzie wygodniej, niż na samej karimacie na podłodze :) i kiedy przyjeżdża moja Psiapsióła z Daleka i śpimy razem z córką, co żadnej z nas nie zachwyca.

I jakoś tak dziwnie się okazało, że zabrakło mi płynności finansowej :( Ja wiem, malowanie, nowe regały, nowy laptop, korony do Pragi... no ale żeby aż tak? Mam luźnych wszystkiego 800 zł na koncie, po niedzieli trzeba płacić ZUS (ponad 1100), a diabli wiedzą, kiedy wpłynie kasa za kwiecień przez te święta :( nie widzi mi się to!












35 komentarzy:

  1. Normalnie jakieś szaleństwo u Ciebie;) Ja tak czekam na nowe wpisy a tu nic i nic. A Praga to kiedy tak dokładnie? Historii o książce zostawionej w tramwaju nie da się zapomnieć:))) Tyle w telegraficznym skrócie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Praga za 2 tygodnie, 14-go. Bojam się trochę. Wczoraj spędziłam dzień na łażeniu i naprawdę padłam. Jak ja tam dam radę osiem dni chodzić, chodzić i chodzić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bojaj. Wiem po sobie. W Warszawie nie uznaję spaceru dla spaceru i po godzinie jakiejś przechadzki odczuwam syndrom przewlekłego zmęczenia. W Krakowie budzi się we mnie piechur i odkrywca nieznanych szlaków;)

      Usuń
    2. :)))

      Zrobiłam też przymiarkę do walizki i jest źle. Walizka nieduża (zresztą dużej i tak bym nie chciała), ale ręczniki zajęły już połowę. Wszyscy mówią, po ci ci ręczniki. No jakoś się brzydzę :(

      A tu wygląda na to, że i laptopa powinnam wziąć, żeby móc na miejscu wszystko sobie sprawdzać na bieżąco. Nawet myślałam, czy jakiego tabletu na tę okazję nie kupić (abstrahując od sytuacji finansowej), ale zapytałam stażystów, młodych ludzi - odradzili. Że mi do niczego potem nie będzie potrzebny.

      Usuń
    3. Ale możesz kupić ręczniki w Pradze? Chyba tam mają? :)))

      Ja mam teorię na podróże wziętą z jakiejś czytanki z angielskiego na kursie B2.
      Trzeba brać mało Z DOMU, jak najmniej, co się da, kupić na miejscu w suppermarkecie, tanie, byle jakie i potem wyrzucić. Z domu wziąć rzeczy stare, byle jakie, np piżamę (no chyba że spisz z mężczyzną to nie) ale jak spisz sama - bierzesz starą piżamę i na koniec zostawiasz w koszu w hotelu. To samo majtki, staniki, koszulki - mało i stare, pod koniec zostawić. Ja tak raz pojechałam do sanatorium i wracałam z pustą walizką, ale się nie pohamowałam i nakupiłam książek w taniej książce. Ale ciuchy wyrzuciłam.
      Przemyśl te ręczniki!

      Usuń
    4. No ale ostatnia rzecz, którą myślę robić w Pradze, to latać po supermarketach :( Zwłaszcza świeżo po przyjeździe, kiedy pierwszy odruch to prysznic.
      A co do tej koncepcji ubraniowo-podróżniczej, to znam. Ale to nie dla mnie. Raz, że szczęśliwie pozbyłam sie wszelkich staroci ubraniowych przy okazji remontu :) dwa, że gdybym je nawet miała, to raczej bym w nich nie paradowała po mieście. Jestem starsza pani i jednak przywiązuję pewną wagę do tego, co mam na sobie, inaczej źle się czuję.
      To jest propozycja dla młodych, udających się do Indii albo innego buszu i dźwigających cały dobytek na plecach :)

      Usuń
  3. :))) z ręcznikami mam to samo:))) I rzeczywiście jakiś dostęp do internetu się przydaje- to jedna z nielicznych sytuacji gdy doceniam mój telefon.
    A w Krakowie dziś słonecznie?

    OdpowiedzUsuń
  4. A w Krakowie dziś brzydko. Szaro buro, no tyle że nie pada. Wybieram się do kota Włodzimierza, ale to po obiedzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A do Włodzimierza to ot tak, czy na jakąś wystawę/prezentację?
      I widzę, że czytasz Wtedy- bardzo jestem ciekawa Twojej opinii.

      Usuń
    2. Na razie się podoba :)

      Do Włodzimierza na oprowadzanie po nowej wystawie o Rudawie. Ale nic tym razem nie kupuję!

      Usuń
    3. No to życzę wytrwania w tym postanowieniu:)

      Usuń
    4. Wytrwałość nie jest moją mocną stroną :)

      A Ty kiedy się znów wybierasz do Kr?

      Usuń
    5. Od 16 maja mam rezerwację. To cała moja radość, cel i osłoda życia;)

      Usuń
    6. Czyli każda z nas udaje się na południe :)

      Usuń
    7. Zdecydowanie:)
      Z innej beczki. Przeczytałam sobie Twój blog wstecz. I przy którymś z wpisów, w komentarzach, przeczytałam coś takiego, że masz, nie pamiętam dokładnie sformułowania, żal/urazę/zadrę pod adresem sióstr Kossakówien. Dlaczego? To był wpis sprzed kilku lat chyba...

      Usuń
    8. Ani żal ani urazę ani zadrę - ja po prostu za nimi nie przepadam. Kiedyś usiłowałam sobie wyobrazić, że jesteśmy znajomymi - i wyszło mi, że nie chciałabym się z tymi pannami przyjaźnić, w życiu nie znalazłabym wspólnego języka. Rozwydrzone pannice. Inna sprawa sobie poczytać o ich ekscesach :)

      Usuń
    9. A' propos przeczytałam wstecz. Na początku lutego kupiłyśmy owego laptopa i od tej pory mamy każda swój. Córka wzięła ten poprzedni, ja nowy. Wszystkie linki miałam oczywiście w starym. Używałam tam Opery. No i po jakimś czasie mówię do tej... mojej córki, że muszę sobie wreszcie te linki poprzekładać. Hm. Ona już dawno skasowała Operę! Ponoć mnie pytała wcześniej, czy jeszcze czegoś potrzebuję, a ja zaprzeczyłam. No chyba we śnie.
      I teraz jestem bez wszystkich moich blogów. Oczywiście znakomitą większość da się odtworzyć, tylko to straszna robota, chodzenie od jednego do drugiego i szukanie. Diabli mnie wezmą. No i teraz nigdzie nie zaglądam :(

      Usuń
    10. Ale córka w dobrym zdrowiu?;)

      A co do Kossakówien. Rozumiem. Choć przyznam szczerze, że mam do nich słabość (a jak wiadomo wtedy więcej się wybacza;)). "Maria i Magdalena" była jedną z pierwszych lektur (świadomych lektur), która wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Oczywiście potem poczytałam więcej i z różnych źródeł i stałam się bardziej krytyczna. Ale słabość pozostała. W dawnych, dawnych czasach, gdy przyjeżdżałam jako licealistka do Krakowa (na jeden dzień!) pierwsze kroki kierowałam zawsze na Kossakówkę i tam medytowałam pod tym rozsypującym się (już wtedy) murkiem. A najbardziej zawsze wzruszała mnie figura Matki Boskiej, której głowa była widoczna nad nim...ech...to tyle mojej pensjonarskiej historii;)

      Usuń
    11. No cóż ja jej mogę zrobić :)

      To tak jak ja mam z dzieciństwa słabość do książki "Tajemnica Sędziwoja". Jeszcze mi się nie śniło, że będę w Krakowie mieszkać, a uwielbiałam te klimaty. I później, po wielu latach, odkupowałam "Tajemnicę" na allegro i łaziłam jej śladami :)

      Chciałam już sięgać po aparat, żeby dołączyć najnowsze zdjęcie (z przedwczoraj) Kossakówki, kiedy sobie uświadomiłam, że halo, to nie fejs, żeby dać zdjęcie w komentarzu :) Stanowczo powinien blogspot się podciągnąć w tym kierunku!

      Usuń
    12. Nie mów, że umieściłaś te zdjęcia na fejsie. To byłby BARDZO mocny argument, żeby założyć tam sobie konto.
      A "Tajemnicy Sędziwoja" zaraz się przyjrzę:)

      Usuń
    13. Tych akurat (przynajmniej jeszcze) nie :) ale byłam na takim spacerze ŚLADAMI KRAKOWSKICH PISAREK - oczywiście przez fejsa - i stamtąd zaczynaliśmy. Mówię Ci, ile różnych jest profili krakowskich!

      No tak sobie tylko bąkam :)

      Usuń
    14. No ale to jest kwestia honorowa;) Honor stracę...i cóż mi pozostanie...;)

      Usuń
    15. No tak, ja wiem, ja rozumiem :)

      Usuń
  5. O, jest tekst. Historię o książce w tramwaju przegapiłam. Fajna ta torba :)

    Z tego, co wiem, komentarze normalnie reagują na HTML więc zdjęcie powinno się dodać tak, jak w bocznej kolumnie. Potem sprawdzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, img jest niedozwolonym tagiem, jednak się nie da.

      Usuń
    2. Okazuje się, że tutaj tylko wspomniała, a opis był gdzie indziej: http://www.photoblog.pl/przewodnikpokrakowie/172279513/o-sklerozie-i-slusarce.html

      :)
      No widzisz. Ale może w przyszłości, kto wie.

      Usuń
  6. Rety, jak dawno u Ciebie nie byłam!
    Rzadko ostatnio siadam do laptopa, a tylko na nim lubię czytać, bo wszystko wyświetla mi się, jak należy :-)
    U mnie nic nowego - kosmiczny kierat, mąż wciąż w delegacjach, dzieciarnia wciąż tak samo daje znać o sobie. Ale przynajmniej wiosna, ciepło i te sprawy ;-) No i kolki się skończyły, uffff...

    Ja na fb na razie odkryłam krakowskie modernizmy a za nimi łódzkie, gdyńskie, warszawskie... itd. Niech no dziecka mi nieco podrosną, pakuję je w auto i jadę podreptać śladami/trasami.
    Młody już samobieżny, lubi chodzić. Dla pannicy zakupiłam chustę do noszenia, czekam teraz niecierpliwie na przesyłkę.
    Z pewnością dużo nie zobaczę, ale zawsze cóś ;-)

    Ogólnie zaś cierpię na niemoc, a może to po prostu totalne zmęczenie.
    Dwa tygodnie zabieram się już do odświeżenia balkonowej podłogi z drewnianych płytek. Papier, bejca już zakupione, płytki oczyszczone z rozmaitych naleciałości zdążyły już ze dwa razy porządnie namoknąć od deszczu - czekają...
    Cały czas też obmyślam, jak tu zaregalić ścianę. Mam już namiary na nowego pana stolarza, bo poprzedni już zakończył działalność, no i też nie mogę się zebrać.
    Ech!


    serdeczności,
    saxony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście, w międzyczasie, zapomniałam już hasło do konta google ;-(

      Usuń
    2. Saxony, jak miło Cię widzieć! I słyszeć, że wszystko idzie naprzód, tak jak powinno :)
      Pamiętam swoje zmęczenie z okresu dzieciństwa Córuni... a co dopiero przy dwojgu dzieciach! I tak jesteś super dzielna!

      Nowy regał to zawsze wielka radość :)Ale fakt - trzeba to sobie dokładnie obmyśleć i zaprojektować :)

      Ściskam!

      Usuń
  7. "Energetyka Krakowska" - nie znam tej pozycji, nie mają na Rajskiej... Ile stron sobie liczy?
    Apropos nabytków na Allegro - ktoś wystawił znanego cracoviana z szokującą ceną:
    http://allegro.pl/warownie-i-zielen-twierdzy-krakow-j-bogdanowski-1-i6183829126.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tadzię chyba porąbało! Ale nic to, niech czeka :)
      Ja kupiłam chyba za 50 i to uważałam, że drogo, no ale wiadomo, rzecz łakoma.

      Energetyka natomiast ma stron 207, zapłaciłam coś ok. 20 zł, jest anonimowa, w sensie, że "przygotowanie tekstów i materiałów - zespół". Wydał to niejaki Trans-Krak Firma Wydawnicza. oczywiście na kredowym papierze, bo jakżeby inaczej, skoro jubileuszowe wydawnictwo.
      Rozdziały przedwojenne obejmują ok. 50 stron, a potem to już wspołczene. Jest też 30 stron wspomnień pracowników.

      Usuń
    2. W bibliografii są wymienione jeszcze:
      - 60 lat elektrowni krakowskiej, Kraków 1965
      - Zakład Energetyczny Kraków w służbie miasta i regionu 75 lat krakowskiej energetyki, Kraków 1980

      Usuń
    3. A obrazki, stare fotografie jakieś są?
      Bo "75 lat..." - to mało ciekawa pozycja... "60-lat" też nie widziałem.
      "Energetykę..." wstawiłem do kryteriów wyszukiwania, może się nadarzy...

      Na Wawrzyńca z budynku elektrowni tylko ściana frontowa się ostała a za nią oczywiście mieszkaniówka powstaje... A na rogu Starowiślnej i Podgórskiej Tauron biurowiec sobie stawia.

      Usuń
    4. No, trochę jest, ale nie są to jakieś oszałamiające ilości. Chyba z NAC nie korzystali :(

      Usuń
    5. Sęk w tym że w NAC nic nie ma. Marianek nie był chyba lubiany w gospodarce komunalnej i tam go nie wpuszczali ;-]
      Ślicznie Dziękuję za odpowiedzi!

      Usuń