piątek, 25 sierpnia 2017

Ivan Klíma - Má veselá jitra


Mogę odtrąbić sukces!
Przeczytałam pierwszą książkę po czesku!
Ja tu już co prawda wstawiałam coś tam, ale to były właściwie pojedyncze rozdziały pewnej opowieści kryminalnej. A tu od początku do końca :)
Jest to oczywiście takie czytanie pół na pół na razie... moja znajomość czeskiego nie sięga zbyt głęboko... ale będzie lepiej!


Przywiozłam sobie tę książeczkę z Pragi w maju. Byłam w antykwariacie, wybrałam ją ze względu na mikre rozmiary, poszłam zapytać, ile kosztuje i usłyszałam, że dla mnie gratis :) Było to tak niespodziewane i miłe (nie ze względu na parę złotych, ale z powodu samego gestu), że pewnie będę pamiętać tę historię do końca życia :)
Proszę, odnalazłam zdjęcie, jak ją triumfalnie niosę do domu, to znaczy do hotelu :)
A to jest ten antykwariat:
Jak widać, regały z książkami stoją na dworze, tyle że pod daszkiem :)

Nazwisko autora nie mówiło mi nic. Tymczasem okazuje się, że to jeden z trzech Czechów najczęściej tłumaczonych na obce języki.
O tym, że miał skomplikowany życiorys i nie mógł publikować za tamtych czasów, dowiedziałam się już z książki. I już po pierwszych dwóch rozdziałach-historiach wiedziałam, że go kocham.
Tak jest.
To moja miłość.
Teraz w sierpniu kupiłam kolejną jego rzecz, której może dam radę, bo jest to wybór opowiadań - miłosnych w dodatku :)


Má veselá jitra to siedem povidek czyli nowelek, opowiadań, po jednej na każdy dzień tygodnia. Tytuł oznacza Moje wesołe poranki, ale nie spodziewajmy się tu wesela i radości. Ich akcja dzieje się za komuny, a bohaterami są smutni ludzie.
Podmiotem lirycznym :) jest sam pisarz, ale staje się jakby tłem dla spotykanych ludzi. Szara rzeczywistość komunistycznej Czechosłowacji (książka oczywiście nie wyszła oficjalnie aż do 1990 roku, wcześniej wydano ją za granicą, dojmująca i przecież nam znana z autopsji... a jednak jest w tym i spora doza humoru i filozoficzne przemyślenia.

Zaczęłam ją czytać jeszcze przed dopiero co minionym wyjazdem do Pragi, a ostatnie dwa rozdziały skończyłam po powrocie.
I proszę, jak to się dobrze złożyło.
Byłam między innymi na cmentarzu w Břevnovie, odnaleźć i odwiedzić trzy groby, w tym grób prof. Jana Patočki, sygnatariusza Karty 77, który zmarł na udar mózgu po 11-godzinnym przesłuchaniu przez esbecję. Czytałam o jego pogrzebie, kiedy to nad cmentarzem krążył cały czas helikopter, a na pobliskim stadionie urządzono zawody motocyklowe, żeby uczestnicy pogrzebu nie mogli nawet słyszeć przemów.
I oto teraz u Klimy czytam o pogrzebie, na którym zagłuszano motorami mówców... właśnie tym pogrzebie - ale nie ma tu nazwisk ani dat, więc jeszcze tydzień temu nie wiedziałabym o czym, o kim mowa i wzięłabym to za fikcję literacką :)

Początek:

Koniec:

Wyd. Rozmluvy Praha 1990, 166 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 24 sierpnia 2017 roku


Relacji z Pragi nie zamieszczam, bo bym nigdy nie skończyła tej notki. Jeszcze mi wszystko buzuje w głowie!
Miałam obawy co do długości tego pobytu, bo już od wielu wielu lat nie wyjeżdżałam na tak długo. Ale Praga wynagradza wszystkie niedogodności.
MIałam moment, że pomyślałam - w przyszłym roku pojadę na trzy tygodnie.
Ale mi minęło :) jednak się tęskni.
No i na dwa dni przed wyjazdem odmówiła mi posłuszeństwa lewa stopa. Cóż, skoro przez cały rok siedzi się za biurkiem, nie można wymagać, żeby potem przez dwa tygodnie od rana do wieczora łazić bez żadnych konsekwencji. Wróciłam więc kuśtykając i obiecując sobie, że za rok to już na pewno przed wyjazdem zrobię sobie zaprawę ;)


NAJNOWSZE NABYTKI

Przywiozłam 15 książek i 31 filmów hi hi.
Przywiozłabym tych książek o wiele więcej, gdybym miała jak. Uważam, że te 15 sztuk to i tak jest wyczyn. Faktem jest, że w walizce zmieściłam tylko kilka, a resztę wiozłam w siatce! Czyli miałam trzy bagaże, co nie jest najwygodniejsze.

Najpierw odwiedziłam Tanią Jatkę, gdzie znalazłam dwie książki o czeskim kinie i jedną o Pradze z mnóstwem ciekawostek. Razem 167 koron (26,70 zł).

Trzeciego dnia pobytu zajrzałam do tego samego antykwariatu, o którym mowa wyżej. Wygrzebałam cztery pozycje, poszłam zapytać, ile to będzie, pan ledwie rzucił okiem z odległości 2-3 metrów (na pewno nie widział tytułów, raczej ilość) i orzekł, że 20 koron. Czyli 3,20 zł za wszystko :)
Te dwie u góry wybrałam tylko dlatego (nic o nich nie wiem), że mam filmy o tych tytułach.

Czwartego dnia w księgarni za rogiem kupiłam za ciężki pieniądz czyli 80 zł coś, o czym marzyłam już od kilku miesięcy - widziałam to w internecie. Wyszły dwa tomy z tej serii, drugi jest o Hradczanach i powinnam była też go kupić, ale nieco się przestraszyłam grubości tych tomiszcz.
Trzeba było jednak wziąć, bo kto wie, czy w przyszłym roku będzie? Jakoś by się do tej siatki dopchało.

Następnie w dwóch innych antykwariatach nabyłam kolejne trzy sztuki, w tym Klimę. Ceny od 40 do 60 koron (6,40 - 9,60 zł). Dwa pitavale to cenny nabytek do mojej raczkującej kolekcji literatury praskiej.

Przy okazji obiadu znalazłam w kolejnym antykwariacie (był obok jadłodajni) mojego pierwszego Hrabala (30 koron = 4,80 zł).

No i ostatni zakup, który mnie zachwycił dosłownie. To już księgarnia i żadna taniocha, w sumie 900 koron (144 zł). Ale co za treści! Takie historie o Pradze, że ho ho ho.
W tej wąskiej książeczce już w tramwaju wyczytałam o paternostrze i zaraz po południu pojechałam go lokalizować i się nim przejechać. No tego nie ma w przewodnikach.
A te dwie mniejsze - kurczę blade, nie było poprzednich części :(
Teraz znalazłam którąś w jakimś internetowym antykwariacie, ale wysyłają tylko do Czech i Słowacji :(
A PRAGNĘ mieć je wszystkie!

Już po powrocie skorzystałam z okazji 35% rabatu na Bonito i zamówiłam czeskie Szczygły, które do tej pory czytałam z biblioteki. Plus Roznegliżowane. Jeszcze jedna transakcja na allegro czeka na sfinalizowanie i szlus. Przypuśćmy :)

No a filmy? Proszę bardzo.
Niektóre mam po polsku, ale chcę je móc oglądać i po czesku z czeskimi napisami, więc przywiozłam.
Tym to oto sposobem moja kolekcja kina czeskiego w oryginalnych wydaniach wzrosła do 106 sztuk.
I to nie jest moje ostatnie słowo!



5 komentarzy:

  1. Aż mi się zachciało uczyć czeskiego. Kiedyś na studiach nawet podczytywałam jakieś czeskie czasopismo literackie, ale wtedy miałam dużą styczność z językami słowiańskimi.

    Teraz przeczytałam stronę ze zdjęcia i wziął mnie apetyt na tę książkę, ale właśnie po czesku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups, trafił komentarz do spamu :(
      Ja właśnie podjęłam decyzję, że idę na kurs, bo sama to nic nie zrobię, zawsze będę odkładać na jutro. Z jednej strony trochę śmiesznie, skoro sporo już rozumiem - bo przecież muszę się zapisać na początkujący poziom, gramatyki, zasad w ogóle nie znam. No ale. Zobaczymy :)

      Usuń
  2. Wooow! Podziw :). Ja się strasznie długo zbierałam, żeby zacząć czytać po czesku, bo mnie denerwowało, że mi to idzie tak powoli... A Ty się widzę rzuciłaś na głęboką wodę, i pięknie! Klímy czytałam na razie tylko jedno opowiadanie, to, które jest w zbiorze „Opowiadacze. Nie tylko Hrabal”. Czyli w przekładzie :). Więc zazdroszczę również!

    A czy mogę spytać, gdzie dokładnie jest ten miły antykwariat ze zdjęcia? ;) Będę w Pradze znów niedługo, zajrzałabym przy okazji! A znasz ten wielki antykwariat na Spalenej (tej samej, na której mieściła się pakowalnia makulatury w „Zbyt głośnej samotności” :))?

    Bardzo ciekawie wyglądają te „Pražské příběhy” Hrubego, rzeczywiście! Chyba warte swojej ceny :). Ja przy swojej ostatniej praskiej wizycie miałam już w rękach nowe wydanie „Příběhu inženýra lidských duší”, ale ostatecznie zrezygnowałam z powodu ceny. Teraz żałuję. Więc lepiej kupować, jak jest okazja!

    Szczygły bardzo dobre, a „Roznegliżowane” – całkiem przyzwoity kryminał :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nie mam czasu na zbieranie się :) :) :) przy czym zdaję sobie sprawę, że to czytanie jest ułomne... ale stwierdziłam, że tylko gdy będę próbować, pójdę do przodu.

      Antykwariat jest na Nuslach. Jeśli będziesz chciała się wybrać, to trzeba przyjechać tramwajem na Náměstí Bratří Synků i stamtąd pójść kawałeczek w dół ulicą Čestmírovą, do pierwszej przecznicy w lewo. Ta przecznica to ul. Vlastislavova i tam właśnie jest antykwariat. Prawie naprzeciwko kamienicy-dawnej fabryki, gdzie jest obecnie knajpa i kręgielnia. Z ulicy antykwariatu nie widać, bo to jest wielka pusta parcela ogrodzona, z bramą dla samochodów i furtką obok. Więc trzeba nacisnąć klamkę tej furtki, a nuż będzie otwarte :) W praktyce to - na ile zrozumiałam - jest antykwariat internetowy, w budynku w głębi siedzą ludzie przy komputerach i w tymże budynku stoją regały już ponumerowane, a te na zewnątrz to kompletny misz-masz i myślę, że dlatego rozdają za bezcen - widocznie te książki nie są w ogóle zinwentaryzowane. Mam gdzieś wizytówkę, zaraz poszukam.
      A tu spróbuję wkleić linka z google maps, nie wiem, czy to zadziała:
      https://www.google.pl/maps/@50.0647076,14.4426306,173m/data=!3m1!1e3

      Co do drugiego antykwariatu, to oczywiście, że znam, przystanek tramwajowy Národní třída to obowiązkowy punkt programu za każdym pobytem w Pradze. Choć za pierwszym razem jedynie oglądałam wystawy, bo zawsze trafiałam tam już po zamknięciu - ale nie wiedziałam, że on taki gigantyczny jest i cudny.

      Na Nuslach, gdzie się zatrzymuję, mam za to co najmniej cztery antykwariaty, małe, ale zawsze się coś wygrzebie. No i w Levnych Knihach tu czy tam też coś znajdę :)

      Usuń
    2. www.antikvariat-andel.cz
      Na wizytówce jest też podany adres na Smichovie: Stroupežnického 32, smichovska synagoga. Ale to może tylko adres zarejestrowania firmy?

      "Příběh inženýra lidských duší" to mnie po polsku, ze względu na rozmiary, jeszcze nie znęcił do czytania :) a po czesku to jednak przy najlepszych chęciach bym się nie zabrała, no ale ja jestem początkująca :)

      Usuń