sobota, 28 października 2023

Czesław Centkiewicz - Anaruk, chłopiec z Grenlandii

Chodzi mi po głowie, że kiedyś ktoś tu wspominał, iż książki Centkiewiczów są już absolutnie nie dla dzisiejszych dzieci (chyba chodziło o Odarpiego). Tak być może, ale ten Anaruk mnie akuratnie się spodobał, a jak by na niego zareagowały dzieci, to już nie wiem i się nie dowiem, chyba że Wy mi powiecie 😉 Kiedyś lektura w trzeciej klasie, czy dziś też, nie mam pojęcia. Zapewne można to znaleźć w internecie, ale nie chce mi się szukać, straszliwy leń ze mnie, zwłaszcza w sobotni poranek, kiedy czeka mnie cotygodniowy rytuał kąpieli Ojczastego...

Za to całkiem niechcący, przeglądając w innej sprawie stronę Woofla (o językach) zobaczyłam, że jest tam artykuł o języku zachodniogrenlandzkim. Pomijam już kwestię, jakich to niesamowitych języków ludzie się uczą (i jakie mają motywacje) - ale trafiło akurat na moje zastanawianie się, gdzie Centkiewicz się tego nauczył, no bo w książce ciągle rozmawia z mieszkańcami osady, w której się zatrzymał, a czytelnikowi tłumaczy rozmaite zawiłości ich mowy.

Oczywiście książeczka dziś niepoprawna politycznie, opowiada o Eskimosach (co ponoć jest nazwą pogardliwą i należy ich nazywać Innuitami). Ale najwięcej myślałam o tym, że ludzie rodzą się w takim miejscu i nie szukają innego, lepszego do życia. Tak jak to wyglądało wtedy - to jeden koszmar. Oczywiście, że są do wszystkiego od pokoleń przyzwyczajeni i ich żołądki świetnie znoszą tę specyficzną dietę złożoną z surowego mięsa i tłuszczu, ale nikt mi nie powie, że jak dziadowie nasi żyli, tak i my musimy. Z drugiej strony widzimy dziś, jak się kończy poszukiwanie lepszego miejsca do życia mieszkańców Afryki...


Początek:

Koniec:

Wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 1988, 46 stron

Z własnej półki

Przeczytałam 24 października 2023 roku


 

NAJNOWSZE NABYTKI


Przyznaję się, no bo co będę ukrywać... To wszystko przywlokłam do domu jednego dnia. Najpierw odwiedziłam piekarnio-cukiernię na Targowej, gdzie Szyszkodar zrobił półki z odzysku, potem Klub Kazimierz, gdzie tenże Szyszkodar przywiózł nową dostawę z daru antykwariatu Abecadło bodajże i jeszcze zajrzałam do Tajemniczego Ogrodu, gdzie znalazłam tę Kłodzińską. Tajemniczy Ogród to moje ostatnie odkrycie - Szyszkodar sporządził mapkę budek z książkami w Krakowie i tam znalazłam, że obok magistratu jest w ogóle coś takiego. No, po prawdzie to wybrukowany dziedziniec między budynkami, ale urządzony ławkami, stolikami, krzesełkami i donicami z zielenią, przy ładnej pogodzie można tam wpaść na chwilkę i odpocząć od zgiełku miasta.

Mały to ja - zajrzałam, a tam ilustracje wypisz wymaluj jak z Dzieci z Bullerbyn. Jak go będę czytać, to sprawdzę, czy na pewno ten sam autor, ale tak na czuja to rękę bym sobie dała uciąć 😁 A jako że Dzieci z Bullerbyn uwielbiam, to mam nadzieję, że i ta książeczka mnie nie zawiedzie. No bo tak - ja je wszystkie będę przecież czytać. Toteż pracowicie wpisałam je do katalogu z uwzględnieniem lokalizacji, bo naturalnie wszystkie teraz trafiają gdzieś na tyły, do drugich rzędów i bez skatalogowania ani bym o nich nie pamiętała. Zabiorę się za to czytanie NIEZABAWEM, niech no tylko się wygrzebię spod pozostałości bibliotecznych. Jeszcze kryminał jakiś izraelski i może Krakatit, a potem hulaj dusza 😂 Wolność, panie!


Bazyl otworzył przede mną szeroko wrota blogosfery!

Otóż żeby skomentować będąc zalogowanym - wystarczy kliknąć na symbol tarczy z lewej strony paska adresu i odznaczyć Wzmożona ochrona przed śledzeniem - i już! Ach, jakie to było proste! 

Dodam, że to dotyczy Firefoxa, którego ja akuratnie używam.

Tak że - będę Was wreszcie odwiedzać!

36 komentarzy:

  1. Moje dzieci miały jako lekturę Zaczarowaną zagrodę Centkiewiczów (z 10 lat temu) I czytały z przyjemnoscią. Przeglądałam ją wtedy i też mi się wydawała sympatyczna.

    Mały to ja kojarzę, ale skąd? Hmmm.

    Kłodzińską to już pisałam, że uwielbiam, ach ten major Szczęsny 😁 Ostatnio też coś poprzywlekalam, jedna z moich bibliotek na fajny zwyczaj oddawania czytelnikom wycofanych ksiązek (a w innej filii panie mi wmawiały, że nie dadzą, bo rzekomo muszą komisyjnie niszczyć. Akurat! Obstawiam, że na Allegro sprzedają).
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie Zaczarowana zagroda to chyba jedyna rzecz Centkiewiczów, jaką czytałam w dorosłych czasach 😁
      A Kłodzińskiej mam chyba jeszcze jedną oprócz tej do przeczytania.

      Niestety w mojej bibliotece najmojszej czyli tej osiedlowej panuje ostatnio zwyczaj wyrywania kartki tytułowej z książki wycofywanej z księgozbioru tudzież wycinania miejsca z pieczątką na ostatniej stronie (mniejsza, że z tekstem na odwrocie nieraz)...

      Usuń
    2. Jezus Maria! Zwróć im uwagę, żeby tak nie robili. Albo chociaż nie wspominaj więcej o tych barbarzyńcach!

      Usuń
    3. Zapytałam raz - usłyszałam od kierowniczki, że nie ma innego wyjścia, bo jak czytelnik się zorientuje, że książka wycofana z biblioteki, to przychodzi z awanturą, że właśnie książki się likwiduje. I koniec dyskusji był. Jeszcze podpadłam 😉

      Usuń
    4. Ciekawe. To chyba jedyny taki przypadek w Polsce, bo gdzie indziej normalnie są przy bibliotekach regały na wycofywane lektury i nikt awantur o to nie robi. W zamożniejszych bibliotekach nawet mają osobną pieczątkę "wycofane z księgozbioru" wbijaną to takich niechcianych pozycji. A takie pocięte książki bez kartki tytułowej i ostatniej to spokojnie można od razu do kubła z makulaturą wyrzucać.

      Usuń
    5. Nie mogę tego posunięcia zrozumieć... Ale przecież nie będę szła z tym wyżej 😉 Może zmądrzeją z czasem...

      Usuń
  2. BBM: Pamiętam, że w dzieciństwie czytałam z wypiekami na twarzy, teraz rzadko wracam do tamtych lektur…

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisałam o tej tarczy na blogu niedawno, ale zmartwię Cię, nie zawsze i nie na każdym blogu działa, więc nadal piszę anonimowo z podpisem...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha. No to już nie wiem. Mnie na razie się sprawdza.

      Usuń
    2. W wersji mobilnej używam Chroma i tu problem nie występuje. W ostateczności przyjdzie zmienić przeglądarkę :( Ale na razie patent działa, tam gdzie go wypróbowałem :)

      Usuń
  4. Co do Grenlandii to wielu wyjezdza do Danii, gdzie nie maja duzo lepszego zycia. Mialam kiedys tam sasiadke, mila, ale rozgoryczona zyciem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imigracja to generalnie ciężki kawałek chleba, niewątpliwie.

      Usuń
    2. Dość wstrząsająco jest to opisane w Smilli w labiryntach śniegu
      Agata

      Usuń
    3. Nie znam i na pewno w najbliższym czasie nie poznam, nie posiadając 😉

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. O! Więc jednak. Tylko już chyba takiego loga w nowych wydaniach nie ma 😁

      Usuń
    2. Loga nie ma:) W lekturach jest jeszcze Zaczarowana zagroda Centkiewiczów. Jak zawsze przy tak "wiekowych" książkach, bardzo jestem ciekawa, jak odbierają je współczesne dzieciaki. Czy to jeszcze w jakiś sposób jest dla nich interesujące? W takiej formie, z takim słownictwem. W ich cyfrowym świecie.

      Usuń
    3. Pisałam wyżej - moim dzieciom te 10 czy 12 lat temu bardzo się podobało, ale one wychowane w kulcie książek z PRL😁
      Agata

      Usuń
    4. Ja ten kult PRL-u zaczynam czuć u siebie teraz - przecież ściągnęłam masę książek ostatnio z tego okresu 😂

      Usuń
    5. Ja sobie niedawno kupiłam Timura i jego drużynę💞😁
      Agata

      Usuń
    6. Kurde! Napaliłaś mnie! Chyba sobie odświeżę! 🤣
      PS. Co to jest to czerwone? Związek Radziecki czy co? 😁

      Usuń
  6. Pewnie czytałem, bo w dzieciństwie czytywałem Centkiewiczów, ale nic nie pamiętam.

    Masz magiczne mieszkanie, które się samoczynnie rozciąga, by pomieścić kolejne książki? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magiczne mieszkanie...
      Otóż odkryłam ostatnio, że jeszcze na części półek jest wolne miejsce z tyłu. Właściwie nie powinnam tego nazywać drugim rzędem, bo tam wtryniam książki w inny sposób, ale w każdym razie coś tam jeszcze zmieszczę.
      Natomiast to, co przywiozłam z Pragi w sierpniu, nadal stoi w stosie na podłodze, bo one MUSZĄ absolutnie być na widoku czyli powinnam wytypować inne do przeniesienia w głąb. I nie mogę się zdecydować 😂

      Usuń
  7. Centkiewiczowie, to dla mnie głównie książki o Amundsenie i Nansenie, czytałam kilka razy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja pierwsza lektura Centkiewiczów to był Odarpi, syn Egigwy. Czytałem to już po przeczytaniu książek Londona i Curwooda o dalekiej Północy i w tym kontekście wydała mi się nieciekawa. Co innego - Fridjof, co z ciebie wyrośnie - to była dla mnie piękna historia, podobnie. jak całe życie Nansena. Nic dziwnego, że gdy byłem w Oslo, moim priorytetem było odwiedzić statek Fram.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fridjofa bodajże przyniosłam z gratisów ostatnimi czasy, z myślą, że kiedyś jednak przeczytam 😁 Bo sobie nie przypominam z dzieciństwa.
      Zajrzałam na Wiki szukając statku Fram 😍

      Usuń
  9. Pamietam z mlodosci. Wtedy nie bylo w Polsce wielkiego wyboru ksiazek wiec kazda, a szczegolnie te opisujce inne strony swiata, byly ciekawe i poniekad obowiazujace.
    W moim blogu zamiescilam dwie odpowiedzi dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, to też gra rolę - mnogość oferty na rynku wydawniczym. Gdy przechodzę przez dział dla dzieci w Księgarni Naukowej (zmierzając wyłącznie do działu papierniczego), oczy mi wychodzą z orbit, ajkie tam jest bogactwo.

      Usuń
  10. Matuchno, jak ja nie cierpiałam Centkiewiczów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam! Wiedziałam, że mogę na Ciebie liczyć 🤣🤣🤣

      Usuń
    2. :-))) To może ustalmy, czego jeszcze nie lubię, co lubisz Ty i będzie spokój :-)

      Usuń
    3. Ależ! Nie będziemy sobie psuć zabawy 🤣

      Usuń
  11. Centkiewiczów przeczytałem wszystko do czego miale dostęp. To było czytanie wspólnie z Czukiem i Hekiem Gajdara - ale to było już tak dawno.

    OdpowiedzUsuń