Biorąc się za kolejną książkę austriackiego pisarza Roberta Musila, po niezbyt udanej pierwszej próbie z Niepokojami wychowanka Törlessa, byłam pełna obaw.
Czy obawy ustąpiły przyjemności lektury? Nie w pełni. Nie pomogła, nie uspokoiła zajawka ze skrzydełka obwoluty:
Ten wstęp napisał Egon Naganowski, znany specjalista od Musila i Joyce'a. Jego nazwisko znałam od dzieciństwa, bo w domu już od mego urodzenia był obecny Telemach w labiryncie świata :) Zdaje się, że i Podróż bez końca - właśnie o Musilu - też jest, ale to pojawiło się, gdy ja już z domu wybyłam, a więc nie towarzyszyło mi w podróży przez życie :)
Nawiasem mówiąc, to niesamowite, ile książek "znam" jedynie z tytułów, wyuczonych na pamięć w dzieciństwie, gdy szperałam w ojcowskiej bibliotece w namiętnym poszukiwaniu czegoś dla siebie. Potem, gdy biblioteka jako mebel została skasowana, bo nie mieściła już wszystkich książek, pokój ten został przeznaczony dla mnie i brata i podzielony na dwie części przy pomocy dwustronnie dostępnego regału wysokiego aż do sufitu. Łóżko moje znalazło się właśnie przy tym regale, toteż z tytułami swojej strony byłam obeznana jak mało kto... nazwijmy to kieszonkową erudycją :)
I teraz powiedzcie mi, jak to jest możliwe, że moja córka wychowana w takich samych warunkach nie przejęła tych samych nawyków: szperania wśród książek, wyciągania ich z półki i przeglądania... a wreszcie czytania? Geny drugiej połówki?
Ale wracajmy do tzw. ad remu, dość tych jojczeń :)
Całość składa się z trzech nowel.
Trywializując:
To opowieść o tym, jak bohater wysyła do uzdrowiska żonę z chorym synkiem, a sam przyjmuje propozycję przystąpienia do spółki, zamierzającej uruchomić prace w starej kopalni złota gdzieś w górach. Udaje się w te malownicze okolice, flirtuje z chłopkami, aż wreszcie nawiązuje stosunek z jedną z nich, Grigią.
Pan von Ketten żeni się z egzotyczną Portugalką, bo ród ten nie miał w zwyczaju spokrewniać się ze szlachtą zamieszkałą w sąsiedztwie, wolał sprowadzać żony z daleka. Von Ketten zajęty całe życie walką z biskupem niewiele zwraca uwagi na żonę, ta walka jest solą jego życia. Gdy się skończy, zabraknie sensu, trzeba wyszukać innych wrogów: wilka, kotka, domniemanego amanta żony... lub czekać na śmierć.
Młody bohater, choć sam pochodzi z tzw. dobrego domu, jeszcze w dzieciństwie miewa do czynienia z upadłymi kobietami, a dorastając nawiązuje romans z sierotą Tonką, prostą, niewykształconą dziewczyną pracującą w składzie tkanin. Udaje mu się ją wkręcić na pannę do towarzystwa dla starej babki, a po jej śmierci postanawia sam się nią zaopiekować. Opieka młodego paniczyka prowadzi oczywiście do wspólnego nędznego życia, gdy rodzina odcina go od funduszy (on poświęca się studiom naukowym, ona zarabia na życie posadą w sklepie), co kończy się zajściem Tonki w ciążę, a także jej chorobą weneryczną. Od tej pory on bez przerwy się zadręcza, z kim go zdradziła, skoro on chory nie jest, a ona do niczego się nie przyznaje. Przy tym wszystkim nie ma w nim miłości, choć deklaruje chęć małżeństwa.
"Lecz wcale nieprosta to była sprawa, kochać taką prostaczkę".
"I w owej chwili zrozumiał ją wreszcie zupełnie. Była płatkiem śniegu, samotnie spadającym pośród letniego dnia. Lecz już w następnym momencie okazało się, że nie jest to żadne wyjaśnienie, a może po prostu była tylko dobrą dziewczyną..."
"Wówczas krzyknęło w nim wspomnienie: Tonka! Tonka! Poczuł ją od ziemi aż po czubek własnej głowy, poczuł całe jej życie. Wszystko, czego nigdy nie wiedział, stanęło przed nim w owej chwili, przepaska ślepoty zdała się opadać z jego oczu."
Ta ostatnia nowela była jedyną, która mnie zainteresowała, wciągnęła, wywołała jakieś skojarzenia, przypomnienia, reminiscencje... trochę na przykład ze Staroświecką historią Magdy Szabó. Plastyczne sylwetki, uroda świata... a jednak pozostałe opowiadania znudziły mnie setnie.
NIE MÓWCIE MI WIĘCEJ O MUSILU!
(fakt, to ja zaczęłam)
Naganowski konkludował swoją przedmowę:
"Rozpoczynając lekturę dzieł Musila od Trzech kobiet, od trzech historii o miłości i śmierci, o niemożności nawiązania prawdziwego kontaktu między kochankami czy małżonkami, polski czytelnik zapozna się nie tylko z jedną z najbardziej przystępnych książek austriackiego autora, ale zarazem zyska dobry punkt wyjściowy dla apercepcji niesłychanie trudnego Człowieka bez właściwości, w którym prawie wszystkie zasadnicze motywy z wcześniejszych utworów pisarza [...] pojawiają się, rozrastają w głąb i wszerz i ukazują nam się w najrozleglejszych perspektywach filozoficzno-psychologicznych, społeczno-politycznych i artystycznych, stanowiących o wielkości o znaczeniu tego dzieła. W porównaniu z nim Trzy kobiety są tylko drobnymi klejnocikami prozy, lecz już na pierwszy rzut oka widać, że oszlifowała je ręka mistrza."
Co ku przestrodze zamieszczam :)
O, może jeszcze to:
"Przy lekturze Człowieka bez właściwości czytelnik zadaje sobie chwilami pytanie, czy książka jest olbrzymim esejem z partiami powieściowymi, czy też olbrzymią powieścią z partiami filozoficzno-spekulatywnymi, w których fabuła stanowi jedynie wątlutki zaczep lub też w ogóle zanika."
To smacznego!
Tytuły serii NIKE przewidziane na 1963 rok:
Mam jeszcze Babla i Carpentiera - i będę czytać. Natomiast Śmierci Wergilego nie zmogłam za pierwszym podejściem w zeszłym roku, ale nie daję za wygraną :)
Wyd. Czytelnik Warszawa 1963, wyd.I, 167 stron
Tłumaczyły: Teresa Jętkiewicz, Maria Kurecka i Walentyna Kwaśniakowa
Tytuł oryginalny: Drei Frauen
Seria NIKE
Z własnej półki (kupione w antykwariacie za 130 zł jakoś tak chyba w 1984 roku)
Przeczytałam 26 lutego 2013 roku
Książka przeczytana w ramach wyzwania Trójka e-pik:
Własna książka, która na półce czeka już zbyt długo
NOWE KSIĄŻKI nr 2/2013
Zorientowałam się, że nie pokazałam lutowego numeru Nowych Książek, nadrabiam więc zaległość, póki miesiąc się nie skończył.
Szybkie zajawki o różnych omówionych pozycjach.
Besali Zygmunt Stary i Bona Sforza:
Listy Aliny Szapocznikow i Ryszarda Stanisławskiego:
Marek Kwiatkowski - Moja pasja architektura:
Doroty Kudelskiej biografia Malczewskiego:
Stanisława Różewicza wspomnienia:
Radosława Romaniuka pierwszy tom biografii Iwaszkiewicza:
Wojciecha Lipowskiego o sztuce widzenia i pisania Kornela Filipowicza:
I rzecz, która się już przewinęła przez blogi czyli Podróż słonia Saramago:
Tu akurat tytuł zachęca. Lubię czytać o innych kobietach, choćby nie wiem z jakiego wieku pochodziły.)
OdpowiedzUsuńJa naiwnie myślałam, że książka ma coś wspólnego z filmem Altmana... a raczej film z książką :)
UsuńA ja tego filmu nie oglądałam, ale film Altmana to opowieść filmowa współczesna chociaż już z poprzedniego wieku , a Twój Musil wydaje mi się jakoś bardziej zamierzchły.)
UsuńNo tak, ale myślałam, że w jakimś tam zakresie oparte na książce... i w ogóle że to powieść jest (zanim zorientowałam się w nowelach). Ech, te naiwne oczekiwania :)
UsuńPrzymierzam się do biografii Iwaszkiewicza. Z chęcią pojechałabym kiedyś do Stawiska. Chyba można zwiedzić jego dawny dom? Było tam przez lata muzeum, pewnie jest nadal.
OdpowiedzUsuńTeż bym się przymierzyła, gdyby mi wpadła w ręce :)
UsuńPamiętam z dawnych lat zdjęcie biurka w jego gabinecie.
Stawisko jak najbardziej funkcjonuje, a nawet za kilka dni będzie tam autor biografii w związku z rocznicą śmierci Iwaszkiewicza.