czwartek, 25 września 2014

Ilja Ilf i Eugeniusz Pietrow - Wielki Kombinator

No takiej książki to jeszcze nie czytałam!
Z TYLOMA BYKAMI!
Fenomen!
Nie tyle PODRĘCZNIK DLA HOCHSZTAPLERÓW co PODRĘCZNIK DLA WYDAWCÓW A' REBOURS czyli JAK NIE WYDAWAĆ KSIĄŻKI!
W głowie się nie mieści!
Ja w pewnym momencie zaczęłam się zakładać sama ze sobą, ile na następnej stronie będzie błędów... i zawsze przegrywałam, bo było więcej.

Zacznijmy od tego, że wiedziałam o istnieniu drugiej części przygód Ostapa Bendera, zatytułowanej Złote cielę (Золотой телёнок), ale nigdy nie spotkałam się z polskim tłumaczeniem. W pewnym momencie dostałam nawet egzemplarz tłumaczenia na włoski, ale że dość grube to jakoś nie paliłam się do lektury. Też ma taki tytuł (Il vitello d'oro). Aż tu któregoś dnia spotykam na allegro Wielkiego Kombinatora. Szukam po internetach informacji na ten temat i wreszcie na którymś blogów odkrywam, że to właśnie jest Złote cielę! Kupuję natychmiast. Książka przybywa, zajmuje miejsce obok łóżka, na taborecie pełniącym funkcję nocnego stolika - dlatego nie ma zdjęcia półki i regału - a ja czytam tekst na okładce:
Że co??? Że dwie powieści w jednym? Na 330 stronach? Otwieram... nawet śladu 12 krzeseł. Jeśli ktoś w swoim czasie kupił to w księgarni zachęcony opisem, to przy lekturze musiał mocno główkować, o jakie tu krzesła chodzi :)

Ale ale. Już mamy przedsmak tego, co nas czeka - charakterystyczny błąd:
Ktoś tutaj bardzo lubi przecinki. Do tego stopnia, że umieszcza je w tym właśnie stylu WSZĘDZIE. Co drugie zdanie ma takie kwiatki. W ogóle znaki przestankowe to hobby... czyje, zastanawiam się? Tłumacza? Korekty? Na ślad korekty tu nie natrafisz, więc chyba tłumacza. Jego nazwisko podane do publicznej wiadomości to Tadeusz Magister. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że prawdziwe... ktoś się ukrywa pod tym pseudonimem, godnym Ilfa i Pietrowa (może zresztą użyto - czytaj ukradziono - przedwojennego przekładu). Tak więc ten "tłumacz" używa bez ustanku znaków przestanku :) przecinki oddzielają tu części zdania w kompletnie nieuzasadniony sposób, kropki obowiązkowo kończą tytuły rozdziałów nie będące zdaniami
cudzysłów jest otwierany, ale już nigdy nie zamykany, a oprócz tego jedno zdanie często gęsto podawane jest w dwóch akapitach :)
Tu cumbajszpil mamy przykład na:
- brak kropki na koniec zdania
- jedno zdanie w dwóch akapitach
- przecinek zamiast kropki na końcu zdania
- wyznaczanym zamiast wyznaczonym
O takich drobiazgach jak urzędnik zarsu - i myśl tu człowieku, o co chodzi - tylko długotrwała lektura Doncowej podpowiada mi, że chodzi o urzędnika Zagsu czyli tamtejszego USC - czy też mylenie nazwisk bohaterów - szkoda wspominać!
Po prostu czysta rozkosz dla tropiciela byków - człek niechcący przy lekturze staje się jakimś matadorem, albo przynajmniej pikadorem, ole!
Zaiste wydawnictwo obrało sobie właściwą nazwę - FATUM!

Podsumowując: wydawnictwo FATUM wydało podręcznik dla hochsztaplerów chyba z myślą o sobie, takie materiały do użytku wewnętrznego :)

I takie to by były wrażenia z lektury :) Gdyby nie fakt, że powieść świetna i Ostap Bender tutaj dopiero odkrywa przed czytelnikiem pokłady swej filozofii i swego romantyzmu, ciepnęłabym tomem o ścianę. Przypomniało mi się podczas czytania, że film jakiś stary według tego widziałam, natomiast mam nowszy serial Золотой телёнок z Mieńszykowem i trzeba by go też obejrzeć :)

Jak ludzie to robią, że się ze wszystkim wyrabiają?

Tutaj można powieść przeczytać w oryginale. Przynajmniej bez byków.

Początek:
i koniec:


Wyd. FATUM Warszawa 1998, 330 stron
Tytuł oryginalny: niewyszczególniony w książce...
Przełożył: Tadeusz Magister
Z własnej półki (kupione na allegro 13 sierpnia 2014 roku za 3 zł)
Przeczytałam 23 września 2014 roku


W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ kolejny film radziecki z rolą Stanisława Lubszina - KRASNAJA PŁOSZCZAD - PLAC CZERWONY (Красная площадь), reż. Wasilij Ordynskij, 1971
Na YT w dwóch częściach:



Film składający się z dwóch nowel, a opowiadający o czasach rewolucji. Ajajaj!

2/ następny film z dorobku Janusza Nasfetera - NIEKOCHANA, 1965
Na YT pokawałkowany:

Historia uczucia i namiętności pomiędzy młodą Żydówką Noemi (Elżbieta Czyżewska) i Kamilem (Janusz Guttner) - Polakiem, studentem Akademii Sztuk Pięknych. Chłopak wciąż szuka swego miejsca w życiu i nie potrafi zrozumieć zaborczej miłości dziewczyny. Natomiast ciągłe zerwania i powroty, nieudane próby porozumienia doprowadzają dziewczynę do zupełnego wyczerpania nerwowego.

3/ film czeski ADELA JESZCZE NIE JADŁA KOLACJI (Adéla ještě nevečeřela), reż. Oldřich Lipský, 1977
Na YT fragment:

Jest to parodia filmów kryminalnych. Reżyser wykorzystał kombinowane zdjęcia aktorskie z sekwencjami animowanymi. Jednym z bohaterów jest amerykański detektyw, Nick Carter. Wiemy, że to znany bohater popularnych powieści z przełomu wieków. W pastiszu Oldřicha Lipskiego sławny detektyw przybywa do secesyjnej Pragi, by rozwikłać zagadkę zniknięcia pewnego psa oraz odkryć tajemnicę mięsożernej rośliny. Bohater musi stawić czoła największemu wrogowi - ogrodnikowi.

4/ film WŚCIEKŁOŚĆ (Autoreiji), reż. Takeshi Kitano, 2010
Na YT trailer:

Kilka klanów yakuza w bezwzględnej walce rywalizuje o dominację w japońskim przestępczym podziemiu. Walczący ze sobą bossowie posuwają się do brutalnych intryg, kombinacji i zdrad, by osiągnąć zamierzony rezultat. W grze pojawia się dawno nie widziany yakuza Otomo (Takeshi Kitano), który aktywnie włącza się do walki gangów. Film jest opowieścią o zepsutym do szpiku kości świecie, w którym nie ma bohaterów, nie ma kodeksu honorowego, nie ma ideałów.

22 komentarze:

  1. Podręcznik dla hochsztaplerów, no czegoś takiego jeszcze nie czytałam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już się powoli przyzwyczajam (chociaż z wielkim trudem) do faktu, że etos pracy w Polsce praktycznie nie istnieje i większość ludzi wykonuje swoje obowiązki na zasadzie "o tyle, o ile i ani grama więcej". Bo po co zrobić coś dobrze i od serca, jak można po prostu zrobić - kiedy jest mus, zainkasować stawkę i mieć święty spokój. Dlatego też ten kwiatek wydawniczo-korektorski szczególnie mną nie wstrząsnął, bo takie podejście do podejmowanej roboty widzę praktycznie codziennie i na każdym kroku, a wszelkim próbom wyegzekwowania dodatkowego wysiłku i pomyślunku towarzyszą z reguły bezrozumne spojrzenia wybałuszonych oczu osoby zagadniętej.
    Krew by mnie jednak zalała, gdybym się nacięła na ten kant z dwoma powieściami w jednym tomie. Tu już mi ręce opadły i pozłorzeczyłam sobie sążniście. Nic, tylko mordować i masakrować zwłoki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taką w pracy koleżankę. Przykład z dziś rano. Mówię:
      - Ciekawa jestem, czy udało się załatwić coś z tym seminarium (które wczoraj zawisło na włosku)?
      Odpowiada:
      - Kompletnie mnie to nie interesuje.
      Jest dwa lata przed emeryturą, więc czuje się zwolniona z wszelkiej dbałości o pracę. Zresztą zawsze słynęła ze spychownictwa :)

      Usuń
    2. Ja mam tak, że jak już coś robię, to staram się to zrobić najlepiej jak potrafię, bo po prostu nie chce mi się podejmować wysiłku, którego efekt będzie byle jaki - szkoda mi na to czasu i energii. Jak mam zrobić coś na "odwal się", to się w ogóle nie podejmuję. Poza tym lubię, kiedy ludzie myślą podczas wykonywanej pracy i telepie mną, kiedy widzę coś takiego np.: idę ulicą, facet kosi trawnik przed jednym z miejskich urzędów. Skosił "swój", a po drugiej stronie chodnika znajduje się "bezpański" kawałek trawy, mocno już wyrośniętej, wymagający dosłownie dwóch przejść z kosiarką w tę i z powrotem. Widzę, że facet zaczyna się zwijać do odejścia, więc podchodzę i proszę, żeby skosił jeszcze tam, bo to brzydko wygląda, a wysiłek przecież minimalny. Facet robi wielkie oczy i patrzy na mnie jak na kosmitę, bo "tam on kosić nie może, tamta trawa nie jest ich". No to co, że nie jest, mówię, ale tam nikt nie skosi i będzie straszyć do zimy, wiec może przeszedłby się z kosiarką te dwa razy, co za problem. Facet do mnie: "a pani to już nic lepszego nie ma do roboty?". Mam, mówię, ale jako mieszkance tego miasta przeszkadza mi taki zarośnięty trawnik i bardzo proszę... No to usłyszałam, że on nie jest od koszenia wszystkich trawników w mieście, bo jemu za to nie płacą. I tyle go widziałam.
      Zaprawdę, nikt mnie tak nie zeźli jak rodak, ciasny umysłowo i przyspawany tylko do tego, za co się mu płaci. Broń Boże, żeby zrobił coś ponad to - jeszcze się zmęczy!

      Usuń
    3. Piękna historia :) Ale wiesz, powiedział, że tam kosić NIE MOŻE. Wyobraź sobie teraz, że przez okno patrzy jego kierownik i widzi, że facet ICH kosiarką W CZASIE PRACY kosi cudzy trawnik. Kto komu urywa głowę?

      Usuń
  3. Wydawnictwo najwyraźniej chciało pokazać, czym w istocie jest kombinatorstwo i "12 krzeseł" sprzątnęło czytelnikom sprzed nosa.

    Ja zaś wreszcie "uwinęłam" się z papierzyskami, teraz porządkuję kompa, żeby zdać go bez żadnych osobistych pozostałości i jakoś tak mi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie porządki w komputerze to gorsze od porządków na biurku! Ja u siebie w pracy mam w kompie dosłownie wszystko! Zdjęcia z wielu lat, różne teksty, przepisy, o korespondencji mailowej nie wspominając. Niech by mi tak kiedyś kazali zdać komputer... a niechybnie każą, wymieniając na nowszy. A, co tam, informatycy dostaną instrukcję, że całość MOICH DOKUMENTÓW mają przenieść do nowego i tyle :)

      Usuń
    2. Siedziałam do trzeciej nad ranem... Chyba wszystko przeniosłam, a zestaw dokumentów jak u Ciebie. No koszmar takie porządkowanie!

      Saxony

      Usuń
  4. Zaciekawiła mnie ta historia z Wielkim kombinatorem i tak tandetnym wydawnictwem. Postanowiłam sprawdzić czy było może jakieś inne wydanie i oto wyniki mojego śledztwa; na Świstaku jest do kupienia ze jedyne 295 zł wydanie pt. Złote cielę w tłumaczeniu Jana Brzechwy i T. Żeromskiego ! wydane przez Iskry w 1958. Chociaż ocenzurowane ale chyba jednak warto szukać może w bibliotekach tego właśnie przekładu. Ja w każdym razie trzymam się z daleka od tej na kolanie chyba wydanej i tłumaczonej nowszej wersji. Przy okazji sprostuję że Wielki kombinator ma 2 tomy 1. to właśnie 12 krzeseł, ale opis wprowadza w błąd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się doczytałam na pewnym blogu, że ta cenzura na temat religii, księży dotyczyła wydania przedwojennego, więc z 1958 roku powinno być w całości, bo przecież w PRL-u krytyka kościoła była po linii partii. Tylko dlaczego wydawnictwo Fatum szczyci się pierwszym pełnym wydaniem ? może ktoś coś wie, jak to jest na prawdę z tym przekładem ?

      Usuń
    2. Wielki Kombinator - Wielka Tajemnica :)

      Usuń
  5. Hahaha...ale, ale ja tak się obruszam, że wydawnictwo przepuszcza byki, a sama też posadziłam jednego, nie wspominając o interpunkcji. Jak mogłam napisać "naprawdę" osobno? Cudze błędy zawsze mnie rażą, ale swoich często nie zauważam, dopiero jak spojrzę na to co napisałam po jakimś czasi,e jak na cudzy tekst to od razu mnie kole w oczy ;-) Złożyłam samokrytykę i proszę o rozgrzeszenie, a od Wydawnictwa oczekuję właśnie zachowania należnego poziomu i tu nie ma tłumaczenia, pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To stara zasada, że własnych błędów nie zauważamy :) u nas w pracy zawsze jest korekta cudzymi oczami i te dopiero wyłapują byki :)

      Usuń
  6. "Wielki Kombinator" szalenie mi się podobał, ale błędów faktycznie było mnóstwo. Cóż taki chyba urok efemerycznych wydawnictw, które chyba za długo nie pociągnęły.

    Niestety rosyjskiego nie znam zbyt dobrze (po prawdzie umiem tylko odczytać alfabet), i nie jestem w stanie stwierdzić jak to z tymi wydaniami jest. Informacja o cenzurze przedwojennej wydaje się być prawdziwą. Natomiast można się zastanawiać czy nawet w czasie odwilży po 1956 roku władza pozwoliłaby na nieocenzurowaną wersję książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie u Ciebie upewniłam się, że chodzi o "Złote cielę" i je kupiłam :) Ubolewam mocno nad faktem, że nie udaje mi się u Ciebie komentować.

      Usuń
    2. A jaki jest problem? System komentarzy mam chyba otwarty? Coś Cię odrzuca czy nie pozwala skończyć? Zaraz to naprawimy:)

      Usuń
    3. Zaraz spróbuję, ale pamiętam, że usiłowałam coś tam skrobnąć któregoś razu i ani ani.

      Usuń
    4. Wow, udało się. No to nie wiem, co ja wtedy kombinowałam :)

      Usuń
  7. Mnie również zszokowała niska jakość tego wydania. Chociaż na okładce mam jednak "12 krzeseł". Od razu się zastanawiam, jak to jest w ogóle możliwe. Nikt nie przeczytał przed wydrukowaniem?

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie najbardziej rozbawił "szachowy" milicjant ze słoniami na pagonach (goniec w szachach to po rosyjsku słoń :). Poza tym w tekście jest mnóstwo przypadkowych kodów z programu DTP, więc czytelnik wie nawet jaką czcionkę i stronę kodową miał maszynopis.

    OdpowiedzUsuń