wtorek, 30 grudnia 2014

Edmund Niziurski - Klub włóczykijów

Ostatnia książka w tym roku! Łyknęłam ją w trymiga, bo też przygody Kornela i jego stryja Dionizego czyta się błyskawicznie i z wielką przyjemnością. Któż ich nie zna? Tak pytam, niby to retorycznie, ale diabli wiedzą, jak się przedstawia czytelnictwo Niziurskiego w naszych czasach... tam przecież nie ma nic ani o wampirach ani o czarodziejach... są za to przestępcy-dżentelmeni, malowniczy członkowie rodziny o szerokich zainteresowaniach i pasjach, inteligentne dzieciaki (choć czasami z poprawką z geografii), budki telefoniczne, bary mleczne, dociekliwi milicjanci i przychodnie zdrowia, gdzie o 23.00 udzielają pomocy. Wobec tego pytam: któż z NAS, starej gwardii, ich nie zna?
Na półce nieco więcej Niziurskiego, choć daleko mi do pełnej kolekcji.
Tu naliczyłam jeszcze dwanaście tomów. Akurat na dwanaście miesięcy zbliżającego się roku. A więc kolejny mały projekcik :)
Należało go zacząć chronologicznie, ale MUSIAŁAM, po prostu musiałam wrócić do Pułtuska jak najszybciej!
Może zresztą dopożyczę coś z biblioteki, może projekcik się rozrośnie? Wikipedia podaje całkiem sporo tytułów, nawet myślałam je tutaj skopiować, żeby mieć listę pod ręką, ale stanowczo tego za dużo :) W każdym razie w 2015 startuję z Księgą urwisów, pierwszą powieścią dla młodzieży (bo wcześniej były Gorące dni dla dorosłych), której akcja toczy się w kieleckiej wiosce. Niziurski pochodził z Kielc i tam też mieszkał, swej rodzinnej ziemi złożył hołd w niejednej powieści - co jako urodzona na ziemi kieleckiej, w krainie scyzoryków, muszę docenić :)

Klub włóczykijów też ma wątek kielecki, a dokładniej świętokrzyski. Dla tych, co nie czytali (nie wierzę, że są tacy!) małe streszczenie. Kornel ma poprawkę z geografii i w upalny lipiec zamiast być na wakacjach dusi się w Warszawie, dręczony korepetycjami przez Zieloną Niedojrzałą i pilnowany przez ciotkę Pelagię - maniaczkę roślin doniczkowych. Pewnego dnia pojawia się u niego dawno nie widziany kolega Pirydion z prośbą o pożyczenie namiotu. W tym samym czasie dzwoni stryj Dionizy, inny rodzinny maniak, archiwariusz. Jest na tropie sensacyjnego odkrycia z czasów powstania styczniowego, ale potrzebuje pomocy Kornela w celu dostania się do kufra z papierami po dziadku Hieronimie (uczestniku powstania). Obaj chłopcy udają się na spotkanie z Dionizym w Łazienkach, gdzie odkrywają, że padł on ofiarą dwóch znanych przestępców: dra Bogumiła Kadrylla i Wieńczysława Nieszczególnego. Ci dwaj kieszonkowcy (szopenfeldziarze) postanowili również - w ramach rozrywki wakacyjnej - odnaleźć kasę powstańczą, ukrytą przez dziadka Hieronima w tajemniczej jaskini w Górach Świętokrzyskich. Od tej pory ekipa poszukiwawcza, nazwana Klubem włóczykijów, a składająca się z Kornela, Pirydiona, jego brata-inżyniera i Zielonej Niedojrzałej, pod wodzą stryja Dionizego - po ugłaskaniu ciotki Pelagii za pomocą lipki afrykańskiej (Sparmania africana) - będzie szukać papierów po dziadku Hieronimie najpierw w Pułtusku, potem na Mazurach, a wreszcie w Górach Świętokrzyskich, wszędzie przeżywając rozliczne przygody, głównie dzięki nieustającemu towarzystwu arystokracji przestępczej.

Chciałoby się ruszyć w ślad za bohaterami książki. To jednak tylko Pułtusk pozostaje moim niedościgłym marzeniem. Chciałabym zwiedzić kolegiatę, gdzie Dionizy wynurzył się z podziemnej krypty w rycerskim hełmie na głowie, kościół, gdzie pracował kościelny Robiś, wieżę obronną z XVI wieku, zamek biskupi, wreszcie muzeum, gdzie Zielona Niedojrzała i brat Pirydiona spędzili mnóstwo czasu, wpatrując się... w siebie. Nie wspomnę o Spółdzielni "Antyk Pułtuski", ponoć mającą siedzibę przy samym Rynku :)
Aż zerknęłam na mapę. Jest to, cholerka, jeszcze na północ od Warszawy. Jakieś 50 km. Wygląda na to, że powinnam się wybrać z wizytą do kuzynki w stolicy, a stamtąd dopiero na całodniową wycieczkę sentymentalno-krajoznawczą :) Niestety spóźniłam się na kolej - zlikwidowali ją w 2002 roku... a nie lubię jeździć autobusami, zwłaszcza, że to teraz najczęściej busy.

Początek:
i koniec:

Wyd. "Śląsk" Katowice 1974, wyd.II, 290 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 29 grudnia 2014 roku


W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ kolejny film z rolą Stanisława Lubszina - KIN-DZA-DZA! reż. Georgi Danielija, 1987
Na YT z angielskimi napisami:


Na ulicach Moskwy pojawia się dziwny bosonogi przybysz, który mimo chłodu jest odziany tylko w liche, potargane palto. Zaczepianym przez siebie przechodniom przedstawia się jako mieszkaniec planety Uzm, który stracił z nią kontakt i nie może powrócić do swojej galaktyki. Przechodnie ignorują przybysza, tylko budowlaniec zwany wujkiem Wową i gruziński student Gedewan, zwany Skrzypkiem decydują się mu pomóc. Wowa przez przypadek uruchamia pojazd, należący do przybysza i obaj ze Skrzypkiem zostają przeniesieni na planetę Pliuk w galaktyce Kin-dza-dza. Pod względem cywilizacyjnym Pliuk jest bardziej zaawansowana technicznie niż Ziemia, ale jej mieszkańcy wydają się zacofani pod względem organizacji społecznej. Do rozpoznawania istot żywych Pliukanie używają strumienia światła, który skierowany w odpowiednim kierunku ujawnia, czy osobnik należy do wyższej kasty Czatlanów czy do gorszych Pacaków. Pliukanie rozmawiają ze sobą, używając sylab, ale dość szybko uczą się rozmawiać po rosyjsku z przybyszami. Wowa i Skrzypek są jednak traktowani na równi z Pacakami, a jedyną umiejętnością, cenioną przez Czatlanów jest to, że przybysze śpiewają rzewne rosyjskie piosenki. Dzięki zastosowaniu tajemniczej broni Czatlanów − tranklukatora Wowie i Skrzypkowi udaje się powrócić na Ziemię.

2/ film polski
ZA WAMI PÓJDĄ INNI, reż. Antoni Bohdziewicz, 1949
Na YT w całości:


Dramat wojenny, ukazujący działalność lewicowego podziemia w okupowanej stolicy. Bohaterami są członkowie Gwardii Ludowej, osią akcji zaś dzieje tajnej drukarni "Gwardzisty" w okupowanej Warszawie. W akcję filmu włączono nie tylko pewne elementy autentyczne historii drukarni "Gwardzisty", ale także przedstawiono udany zamach członków GL na rozrywkowy lokal hitlerowski Cafe Club w odwet za hitlerowską akcję "50 powieszonych".

3/ film czeski LATAJĄCY CZESTMIR (Létající Cestmír), reż Václav Vorlíček, 1984 - to właściwie serial 6-odcinkowy
Na YT w kawałkach:


W drodze do szkoły Czestmir za sprawą błękitnego meteorytu trafia na planetę kwiatów, które sprawiają, że może latać i przemieniać się w dorosłego. A ponieważ „Czestmir to wykapany tata“ - w miejsce ucznia IV klasy pojawia się dorosły pan Trynka. Dzięki łudzącemu podobieństwu Czestmir może udać się do szkoły, jako własny ojciec. Wraz z przyjaciółmi, Barbarką i Dawidem, latający Czestmir wywołuje nieoczekiwane komplikacje w świecie dorosłych. Tymczasem cudowne kwiaty, które mogłyby zmienić na lepsze życie wszystkich ludzi, wpadają w ręce sprytnego i ambitnego fryzjera Blechy, który nie myśli dzielić się z nikim… Nim życie rodziny Czestmira i całego miasta wróci do równowagi, rozegra się szereg dramatycznych i zabawnych przygód.

4/ film wietnamski BI, DUNG SO! (Nie bój się, Bi!), reż. Dang Di Phan, 2010
Polski trailer:


"Nie bój się, Bi" to intymny portret wietnamskiej rodziny. Oczami sześcioletniego chłopca obserwujemy relacje jego najbliższych, poznajemy ich najskrytsze pragnienia i tajemnice. Chociaż wszyscy mieszkają razem, każdy podąża wyboistą drogą własnego życia. Bi (Thanh Minh Phan) mieszka z rodzicami, ciotką oraz kucharką w starym domu w Hanoi. Jest bardzo przywiązany do ciotki, nauczycielki po trzydziestce (Thuy Hoa). Atrakcyjna, samodzielna kobieta nie zgadza się na kompromisy w związkach, nie wyszła dotąd za mąż, przez co rodzina skazuje ją na los starej panny. Rodzicom chłopca nie układa się, a jego ojciec (Ha Phong Nguyen) coraz częściej przebywa poza domem unikając schorowanego dziadka (Tran Tien) Bi, który po latach wraca do rodzinnego domu. Bi często zostaje sam pod opieką kucharki. Gdy tylko może ucieka do swojego ulubionego miejsca - pobliskiej fabryki lodu. Fascynują go wysokie szuwary nad rzeką, gdzie wyszukuje rzadkie gatunki roślin. W zamian za nie dziadek daje mu egzotyczne liście i kwiaty. Między chłopcem a starcem wytwarza się silna więź. Jednak zły stan zdrowia dziadka Bi wciąż się pogłębia, tak samo jak obsesja jego ojca na punkcie masażystki, czy nagła fascynacja ciotki jednym z uczniów... "Nie bój się, Bi" to zmysłowe kino, świetnie oddające charakter i klimat Azji Południowo-Wschodniej. Film jest przesiąknięty erotyzmem i atmosferą tropikalnych miast. Lód odgrywa zasadniczą rolę w życiu wszystkich bohaterów - za jego pomocą dowiadujemy się, co jest naprawdę ważne dla każdego z nich. Bryły lodu fascynują, przynoszą ukojenie i ulgę w filmie, gdzie panujący upał jest prawie namacalny.

5/ kolejny projekt na Nowy Rok to obejrzenie kilku filmów z początków kina. Odc. 1. Zaczynam oczywiście od braci Lumière:




NAJNOWSZE NABYTKI
Tak, są takie. Tylko zbyt ciemno było dziś rano, by zrobić zdjęcie. Zrobię jutro (mamy wyjść wcześniej z pracy, więc zdążę za dnia) i dołożę, bo nie chcę z zaszłościami wkraczać w Nowy Rok :)
Więc tak. Newsletter z allegro doniósł, że pojawili się Towarzysze podróży Panowej. Ktoś co prawda od razu zalicytował, ale się nie przestraszyłam konkurencji, tylko odczekałam do ostatniej chwili i cenę podniosłam. O zwyczajowe 50 groszy. Okazało się, że ta zaoferowana pierwotnie przez konkurenta była jednak wyższa, więc szybciutko dołożyłam kolejne 50 groszy i tu już byłam górą! Za całe 6,49 zł Panowa była moja! Przeglądam, co tam jeszcze sprzedawca ma, a tu Święto przebiśniegu za 4,99! Biere. Przecież dopiero co zachwycałam się filmem. No i jeszcze kryminał doszedł za 3,99. Co prawda mam niejasne wrażenie, że znamy się dobrze, ale zasadniczo przejrzałam półkę kryminologiczną i tego tam nie znalazłam :)
Grubo przed świętami (ale zapomniałam o tym napisać) upolowałam też drugi tom Rabskiej, na którego lekturę ostrzę sobie teraz zęby :) No, właściwie oczy.

21 komentarzy:

  1. Tak, Niziurski kto by go nie znał - dużym plusem "Klubu ..." i "Księgi ..." jest to, że bez większego trudu można zlokalizować miejscowości o których pisze, co dla tych, którzy są związani z Kielecczyzną na pewno jest dodatkowym plusem. Co prawda w "Księdze ..." propaganda mocno zgrzyta, widać to też w "Awanturze w Niekłaju" ale nie takie grzechy jestem gotów darować swojemu ulubionemu autorowi z lat dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie czytam na Wiki o Księdze, że pozytywna postać to ubek i chwalona jest kolektywizacja rolnictwa... ja już nie pamiętam tej akurat powieści z dzieciństwa (chyba do niej nie wracałam), ale przypuszczam, że wtedy i tak nie zwracało się uwagi na takie detale :)

      Usuń
    2. Wówczas, oczywiście że nie - tak jak na żadną sprawnie napisana propagandową książkę, tyle że wcale to nie były detale ale zręczne pranie mózgów, które widać choćby w "Timurze ..." o którym niedawno pisałaś. Patrzymy na te książki miłosiernym okiem i z sentymentem z perspektywy naszego dzieciństwa ale nie dziwię się, że dzisiaj już do dzieci nie przemawiają - i bardzo dobrze zresztą.

      Usuń
    3. Widzisz, kręgi okołokościelne uważają, że Harry Potter to też pranie mózgu :)

      Usuń
    4. A co ma wspólnego ma Harry Potter i kręgi okołokościelne z socrealistyczną literaturą propagandową dla dzieci i młodzieży? :-)

      Usuń
    5. Mówię o tym, co do dzieci aktualnie przemawia. Powodów, dla których nie trafiają już do nich książki typu "Timur", należy chyba szukać gdzie indziej, nie w praniu mózgów, jakie one uskuteczniały. Takie zawsze może mieć miejsce :)

      Usuń
    6. Oczywiście, że pranie mózgu można uskuteczniać na różne sposoby, tyle że propaganda komunistyczna robiła to, co do zasady, z wdziękiem kafara. Ci którzy zdecydowali się ominąć rafy socrealizmu (np. Bianki, Czukowski) nadają się do czytania bez żadnego problemu tyle, że spada na nich, chcąc nie chcąc, odium jakie ciąży na całej literaturze radzieckiej.

      Usuń
    7. Co to za Bianki, bo nic mi internety nie mówią :(

      Usuń
    8. Witalij, ten od "Myszki Pik", "Tajemnicy nocy leśnej" i generalnie opowiadań o zwierzętach.

      Usuń
  2. ta półka z tymi zaczytanymi do imentu książkami,czy pani wie,co ja czuję patrząc na coś takiego?-anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak, bidoki, jak rzadko które... a jednak serce rośnie, prawda?

      Usuń
  3. Ach, te sentymenty :0 Oczywiście, że się zaczytywałam acz już obecnie z pamięcią nie tego...
    A Pułtusk? To 40 km ode mnie :) Kolegiata - bazylika piękna z charakterystycznym sklepieniem. W zamku to się teraz hotel mieści, więc możesz sobie w luksusach odpocząć. Nad Narwią pięknie i Pułtusk z tym ogromnym rynkiem wypiękniał w ostatnich latach. Zresztą miasto rozwinęło się nieco dzięki szkole wyższej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, jaka to niesprawiedliwość. Jak komuś nie zależy, to ma Pułtusk o rzut beretem :)

      Nawiasem mówiąc, szkoła wyższa w Pułtusku?? Który ma 19 tys. mieszkańców?? Hm...

      Usuń
    2. Dokładnie Akademia Humanistyczna im. Aleksandra Gieysztora - od 1994 roku działa. Wydziały są też w Ciechanowie czyli u mnie :) acz nie korzystałam :) Parę razy w Pułtusku byłam na spotkaniach z profesorami historii i chyba jakieś konferencji za czasów pracy. Latem sobie jeździmy raz na jakiś czas dla odmiany, albo przejeżdżamy dalej. Acz do Warszawy do my przez Płońsk.

      Wszystkiego dobrego w Nowym 2015 Roku:)

      Usuń
    3. Mnie jeszcze ten najdłuższy rynek w Polsce pociąga. 390 m - nie w kij dmuchał! Dwa razy tyle co krakowski!
      Pomyślności! Zdrowia nie życzę, boś jeszcze za młoda :)

      Usuń
  4. Oj, chętnie sobie kiedy przypomnę Niziurskiego, bo czytałam daaawno, w zasadzie nic nie pamiętam ;-)
    Ziemię kielecką odwiedziłam dokładnie 15 lat temu, zima na całego, pociąg relacji Łódź - Kielce. Niestety, niczego więcej, poza dworcem i salą, na której odbywały się sylwestrowe pląsy, nie zobaczyłam.

    Dobrego nowego roku!
    Saxony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwester na stacji? Taki film kiedyś był :)
      Nie, nie, umiem czytać :)

      Najlepszego!

      Usuń
  5. Życzę Ci szczęścia,
    dobrego zdrowia,
    i oby troski życia
    zniknęły gdzieś w
    mroku podczas
    nadchodzącego
    Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  6. No i widzisz, już znasz (wirtualnie) jedną osobę, która "Klubu włóczykijów" nigdy nie czytała :D

    Po książkach Niziurskiego widać, że bezczynnie na półkach nie stały. To w sumie budujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, więc to Ty jesteś Dariusz :)

      Usuń
    2. Ano ja :) Na blogach WordPressowych jestem pod nickiem używanym na własnym blogu, a na blogspocie tak, jak mnie widzą Google, bo nie chce mi się przelogowywać :)

      Usuń