Niedzielny listopadowy poranek. Za oknem szaro, dom śpi, nie słychać nawet trzaskania bramy, czyżby nikt nie wychodził do kościoła? Dobrze jest wtedy owinąć się w koc, zrobić sobie gorącej herbaty i włączyć kompa, żeby podzielić się z Wami wrażeniami z lektury sprzed tygodnia. Właśnie w poprzedni, podobny w nastroju weekend czytałam z napięciem dzieje willi Pod Minerwą na krakowskich Dębnikach.
O książce pewnie nigdy bym się nie dowiedziała (bo nie ma jej w normalnym obrocie księgarskim), gdyby nie wzmianka w miesięczniku KRAKÓW, w rubryce Krakowskie książki. Znalazłam tam ten tytuł i zapałałam gwałtowną chęcią posiadania, co wymagało trochę zachodu :) ale czego się nie robi dla cracovianów!
Myślałam, że autorem jest jakiś członek rodziny Komornickich, do których willa należy od prawie stu lat - ale członek wiekowy, żeby nie powiedzieć stojący nad grobem :) Członek, który postanowił zebrać rodzinne świadectwa i dać im wyraz, nim odejdą razem z nim z tego świata.
Tymczasem... tymczasem okazało się, że to młody człowiek (rocznik 1979), architekt, który w 2012 roku był obecny na konferencji naukowej Międzywojenny Kraków - architektura, kultura, nauka i wysłuchał wykładu na temat tradycjonalizmu w architekturze, ilustrowanego archiwalnymi zdjęciami i projektami właśnie willi Komornickich: obecny na sali prawnuk Stefana Komornickiego intensywnie zastanawia się jak to możliwe, że widzi te rysunki po raz pierwszy...
I tak to się zaczęło.
Praca nad wyszukiwaniem zdjęć, informacji, szperanie w archiwach, najpierw rodzinnych, a potem miejskich, konsultacje z uczonymi, kolekcjonerami. W rezultacie powstała monografia jednego z najciekawszych budynków prawobrzeżnego Krakowa, przedstawiająca zarówno historię gmachu jak i dzieje ludzi, którzy tam mieszkali, ubarwione licznymi anegdotami i rodzinnymi wspomnieniami.
A przy tym - napisana z literackim polotem, ze znajomością rzeczy - czyta się nawet wtedy, gdy autor omawia kolejne przebudowy, z historyczno-sztucznego i architektonicznego punktu widzenia, co dla laików zawsze może być nieco nudne :) Czytelnikowi pozostaje - oprócz satysfakcji z tak zajmującej lektury - mały żal, że nie zobaczy wnętrz budynku, że może jedynie zerknąć na fasadę spacerując ulicą Tyniecką... ale nie do końca jest tak, bo okazuje się, że willa Pod Minerwą zagrała w filmach Karol - człowiek, który został papieżem i Katyń. Trzeba kiedyś do nich wrócić i uważnie się przyglądać ;)
Dla ciekawych spis treści:
Wyd. Collegium Columbinum Kraków 2015, 213 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 8 listopada 2015 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Udałam się przedwczoraj do Księgarni Akademickiej, żeby mnie ograbili z piniendzy. Powiedzieli z melancholią:
- Żebyśmy to my coś z tego mieli...
Więc najpierw nowe monografie:
Dokonałam przetasowań na półkach, bo już w trzech miejscach ta seria leżała. I teraz są wszystkie razem - wszystkie dziesięć. Ale to jeszcze nie koniec tej serii. Brak Collegium Kołłątaja, Gołębnika... i nie wiem, czy jeszcze coś zaplanowano. Może willa Pod Stańczykiem? Może Arsenał? Może Obserwatorium Astronomiczne? Może Theatrum Anatomicum? Albo zamek w Przegorzałach?
Żadna z tych monografii nie została jeszcze przeze mnie przeczytana (tak to odkładam do skompletowania całości), ale część dość dokładnie przewertowałam i zasadniczo mogę powiedzieć, że są ciekawie napisane i czyta się je z przyjemnością do poduszki (co czyniłam wczoraj z którąś z nich, ot tak, otwarłszy gdzie bądź). Collegium Minus, zauważyłam, napisane jest przez archeologa i pełne nieciekawych dla profana stron z opisem odkrytych fragmentów murów w piwnicach czy innych takich pierdół :) Jakoś nie mogę z siebie wykrzesać zainteresowania dla archeologii... A Michałowski leży i czeka...
A teraz - TADAM - coś pięknego:
Już samo nazwisko prof. Gajdy jest dla mnie gwarancją dobrej lektury. To profesor historii medycyny, który już kilka na ten temat książek opublikował i na które rzucam się zawsze jak szczerbaty na suchary, bo strasznie to wszystko interesujące (a może w ten sposób zaklinam rzeczywistość, żebym nigdy nie trafiły do opisywanych obiektów na Kopernika w charakterze pacjentki). Trochę sobie po cichutku myślałam, że to będzie jakaś powtórka z O ulicy Kopernika w szczególności, ale co tam. Jestem fanką Gajdy! W Księgarni mówię, gdy już Collegia miałam w ręce:
- Zaraz zaraz, jeszcze jedno chciałam, co to było...
- A pewnie to - powiedział miły pan i wręczył mi Przewodnik :)
Toteż nawet nie zajrzałam do środka, tylko złapałam i uciekłam.
Te inne to:
Szkoda, że Przewodnik nie wyszedł w twardej oprawie, jak tamte. Ale ale - dlaczego jest taki świetny? Bo opowiada o całym Krakowie, a nawet i okolicach (a nie tylko o Wesołej), powiązanym w jakiś sposób z medycyną. Miejsca obok których przechodzimy nieraz codziennie i nawet nie przypuszczamy, jaką mają ciekawą historię. Będzie się czytać.
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ film czeski ENE BENE, reż. Alice Nellis, 2000
Nie znalazłam nic na YT.
Tragikomiczny obrazek wyborów w małym miasteczku, a równocześnie wzruszająca intymna historia ważnego momentu życia pewnego starzejącego się małżeństwa i ich młodej córki.
7/10
2/ film włoski PER AMOR VOSTRO, reż. Giuseppe M.Gaudino, 2015
Trailer:
Historia kobiety, której życie przeciekło między palcami i nic konkretnego nie udało się chwycić. Teraz, gdy wreszcie zdobywa wymarzoną pracę jako suflerka w telewizji, próbuje podnieść głowę, pozbyć się uciążliwego męża, pozwolić sobie na romans, zacząć żyć. Niestety reżyser postanowił to wszystko udziwnić różnymi sztuczkami i film trzyma się jedynie na wspaniałej roli Valerii Golino.
5/10
3/ nr 16 z listy TOP 250 portali IMDB - GWIEZDNE WOJNY -CZĘŚĆ IV - NOWA NADZIEJA (Star Wars) reż. George Lucas, 1977
Na YT początek:
Galaktyką rządzi Imperium, które przed laty wymordowało większość Rycerzy Jedi – nieliczni, którzy ocaleli, zostali wygnani, lub ukrywają się na zapomnianych planetach. Oprócz niewielkiej grupy rebeliantów, właściwie nikt i nic nie jest w stanie przeszkodzić Imperatorowi i jego prawej ręce, Lordowi Vaderowi, w sianiu strachu i zła. Stojący na czele Imperium panowie Ciemnej Strony Mocy chcą za wszelką cenę wytępić ruch oporu. W tym celu budują niszczycielski okręt kosmiczny, Gwiazdę Śmierci – najgroźniejszą broń w galaktyce. Rebeliantom udaje się jednak wykraść plany Gwiazdy, z których mogą odczytać słabe punkty maszyny potrzebne do jej zniszczenia. Wściekły Imperator zleca Vaderowi odzyskanie planów - ten atakuje statek kosmiczny księżniczki Lei, przywódczyni rebeliantów. Tuż przed atakiem i porwaniem, księżniczce udaje się wysłać sygnał z prośbą o ratunek za pomocą swoich dwóch androidów. Roboty trafiają na pobliską planetę, do młodego farmera, Luke'a Skywalkera. Po odczytaniu wiadomości, Luke odnajduje jednego z ostatnich Jedi, ukrywającego się pod fałszywym nazwiskiem, Obi-Wana Kenobiego, z którym wyrusza na ratunek dziewczynie. Pomagają im przypadkowo poznani, płatni przewoźnicy, Han Solo i Chewbacca.
8/10
W dziwnej kolejności to oglądam (poprzednio było Imperium kontratakuje), no ale według listy :) zresztą nie wiem, czy na liście są jeszcze inne części, nie wybiegam tak daleko do przodu :) w najbliższym czasie w planie Poszukiwacze zaginionej arki, nr 22 i Siedem, nr 27. Czyli ciągle kino rozrywkowe.
A dlaczegóż to książki pana Komornickiego nie ma w normalnym obiegu? Nie lubię sytuacji tego typu;)
OdpowiedzUsuńW międzyczasie książka trafiła do sprzedaży w samym wydawnictwie... ale wyłącznie wysyłkowo, nie ma tam opcji osobistego odbioru.
UsuńNo tak, no tak...już sprawdziłam...koszt samej książki jest większy niż koszt biletu pociągu relacji Warszawa-Kraków...
Usuń:)
UsuńA jeszcze koszt przesyłki...
Ale fajnie się czytało i trochę uzupełniło luki podgórskie.
Michałowski?! Michałowskiego nawet profan czytałby jak powieść sensacyjną. Serio. Więc niech nie leży i nie czeka.
OdpowiedzUsuńWiesz, że w porządku doryckim są te wszystkie metopy i tryglify? Tryglif ma być nad środkiem kolumny, ale jednocześnie nie ma sensu, by w rogu świątyni były metopy - w rogu muszą być tryglify. Ale tryglif nad środkiem kolumny nie będzie w rogu. Był z tym pewien problem. I w tym problemie są ze dwie teorie co do jego genezy, wzory matematyczne i takie tam inne... a i tak da się to czytać z zapartym tchem.
Przestań, bo mi się już słabo robi :)
UsuńTy to z głowy?
Pewnie. Tylko wzoru bym nie umiała podać z głowy. Chociaż czekaj. Szerokość metopy minus chyba szerokość tryglifu przez dwa albo cztery.
UsuńDobrze, że nie widziałaś mojej prezentacji na angielski, mój kolega do dziś jest pod wrażeniem wyrecytowanych z głowy imion Ankhenaten, Amenhotep, Smenhkare, KV35YL (tak, to osoba), Kiya-Tadukhipa, Nefertete, Ankhesenamun, Meritaten, Tutankhamun, Meketaten, Neferneferuaten Tasherit...
Ech. Młodości, ty nad poziomy wylatuj :)
UsuńA na zdjęciu z planu reklamy w willi siedzi w fotelu Andrzej Gałła.:) Magda
OdpowiedzUsuńW życiu nie słyszałam o tym panu, ale teraz sprawdziłam i wszystko jasne - Plebania :)
UsuńPiękna ta willa....
OdpowiedzUsuńPiękna willa, interesujący mieszkańcy, fascynujące dzieje... a wszystko to przechodnie mijają nieświadomi.
UsuńCzy można jeszcze gdzieś kupić tą książkę?
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, to było pięć lat temu, więc nie pamiętam, skąd miałam namiar na autora - bo kupiłam od niego. Może proszę spróbować przez wydawnictwo?
UsuńZrekonstruowałam historię: napisałam list (zwykły prawdziwy list) na adres willi. Autor odezwał się do mnie mailowo po dłuższym czasie, gdy mu ten list przekazano, bo tam nie mieszka :) W razie czego proszę napisać do mnie: malgorzataka na onecie (poczta.onet.pl).
Usuń