czwartek, 23 lutego 2017

Maria Konopnicka - Nasza szkapa

Komputer mi mówi, że dziś 23! Dwudziesty trzeci! A ja NIC!
Nic nie piszę, a niewiele więcej czytam!

Trochę winy jest w tych stertach czasopism, które kupuję co tydzień Ojczastemu. On je sobie spokojnie przerabia przez siedem dni, a ja mam czas ograniczony, a z drugiej strony nie mogę patrzeć obojętnie, jak leżą i czekają na mój kolejny wyjazd do rodziców, wezmę jedno, przeczytam prawie od deski do deski, wezmę drugie... a czas mija.
Tydzień trwa od poniedziałku (który prawie się nie liczy, bo przyjeżdżam od nich, zjadam obiad i pędzę do pracy, z której wracam ok. 21.00) do sobotniego obiadu, po którym znów się zbieram z tobołkami na pociąg. W środę też wracam późno, więc mam tak naprawdę trzy wieczory, żeby coś zrobić, a przecież i film jakiś chcę obejrzeć i te czeskie słówka trzeba wkuć i znów przejrzeć stosy przepisów kuchennych, żeby zdecydować o obiadach i zakupach... Czas się skurczył.

Odkurzam te swoje książki (wiedzą o tym znajomi z FB), co i rusz znajduję coś zapomnianego, dokładam do listy 'do przeczytania' i idę spać. Też trzeba :)
Więc się nie dziwcie, że w charakterze notki o przeczytanej w lutym książce występuje info o "Naszej szkapie" :)
Tak, znalazłam w tylnym rzędzie i przeczytałam, na tyle mnie było stać. Na 46 stron.
Mam doprawdy lepsze wyniki od uczniów :)

Jest kryzysowo. Zastanawiam się nad tym powiedzeniem, że wszystko jest kwestią organizacji i jeśli ktoś jest źle zorganizowany, to zawsze mu czasu będzie brakowało. No ale na Boga, cóż ja tu mogę lepiej zorganizować? Są określone priorytety i tyle.
Wpadłam jednak na pomysł, jak ukrócić to wieczne szukanie konkretnego przepisu: zaprowadziłam katalog. Dzięki temu będę mogła raz-dwa odnaleźć, co mi potrzeba, ba! nawet będę mogła wpisać konkretny produkt i katalog wskaże mi, co z niego mogę zrobić (na przykład mam w domu mleczko kokosowe i co teraz). Tylko... tylko to potrwa, zanim do niego wszystko wprowadzę. Naturalnie robię to wyłącznie w wolnych chwilach w pracy, więc też cudów nie zdziałam :)

Właściwie to mogłabym zyskać 40 minut dziennie, gdybym wróciła do czytania w tramwaju. Książkę zawsze ze sobą mam, a tymczasem jej nie wyciągam z torebki, bardziej ona jest awaryjnie, gdyby mi przyszło gdzieś utknąć. Przyzwyczaiłam się wyglądać przez okno i myśleć o niebieskich migdałach... to faktycznie jest zła organizacja :)

Początek:
Koniec:

Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1971, wyd. III, nakład 200 tys. egz., 46 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 9 lutego 2017 roku




NAJNOWSZE NABYTKI

Na początku lutego zajrzałam do Bonito na czeską półkę i hop!

A potem na trzy raty przywlokłam do domu albumy, które zalegały w szafce w pracy. Te dwa pierwsze dostał dyrektor sprzed paru kadencji i mi je podarował, ale jakoś nie mogłam się zebrać, żeby je wreszcie przytargać do domu. Nadszedł jednak ten czas! Żeby tam nie wiem, co - miejsce muszę znaleźć!


Trzeci album, wielgaśny, grubaśny, drogaśny - też pokutował w szafce w pracy, niby do jakiegoś wykorzystania. Więc w końcu co, ja go wykorzystam!

Natomiast z doniesienia Moniki zainteresowałam się "Życiem literackim w Krakowie" i udało się je wygrać na FB :) wysiłku wiele nie wymagało, trzeba było napisać komentarz, ja tam nie jestem specjalnie kreatywna, więc nie licząc na nic i niewiele myśląc napisałam byle dwa zdania i jakoś tak się udało ;)

A tu ostatni zakup. Potoczyłyśmy się z Dziopą z Podgórza do Taniej Jatki i tam zobaczyłam swoje luki w Marininie, więc następnego dnia nie wytrzymałam i skoczyłam kupić.
I teraz mnie kusi. Muszę koniecznie dziś skończyć to, co aktualnie męczę i oddać się kryminalnym przyjemnościom!

14 komentarzy:

  1. Ciekawa byłabym tej Nowej Huty...
    A ja drogą kupna nabyłam następujące tytuły (inspiracja Tobą i FB;)): Historia światła, Lord Mord oraz Zaginiony.
    A Nasza szkapa jak? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee, nudne :)
      "Zaginiony" to kryminał?

      Usuń
    2. Powieść szpiegowska. Oczywiście jeszcze nie czytałam; )

      Usuń
    3. Powieść szpiegowska. Oczywiście jeszcze nie czytałam; )

      Usuń
  2. A jakież to czasopisma kupujesz co tydzień?

    Zdzisław

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie żeby Ojczasty miał przegląd tego, co się dzieje, i to z różnych stron :) Sam sobie od zawsze kupuje Politykę, ja mu przywożę Newsweeka, Wprost, Angorę, W sieci, Do rzeczy, Bez cenzury, Uważam rze plus rozmaite miesięczniki historyczne, jest tego na kopy. Dla siebie zachowuję Tygodnik Powszechny. Kupiłam też ostatnio Przekrój i Książki, jak wyczytamy, to też mu zawiozę :)
      Sobie kupuję Komputer świat i te wnętrzarskie oczywiście, choć ograniczyłam do dwóch miesięcznie. Wzięłam na spróbowanie jakieś kulinarne miesięczniki, skoro już tak się poświęcam gotowaniu, ale nic specjalnego - poprzestanę na blogach z internetu :)

      Usuń
    2. Faktycznie, bogaty przeekrój czasopism, z różnych opcji.
      Kiedyś, od dziecka, czytałem mnóstwo periodyków, wszystkie literackie i kulturalne. Najpierw z nudów, a potem z ciekawości, przeglądałen nawet "Pszczelarstwo" ojca, który miał pasiekę :)
      Teraz czytam w internecie. Z papieru tylko miesięcznik "Twórczość".
      Zdzisław

      Usuń
    3. Myśmy też w domu, za dawnych czasów, dużo czytali czasopism, każdy miał swoje, a i inni też podczytywali. Chyba tanie były :)

      A jakiś czas temu przestałam kupować "Nowe Książki", bo zaczęłam mieć wrażenie, że czytam blogi książkowe...

      Usuń
  3. "Obraz pośmiertny" słuchałam sobie, bardzo mi przypadł do gustu. I nie narzekaj tak na organizację, wybieraj, co ci pasuje, a nie, że musisz to czy tamto. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczęłam i może dziś przy sobocie podgonię, bo ze względu na to, że jutro pracuję, w ten weekend nie jadę do domu :)
      Żebyś wiedziała, ze staram się wmówić sobie, że hm hm 'na wszystko mam czas, robię co chcę' :)

      Usuń
  4. Już się przymierzałam do zbierania Marininy, bo mam pierwszą część, ale się opamiętałam.
    Może kiedyś na storytelu będzie cała to posłucham....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, widzisz, to jest kwestia opamiętania się w stosownej chwili :) Że też te nasze mieszkania nie są z gumy!

      Usuń
  5. o rety Nasza szkapa to hardkorowy pomysł na który na największym głodzie książkowym bym nie wpadła. za to życie literackie w Krakowie wzbudziło mój apetyt. Ale pewnie już po konkursie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, wygrana przecież u mnie już siedzi (a była jedna):)
      Ja też bym sama z siebie na NS nie wpadła... to ona wpadła na mnie, biedaczka!

      Usuń