To jest ta książka, która zgarnęłam z półki z gratisami w pierwszym dniu wolności, tak z rozpaczy, że jak to, NIC do domu nie przyniosę? Pojechałam tak daleko i żadnych łupów? Ponieważ nie miałam ze sobą nic innego, zaczęłam ją czytać w drodze do domu (inaczej pewnie by przeleżała ze dwa lata), no i całe szczęście, bo by mi tylko zabierała miejsce, chociaż niedużo.
Narratorem jest 40-latek, który postanawia opisać swą szkolną nieszczęśliwą miłość (bo do nauczycielki) dla dorastającego syna, z którym traci kontakt. W tle matka chora na serce po Auschwitz i ojciec-donżuan, który nigdy się z matką nie ożenił i nie dał mu swego nazwiska. Oraz teraźniejszość, gdzie zainteresował mnie jedynie wątek śmierci szkolnej koleżanki syna (po której nikt nie płacze, a niby była jego sympatią) i jej nekrologu podpisanego stroskana matka. Naprawdę??? Stroskana matka??? Myślałam, że autorka pociągnie ten wątek, ale nie, dalej już nic nie było.
Mam jeszcze dwie książki Chądzyńskiej, ale nie wiem, nie wiem, czy się zdobędę na lekturę.
Tak że bez żalu wynoszę książkę do knihobudki (jak daję tag z knihobudki, oznacza to właśnie to - że stamtąd przyniosłam i tam odnoszę). Jedyne, co było sympatyczne, to dedykacja wychowawczyni. I pomyślałam ze współczuciem, ile takich dedykacji muszą nauczyciele na koniec roku wyprodukować 😂
Początek:
Koniec:
Wyd. Hamal Books, Łódź 1994, 105 stron
Z knihobudki
Przeczytałam 23 marca 2025 roku
Minął tydzień wolności, jak sen złoty - a raczej jak koszmar jakiś. Narzekałam przed odjazdem Ojczastego, że od tygodnia codziennie boli mnie łeb i w ogóle czuję się jak stary kapeć. No to mam tak dalej. Dobrze, że zdołałam odwiedzić ten ZOL i dowiedzieć się wszystkiego.
W piątek przyszedł mail z serwisu, że mini-wieża jest do odbioru po naprawie (płyty głównej). I że mam siedem dni na odbiór, bo mają mało powierzchni magazynowej. Cóż było robić, wstałam dziś o świcie i pojechałam z wózkiem na zakupy, no bo był już szósty dzień. Na miejscu okazało się, że jeszcze zamknięte (myślałam, że w tych galeriach handlowych to otwierają raniutko), a potem pan się zaśmiał, że skąd, sprzęt by czekał spokojnie i dwa miesiące. No jakoś mnie to nie uradowało, że tak się gorliwie przejechałam... z gorączką chyba.
Tyle że z mojej budki przyniosłam Cichy Don - miałam paskudne wydanie, znalazłam lepsze, więc podmieniłam 😁
Na tym moja niesamowita aktywność kończy się. Nie jest dobrze.
Korzystając z ponownej obecności w domu sprzętu grającego, włączyłam jakąś składankę (same kobitki z PRL-u) i jako pierwsze było to. Aż się popłakałam 😉
Tej Chądzyńskiej akurat nie czytałam, za to znam "Życie za życie" i "Statki, które mijają się nocą."
OdpowiedzUsuńKiedy je czytałam, czyli sto lat temu podobały mi się.
Niepokoi ten twój globus, tyle dni?
Odkryłam właśnie, że też czytałam "Życie za życie" i nawet mi się podobało. A "Statki..." to fajny tytuł 😁
UsuńA' propos globusa i generalnie fatalnego samopoczucia - już oczywiście wymyślam różne historie. A w tym historiach najważniejszą rolę gra pytanie: co, gdybym musiała do szpitala?
Trudno, brat musiałby przejąć twoje obowiązki...
UsuńWidzę to ciężko, ale nieraz, jak się musi, to się musi, nie?
UsuńTylko raz dostałam książkowa nagrodę i chyba się tym tutaj chwaliłam, Voltera. W Danii przyniosłam z darmowych półek bardzo ładne wydanie Cichego Donu po rosyjsku, ale nie przesyłałam tomów do Ameryki, teraz żałuję. Szkoda, że wolność tak szybko mija.
OdpowiedzUsuńŻyć tak, żeby niczego nie żałować... Nie da się? Choćby takich drobiazgów, jak nieprzesłane książki 😉
UsuńOjejciu, jak ja kochałam książki Chądzyńskiej, wszystkie te młodzieżowe miałam i wiele razy czytałam. Ale ta widzę z 1987, to już za stara byłam i nie znam
OdpowiedzUsuńAgata
Serio? No proszę 😁
UsuńOni tu reklamują inne swoje wydawnictwa i między innymi masę książek niejakiej Janiny Zającówny. Nic mi nie mówi to nazwisko...
No jaktomożliwe? Heca z Łysym (serial Tylko Kaśka), Mój wielki dzień (zekranizowany jako Kochankowie mojej mamy), nie czytałaś?
UsuńAgata
Wymieniają tam takie tytuły, ale nie znam.
UsuńInna sprawa, że jeśli coś czytałam w tamtych czasach z biblioteki, to nie musiałam zapamiętać. Zwłaszcza, że nie pamiętam i tych sprzed dwóch lat 🤣 Ale generalnie, jak coś stoi na półce, to wiadomo, wbija się w pamięć.
Kurcze chyba nie czytałam Chadzynskiej nigdy...ale pewnosci nie mam. Globusem się zajmij bo to niepokojące jest. Mnie mieli cisnieniowo dzis.
OdpowiedzUsuńSię zajmij, się zajmij. Córka mi też nudzi, idź do lekarza. Taaa.
Usuń- Proszę pani, bo mnie głowa już dwa tygodnie boli.
Żeby chociaż coś konkretnego można było powiedzieć...
Oj, nawet pierwszej linijki motto (Och, I belive in yesterday... ) nie potrafili poprawnie skopiować.
OdpowiedzUsuńTo już tydzień "wolności" minął... życzę żeby drugi tydzień dodał siły i energii.
To jest pytanie - błąd w druku?
UsuńFakt, że w internecie nie mogli sprawdzić 😂
Bardzo przykro slyszec ze te bezcenne dni wolnosci sa niezupelnie udane, niewykorzystane pod katem Ciebie. O globusie to nawet nie wspominam, dodam tylko ze nie mam pojecia jak potrafisz z takim bolacym funkcjonowac? Gdy mnie dopadaly migreny (pamietasz ze mi przeszly, jakby od czasu szczepien covidowych) to absolutnie do niczego sie nie nadawalam, tyle ze u mnie z reguly trwaly 8-12 godzin i gdy nadchodzil deszcz czyli niskie cisnienie.
OdpowiedzUsuńZycze by drugi tydzien wolnosci byl lepszy!
No NIE POTRAFIĘ. Na przykład w poniedziałek cały dzień i całą noc przejęczałam w łóżku. Dziś, żeby jechać do dentysty, wzięłam dwie tabletki. W ogóle się nadmiernie faszeruję lekami teraz, co tym bardziej mi się nie podoba.
UsuńChądzyńskiej czytałam "Statki, które mijają się nocą" i "Wstęgę pawilonu" (https://czytamiogladam.home.blog/2020/02/02/wstega-pawilonu-zofia-chadzynska) a Zającówny "Kobiety i mężczyźni" i "Skończyło się lato". Takie PRL-owskie obyczajówki. Może nie są ekscytujące, ale ja lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńJak ludzie mogą wyrzucać swoje szkolne nagrody?! :-D Ja w podstawówce zawsze dostawałam książkę na koniec roku i żadnej nie wydałam. Ale muszę przyznać, że przeważnie ich nie czytałam. Niby lubiłam czytać książki, ale tylko takie, które sama sobie wybrałam. A najbardziej te, które już znałam. :-D
Co do nagród (dostawałam), nie pamiętam, czy wszystkie czytałam, ale pamiętam jeden prezent książkowy na imieniny od kuzynki - było to coś z wagantami w tytule, Kraszewskiego. Nigdy nie przeczytałam 😉 Stało gdzieś na półce w domu rodzinnym prawie 50 lat, aż przy likwidacji mieszkania zniknęło...
Usuń