piątek, 28 marca 2025

Agata Christie - N czy M?

Po Dorosnąć chciałam coś lekkiego i nie nudnego 😉 Wybór padł na Christie niedawno przyniesioną z budki. Jest we wtórnej bibliotecznej oprawie, ma też wyblakłe pieczątki, ale nie mogę się doczytać, coś w rodzaju Biblioteka Związków Zawodowych chyba.

Jest to powieść szpiegowska, Wielka Brytania przygląda się z wielkimi obawami wojennym działaniom w Europie, a odpowiednie służby są mocno zaniepokojone aktywnością Piątej Kolumny, toteż zlecają wykrycie niemieckich szpiegów w nadmorskim pensjonacie Sans Souci - komu? Cywilowi Tomaszowi Beresfordowi, bowiem nie można już ufać nikomu z pracowników, Niemcy mają swoich ludzi wszędzie. 

Ponieważ o Tomaszu i jego żonie Tuppence wielokrotnie się tutaj wspomina jako parze mocno zasłużonej dla brytyjskiego wywiadu już w czasie I wojny światowej, zajrzałam na Wiki i faktycznie, najpierw powstała powieść Tajemniczy przeciwnik z ich ówczesnymi przygodami.

Przy okazji doczytałam, że 

Wszystkie utwory objęte były w 1951 roku w Polsce zapisem cenzury, podlegając natychmiastowemu wycofaniu z bibliotek.

Ha! Ciekawe, co było powodem.

Drugą ciekawostką jest to, że kryminały Christie na polskiej Wikipedii są opisane łącznie z wyjaśnieniem kto zabił 🤣

Początek:

Wyd. Iskry, Warszawa 1956, 270 stron

Seria Klub Srebrnego Klucza

Tytuł oryginalny: N or M?

Przełożyła: Krystyna Tarnowska

Z własnej półki

Przeczytałam 25 marca 2025 roku
 

Z urzędami to jest tak. W kwietniu mam złożyć papiery na dodatek mieszkaniowy. Odkąd jest nas troje, a ja już nie pracuję i mam tylko gołą emeryturę - kwalifikujemy się. Dostałam już raz, od listopada do kwietnia, bo przyznają na pół roku i potem ta sama kołomyja, wszystkie zaświadczenia od nowa. Więc teraz w kwietniu mam złożyć na okres od maja do października. Wzięłam już papiór z ZUS-u, ale głównie musi być ze spółdzielni. Pojechałam do urzędu zapytać, czy spółdzielnia może mi wystawić kwit w poniedziałek 31 marca (rzecz w tym, że wtedy we wtorek 1 kwietnia pojechałabym złożyć wszystko, bo to jest ostatni dzień wolności; w środę wraca Ojczasty - nie dało się inaczej, bo następnego dnia brat jedzie na swój comiesięczny zastrzyk w oko, fuj). 

- Nie radziłbym. Może być problem. Powinna być data kwietniowa.

Czyli dane o wysokości czynszu będą za styczeń-marzec, ale nie mogą być wystawione ostatniego dnia marca. Powiedzcie sami, czy to nie jest śmieszne 😢

14 komentarzy:

  1. to jest kompletny brak empatii bym powiedziała.
    Agatę kiedys czytałam dzięki mojej babce Antoninie, która pochłania kryminały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyferka z daty rządzi (choć nie ma wpływu na wysokość dopłaty)...

      Usuń
  2. Nadrobiłam czytanie Christie w ubiegłym roku dzięki wyzwaniu, dwa opowiadania miesięcznie. Śmieszne, ale przynajmniej płacą, u nas szczegolnie teraz nie ma takiej pomocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodatek mieszkaniowy chyba u nas jest od bardzo dawna. Sama pamiętam, że składałam wniosek, gdy córka była mała i nie pracowałam - ale nie załapałam się, bo mam pół metra za dużo.

      Usuń
  3. O, takich niespodzianek w polskiej biurokracji więcej, a miało być prościej, bo cyfryzacja!

    OdpowiedzUsuń
  4. „...Przy okazji doczytałam, że „Wszystkie utwory objęte były w 1951 roku w Polsce zapisem cenzury, podlegając natychmiastowemu wycofaniu z bibliotek.” Ha! Ciekawe, co było powodem...”

    Tomasz Strzyżewski, pracując jako cenzor Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Warszawie, przez 18 miesięcy zbierał różne dokumenty na temat cenzury w PRL i w 1977 r. wyjechał na urlop do Szwecji, wywożąc je przytwierdzone do pleców. Były one rewelacyjne i na ich podstawie opublikowano w Londynie w 1977 roku „Czarną Księgę Cenzury PRL”.

    Oczywiście książka wywołała ogromne poruszenie wśród pisarzy w PRL, a niektórzy z nich napisali list protestacyjny do premiera Jaroszewicza w tej sprawie.

    Ale wiele z wytycznych znajdujących się w „Książce Zapisów i Zaleceń Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk w Warszawie” było tak bulwersujące, że poruszona była również strona państwowa. Odchodzący minister kultury i sztuki Józef Tejchma nazwał Księgę „dokumentem hańby”. Mieczysław Rakowski (ówczesny redaktor naczelny tygodnika „Polityka”) udał się na skargę do członka Komitetu Centralnego Edwarda Babiucha. W rezultacie na polecenie premiera Piotra Jaroszewicza rzecznik prasowy rządu Włodzimierz Janiurek wraz z szefem GUKPPiW St. Kosickim dokonali przeglądu wytycznych, usuwając około 70% zapisów z ówcześnie obowiązującej wersji księgi cenzorskiej. (informacje zaczerpnąłem z „Wikipedia”).

    Tak więc często nawet trywialne rzeczy mogły zostać ocenzurowane, bo takie były przepisy. Moja kuzynka pracowała w Polskim Towarzystwie Entomologicznym, które wydawało biuletyny na temat owadów. Musiały również przejść przez cenzurę—i raz nawet dokonali poprawki, bodajże z „byłych terenów niemieckich” na „Ziemie Odzyskane”.
    A swoją drogą, ciekawe, czy cenzura również zakwestionowałaby chrząszcza o nazwie „Anophthalmus hitleri”, nazwanego przez jego odkrywcę na cześć Adolfa Hitlera w 1937 roku?

    Ale jeszcze ciekawsza sytuacja istniała w aeroklubach. Członkom nie wolno było latać nad bazami i obiektami wojskowymi—ale ich lokacja była tajna (ot, takie PRL-owskie błędne koło). Toteż często posługiwano się lotniczymi mapami wydanymi na Zachodzie, które takie obiekty pokazywały! Oczywiście, posiadanie tych map było w Polsce nielegalne—a nuż wpadną w ręce wroga?

    A o ZUS-ie mowa, to też niedawno wymieniłem z tym urzędem kilka listów i niestety, posiadam o nim niezmiernie negatywną opinię. A do tego nadal mam z ZUS-em nowe problemy, bo nie odpowiedział na 2 oficjalne listy od urzędu kanadyjskiego (jest umowa emerytalna pomiędzy Polską i Kanadą) i ów kanadyjski urząd zwrócił się ostatecznie do mnie, abym może sam coś spróbował wskórać.

    „...Drugą ciekawostką jest to, że kryminały Christie na polskiej Wikipedii są opisane łącznie z wyjaśnieniem kto zabił…”

    To mi przypomina dowcip (a może nawet i nie dowcip) z PRL-u, jak w kinie ludzie stoją w długiej kolejce po bilety na najnowszy film kryminalny, gdy nagle bez kolejki podchodzi do kasy facet i kupuje bilet. Gdy wszyscy zaczynają protestować i mu wymyślać, on zaczyna im grozić palcem.
    — Spokojnie, bo powiem, kto jest mordercą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Członkom nie wolno było latać nad bazami i obiektami wojskowymi—ale ich lokacja była tajna" ha ha no dzięki za polepszenie humoru z rana, uśmiałam się, jakie to typowe!

      Słyszałam o czytelnikach bez litości dla innych, którzy w kryminałach pożyczonych z biblioteki w pewnym miejscu gdzieś w środku dopisywali, kto jest mordercą 🤣

      Usuń
  5. Kiedyś to czytałem ale dawno temu i w sumie nie bardzo pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja wszyściutkie Agaty mam i rzecz jasna czytałam. Nie lubię tylko szpiegowskich, ale akurat Tommy i Tuppence są fajni. Poznajemy ich jako przyjaciół, potem są parą, biorą ślub, mają dzieci i w ostatniej książce już starszawi. Fajny typ kumpelskiego małżeństwa, które przede wszystkim bardzo się lubi.

    Na Wikipedii z 10 lat temu wprowadzałam jakieś poprawki do koślawych opisów książek Christie, ale szczerze mówiąc nie sprawdzałam, czy je uwzględnili. W każdym razie kto mordercą ja na bank nie pisałam🤪

    ZUS upierdliwy, jedyne co fajne to infolinia, bardzo milutkie panie i dużo mi pomogły w różnych sprawach firmowych. Natomiast jak już do konkretnego oddziału dzwoniłam to rozmawiałam z typową biurwa w wydaniu "niedasie i już". Ble
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ZUS-ie zawsze załatwiam osobiście i wtedy zazwyczaj panie są miłe i pomocne.
      Nie wierzę w telefony!

      Szykuję się na umieranie. W poniedziałek o świcie idę w kolejkę pod przychodnię, żeby jednak dostać się do lekarza, bo widzę, że jest gorzej i gorzej. I diabli mnie biorą, że teraz bezproduktywny weekend.

      Usuń
    2. Ja zasadniczo też, zawsze wolę nawet na drugi koniec miasta pojechać, bo nie znoszę rozmawiać przez telefon. Z koleżankami też piszę na messengerze😁
      Ale to z wiekiem mi sie porobiło, bo za młodu po 2 godziny wisiało się na telefonie. Moze to kwestia komórek, bo jak dzwonię to zawsze mi się wydaje, że nie w porę😁 A stacjonarnego to się po prostu nie odbierało.

      Ale z tym ZUSem to jednak wolę telefonicznie, tam pewnie są kolejki.

      Agata

      Usuń
    3. Z osobistej rozmowy nieraz dowiesz się czegoś, o co byś nie zapytała przez telefon, bo by Ci nie przyszło do głowy 😂 Mówię tu o rozmowach urzędowych, oczywiście.
      Też się kiedyś wisiało na drucie... zresztą do tej pory są osoby, z którymi nie sposób zakończyć rozmowy po 10 minutach.
      Jak zmieniałam w zeszłym roku telefon stacjonarny, kupiłam taki z wyświetlaczem numeru - ale do tej pory nie miałam czasu tego opanować. Cóż z tego, że wyświetla mi się numer, skoro nie przypisałam go do konkretnej osoby, dalej nie wiem, kto dzwoni i czy na wszelki wypadek lepiej nie odbierać 🤣

      Usuń