Trzeci tom węgierskich peregrynacji Vargi nie zawiódł.
Tak by się chciało jeszcze i jeszcze.
Węgry przygraniczne są: w kolorze sraki lub wymiocin, boleśnie opuszczone, melancholijne, upadłe i wyczekujące śmierci.
Nie wiem więc, dlaczego z taką rozkoszą to czytam.
Chyba dlatego, że Varga to mega ironista i co i rusz wrzuca kamyczek i do mojego ogródka.
Uwielbiam!
Tak się cieszę, że kupiłam tę trylogię - zupełnie nie wiem, skąd wytrzasnęłam ten pomysł :) nagle ciach, weźmy Vargę. I to było to.
/tu się musze przyznać, że nie chciałam szukać w internetach jego podobizny, żeby nie zawieść wyobrażenia, jakie sobie stworzyłam... a tu raz zupełnie niechcący napatoczył się jakiś łysy czy łysawy grubasek... szybko szybko wyrzuciłam ten obraz z pamięci/
Początek:
Koniec:
Wyd. Czarne Wołowiec 2016, 272 strony
Z własnej półki
Przeczytałam 3 lipca 2017 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Tak sobie naiwnnie myślałam, że ten lipiec przeszedł prawie bezboleśnie... zaglądam do kalendarza, a tu 6 książek, niestety. Lub stety :)
Najpierw wyszła wreszcie Krupnicza, to tak przy okazji wzięłam jakiś reportaż z Rosji i gramatykę czeską znalazłam.
Potem już z grubej (zarówno finansowo jak i objętościowo) rury:
A jeszcze ma wyjść w tym roku kolejny tom, mówił autor. Nawiasem mówiąc, na autora natknęłam się w tramwaju 22 na Hradczanach :)
A skoro już byłam w Akademickiej, to wzięłam nowy tom z serii monografii budynków uniwersyteckich. Całe szczęście, że to już chyba końcówka.
A tu wygrana z Magicznego Krakowa. Ostatnio nie odpowiadałam tam na konkursy, bo nagrodami były same bzdety.
To też może się okazać bzdetem, ale skusiłam się, bo do Barcelony mam wielki sentyment (podróż poślubna) :)
Teraz już spokój i cisza aż do Pragi. Tam mam zamiar obrabować antykwariat, tylko jeszcze nie wiem, jak to przywiozę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz