To, co poniżej, to z wykopalisk czyli stert książek przywiezionych przez Szyszkodara do redystrybucji w biblioteczkach plenerowych. Oczywiście zostałam upoważniona do wzięcia tych, które mi pasują 😁 I właśnie odłożyłam na bok serię Nike, całych osiem sztuk - ale muszę jeszcze skontrolować, czy którejś nie mam, Zwłaszcza Fitzgerald mi chodzi po głowie, że powinien w domu być.
Tymczasem wybrałam do przeczytania Carson McCullers, bo autorkę znam, ale tego tytułu w ogóle nie kojarzę. Od początku się zachwyciłam tą powieścią. A teraz zajrzałam do archiwum bloga i okazało się, że pisałam już o trzech jej dziełach:
I zawsze bardzo pozytywnie 😍
Tak było i tym razem. Jako że rzecz dzieje się na południu USA i jednym z głównych wątków jest problem segregacji rasowej, na początku myślałam, że to dawne czasy. A tu okazuje się, że nie, że to już lata powojenne. Powieść ujęta jest w klamrę choroby i śmierci właściciela drugstoru w prowincjonalnym miasteczku, a po drodze poznajemy kolejnych mieszkańców - sędziwego sędziego, który nie dopuszcza do siebie myśli, że czarni mogliby siedzieć w jednej ławce obok delikatnych białych dziewcząt; jego wnuka, młodego chłopca, który jeszcze nie wie, kim chciałby zostać, ale odczuwa nieposkromiony pociąg do - no, właśnie do murzyńskiego chłopca, którego jego dziadek przyjmuje jako sekretarza/asystenta; i wreszcie tego czarnoskórego chłopaka o niebieskich oczach. Powoli przekopujemy się przez pokłady wspomnień sędziego, by na końcu dojść do rozwiązania zagadki tych błękitnych oczu.
Wszyscy cierpią z powodu samotności, podobnie jak to było w przeczytanych przeze mnie do tej pory innych książkach McCullers.
Początek:
Koniec:
Wyd. Czytelnik, Warszawa 1966, 338 stron
Tytuł oryginalny: Clock Without Hands
Przełożyła: Jadwiga Olędzka
Z własnej półki
Przeczytałam 23 lutego 2024 roku
W takim razie zostały Ci jeszcze do przeczytania opowiadania z tomu "Komu ukazał się wiatr". :)
OdpowiedzUsuńPoszukałam - to świeżo wyszło, znaczy w 2023, jest nawet w bibliotece, więc może kiedyś :)
UsuńZegar bez wskazówek?
OdpowiedzUsuńPolecam taki ==> https://www.youtube.com/watch?v=evQ58FJC_-A
O, masz konto na YT 😁
UsuńNawet dwa. Wiele lat temu zacząłem umieszczać filmiki na youtube, kilka miesięcy temu Google powiadomiło mnie, że założyli mi konto z jakimś innym numerem identyfikacyjnym. Nie wiem o co chodzi, ale chyba nikomu nie szkodzi.
UsuńTu link do migawki z kangurami ==> https://www.youtube.com/watch?v=nQlEBVMuPBY
Zegarek bez wskazówek: kilkadziesiąt lat temu czytałem, że co poniektórzy angielscy/brytyjscy bogaci biznesmeni nie nosili zegarków aby pokazać, że oni nie są zmuszeni przez nikogo do przestrzegania jakichkolwiek ograniczeń czasowych. Być może to był dowcip--ale jedna firma wypuściła na rynek bardzo wyrafinowany i pięknie zrobiony zegarek, oczywiście drogi-właśnie dla takich osób, bo nie posiadał on wskazówek!
Usuń=> Lech
UsuńAleż one są śmieszne 😁
=> Jack
UsuńGatunek: czego to ludzie nie wymyślą 😂
Od pandemii chodzę bez zegarka, ale niestety nie należę do tej wyrafinowanej grupy bogatych biznesmenów... trochę szkoda.
Ale tylko trochę.
A ja sobie kupiłam zegarek, nie nosiłam już hoho z 10 lat i postanowiłam wrócić, ale kurcze zapominam o nim, odruchowo w komórce sprawdzam czas
UsuńAgata
Ja bardzo lubię zegarki. Od kilkunastu lat noszę automatyczny (mechaniczny, bez baterii) "Seiko", a na zakończenie kariery zawodowej moja korporacja kupiła mi też mechaniczny zegarek tejże samej firmy "Seiko". Natomiast telefonu komórkowego nie znoszę nosić i często go zostawiam w domu, toteż zegarek zawsze był moim jedynym urządzeniem do pokazywaniu czasu.
UsuńJa się głównie posiłkuję tablicami elektronicznymi na przystankach tramwajowych 😁
UsuńI nie mogę zrozumieć, dlaczego w Pradze masz na każdym kroku miejskie zegary, a u nas niedasie.
Seria Nike stoi w przedpokoju koło drzwi teściowej 😃 Zauważyłam, że nie jestem teraz w stanie czytać mądrych, dobrych książek. Jeśli znajdę moment to tylko coś głupiego, chyba jako odtrutkę. Chwilami naprawdę mam serdecznie dość, wiesz o czym mówię... Udało się jej pościel wyciągnąć i zmienić, i kilka koszul do prania po kryjomu zabrać...
OdpowiedzUsuńSeria Nike jest idealna do przedpokoju, bo półki mogą być wąziutkie 😎
UsuńNawet kiedyś się zastanawiałam, czyby tak nie wykorzystać tego kawałka ściany, gdzie jest lustro - zrobić płytkie półeczki zamykane lustrem właśnie.
Wiem oczywiście, o czym mówisz. Bieda...
Dobry pomysł na półkę za lustrem 🙂
UsuńStrasznie pozalewane te okładki, gdzie ktoś je trzymał, w piwnicy?
OdpowiedzUsuńjotka
Niekoniecznie. Sama mam trochę takich książek - zazwyczaj ofiary wypadków przy podlewaniu kwiatków 😂
UsuńTeż bym brał serię Nike, nawet taką bez obwolut :D
OdpowiedzUsuńNo tak, obwolut brak u wszystkich. Ale co tam. Książki z historią... której już nie poznamy, bo przecież Szyszkodar nie jest w stanie pamiętać, co skąd ściągnął.
UsuńTeż lubię książki z historią. Dobrze jeśli właściciele chociaż podpisują egzemplarze ze swojej domowej biblioteczki.
UsuńRaz tutaj - przed laty - dałam zdjęcie strony tytułowej jakiejś książki dziecięcej kupionej w antykwariacie czy na allegro, używanej w każdym razie. I snułam jakieś dywagacje na temat poprzedniego właściciela.
UsuńBył odzew - kategorycznie zażądano usunięcia wszystkiego, co RODO 😂 Ale że ktoś się odnalazł w ten sposób, na tym blogu, to mnie mocno zdziwiło.
Ale ta podpisana osoba się odezwała?? Szok
UsuńJa sobie upatrzyłam stemple exlibrisowe i chyba kupię
Agata
Jeśli dobrze pamiętam, to odezwała się siostra tego poprzedniego właściciela. Chyba to była nagroda na koloniach i ja różne przypuszczenia wysuwałam co do miejsca pracy rodziców albo coś takiego. A ona straszliwie oburzona. Cóż, można było usunąć/zamazać chociażby nazwisko, skoro się oddawało do sprzedaży... No ale cóż.
UsuńOjczasty miał ładną pieczęć (schowałam u siebie). Ja w młodych latach zdobyłam się jedynie na taką małą pieczątkę z imieniem i nazwiskiem.
Trochę nieprzyjemne wydarzenie, chociaż nie jestem przekonany, że RODO chroni właścicieli sprzedawanych książek :D
UsuńNie mam pojęcia, jak RODO działa, ale osoba sprzedająca książkę zdawała sobie sprawę, co było napisane w środku. Mam książki, w których są dedykacje od autorów, np. "Panu Jackowi Kxxxxxxx z pozdrowieniem, Edmund Niziurski." Czy w takim razie, gdy tą książkę komuś sprzedam, podaruję czy też wyrzucę na śmietnik, powinienem zastrzec, aby nie ujawniać mojego imienia i nazwiska? Jeżeli tak chciałby, to najprostszą rzeczą byłoby wyrwanie tej strony. W moim albumie Flickr online mam tysiące zdjęć i od czasu do czasu ktoś prosi, aby dane zdjęcie usunąć. Zazwyczaj robię to, ale tylko z dobrej woli, bo legalnie nie muszę w większości przypadków.
UsuńOdnalazłam tę książkę i przypomniałam sobie, jak to było. Książka była nagrodą na koloniach dla rodzeństwa, a podpisane było kierownictwo kolonii plus wychowawczyni grupy - która nosiła to samo nazwisko. Więc kombinowałam, że może mama nauczycielka zabrała dzieciaki na kolonie, coś w tym stylu.
Usuń=> Jack
Ze zdjęciami jest trudna sprawa. Robisz je na ulicy, w kadr wchodzą jakieś osoby - i w teorii powinieneś mieć zgodę ich wszystkich, jeśli zdjęcie gdzieś opublikujesz.
Moja znajoma, która zarabiała na sprzedaży zdjęć, w ten sposób straciła najlepszego kupca (nie pamiętam, czy to był Shutterstock czy inny). Przyczepili się właśnie do braku zgody jakiejś kompletnie anonimowej osoby widocznej na fotografii i cała współpraca upadła.
Z tym, że w Polce nadal nie ma takiego prawnego wymogu. "Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza."
UsuńCo do zdjęć, to czasem jest to kontrowersyjna sprawa i nieraz się pewne dysputy kończą w sądzie. Ale generalnie będąc w miejscu publicznym mam prawo robić zdjęcia komukolwiek i czemukolwiek. Na YouTube są filmy, jak strażnicy zabraniali robić ludziom zdjęć... budynków! Zawołali policję, która przyznała rację fotografowi. A ileż to razy ludzie robili filmy wideo w samochodzie policjantom, którzy ich zatrzymali i potem wstawiali je na YouTube-i często policjanci wyszli na kompletnych durni i skompromitowali się brakiem wiedzy!
UsuńCo do zdjęć ludzi, to tak długo, jak nie mam z nich zysku, mogę je publikować. Rzeczywiście, problem zaczyna się wtedy, gdy to zdjęcie, na którym widać czyjąś twarz, zaczyna być publikowane komercyjnie, wtedy potrzebna jest zgoda tej osoby. Dlatego zawodowi fotografowie od razu dają do podpisania formę ("release") i ją 'przyczepiają' do zdjęcia-gdyby go sprzedali, to od razu z formą/zezwoleniem. Znałem jednego fotografa i on albo unikał robienia zdjęć ludziom, albo robił je im z tyłu. Pokazywał mi jedno zdjęcie, na którym była kobieta-niestety, nie miał od niej pozwolenia na publikację i musiał ją po prostu ze zdjęcia usunąć.
Kilkakrotnie zwracano się do mnie z prośbą o kupno jakiś zdjęć w celach komercyjnych; gdy na nich znajdowała się moja znajoma, musieli się z nią skontaktować i poprosić o zgodę na publikację.
Będąc w Santiago de Cuba, zrobiłem serię zdjęć bardzo fotogenicznej dziewczynki (https://www.flickr.com/photos/jack_1962/albums/72157715783102422/with/50287953622). Niektórzy twierdzili, że powinienem PRZEDTEM uzyskać zgodę jej rodzica/rodziców. Nie przypuszczam-było to miejsce publiczne, a zdjęcie NIE jest używane do celów komercyjnych. Zresztą jeżeli się widzi pewien unikalny moment, to trudno byłoby pytać się kogokolwiek o zgodę PRZED zrobieniem zdjęcia!
W zeszłym roku w USA miałem nieciekawą historię. W malutkiej miejscowości robiłem zdjęcia budynku, który nie miał jednej ściany. Nagle przyczepił się do mnie jego właściciel, że jakim prawem robię te zdjęcie bez jego pozwolenia?! Oczywiście, miałem absolutne prawo do ich robienia (stałem na chodniku, w publicznym miejscu), ale ponieważ to było USA, wolałem z nim nie argumentować. W Kanadzie też zdarzyły mi się podobne historie, jednakże nie ugiąłem się pod ich presją i kontynuowałem fotografowanie, proponując im zawołania policji, jeżeli mają jakieś obiekcję (nigdy tego nie zrobili).
OK, trochę za długi post....
@Jack
UsuńMój brat miał taką historie w Polsce, w Kętrzynie, przy fotografowaniu zabytkowego budynku. Wyszedł właściciel, bo obiekt jest prywatny (i mocno zaniedbany, dodajmy) i się zaczął domagać, by brat przestał, bo inaczej policję wezwie.
W przypadku tej dziewczynki - rzeczywiście fotogenicznej - sprawa jest niepewna. Bo jedno, gdy człowiek na zdjęciu jest częścią większej całości: ot, robisz zdjęcie fontanny w parku, a ktoś przechodzi obok; a drugie, gdy jest głównym bohaterem zdjęcia, jak tutaj. I w przypadku dzieci akurat ludzie są bardzo wyczuleni (że zdjęcie trafi w obieg wśród pedofilów np.).
UsuńAle budynki???
Chociaż... chyba czytałam swego czasu, że PiS wprowadził (lub zamierzał wprowadzić) zakaz fotografowania dworców kolejowych, jednostek wojskowych itd. - jak to było za czasów komuny.
O, jest:
https://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/prezydent-podpisal-ustawe-wprowadzajaca-zakaz-fotografowania-114983.html
W czasach wszechobecnych dronów 🤣
Obecnie bardzo dużo rowerzystów i motocyklistów posiada na hełmach kamerki, nie mówiąc już o kamerach w samochodzie. Jeżeli ktoś nie chciałby, aby jego dom był fotografowany, to jedyną metodą byłoby zasłonięcie go plandeką! Poza tym osoby, które nagle oponują przeciwko robienia zdjęć (im czy ich domów) zazwyczaj mają coś na sumieniu.
UsuńW Kanadzie, jak też w USA, można fotografować osoby (włącznie z dziećmi) w miejscach publicznych. To może wywołać niezadowolenie rodziców i ci mogą nawet zawołać policję, ale przypuszczam, że z legalnego punktu widzenia nic nie mogą zrobić. Natomiast w prywatnych miejscach-centra rekreacyjne, place zabaw, siłownie, baseny-zdjęć nie wolno robić. Jednakże w obecnej dobie telefonów komórkowych jest to nagminnie łamane i właściwie mało kto na te przepisy zwraca uwagę.
Kiedyś w Pradze fotografowałam dom z ciekawą ornamentyką gdzieś na peryferiach, wyszedł właściciel i zaczął się dopytywać, po co, na co. Wyjaśniłam, że przeczytałam o nim (o domu, znaczy) w internecie i nawet pokazałam wydruk, który miałam w torebce. No i że jestem turystką tylko. Przyjął te wyjaśnienia do wiadomości.
UsuńAle ludzie faktycznie nerwowo reagują 😁 Raz się facet dopytywał, czy aby nie jestem z branży - handlu nieruchomościami!
Aha, film wg powieści "W zwierciadle złotego oka" jest niezły, śmiało może obejrzeć, bez obaw że zatrze dobre wrażenia z lektury.
OdpowiedzUsuńDzięki za typ. Jak tylko mi córka znajdzie... 🤣
UsuńJest na CDA, sam sobie właśnie zapisałem link żeby zrobić powtórkę na dniach :D
UsuńO widzisz!
UsuńNigdy nie słyszałem o tej autorce-ale z pewnością nie słyszałem o dziesiątkach innych doskonałych pisarzy amerykańskich. Dopiero ponad 5 lat temu miałem okazję poczytać o pisarzu Sinclair Lewis-i to z racji tego, że był urodzony w Minnesocie i w swojej najbardziej znanej książce, "Main Street", jej akcję umieścił w jednym z miast tego stanu-a ja akurat często po Minnesocie podróżuję. Książka akurat była dostępna bezpłatnie w jednej z bibliotek i mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać-ponad 100 lat temu była bestsellerem nr 1 w USA!
OdpowiedzUsuńSinclair Lewis... W moich młodych latach było to dość głośne nazwisko. Albo może było mi znane dlatego, że czytywałam pismo "Ameryka"?
UsuńKupiłam niegdyś powieść "Babbitt" i tak sobie gdzieś tam z tyłu stoi i czeka. "Ulicę Główną" chyba czytałam w studenckich czasach z biblioteki.
Ty naprawdę jesteś unikalną miłośniczką i czytelniczką książek-podziwiam!
Usuń😍😍😍
UsuńSerce to samotny - pamiętam, że baaardzo mi się podobało. Dzięki Tobie nie tylko nowych pisarzy odkrywam, ale i tych, o których zapomniałam <3
OdpowiedzUsuńŁubu dubu
Agata
Może być.
UsuńPodpisano: Ryszard Ochódzki.
BBM: Chętnie do Ciebie zaglądam, bo zawsze coś ciekawego przypomnisz!
OdpowiedzUsuńCiekawe to u mnie się zwierzątka w domu objawiły. Ale o tym kiedy indziej 😎
Usuń