Istotnie, to było straszne! Ostrzegam, żeby broń Boże po to nie sięgać!
Tak w ogóle to pożyczyłam to w grudniu chyba, przez przypadek - brałam coś z darmówki i zauważyłam w oddanych: czeskie, ba! praskie i w dodatku nie całkiem historyczne, tylko ze współczesnym wątkiem. Leżało od tej pory jako ten wyrzut sumienia i w końcu zabrałam się, no bo już nie da rady dalej prolongować.
Bodaj by pokręciło (tylko kogo? autora? wydawcę? bibliotekę? mnie samą?)! Jest to taka szmira, że daaaaawno nie czytałam. I bardzo chciałabym nigdy już nie czytać.
Historię żydowskiego chłopca, który zmarł i został uznany za męczennika za wiarę, bo ponoć wcześniej wyraził pragnienie przejścia na katolicyzm - znałam. Z Kischa chociażby, który o tym pisał w Praskim pitavalu. Historia to do dziś niewyjaśniona i tak już pewnie pozostanie, choć wszystko wskazuje oczywiście na jedną wielką jezuicką manipulację.
Ta zbeletryzowana historia to jedno, ale przeplatająca się z nią opowieść o antropologu, który ma odnaleźć grób Szymona Abelesa w Tyńskim kościele, a dziwnym zbiegiem okoliczności ma syna też o imieniu Szymon i ten syn znika - to jest dopiero awantura. Kochający tatuś zaczyna grać w tajemniczą grę, której oddawał się nastolatek, w nadziei, że go tam znajdzie... Poza tym nie robi nic, no bo przecież kopie w podziemiach kościoła i nie ma czasu. Po czym pod koniec książki dowiadujemy się, że syn przysyłał mu esemesy, podczas gdy tak naprawdę pisał do matki (rodzice są w separacji). Czy to błąd autora czy tłumacza (jemu albo jej), diabli wiedzą.
Ale fabuła to jedno, a sposób pisania to drugie: beznadziejny, pełen błędów, niezręczności, wtrętów od czapy. I tu jeszcze dochodzimy do kwestii tłumaczenia. Aż poszukałam, kto zacz, ten tłumacz. Więc uwaga filolog polski, a także slawista. No to ma spory problem z posługiwaniem się ojczystą mową. Plus takie casusy, jak mylenie Letny z Letňanami, gdzie Rzym, a gdzie Krym? To może pomylić jedynie ktoś, kto był w Pradze raz na weekend.
Sumując: książka jest napisana źle i przetłumaczona źle i niech ją piekło pochłonie, dziś po fajrancie lecę ją oddać.
A tak z ciekawości: w stopce są trzy osoby podpisane pod opieką redakcyjna, redakcją i korektą. Więc jeżeli na przykład w druku zostaje także zamiast tak że, to komu to przypisać? No bo odkąd zecer nie składa pracowicie literek w wierszowniku popełniając tego rodzaju pomyłki, tylko tłumacz przysyła plik w wordzie, to w gruncie rzeczy błąd na samym początku popełnił on. Tłumacz. Filolog polski.
Początek:
Koniec:
Wyd. WAM, 2016, 454 strony
Tytuł oryginalny: Veliká novina o hrozném mordu Šimona Abelese
Przełożył: Andrzej Babuchowski
Z biblioteki
Przeczytałam 18 kwietnia 2024 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
W ubiegłą niedzielę wyszykowałam się na tyle wcześnie, że już o 10.00 ruszyłam w drogę. Czekały na mnie mianowicie dwie książki ze Śmieciarki, których odbiór przekładałam od tygodnia. Na szczęście w sobotę wieczór przypomniałam sobie, że mam kartę MPK dopiero od poniedziałku, bobym pięknie zabuliła karę, gdybym wsiadła do autobusu! Ale uznałam, że nie jest to tak daleko, żebym nie mogła udać się per pedes.
Oj! Nie przypuszczałam jednak, że słońce tak mocno operuje, jak mawiała moja mama. Oczywiście przypłaciłam wycieczkę globusem.
Wracając nadłożylam jeszcze troszkę drogi, żeby zdokumentować jedno z ostatnich szaleństw krakowskich. Otóż jakiś czas temu zrobiono alejkę skracającą drogę do mojego osiedla i wysadzono ją wiśniami. Jak tylko zaczyna się kwitnienie, zjeżdża tu cały Kraków na sesje. Gdy jadę do pracy widzę kilkanaście osób, gdy wracam, można je liczyć w setki 😂 Oczywiście gdyby to było w Pradze sama bym tam leciała 🤣 Albo w Korei, co zwykle pokazuje Wiola. A' propos, Pierogi z kimchi to właściwie jedyny profil na YT, który jeszcze oglądam - ale to się zmieni, niech już skończę z tą pracą, to wrócę do moich 500 kanałów 🤣🤣🤣
A koło domu zobaczyłam dzięcioła, obcyndalał się w robocie i głównie obskakiwał drzewo dookoła - i całe szczęście, bo mi tylko głośnego stukania brakowało do bolącego łba.
Współczuję trafienia na tak niezadowalającą książkę, aleja wiśniowa - niesamowita. Tylko szkoda, że całkiem opanowana przez tłum.
OdpowiedzUsuńOstatnio, jak padało, to nikogo pod wiśniami nie było. Ale to chyba jedyna taka możliwość 🤣
UsuńSłowo 'wiśniowy' ma w sobie jakąś magię. Chociaż samych owoców nie lubię, wolę czereśnie. Aczkolwiek konfiturą wiśniową nie pogardzę.
W Warszawie na ul. Bednarskiej japońskie wiśnie już przekwitły. Zostały różowe płatki kwiatowe na chodniku i na trawniku. Ziuta
UsuńNasze też już zmierzają ku końcowi :)
UsuńWidok tych kwitnacych wisni jest oszalamiajacy. U nas tez mamy podobne miejsca i tez przyciagaja tlumy ogladajacych.
OdpowiedzUsuńJuz Ci nieraz o tym pisalam wiec wybacz ze sie powtorze - jesli trafie na ksiazke ktorej pierwsze strony nie sa ciekawe a mozna to latwo ocenic jesli sie jest namietnym czytaczem ksiazek, to momentalnie taka odrzucam. Po co bym miala marnowac czas na cos nudnego albo wrecz glupiego?
Bardzo Ci wspolczuje tego globusa. Miewalam podobnie choc nie tak czesto jak Ty wiec wiem jakie meczace - i przeszlo jakby po tych covidowych szczepieniach - a przynajmniej tak wyglada albo jest zbiegiem okolicznosci.
Pamiętam o tym i nawet myślałam o Tobie, gdy już stwierdziłam, że to okropna książka. Doczytałam, bo myślałam, że zagadka jakoś zostanie rozwiązana 🤣
UsuńCo do globusa, to jestem bardzo ciekawa, co będzie jutro rano - sobota, wiadomo, migrena weekendowa - bo wybieram się na 14.00 do kina z okazji Nocy Kin (tak, Nocy Kin o 14,00 🤣). No to albo pójdę albo będę dzwonić do kolegi, żeby mu oddać wejściówkę 😁
Współczuję kiepskiej książki. A aleja wiśniowa - cudna! Cudniejsza byłaby bez tych ludzi, ale to pewnie byłoby możliwe nocą ;-) Zazdraszczam uchwycenia dzięcioła. A co on tak nisko nad ziemią siedzi? To chyba trochę niebezpieczne? ;-)
OdpowiedzUsuńNocą tak, ale kurka wodna, co by było widać z tych wiśni? 😁
UsuńNie wiem, co ten dzięcioł odjaniepawlał, skakał po trawie, a jak już wlazł na któreś drzewo to właśnie tak nisko. Zoomowałam bardzo, bo bałam się bliżej podejść, że ucieknie.
A tytuł taki ładny, zgrabny i wydawnictwo zacne. Szkoda, że pewnie już książkę oddałaś, bo w takiej słabej mogłabyś napisać gdzieś na pierwszej stronie, że absolutnie nie polecasz, bo szajs. Powinnaś brać przykład ze swojego sąsiada i w ramach czynienia dobrych uczynków ostrzegać potencjalnych czytelników korzystających z tej samej biblioteki przed bublami. I całkiem serio to piszę :D
OdpowiedzUsuńŚwietna aleja. Fajnie, że nawet w Krakowie zdarza się samorządowi zrobić coś fajnego, bo przeważnie jak się gdzieś pojawiają informacje o tych waszych inwestycjach parkowo-ogrodowych, to w kontekście wyjątkowej drożyzny i średniej użyteczności publicznej.
Tak, podjechałam oddać zaraz po Fabryce, żeby już tego na oczy nie widzieć 😂
UsuńProponujesz pisanie po książkach? Z biblioteki? A niech Cię!
Co do drożyzny, pewnie masz na myśli słynną ławkę za miliony 🤣 Ja jestem też rozczarowana parkiem Szymborskiej. Pewnie, że i Planty potrzebowały lat, by zmienić się w porządny park, ale przy obecnych możliwościach naprawdę można było zrobić coś bardziej sensownego (i dającego cień)!
Sam dyrektor Markowski (z Biblioteki Narodowej) pochwalał pisanie po książkach. Słyszałem na własne uszy! Byle sensowne To twoje ostrzegawcze byłoby sensowne i chwalebne! :D
UsuńNie znam dyrektora Markowskiego, ależ ja jestem do tyłu 😂
UsuńLiterówka. Tomasz Makowski.
Usuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Tomasz_Makowski_(historyk)
Lubię go słuchać jak się pojawia w radiu (PR2), bo ma bardzo miły głos i zawsze ciekawie rozmawia.
Domyśliłam się, że znasz z radia 😁
UsuńNo przecież wiadomo, ze nie osobiście :D
UsuńMogło być na przykład z prasy 😂
UsuńCudna ta aleja. Książki sądząc z opisu raczej i tak bym nie wypożyczyła, ale dzięki za ostrzeżenie. Ja dziś dorwałam Strzępki życia (o grzybach), aż w kolejce czekałam, więc liczę na dobrą lekturę. A odniosłam Lato gdy mama miała zielone oczy, świetne.
OdpowiedzUsuńNa "także" (=więc) mam alergię, to jakaś epidemia od pewnego czasu, dawniej tego nie spotykałam.
Agata
Strzępki życia o grzybach??? No no 😁 Lata zaraz poszukam w katalogu bibliotecznym i jeśli jest, dam sobie na półkę (na ten czas, gdy wrócę do bibliotek).
UsuńJest, i to w wielu filiach. Rumuńskie!
UsuńCholerka. Miałam nie pożyczać, ale jest w osiedlowej bibliotece, więc chyba zaraz podejdę 😁 Bo takie cienkie, to się szybko przeczyta!
Cienkie i na mnie zrobiło duże wrażenie. A te grzyby podobno się czyta jak powieść sensacyjną😆
UsuńAgata
Zaczęłam. Wciąga.
UsuńTę właśnie aleję w Krakowie widziałam już na blogu przemiłej Kasi, bajkowe te wiśnie!
OdpowiedzUsuń"Próby niewinności" chyba nie czytałam...
jotka
Jakiej Kasi?
UsuńKasine bziki, mam zapisany w zakładkach
UsuńJotka
Znalazłam 😁
UsuńBBM: Trafia się czasem taka książka, że tylko siąść i płakać, więc rozumiem Twoje rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńWiśnie i dzięcioł - przeurocze!
Zastanawiam się, czy ją oznaczyć jako szajs 2024 czy wręcz szajs tej dekady 😂
UsuńDziewięć lat temu zacząłem czytać "The Passage" ("Przejście") autorstwa Justin Cronin i sądziłem, że z pewnością mnie zainteresuje. Owszem, pierwsze 200 stron było całkiem niezłe, ale po przerobieniu następnych 100 stron przestałem ją czytać i nie zamierzam do niej powrócić, kompletnie nie w moim stylu. To była dobra lekcja. Obecnie gdy zaczynam czytać książkę (nawet polecaną przez dziesiątki poważnych recenzji) i po kilkudziesięciu stronach zauważam, że mi się nie podoba, przestaję ją czytać.
OdpowiedzUsuńObecnie czytam "Pillars of the Earth" ("Pilary Ziemi") Ken Folleta. Po raz pierwszy czytałem ją w 1995 roku i byłem zachwycony. Po 29 latach czytam ją chyba z jeszcze większą przyjemnością. W tym przypadku powiedzenie, "Książka, która nie jest warta, by ją dwa razy przeczytać, nie jest także warta, by ją jeden raz przeczytać", w pełni się sprawdza.
Jakoś tak przykro rezygnować po przeczytaniu 300 stron - ale w sumie dlaczego nie, skoro nudzi?
UsuńJest sporo osób, które z zasady nie czytają książek po raz drugi, uważając, że nie można tracić czasu na ponowną lekturę, gdy tyle nieczytanych czeka. Ja nie z tych 😁 Ale może odgrywa tu rolę moja skleroza? A może po prostu chęć powrotu do starych przyjaciół?
Aleja swietna, nasze osiedle ma japonskie wisnie, ale porozrzucane wiec nie ma takiego efektu. W stolicy co roku jest dwutygodniowy festival wisni, czasami jezdzilismy zobaczyc. Wspolczuje bolu glowy, doswiadczenia z ksiazka tez, ja bym odlozyla. Ciekawa jestem rezencji ten niebieskiej ksiazki. Zaczelam, ale nie ma czasu skonczyc. artdecozbloxu
OdpowiedzUsuńWczoraj z miasta znów przywlokłam darmówki 🤣
UsuńMoje założenie, że NIE KUPUJĘ JUŻ KSIĄŻEK chyba było od początku błędne 😂 Trzeba było raczej powiedzieć sobie, że NIE ŚCIĄGAM ICH JUŻ DO DOMU...
Za każdym razem, gdy wchodzę do sklepu z książkami (tzn. z 'używanymi' książkami), kilka z nich kupuję. Tym razem postanowiłem w ogóle unikać takich sklepów, bo wracamy samolotem i nasze bagaże już pewnie lekko przekroczyły limit wagi! A przykro byłoby jest po zakupie zostawić...
UsuńBędę miała ten sam problem w Pradze, już niedługo 😂
UsuńAgata Christie zawsze w cenie. Podobnie jak piękna fotografia dzięcioła.
OdpowiedzUsuńWłaśnie szukając czegoś w drugim rzędzie odkryłam cztery inne Christie 😁
UsuńOoo!
UsuńA gdzie jest mój komentarz?
OdpowiedzUsuńZnalazł się 🤣
UsuńAlejka wiśniowa prześliczna. My kupiliśmy migdałka i posadziliśmy jako Skitusiowe Drzewko robiąc pochówek prochom... Ktoś się postuka w czoło, i niech się stuka dalej... Patrzę przez okno i gadam z Drzewkiem jak ze Skitkiem...
OdpowiedzUsuńMnie jeszcze ciągle - po siedmiu latach - zdarza się rozmawiać ze zdjęciem mamy wiszącym na ścianie...
UsuńNie dam się namówić na poszukiwania grobu, ale dzięcioł przepiękny.
OdpowiedzUsuń😁😁😁
UsuńNiech to dunder świśnie, miałam alejkę wiśniową w planach i zapomnialam:((( Byłam teraz kilka dni w Krakowie, trafiło mi się kilka ładnych dni, a potem ten tydzień z zimowymi temperaturami, więc mało co laziłam po mieście.
OdpowiedzUsuńPlany należy mieć SPISANE... A i to się zapomni 🤣
Usuń