Mam w domu Wiecha Śmiech śmiechem, czytałam dziesięć lat temu i była to zabawna lektura. Pewnie dlatego, że to humorystyczne spojrzenie na powojennych warszawiaków. Tutaj tymczasem jest to historia Polski, jak ją rozumie pan Teofil Piecyk, oczywiście warszawianin z dziada pradziada i bardziej mnie to nudziło niż bawiło. Dziś przed pracą zawiozę z paroma innymi książkami do budki.
Są tam ilustracje Uniechowskiego, ale z tego powodu nie będę jednak zajmować całego centymetra na półce 😁
Zwróćcie uwagę na numer zapisany na okładce - poprzedni właściciel też miał piękną biblioteczkę. Wiadomo, że nie może się ze mną równać 🤣🤣🤣 ale ponad 500 tomów w domu to już się tak często nie spotyka. Gdzie te czasy, gdy ludzie gromadzili książki! Choć na fejsbukowym profilu The Librarianologist pojawia się sporo postów z Polski...
Początek:
Koniec:
Wyd. Czytelnik, Warszawa 1956, 132 strony
Ilustrował: Antoni Uniechowski
Seria: Biblioteka satyry
Ze Śmieciarki
Przeczytałam 1 kwietnia 2024 roku
No a teraz do dzieła!
Brat powożąc wózkiem inwalidzkim Ojczastego rozwinął temat. Nie chce mu się już pracować (komu to mówi!) i myśli, żeby może dociągnąć do czerwca, a potem już poświęcić się swojemu hobby (podróżowanie kamperem). Ma co prawda jeszcze pięć lat do emerytury, ale na ZUS w tym zakresie nie liczy (pewnie będzie miał tyle co ja, po działalności) i ma to wele. Już sobie zaplanował pierwsze dwa lata na obie Ameryki, jedyne, co go na razie wstrzymuje, to że nie chce jechać sam, a dziewczyna, z którą był na ostatnim wyjeździe co prawda ogarnia, ale go strasznie wkurza (tu padło nawet gorsze słowo). No i dobrze, bo widzę, że chce mnie tu zostawić z Ojczastym samą... a pomijając inne kwestie przecież też mam dwa razy do roku moją Pragę.
Dobra, jego peregrynacje to jedno, ale padło przy tym takie zdanie:
- Wszystkiego, co mam, nie przejem.
I to zdanie od niedzieli chodzi mi cały czas po głowie. Bo z jednej strony wiem, że kiedyś tam mogę na niego liczyć, jak mi się już skończą oszczędności do dokładania do emerytury, ale z drugiej Gosia-Samosia wolałam liczyć tylko na siebie i dlatego chodzę jeszcze do tej roboty i odkładam, odkładam, odkładam.
A teraz zaczęłam rozumować inaczej. Po cholerę? Jestem coraz starsza i z wiekiem będzie mi coraz trudniej jeździć do Pragi, prawda? Nikt z nas nie wie, co go czeka. Może poprzestać na tym, co odłożyłam do tej pory i wreszcie poświęcać swój czas temu, co mnie interesuje? Czytać te książki, oglądać te filmy (widzieliście moją szufladę pod łóżkiem...), chodzić na spacery, czytać posty praskie na FB, uczyć się może jeszcze jakiegoś języka, korzystać z książek kulinarnych, pisać bloga o Pradze, który leży kompletnie odłogiem, bo już na to czasu nie wystarcza?
A gdy się pieniądze skończą, zwrócić się po zapomogę do brata?
😂
Zresztą przecież mogę wcześniej wykitować, więc może jednak po prostu carpe diem?
Umowa kończy mi się w czerwcu, jeszcze zgodnie z ustaleniami w lipcu trochę bym miała popracować grzecznościowo - i szlus!
Oczywiście myślę o tym, że zostawię za sobą spalone miasto: nikt nie przyjdzie na moje miejsce za te pieniądze (chyba że znalazłaby się też jakaś emerytka, na dorobienie sobie; ale nic o takowej nie słyszeliśmy z odpowiednimi kwalifikacjami), istnieje duże prawdopodobieństwo, że trzeba by było po prostu zlikwidować ten dział, który jest istotny (a resztę dyrektor musiałby rozdzielić między pracowników etatowych; wiem, że będą na mnie wściekli) - i tu mi przykro, bo w tym dziale dajemy pracę w mniejszym lub większym zakresie 13 osobom. Ale czy ja mam myśleć o tych 13 osobach (które coś tam sobie gdzie indziej może znajdą) czy o sobie jednak? Co powiecie?
Patrzę na przykład Jotki, która tak pięknie korzysta z emerytalnego czasu... Pewnie, że jej sytuacja jest inna, bo ze swojej emerytury wyżyje, i jeszcze ma pracującego męża. Ale cholera jasna nie wdajmy się w szczegóły 🤣🤣🤣
Jeszcze parę lat temu tez myślałam, ze trudno mi będzie zostawić dorobek 37 lat pracy, ale kiedy posmakowałam wolności od pracy zawodowej, to nikt nie namówi mnie nawet na pół etatu.
OdpowiedzUsuńWidzę, jak sił ubywa, jak zmienia się klimat, co coraz gorzej znoszę, a na emeryturze nawet migreny miewam rzadziej.
Sama musisz zdecydować, ale mój mąż nawet nie zamierza czekać do końca roku szkolnego, mówi, że szkoda życia - 43 lata pracy to mało? oby nie okazało się, że zbieramy na trumnę!
Też jestem ciekawa, jak się przełoży emeryturowanie na migrenę 😁
UsuńKoleżanka z pracy, która wcześniej pracowała w szkole, mówiła, że przez kilka kolejnych lat opowiadała, że odejdzie, a ciągle tam tkwiła i już się chyba z niej uczniowie śmiali. Dopiero bodziec w postaci pojawienia się możliwości pracy u nas pomógł w podjęciu decyzji. Lubiła uczyć, ale okoliczności przyrody wokół tego uczenia ją kompletnie zniechęcały. Zawsze była ideowa i koleżanki/koledzy na czele z dyrekcją umieli to wykorzystać...
Tak często jest, nie sama praca, a okoliczności poboczne zniechęcają!
UsuńMogłabym wiele o tym napisać, ale nie chcę do tego wracać...
I słusznie, co było a nie jest, nie pisze się w rejestr 😉
UsuńBBM: Po przejściu na emeryturę po prostu powiedziałam pracy- żegnaj! I zajęłam się swoim życiem.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Raz uciąć i po krzyku 😂
UsuńKiedyś przeczytałem kilka książek Wiecha, ale fanem nie zostałem.
OdpowiedzUsuńTa, którą mam w domu, dość mnie bawiła. Warszawska gwara etc.
UsuńZ tą warszawską gwarą u Wiecha, to tak coś mi świta, że nie do końca ona taka warszawska, a w znacznym stopniu wiechowa :P
UsuńŻyć, chwytać dzień i nie popuszczać! Li i jedynie. O tym, że to słuszna opcja, przekonała mnie przedwczesna śmierć taty (rak zmiótł go w dwa miesiące). Brat powiedział mi wtedy: "Trzeba żyć, spełniać marzenia i łapać przyjemności, bo przychodzi jedna chwila i po człowieku". I staram się o tym pamiętać.
OdpowiedzUsuńDo cholery, dlatego jestem za bezwarunkowym dochodem podstawowym. Bo najlepsze lata trawimy na chodzeniu do roboty, a potem zostaje nam starość i jej "zalety".
UsuńTak jest! Do cholery!
Usuń😘
UsuńA ja właśnie zorganizowałam sobie krótki ale intensywny wypad do Pragi: "Carmen" w Narodni Divadlo, koncert w Obecni dum, koncert w Rudolfinum oraz jeden dzień w Mariańskich Łaźniach. Ziuta
OdpowiedzUsuńZiuta, jesteś moim idolem 😍 Brawo Ty!
UsuńMoże - gdyby podróż nie była tak męcząca - też bym mogła od czasu do czasu wyskoczyć na trzy dni poza moimi odwiecznymi terminami maj i sierpień. Przy jakiejś okazji. No, ale ta podróż...
Wiech w PRL - trochę pamiętam, że szło mu nieco kulawo.
OdpowiedzUsuńPrzejście ma ZUS - życzę żebyś była ze swojej decyzji zadowolona, sam raczej nic nie doradzę bo u mnie wszystko do góry nogami.
Na razie będę zadowolona z samego podjęcia wreszcie decyzji 😂
UsuńU nas istnieje taki a la jotka model emerytow, oczywiscie tych ktorzy naoszczedzali - podroze, rejse po oceanach, pol dnia na polu golfowym, wszystko na co nie mieli czasu gdy pracowali.
OdpowiedzUsuńMoj maz pracowal do ostatniego dnia choc nie musial i mial 75 lat.
Emerytura pozwala na WYBOR - wiec sama zdecydujesz co zrobic.
Wybieram wolność 🤣
UsuńMoże i wróciłbym do pracy, na pół etatu (a bardziej robiąc coś z domu, jako samo-zatrudniony lub na kontrakt), ale na razie o tym nie myślę. Mam plany na przyszłość, które nawet nie będą wymagały specjalnie dużych nakładów finansowych, co jest ważne, bo ceny wszystkiego dramatycznie poszły w górę.
OdpowiedzUsuńSądzę też, że NIE powinniśmy czekać do emerytury na spełnienie naszych wymarzonych planów. Niestety, czasami staje się to niemożliwe z powodu naszego zdrowia. Znam też takich, którzy pracowali jak stachanowcy i cały czas robili plany na wczesną emeryturę, której nigdy się nie doczekali (m. in. z powodu tak zwariowanej pracy). Powiedzenie "TU I TERAZ' ma w sobie dużo mądrości!
Tak, tu i teraz!
UsuńHa ha - przecież (póki co) mamy trzynastkę i czternastkę 😂 To mi wystarczy, żeby pokryć dwa razy w roku koszt hotelu w Pradze! I już jeden problem z głowy!
Byle się tylko właśnie nie rozlecieć zdrowotnie...
Ja wiozę hotel ze sobą... i łódkę też!
UsuńTo tak, jak mój brat ma w planie 😁
UsuńChciałbym dodać, że na razie mój "hotel" to jedynie namiot...
UsuńAaa, to bardziej hardcorowo 😁
UsuńLub bardziej po harcersku...
UsuńNiektórzy znacznie wcześniej rzucają wszystko by hodować alpaki, Ty możesz rzucić wszystko i jechać do Pragi <3
OdpowiedzUsuńHmm ciekawe czy mam 500 książek. Nie mam pojęcia, gubię się w liczeniu, ciągle coś dochodzi, coś pożyczam, a numerować na okładce (O zgrozo!) nie będę
Jechać do Pragi i zamieszkać pod mostem 😂 Pewnie bym za moje mieszkanie garsoniery nie kupiła...
UsuńKatalog tylko w laptopie, bez niego ani rusz 😂
Ja mam plan na emeryture, kupie ladnego Kota I zaloze YouTube kanal. Wczoraj dowiedzialam sie o takim gosciu, pochwalil sie, ze zarabia 100000 na rok I kupil drugi dom.
OdpowiedzUsuńTo ja artdecozbloxu
UsuńTo nie jest plan na emeryturę, tylko na kolejną pracę, chciałam zaznaczyć 😂
UsuńTaki youtuber musi harować cały czas, żeby utrzymać popularność kanału. Więc w którymś momencie przestaje to być miłą rozrywka, a staje się obowiązkiem...
Ale na tym kocie taką kasę trzepie?
UsuńChociaż jest taki koci celebryta podobny do Hitlera, ma wąsik i grzywkę jak Adolf. To znaczy takie czarne plamy na białym futerku. Pewnie też sporo zarabia;)
Agata
Ten kot chyba nazywa się "Kitler".
UsuńNie wiem, pewnie są rozmaite sposoby zarabiania na YT - wpływy z wyświetlanych reklam, gdy ma się dużo followersów, ale też pewnie różne inne bonusy, jeśli na przykład ktoś w swoim filmiku pokazuje jak gotuje w garnkach konkretnej firmy, to zakładam, że je dostał. Albo kocią karmę 😁
Usuń