sobota, 13 kwietnia 2024

Helena Sekuła - Orchidee z ulicy Szkarłatnej

Tak się napaliłam na tę znalezioną Sekułę, a w sumie średnio mi się podobała. Jest to taki kryminał milicyjny i pewnie, że autorka się na milicyjnej pracy znała, skoro przepracowała wiele lat jako ichnia referentka prasowa - ale nie chce mi się wierzyć w prawdopodobieństwo sytuacji, że dla wyjaśnienia jednego banalnego morderstwa angażuje się setki milicjantów w całym kraju. 

Historia jest taka, że najpierw nieznani sprawcy dokonują napadu rabunkowego na Holendra, hodowcy orchidei, kradnąc z jego wozu cenne cebulki oraz przy okazji 80 pudełek z kakao. Holender jechał do zaprzyjaźnionego ogrodnika w Warszawie, też pasjonata tych kwiatów. Kakao miało służyć jako pożywka, mieszana z ziemią, taki eksperyment ogrodniczy 😁 

Potem następuje zatrucie pokarmowe, gdy pewna gospodyni domowa upiekła murzynka z dużą ilością tego kakao (kupionego na straganie) i zeżarła całe ciasto na jedno posiedzenie. No jak tak można, dobrze jej tak!

A potem jeszcze żona warszawskiego ogrodnika zostaje zamordowana, ponoć w celach rabunkowych. 

W tle dziewczyna ze złego domu, ale ze złotym sercem, amory porucznika, oczywiście przemyt, nielegalne transakcje walutowe i takie tam peerelowskie mecyje. 

Zabawne było zdanie, że ktoś tam miał wrócić skądś tam trzeciego dnia świąt oraz na przykład taki passus:

- Była pani u niej w Wigilię?

- Nie. Miała być u mnie na kolacji córka z zięciem i nie mogłam odwołać już ich wizyty. 

[...]

- Kiedy więc pani się z nią widziała?
- Umówiłam się na dwudziestego czwartego na trzecią po południu.

To ja już jestem głupia 😂

Sekuła słynęła z zauroczenia warszawskim półświatkiem. W tej powieści występuje postać Magdy (tej ze złego domu), wychowanej praktycznie na ulicy.

- Mówię bez gipsu. Niech mnie wesz rozszarpie, jeżeli wstawiam farmazony.

Może faktycznie tak mówili 😂 

A gdy milicja wykrywa międzynarodowe przestępstwo - znowu Interpol na nas skorzysta 😁

Gdy milicja wreszcie decyduje się zatrzymać pewnego waluciarza, dowiadujemy się, że w tym momencie podeszło do niego dwóch panów i stanowczo zaprosiło go do wnętrza parkującej w bocznej uliczce czarnej Wołgi. No no, czarna Wołga.   

A dlaczego mnie Orchidee... nie porwały? Nudnawe trochę były i w rezultacie przez kilka wieczorów planowałam skończyć czytać, ale zasypiałam wcześniej.


Koniec:

Wyd. Czytelnik, Warszawa 1971, 279 stron

Seria z jamnikiem

Z własnej półki

Przeczytałam 12 kwietnia 2024 roku


Tydzień był świetny (do piątku):

- poniedziałek: zrobiona spora część piwnicy

- wtorek: złożony PIT

- środa: ogłoszono program Open House na maj, wreszcie można planować (115 miejsc, pewnie, że część już widziałam, ale jak tu wybrać z reszty? tym razem założyłam, że plan obejmie 12 budynków, po 6 na dzień, ale potem jeszcze o innych doczytałam i teraz będzie bitka - z myślami - nigdy nie wiadomo, co można zostawić na następny rok, a co zniknie z programu)

- czwartek: skończona piwnica 😍 luzy w domu!

- piątek... aaa co za dużo to niezdrowo tych emocji, więc globus od rana; w dodatku córka przyprowadziła ten nowy rower z serwisu (wjechała na szkło, twierdzi, że specjalnie chyba serwisy rozsypują, bo jest wszędzie) i co? i postawiła w domu, na miejscu wózka inwalidzkiego! nie tak się umawiałyśmy! Ale wieczorem zajrzałam do banku i okazało się, że przyszła emerytura z trzynastką i wychodzi na to, że ta trzynastka powinna wystarczyć na hotel w maju, więc zawsze jakaś uciecha była 😂

- sobota czyli dziś: łeb nie boli, więc już dobrze, takie się ma radości 😉 Oprócz tego planuję rozmowę z dziewczyną, która może by po mnie przewzięła robotę, nasza księgowa wpadła na ten pomysł, bo aktualnie ta dziewczyna jest bez stałej pracy. A nuż się uda? Odchodziłabym bez wyrzutów sumienia.

Ale problem czyli ta łyżka dziegciu w piwnicznej beczce miodu jest. Pan Sąsiad absolutnie odmówił wynagrodzenia! Wziął tylko zwrot kosztów. Normalnie słabo mi. No bo z jakiej paki??? Chłop się namordował, jeździł po Castoramach, kupował, przywoził, w piwnicy siedział godzinami - i teraz co?

- Jak już tak pani chce, to może wino kupić. Lubimy sobie czasem z żoną do obiadu czy kolacji wypić.

No tak, wino za tyle roboty i czasu poświęconego!

No i teraz jestem w kropce.


23 komentarze:

  1. Tak to jest z przyslufami sasiedzkimi, my tez musimy jakies kupic dla nich I kupicod nich duzo pomidorow, bo sasiadka sadzi na handel. Kryminaly nie dla mnie probowalam w marcu dla wyzwania z 9ciu przeczytal 5 I dalam sobie spokoj z reszta. artdecozbloxu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przysługa sąsiedzka... kurde, miała być normalna usługa, może nie wyraziłam się dostatecznie jasno i sąsiad faktycznie potraktował to jako przysługę 😂

      Kryminały zdecydowanie wolę starsze. A nawet mocno starsze. Choć Mankella też lubiłam i nawet myślę do niego wrócić.

      Usuń
  2. Oj daj człowiekowi dobry uczynek zrobić, może zbiera punkty do nieba;)
    Jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może 😁 Zwłaszcza, że na odchodnym zadeklarował się, jeśli jeszcze czegoś będę potrzebować...

      Usuń
  3. Przecież możesz kupić kilka butelek tego wina. Albo nawet cała skrzynkę, skoroś taka zamożna :D

    Przy lekturze początkowej strony kryminału uderzyłam nie ta wzmianka o gazowych latarniach. Możliwe to, żeby w latach siedemdziesiątych nadal takie w Warszawie działały?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, zamożna. Ale też nie chcę wyjść na bidoka, co wymusił gratisowe usługi.

      Też mnie te gazowe latarnie zastanowiły. Doczytałam się, że je likwidowano generalnie na przełomie lat 60-tych i 70-tych, więc wszystko się zgadza:
      https://um.warszawa.pl/waw/zabytki/-/lampy-gazowe-urok-dawnej-warszawy
      I że do dziś działa ich 174.

      Usuń
  4. Bo wiesz, chodzi o to, żebyś była tak zakłopotana, by już go więcej o nic nie prosić. Tak podpowiada mi mój parszywy charakter.😁 Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, kurde, no nie!
      Jeszcze usłyszałam:
      - Może my też kiedyś będziemy czegoś potrzebować.
      Ciekawe, czego - ode mnie - jak ja nic nie potrafię.

      Usuń
  5. BBM: Pomyślałam jak Dariusz- kilka butelek dobrego wina i tak by Cię taniej wyniosło niż zatrudnienie fachowca na umowę. A moralniaka wtedy nie ma.🤭

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem byłoby znacznie lepiej, gdyby wziął pieniądze i kupił sam te kilka butelek (wiedząc, jakie lubią). Ech.

      Usuń
  6. Też bym optowała za kilkoma butelkami naprawdę wypasionego winka lub jakiś winiarski zestaw (korkociągi, coolery - wystarczy w Google wpisać). Ew. pójść w spożywcze dodatki do winka typu włoskie lub francuskie sery, oliwki...Oblicz, ile mniej więcej byś zaplacila i poszukaj czegoś fajnego. Chociaż swoją drogą to takie postawienie sprawy trochę by mnie zniechęciło do dalszej współpracy, krępujące to.

    Sekuły - chociażem fanką peerelowskich kryminałów i nawet mam ze 3 jej książki czy tez zeszyty Ewa wzywa 07 - akurat też nie lubię, takie 3/10 max😁
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakładam, że skoro popijają winko, to korkociąg mają, a nie będąc całkiem młodym małżeństwem na dorobku nawet taki porządny. Co to cooler, to dopiero muszę poszukać 🤣
      Przygotowana byłam na trzy stówki...
      A teraz zaczął się deszczowy tydzień i nigdzie nie będę chodzić. Zawsze jakiś problem się napatoczy, co za życie parszywe 😂

      Usuń
  7. Sąsiedzka przysługa gratis.
    Rzeczywiście, może być kłopotliwa.
    My też mamy takiego dobroczynnego znajomego, żona wpadła na pomysł i dała mu pieniądze żeby wpłacił na konto swojej córki - przyjął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W teorii mogłabym iść na pocztę (brrrrrr!) i wysłać mu kasę, ale to beznadziejny pomysł, żałosny.

      Usuń
  8. Może Pan Sąsiad lubi majsterkować i ucieszył się z okazji ;-) A tak na poważnie, to hmm, nie wiem co poradzić. Chyba wino, dla spokoju własnego sumienia. Osobiście nie lubię takich sytuacji i nie umiem sobie z nimi radzić. Wolę zapłacić i już. A może z żoną porozmawiać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie lubi, mówił, że jego tata to geniusz w tym zakresie, a on tak się dopiero wprawia 😁
      Też wolę zapłacić i mieć z głowy.
      Z żoną rozmawiać to bym miała wrażenie, że robię coś za plecami...

      Usuń
  9. Niedawno oglądałem vlog Polaka mieszkającego na Filipinach. Gdy turysta czy "biały" człowiek np. pyta się taksówkarza, ile ma zapłacić, on zwykle odpowiada, "it's up to you" (zależy od ciebie), stawiając go w niezręcznej sytuacji (i zapewne licząc, że naiwniak zapłaci więcej, niż powinien).

    Mi się podobne sytuacje też zdarzyły w Kanadzie, gdy np. osoby do prac w ogródku lub odgarniania śniegu mówiły, że "się dogadamy" co do zapłaty. Zawsze domagałem się sprecyzowania kwoty i jeżeli nie chcieli jej podać, sam ją ustalałem: "OK, w takim razie zapłacę $5 na godzinę". To zawsze działało!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój sposób jest na pewno bardzo dobry. Wszystko jasne!

      Polaka na Filipinach nie widziałam. W ogóle to właśnie wczoraj sobie o tym myślałam, że NA EMERYTURZE wrócę do oglądania YT 🤣

      Usuń
  10. Bardzo dużo vlogów jest o stokroć fascynujących, niż profesjonalne filmy dokumentalne. Zachęcam do ich oglądania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz mnie zachęcać 😂 Mam śmergla na ich punkcie, tyle że zarzuconego z braku czasu. Ach, jeszcze tylko dwa i pół miesiąca!

      Usuń
  11. Też o skrzynce pomyślałam 😃

    OdpowiedzUsuń