poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Jerry Hopkins - Elvis. Król rock'n'rolla

Na Dzień Kobiet nasz pan z ochrony podarował mi biografię Presleya. Bo pan Daniel działa w fanklubie, to już wiedziałam od koleżanki z sekretariatu, która była nawet przez niego zaproszona na bal i bardzo sobie chwaliła, że dawno się tak świetnie nie bawiła.

No, umówmy się - ja się Elvisem nigdy nie interesowałam 😁 Ale zostałam zapewniona, że to jego najlepsza biografia, więc przeczytać można.

I rzeczywiście nie była to żadna mordęga, jak to czasami bywa z podarowanymi książkami. Czytało się lekko, momentami z dużym zainteresowaniem, choć przyznam się, że jednak te fragmenty, gdzie były opisy sesji nagraniowych albo koncertów, z wyliczaniem kolejnych utworów etc. - jednak w dużej mierze pomijałam, no bo powtarzam, fanką nie jestem.

Ale ciekawe jest tło całej historii, ta prowincjonalna (choć nie tylko) Ameryka lat 50-tych i 60-tych, ciekawe są opisy funkcjonowania showbiznesu, a już kompletnie abstrakcyjne życie Króla, otoczonego dworem i bez kontaktu z rzeczywistością. Biedny chłopak z nizin, który trafił na sam szczyt, ale nie umiał sobie z tym poradzić. Wydawał często więcej niż zarabiał, potrafił być niezwykle hojny (rozdał na przykład ponad sto samochodów, czasem zupełnie obcym ludziom, na przykład kobiecie spotkanej w salonie samochodowym), zatrudniał dziesiątki osób, zadaniem części z nich było jedynie dotrzymywanie mu towarzystwa. Nigdy nie dorósł, nigdy nie miał normalnego życia (zresztą nie mógł nawet wyjść "na miasto", bo by go fanki rozszarpały), a w wyniku faszerowania się gigantycznymi ilościami leków zmarł w wieku zaledwie 42 lat, biedny sukinsyn.

Początek:

Koniec:

Wyd. Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2013, 464 strony

Tytuł oryginalny: Elvis. The Biography

Przełożył: Tomasz Szlagor

Z własnej półki

Przeczytałam 1 kwietnia 2024 roku

 

NAJNOWSZE NABYTKI

Wczorajszy wypad do Szyszkodara zaowocował czterema torbami z IKEI. Szybciutko je wypakowałyśmy i ustawiły w stosy w kuchni.

 

Od razu odłożyłam na bok te, które zaplanowałam przeczytać i potem też wynieść:

oraz te, które może sobie zostawię:

Z Komediantką to komiczna sprawa. Kilka miesięcy temu wyciągnęłam na wierzch domowy egzemplarz, że niby zaraz przeczytam - naszło mnie na przypominki, czytałam w liceum będąc. Tyle że ten egzemplarz w niewiadomych okolicznościach stracił okładkę. No a tu okładka jak najbardziej występuje, więc chyba je podmienię 🤣

Proces poszlakowy to jakiś PRL-owski kryminał, bierę. 

Tak się nakręciłam, że spakowałam do siatki 10 lepszych sztuk z tych stosów i zawiozłam wieczorem do jednej z moich budek, a co, niech się ktoś ucieszy na święta 😁 

A potem z tego wszystkiego (i jeszcze z tego, co brat naopowiadał*) rozbolała mnie głowa podczas oglądania Chirurgów, choć było z polskimi napisami, a nie tak hardcorowo, jak przy jednym odcinku niedawno, gdy były wklejone napisy greckie, a na to nakładały się znalezione napisy polskie i już człowiek nie wiedział, po jakiemu czyta😂 W każdym razie łeb mnie bolał przez całą noc, zwykła tabletka nic nie pomogła, a teraz o 11.00 wzięłam jeszcze Pyralginę i dalej nic, czyli dzień ewidentnie na straty. Dobrze, że zostało z wczoraj zupy dla Ojczastego, więc mu córka odgrzeje, gdy wróci z roweru, a ja tradycyjnie LEŻĘ. Skończyłam czytać Elvisa, zaczęłam Wiecha, brak mi planu na resztę dnia.

 

* o tym następnym razem, bo muszę to trochę przemyśleć


25 komentarzy:

  1. Oj wiem co to migreny, przytulam. Ja mam czasem zrywy na piosenki Elvisa, "Kiss me quick" to moja ulubiona. Sama nie wiem czy czytałam Komediantkę, ale wydaje mi się że tak i że miała inne zakończenie niż w serialu telewizyjnym. W ogóle mam taki problem że jak bardzo lubię serial to nie chcę już czytać książki, żeby go sobie nie psuć nadmierną znajomością treści. Że jak obejrzę co kilka lat to zawsze jakieś nowe smaczki znajdę. W ten sposób nie przeczytałam Chłopów i Nocy i dni bo to moje ulubione seriale. :-D A tak to normalnie uwielbiam najpierw przeczytać książkę a potem obejrzeć ekranizację - cóż to za rozkosz! Tylko z tymi dwoma serialami tak mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie pamiętam, czy widziałam serial :( Był z 1988 roku, to już byłam poza domem, mogłam nie oglądać.
      Ale czy Chłopów i Noce i dnie nie musiałaś czytać w szkole?

      Usuń
    2. W szkole na pewno czytałam Nad Niemnem. Z Chłopów bodajże tylko jedną część - jesień? A Nocy i dni to zabij ale nie pamiętam, żebym czytała a czytałam wszystkie lektury.
      A może jednak czytałam...?

      Usuń
    3. Też się czasem gubię, co było lekturą, a co nie 😂

      Usuń
  2. To pisała Jozefina z https://czytamiogladam.home.blog/

    OdpowiedzUsuń
  3. Za Elvisa bym podziękowała, nigdy mnie nie interesował. Za to "Komediantka" jest cudowna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że rzeczywiście taka się okaże po 45 latach 😁

      Usuń
  4. Dlaczego sukinsyn? Magda

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta Jackiewiczowa mnie zainteresowała, nie znam kompletnie tytułu, napisz potem co to zacz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nic o tym tytule nie wiem. Ma to być, wedle okładki, "współczesna powieść obyczajowo-psychologiczna o rozwodach, problemach rozbitych rodzin i wynikających z tego konfliktach."

      Usuń
  6. Bardzo lubię książki Barbary Gordon, dużo więcej niż "tylko kryminały", po prostu dobrze pisała. Na stoliku widzę kilka znajomych okładek, a z tych przez Ciebie wybranych wzięłabym Komediantkę i Kabatca.
    A ja robię podejście do Eleny Ferrante (Córka), póki co dobrze się czyta. Zawsze sprawdzam, jak oceniasz Ty, Czytanki Anki i nieodżałowana Kalina, i porównuję ze swoim odbiorem. Może dlatego, że w zasadzie nie mam w realu osoby do gadania o książkach
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to fajnie z tą Gordon. Chodzi mi po głowie, że jeszcze coś mam jej autorstwa.
      Ferrante nie czytałam, ale mam mieszane uczucia już teraz 😂 Chyba po prostu odkładam aktualne bestsellery na czas - za 20 lat na przykład 🤣

      Ech, Kalina. Co za szkoda. To okropne, że tyle planów miała na wreszcie doczekaną emeryturę i los zrządził inaczej.
      Ja właściwie też z nikim o książkach nie rozmawiam. Chyba tylko z kolegą z Fabryki, który już odszedł "w stan spoczynku". Właśnie mu kupiłam "Gimpla głupka" Singera na allegro, bo coś tam chce wyprodukować na temat figury idioty w literaturze środkowoeuropejskiej.

      Usuń
    2. Właśnie boję się tego hitowego cyklu Ferrante, fkatego wzięłam te Córuś. W zasadzie jest to taki snuj, ale pisze dobrze i bohaterką jest kobitka koło 50., której dzieci z gniazda wyfrunęly, więc miło mi się czyta.

      Często wracam do bloga Kaliny, fajnie, że dzieci go zostawiły i zawsze przykro mi czytać, jak robiła wielki remont, potem miała być emerytura i... eh.
      Agata

      Usuń
    3. U mnie dziecko nie wyfrunęło, więc się nie identyfikuję 😂
      Do Kaliny czasem zajrzę i się zdziwię - jak to, nie ma nic nowego?...

      Usuń
  7. BBM: A oglądałaś film o Elvisie? …

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie i pan Daniel się odgrażał, że mi przyniesie 😁

      Usuń
  8. Elvis - rzeczywiście, smutna historia, smutne życie.
    Chyba podobne były losy Michela Jacksona.
    Dużo ciekawsze są książki na sfotografowanych stosikach.
    Przygody Tomka Sawyera?
    Podejrzewałem, że już masz kilka egzemplarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomka Sawyera oczywiście mam, ten egzemplarz przyniosła z kolei córka z jakiejś budki - też na zamianę, bo jest z serii - ale uznałam, że zostawimy sobie stary jednak. Tak więc czeka na wyniesienie.

      Usuń
  9. Mnie tez zaciekawilo dlaczego Elvisa nazywasz sukinsynem?
    Nie bylam i nie jestem jego fanka ale trzeba przyznac ze nie byl tuzinkowa osoba i to narzucilo mu nietypowy tryb zycia. Powiedzialabym ze w porownaniu do obecnych piosenkarzy czy aktorow dosc spokojny tryb.
    I nigdy w zyciu nie porownalabym go do Jacksona ktory na takie okreslenie zasluguje - oczywiscie zauwazylam ze to nie Ty porownalas.

    OdpowiedzUsuń
  10. Sądzę, że Elvis, a szczególnie Michael Jackson i Prince, to były takie "duże dzieci" i nie mieli łatwego życia. Często przejeżdżam koło studio Prince'a (w którym zmarł, w windzie) i wygląda trochę jak forteca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duże dzieci... z tym, że Jackson miał za uszami trochę więcej...
      O Prince nie wiedziałam. Teraz czytam, że - oczywiście - przedawkowanie.

      Usuń