Cóż by człowiek zrobił bez blogów książkowych, które zawsze doniosą nie tylko o starociach wygrzebanych prawie spod ziemi, ale przede wszystkim o nowościach na rynku wydawniczym. Ledwom się od którejś wirtualnej znajomej dowiedziała o wspomnieniach Marii Rydlowej opublikowanych w Wydawnictwie Literackim, już wiedziałam, co będę w najbliższym czasie czytać.
Autorkę znamy przede wszystkim jako opiekunkę Rydlówki.
Oto, co napisała recenzentka na Forum Żydów Polskich:
Komu dane było zwiedzać “Rydlówkę” ten wie, że z Panią Marią nie ma żartów. Wizyta w t a k i m miejscu zobowiązuje. Miły, grzeczny, uważny przeżyje. Reszta niech się strzeże! Ostre zwrócenie uwagi na niestosowne zachowanie, czy wyproszenie za drzwi nie należą tu wcale do rzadkości. Gdy Pani Maria snuje swą opowieść, oprócz jej głosu słychać tylko brzęczenie owadów i bicie własnego wystraszonego serca, a jednak… niewielu obraża się i narzeka, bowiem opowieści Marii Rydlowej są wspaniałe!
Taaaaak. To najprawdziwsza prawda. Przekonała się o tym Magda, jak pisała w komentarzu. Ja zresztą też swego czasu. Stanowczo milej jest obcować z panią Rydlową na kartach książki, zwłaszcza gdy opowieść toczy się wartko i przeplatana jest licznymi zdjęciami. Komentować wówczas możemy sobie pod nosem do woli :)
Na okładce zacytowano słowa syna:
i prof. Ziejki:
Jakie były moje wrażenia z lektury? Przede wszystkim muszę powiedzieć, że rzecz jest mi podwójnie, a nawet potrójnie bliska: raz bo cracovianum (a przecieżem pies na nie), dwa, bo wspomnienia (a z wiekiem coraz chętniej się je czyta), trzy - bom krajanka prawie. Od 25 lat, kiedy to zamieszkałam na osiedlu Widok. Tramwaje i autobusy wiozące mnie "z miasta" do domu mają wszak dumny napis BRONOWICE MAŁE (wcześniej BRONOWICE NOWE). Co prawda autorka odarzyła moje osiedle epitetem slumsy :)pisząc o wizycie w Krakowie po latach dawnego znajomego, emigranta Michała Borwicza:
Cóż, wybaczam to Borwiczowi, szukał sielskiego krajobrazu z lat swojej młodości, a zobaczył bloki, niech mu będzie, że slumsy, mnie się tam dobrze mieszka :)
Właściwe, stare Bronowice Małe są częstym miejscem moich spacerów i ze zgrozą przyglądam się temu, co tam się dzieje w sensie urbanistycznym, tym wszystkim powstającym zamkniętym osiedlom, deweloperskim blokom, paskudnym przebudowom domów, nie wspominając już o obkładaniu ich sidingiem... i to nie na uboczu jak moje osiedle, ale w samym centrum dawnej wsi. Właściwie Rydlówka i Tetmajerówka są jedyną ostoją dawnych czasów. Nie istnieje już oczywiście dom rodzinny autorki, pochodzącej z rodziny Trąbków, notowanej w wykazach obowiązków pańszczyźnianych Bronowic jeszcze w XVIII wieku. Dom ten stał w zacisznym wąwozie, gdzie dziś ulica Zielony Most. W domu rządziła ukochana babcia Katarzyna, matka ojca, i gdy pod koniec życia odeszła, by zamieszkać u córki, dla dzieci stało się to przyczyną wielkiej traumy, obecnej we wspomnieniach Rydlowej do dziś.
Babcia Katarzyna po prawej stronie
Do własnej matki dzieci miały dość chłodny stosunek, dopiero po latach miały zrozumieć, że zbyt była zajęta niekończącą się pracą w polu i gospodarstwie, by znaleźć jeszcze czas na bliższe kontakty z dziećmi. Zbliżyła mnie do tej postaci jej przypadłość - migreny.
Również i moja, od wczesnego dzieciństwa. Jak dobrze to rozumiem, to zaszywanie się w ciemnym kącie, te dzieci, siedzące po cichutku. Moja córka bardzo szybko nauczyła się, że gdy mamę głowa boli, nie wolno hałasować ani o nic jej pytać czy prosić, tylko samej sobie kanapkę zrobić i samej się naszykować do spania. Zawsze dziękowałam Bogu, że nie urodziłam się na wsi, gdzie zwierzęta nie mogą czekać na nakarmienie, wydojenie, obrządzenie...
Maria Rydlowa opisuje własną rodzinę, ale i sąsiadów, znaczniejsze persony we wsi. Szczególnie piękny (i zabawny!) jest opis prowadzenia majówek przez starego gospodarza Błażeja Susła. Jedne zapamiętane z dzieciństwa, inne, starsze jeszcze, zasłyszane. Jak ta o wizycie marszałka Focha u Tetmajerów, gdzie była też Jadwiga Rydlowa w pięknym stroju krakowskim. Zachwycony francuski oficer ze świty powtarzał:
- Oh la la, piękna sunia!
mając oczywiście na myśli suknię. Zdanie to weszło do skarbczyka rodzinnych powiedzonek Rydlów.
Opowiada autorka o roli, jaką odgrywał Kościół (niewielkiej) i karczma (o wiele ważniejsza!). O czym świadczyła bronowicka śpiewka:
Chwała Panu Bogu, Panu Bogu chwała,
kościółek się spolił, a karcma została.
Ceniono tu także rozum, i gdy do żony jednego z gospodarzy zalecał się pewien kandydat na posła i życzliwi donieśli rogaczowi, ten odparł, by się nie wtrącali, bo mądry chłop chodzi do jego baby :)
Interesujące też będzie prześledzenie na przykładzie Marii Rydlowej drogi chłopskiego dziecka do życiowej kariery, drogi awansu społecznego i kulturalnego. Pomogą w tym wspomnienia z lat gimnazjalnych i studenckich. Dla mnie - pasjonatki rodziny Estreicherów - szczególną wartością były stronice poświęcone Teresie Kulczyńskiej, współtwórczyni nowoczesnego pielęgniarstwa, u której młode małżeństwo Rydlów (panna Trąbkówna wyszła za Jacka Rydla, wnuka poety Lucjana) zamieszkało na początku swego wspólnego życia. Niezwykle ciepła postać. Miłośnicy Wesela dostaną też swoją działkę dotyczącą słynnej Racheli czyli Józefy Singer i jej losów. Nie zabraknie wspomnień z okresu okupacji i działalności autorki w szeregach AK. Powrót pamięcią do pierwszych lat pracy niewątpliwie wywoła uśmiech na twarzy czytelnika - poważni redaktorzy w Wydawnictwie Literackim po wybiciu godziny fajrantu przesuwali meble i zaczynali szaleńczą zabawę w chowanego :)
Jedyny zarzut, jaki mogę wysunąć pod adresem Moich Bronowic mojego Krakowa to - za mało! O wiele za mało tych wspomnień, za cienka ta książeczka (za to bardzo starannie wydana), tak by się chciało jeszcze! Pozostał pewien niedosyt, człowiek pyta się ; jak to, więc to już, to wszystko, więcej nie będzie?
Początek:
i koniec:
W książeczce Kraków osobliwy Jana Adamczewskiego z 1998 roku znalazłam przypadkiem, szukając rozdzialiku o dawnym klasztorze karmelitów, passus na temat niezwykle aktualny:
Każdego roku 21 listopada - w rocznicę pamiętnych czepin - tu w Rydlówce, w ogrodzie pod oknem izby weselnej, odbywa się uroczyste osadzenie chochoła. przybywają do dworku mieszkańcy Bronowic, sympatycy folkloru i Wyspiańskiego z Krakowa, uczniowie miejscowej szkoły, gra kapela ludowa będąca pod specjalną opieką Spółdzielni Pracy Artystycznej im. S.Wyspiańskiego. Przyśpiewki bronowickie wywołują ogólną wesołość, a potem dzieci osadzają chochoła - owijają na zimę krzak róży w słomianą otulinę.
Druga część obrzędu odbywa się w izbie weselnej. Zebrani wysłuchują interesującego odczytu na temat Bronowic, "Wesela", Młodej Polski, aktor z krakowskiego teatru odczytuje fragment "Wesela", a na zakończenie bronowiczanki w ludowych strojach częstują z przetaków kołaczami.
Z białych ścian izby spoglądają z portretów uczestnicy tamtego wesela sprzed lat...
Aktualny, bo to dziś! Nie wiem tylko, czy pani Maria Rydlowa osobiście dogląda przebiegu wydarzeń i wygłasza odczyt, bo doszły mię słuchy, że chora. Dużo zdrowia więc życzę w podzięce za mile spędzony czas przy lekturze!
Wyd. Wydawnictwo Literackie Kraków 2013, 212 stron
Z własnej półki (kupione 4 listopada za 35,90zł, oczywiście w Księgarni Akademickiej, a gdzieżby)
Przeczytałam 11 listopada 2013
Wyciągnęłam przy okazji inne bronowickie pozycje z półek: Krajobraz "Wesela" Stanisława Waltosia i Sława, panie Włodzimierzu Józefa Dużyka.
Do książki o Tetmajerze przymierzam się od lat...
Pozostając w bronowickich klimatach: w skrzynce znalazłam reklamówkę nowego centrum handlowego, pierwszego, które właśnie powstaje w mojej dzielnicy - czyli Galerii Bronowice. Umówmy się, że galerie handlowe średnio mnie interesują, ale ulotkę przeczytałam, bo zawsze to nabożeństwo do słowa pisanego :) i, patrzcie państwo, wszystko w młodopolskich klimatach. Ponoć nawet architektura (wnętrz oczywiście, bo barak zawsze zostanie barakiem) ma być inspirowana krakowską secesją. Toteż informacje o działalności nowej galerii są gęsto przeplecione ciekawostkami z przełomu wieków i zachętami do zwiedzania okolicy.
O tym, że w galerii będą agendy urzędów miejskich, już dawno zdążyłam usłyszeć, ale teraz prawdziwa nowość! Ma tu funkcjonować BIBLIOTEKA!
No czegośmy się to doczekali :)
NAJNOWSZE NABYTKI
Diabli wzięli moje dobre samopoczucie, jeśli chodzi o ilość kupowanych książek. Tak było spokojnie od wakacji... a tu masz. Półki się zapełniają. No ale jak nie brać, jak się samo pcha w ręce.
W poniedziałek poleciałam po ten Zakrzówek, co to autor chyba własnym sumptem wydał, bo żadnych informacji nie ma. Odłożę zakup na później, to już nie znajdę, prawda? Spieszmy się kupować książki, bo tak szybko odchodzą :)
Wzięłam też Pamiętniki 1939-1945 Adama Ronikiera, bo takie ponoć szokujące. Choć przy mojej znajomości historii, to wszystko jest dla mnie szokujące (albo wręcz odwrotnie, normalne, bo nie wiedziałam, że było inaczej niż dawniej pisali...). Może to zresztą jedynie durny chwyt reklamowy?
We wtorek w drodze na odczyt o hrabim Zygmuncie Pusłowskim jako kolekcjonerze wstąpiłam do Krzysztoforów. Mają tam dział antykwaryczny dedykowany cracovianom, więc trzeba od czasu do czasu sprawdzić. Tymczasem nie wśród staroci ale nowości stało to dzieło:
Siła przeciw rozumowi. Losy Polskiej Akademii Umiejętności w latach 1939-1989
Wyciągnięte z jakichś czeluści magazynowych - 1994 rok wydania bodajże. No i cena w związku z tym przyzwoita - 12 zł :)
W środę z kolei przyszły nabytki z allegro.
Teatra w Polsce Karola Estreichera. Smakowite, spójrzcie tylko na wycinek niżej :)
Obyczaje staropolskie Kuchowicza, bo nie miałam i Życie magnaterii polskiej w XVII wieku, bo może być ciekawe.
No, to już pozycja dla pasjonatów :) no ale przecież może się zdarzyć, że będę czegoś szukała na ten temat i wówczas będzie jak znalazł :)
A dziś? Dziś, żeby nie wypaść z rytmu, jadę po pracy odebrać kolejną (krakowską) rzecz. A co!
Potężny jest twój post i interesujący. Ja też mam nadzieję na książkę, ale na razie nie chcę zapeszać.
OdpowiedzUsuńMam jeden tom z Dzieł Zebranych Stanisława Wyspiańskiego. Nie wiem jak weszłam w posiadanie, ale mam i muszę podczytywać. To o jego podróżach zagranicznych.
Widzisz, a ja o takim tomie nawet nie słyszałam. Wyspiańskiego mam Wesele, Warszawiankę i... nie wiem, czy coś jeszcze.
UsuńA Dzieła te wydało Wydawnictwo Literackie Kraków w 1982 roku. Bardzo solidne wydanie.
UsuńTo co mam to 16 tom.
Może Pani Rydlowa też maczała w tym palce...
UsuńTwoje wpisy to zawsze balsam na moją skołataną duszę, ale dziś to już w ogóle wyjątkowo! Jesteś niezastąpiona.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wspomnienia pani Rydlowej takie udane, zresztą od początku im dobrze z oczu patrzyło.
Ciut uszczypliwe sylwetki aktorek autorstwa Karola Estreichera po prostu kapitalne, aż sobie pochichotałam. W ogóle cala książka zapowiada się wyśmienicie.
"Życie magnaterii polskiej w XVII wieku" to absolutny hit, czytałam ze 3 razy i zrobiłam sobie notatki chyba w 3 zeszycikach, bo miałam z biblioteki. Bardzo polecam, myślę, że będziesz zadowolona z tego zakupu.
Cieszę się, że potwierdzasz moją dobrą opinię o "Życiu magnaterii", nabytą wyłącznie na podstawie tytułu :) ale z tymi notatkami to już przegięłaś :) musisz mieć cały rząd zeszycików na półce :)
UsuńCo do Estreichera to jego pasja do teatru wzięła się ponoć stąd, że rodzina mieszkała w kamienicy sąsiadującej ze Starym Teatrem i tak po sąsiedzku pożyczano od nich meble do przedstawień, toteż dzieciaki nabrały zwyczaju buszowania za kulisami i tak się potoczyło :) choć pewnie ładne buziaki aktorek też swoje zrobiły :)
Zeszyciki są stłamszone w szufladzie i rzeczywiście jest ich całkiem sporo. :) Aż Ci zazdroszczę, że będziesz sobie czytać tę magnaterię po raz pierwszy. Notabene Kuchowicz też jest świetny w lekturze.
UsuńTo może dlatego Estreicher oficjalnie tak niepochlebnie napisał o tych aktoreczkach, żeby zmylić ewentualne pogonie. :)
A może po prostu z wiekiem stał się bardziej obiektywny i zwracający uwagę na walory... hm... teatralne :)
Usuń:D Dzięki Tobie coraz bardziej go lubię.
UsuńZaciekawiła mnie ocena książki Marii Rydlowej. Nie ma rady, trzeba kupić jeśli Mikołaj wcześniej nie przyniesie!
OdpowiedzUsuńGaleria Bronowice z własną biblioteką. No, no...
O tym jeszcze nie słyszałam.
"Obyczaje staropolskie" Kuchowicza niegdyś miałam, a potem poszły "do ludzi" inie wróciły.
Prawda, toż to Mikołaj blisko, w takim razie znalazłam usprawiedliwienie dla dokonanych ostatnio zakupów filmowych na allegro, hurra :)
OdpowiedzUsuńTo już teraz na pewno jestem zachęcona "Moimi Bronowicami" (już nie moimi, bo ponad rok mieszkam "bliżej centrum").
OdpowiedzUsuńChodzi mi po głowie jeszcze - ile przybywa Pani książek miesięcznie? ;)
Hm. Trochę się poszalało w listopadzie. Policzyłam - 18. Ale w sierpniu na przykład - zero. Niemniej jednak w styczniu - 28.
UsuńOd początku roku - 140 czyli grubo za dużo. Ale uzupełniałam różne luki w literaturze radzieckiej, teraz już przyhamowałam. za to cracoviana się rzuciły hurmą :) i tak zawsze coś :)
140 książek na rok to jest do ogarnięcia, w sensie przeczytania, cóż, kiedy przeważnie mają pierwszeństwo większe starocie. Oczywiście obiecuję sobie, że już kupować nie będę...
i pomyśleć,że ja się zastanawiam czy dwie książki w tym tygodniu to nie przesada,ale rozumiem panią,naprawdę!
OdpowiedzUsuńPrzesada :) ale cóż zrobić, jak się na człowieka rzucają! Ja się usprawiedliwiam, że kupuję póki mogę, jak pójdę na emeryturę to nie będzie za co nowych sobie sprawiać i wtedy przeczyta się wszystkie stare!
UsuńNie wiedziałam, że p. Maria bywa surowa i nieprzyjemna dla zwiedzających. Może ma ku temu powody:) Dzieci i młodzież (i dorośli też) zachowuje się różnie, a z wiekiem cierpliwości człowiek ma coraz mniej:) Parę dni temu na swoim blogu również podzieliłam się krótko refleksjami, właściwie tylko zachwytem, po lekturze jej książki. :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, nie przesadziła, z określeniem "slumsy", bo to co robią władze miasta, pozwalając takie urocze i zabytkowe miejsce zabudować blokami, inaczej się ocenić nie da, tylko za pomocą mocnych słów, choć zdaję sobie sprawę, że mieszkańcy okolic mogą poczuć się dotknięci:)
Widzę po sobie, że istotnie z wiekiem człek się staje mniej tolerancyjny (a przecież powinno być odwrotnie). O pani Rydlowej jednak takie legendy (uzasadnione) krążą od zawsze :)
UsuńWaltosia kojarzę ale tylko jako autora podręcznika do procedury karnej - był to za to oryginalny podręcznik bo ozdobiony satyrycznymi ilustracjami Szymona Kobylińskiego.
OdpowiedzUsuńDla krakauerów Waltoś to przede wszystkim współautor wspaniałego "Pitavala krakowskiego". Że wydał taki oryginalny podręcznik, nie wiedziałam :) Przedwczoraj oglądałam w antykwariacie album o Collegium Maius, który wydał niedawno - bardzo piękny i nawet cena nie byłą powalająca, bo coś 60 zł, ale powstrzymałam się, bo z miejscem na albumy jest najgorzej.
UsuńA może będę żałować? A może by jednak iść i kupić?
Z pitavali z Twoich stron kojarzę "Stulecie krakowskich detektywów" Widackiego, jeśli pisze tak samo ciekawie jak wykładał to książka pewni by Ci się spodobała.
UsuńKup - bo potem będziesz żałowała, że nie kupiłaś, tylko upewnij się czy gdzie indziej nie jest taniej :-)
Nie będę żałowała, bo już dawno kupiłam :)
UsuńDawno?! Przecież parę godzin temu zastanawiałaś się czy kupić! czas widać w Krakowie mija galopując :-)
UsuńMisunderstanding :) miałam na myśli (że kupiłam) to Stulecie Widackiego :)
UsuńWięc mówisz, żeby brać album... cholerka... może rzeczywiście :)
"Najgorsza rada to porada", jak mawiają prawnicy :-) Jeśli to ten Waltosia i Nowakowskiego, to cena chyba nie jest wygórowana, zwłaszcza że jest sporo niższa od pierwotnej.
UsuńDoooobra, przekonałeś mnie, lecę po fajrancie :)
UsuńBiblioteka w centrum handlowym to nie taka nowość :) W Gdańsku mamy od już od ponad roku taką nowoczesną mediatekę w CH Manhattan. Oprócz normalnych książek i czasopism, można wypożyczyć tam czytniki ebooków, skorzystać z internetu, jest też specjalny kącik w którym dzieciaki mogą pograć zna Playstation i Xboxie. Zawsze jest tam dużo ludzi :)
OdpowiedzUsuńNa Północy to zawsze bardziej zaawansowani :) ja miałam na myśli raczej warunki krakowskie :)
UsuńW tej Galerii Bronowice też mają być pokoje do gier i nawet do gier planszowych.
przepraszam,że zapytam czy zna pani,w krakowie,jakąś dobrą księgarnie rosyjską?
OdpowiedzUsuńCzy znam dobrą? Ojej. Nie ma już żadnej księgarni rosyjskiej w Krakowie. Wcześniej była na Św. Krzyża, ale się zbyła, niestety. Pozostaje jedynie księgarnia internetowa.
UsuńBardzo czekałam na wpis o książce Rydlowej. Mam też już nadzieję, że wkrótce zagości na mojej półce. Wydaje mi się bardzo ciekawą pozycją, zwłaszcza, że dałaś możliwość przeczytania fragmentów tychże wspomnień :) Dzięki
OdpowiedzUsuńNa pewno Ci się spodoba, jest bardzo w NASZYM stylu :)
Usuńrzeczywiście szkoda,no ale jeśli polskich książek ludzie nie kupują,to czemu mają kupować rosyjskie,kto
OdpowiedzUsuńmiałby je czytać?pamiętam jeszcze tę księgarnię rosyjską na rynku,dobrze prosperowała i książki były tam tanie jak barszcz,znalazłam księgarnie w internecie,książkę kupiłam i zapłaciłam jak za woły,z następną poczekam dla spokoju sumienia do stycznia albo do lutego,no ale,co ja poradzę,przecież chcę tę książkę mieć,nawet jeśli kosztuje tyle,że się nie przyznam ile zapłaciłam
Oj, te "slumsy" to moje strony rodzinne, gdzie mieszkałam przez 31 lat i do których strasznie tęsknię. Za każdym razem, kiedy je odwiedzam, spaceruję między tymi blokami i wydają mi się na swój sposób najmilsze na świecie ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJasne :) każdy tęskni do czasów młodości. Ten pan co innego wspominał, nie bloki, więc trudno mu się dziwić, że był zdegustowany :)
Usuń