Trzy i pół roku czekała ta cienka książeczka na swój czas, aż niewiarygodne. W międzyczasie mogło wyjść co najmniej kilka innych z tej serii... tymczasem dobyła zaledwie jedna - Wokół ulicy Lipowej czyli przewodnik po Zabłociu, industrialnej dzielnicy Krakowa - którą postaram się szybciutko przeczytać.
Autor przedmowy wyraża nadzieję, że w następnych latach Muzeum Historyczne zrealizuje kolejne projekty wydawnicze, przybliżające historyczne dzielnice Wielkiego Krakowa (Wielki Kraków w tym przypadku to nie megalomania, tylko popularna nazwa projektu włączenia do miasta kilkunastu wsi podkrakowskich, zrealizowany przez prezydenta Leo w 1910 roku - powierzchnia miasta zwiększyła się wówczas siedmiokrotnie). Szkoda więc, że się to ślimaczy - brak kasy, brak tekstów? Chciałoby się dostać naprawdę całą serię na te tematy i móc się bliżej zapoznać a to z Borkiem Fałęckim a to z Prądnikiem itd. Liczę na to, że za mojego życia jeszcze coś się ukaże :)
Tymczasem przeczytałam teksty i wyoglądałam materiał ikonograficzny dotyczący placu Inwalidów i jego okolic. Nie był to temat całkiem mi nieznany, ale zdarzyło się kilkakrotnie, że mruczałam pod nosem a to ci dopiero, na przykład dowiadując się, że ta okolica nazywała się niegdyś ulicą Ruską (a ktoś mnie kiedyś zagiął na ten temat, to znaczy zadał pytanie, a odpowiedzi nie zdradził - teraz już wiem).
Autorzy najpierw skreślili rys historyczny tych okolic, składających się z dwóch dawnych wsi: Nowej Wsi i Czarnej Wsi, słynących z "dobroci" wszelakich warzyw i owoców, w które zaopatrywały cały Kraków - ziemia tu była niezwykle urodzajna, pozwalająca kilkakrotnie w ciągu roku zbierać plony. Potem była Twierdza Kraków, plan regulacyjny i budowa Alei Trzech Wieszczów i wreszcie okupacja niemiecka i czasy PRL-u. Z tego ostatniego okresu pochodzą arcyciekawe niemieckie schrony przeciwlotnicze (pamiętam emocjonującą wyprawę do tego pod placem Inwalidów podczas jednej z Nocy Muzeów) i pomnik Wdzięczności, który niby to pamiętam z czasów studiów, ale jakoś nie tak wysokim jak na reprodukowanym w książce zdjęciu. Ciekawostka: podczas demontażu pomnika w 1991 roku znaleziono w jego szczycie wmurowaną butelkę po winie jugosłowiańskim, w której znajdowała się lista firm i kamieniarzy - wykonawców obelisku :)
Osobny rozdział poświęcono Parkowi Krakowskiemu, który dziś jest już tylko okrojoną resztką tego, co było kiedyś: ze stawem z łódkami, własnym teatrem ogródkowym, menażerią, licznymi festynami i zabawami. Moją uwagę zwrócił napis na kapliczce stojącej obok wejścia do parku z placu:
Wołasz Boga - on często
schodzi po kryjomu
i puka do drzwi twoich
aleś rzadko w domu.
To tekst Mickiewicza, okazuje się.
Niespodzianką była też dla mnie informacja, że zakład fotograficzny Foto-Bielec, założony w 1938 roku i znany przede wszystkim z wystawionego w witrynie zdjęcia młodego Karola Wojtyły - studenta, ma swą siedzibę w kamienicy przy placu Inwalidów 6 dopiero od lat 90-tych XX wieku, a wcześniej znajdował się przy Karmelickiej. Ja naiwnie myślałam, że był przy placu od zawsze. Moje wątpliwości natomiast budzi zdanie dotyczące osiedla willowego za palcem Axentowicza, otóż autorzy piszą, że w latach 1920-1927 wzniesiono tam piętnaście bliźniaczych drewnianych domów o charakterze dworkowym. DREWNIANYCH?
Poza tym polecam gorąco: niedługo wiosna :) brać w łapę przewodnik i ruszać w plener, na oglądanie okolic placu Inwalidów!
Wyd. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa Kraków 2009, 55 stron
Z własnej półki (kupione w sklepiku Krzysztoforów 6 lipca 2010 roku za 18 zł)
Przeczytałam 25 grudnia 2013
NAJNOWSZE NABYTKI
Nic z książek pod choinkę nie dostałam - raczej nigdy nie dostaję, tak to już jest :) za to pojawiło się parę filmów:
Nie obeszłoby się bez radzieckiego/rosyjskiego akcentu czyli boxu filmów Aleksieja Germana :) bardzo się też cieszę z 13 odcinków "Chłopów". Może mnie zdopingują do przeczytania powieści, bo w szkole przeleciałam po łebkach w stylu "na jutro zadane", a potem już nie wróciłam nigdy. Trochę mnie kusi, a trochę przestrasza :)
"Chłopi" - luzik, ciągle się nieźle trzymają, w końcu nie bez powodu Reymont dostał za nich nagrodę Nobla, może to i "chłopomania", ale próbę czasu wytrzymała w przeciwieństwie natomiast do "Grubego" :-).
OdpowiedzUsuńNic mi nie gadaj o "Grubym", bo ja lubię i książkę i film :) na naleciałości ówczesne nie zwracam uwagi, zresztą myślę, że i ówcześni młodzi czytelnicy też na nie uwagi nie zwracali, liczyła się akcja, a nie pierdółki propagandowe :)
UsuńI książkę i film czytałem i oglądałem dopiero na stare lata, tak że nie miały dla mnie tego czaru. W filmie nawet nie chodzi o ówczesne naleciałości ideologiczne, tam po prostu zwłaszcza pod koniec rwie się akcja - największym zaskoczeniem jest chyba klasa, która nagle "ni z gruszki ni z pietruszki" pokazana jest jako "kolektyw" :-). Rozumiem, że to pedagogiczne tyle, że w filmie nie ma to żadnego umocowania. Największy plus dałbym za plenery.
UsuńWłaśnie, te Ziemie Odzyskane... ostatnio coś do córki mówilam i rzekło mi się Ziemie Obiecane :)
Usuń- A gdzie to, mamo?
Pozdro.
Usuńma pani rację,ja ,były młody czytelnik i widz,stwierdzam,że"gruby"mi się podobał i żadna ideologia nie zepsuła mi przyjemności obcowania z nim,"chłopi"i jego autor są super
OdpowiedzUsuń*ich autor
OdpowiedzUsuńA ja w młodości zachwyciłam się bardziej inną powieścią Reymonta, a mianowicie "Komediantką". Którą też przypomnieć bym sobie chciała. A i "Ziemia obiecana" czeka... i "Fermenty"... słowem, cały Reymont do odkrycia!
Usuńja do reymonta wróciłam w tym roku,naprawdę dobrze się go czyta,trudno uwierzyć,że te jego powieści mają już tyle lat,zachwycałam się jego opisami,są wspaniałe,wcale nie nudne,tyle się w nich dzieje,np.opis drobiu na podwórku w"ziemi obiecanej",super
OdpowiedzUsuńNo, muszę przyznać, że się powoli nakręcam do tej lektury, lepiej nie czekać, aż będę na wycugu :)
UsuńA propos placu Inwalidów... Jakże by się przydała równie interesująco ujęta rzecz o warszawskim placu Inwalidów na Żoliborzu! A potem o okolicach Lipowej na Powiślu :) Nawet przez chwilę pomyślałam, że przerzucasz się na varsaviana :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, gdy wpisałam w wyszukiwarkę plac Inwalidów, to warszawskie historie mi się wyświetlały :)
UsuńA ja sobie poczekam na kolejną pozycję "Vis-a-Vis" o tej okolicy (jakoś koło niej krążą: Zwierzyniec, Piasek) i wtedy dopiero własną (nie)wiedzę sobie skonfrontuję:-)
OdpowiedzUsuńBo z tej powyższej to głównie moją uwagę zwraca jedna litografia:-)
Jacek75
Coś podejrzewam, że długo będziemy czekać :(
Usuńcz. 1
OdpowiedzUsuńCzego brak mi w tej książce?
Już w styczniu 1945 r. - tuż po wkroczeniu Armii Czerwonej - przybyła do Krakowa Grupa Operacyjna resortu bezpieczeństwa (utworzona jeszcze przed wejściem Sowietów do Krakowa). Ubecja na pl. Inwalidów zainstalowała się co najmniej od lutego 1945 r. Plac z tą nazwą przetrwał do 1955 r. Potem nazwano go pl. Wolności.
Na pl. Inwalidów siedzibę miał Wojewódzki UBP. Zajęto nie tylko budynek nr 4, ale i nr 3 i budynek nr 2 na roku placu i ul. Wybickiego (obecnie Królewska 2, wcześniej 18 Stycznia).
Rzut beretem od WUBP, na ul. Lea 10 był Powiatowy UBP (od 1955 do 1990 ul. Dzierżyńskiego), gdzie przesłuchiwano, więziono i torturowano żołnierzy podziemia niepodległościowego z powiatu krakowskiego.
Jakimś kaprysem historii niektórzy z nich w latach 90. XX w. i później ponownie tam się znaleźli, gdyż Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Krakowie, które tam ma siedzibę, załatwia sprawy odwoławcze z zakresu administracji publicznej także osób mieszkających koło Krakowa. Te wizyty wywoływały falę wspomnień. Na świetnie wykonanej stronie można też o tym poczytać: http://www.dawnotemuwkrakowie.pl/miniatury/45-ul-juliusza-lea-i-samochody-samochody-samochody/ - komentarz z 28 maja 2013 r.
Jednym z pierwszych więźniów katowni WUBP w Krakowie był w lutym 1945 r. był 18-letni Stanisław Kosicki ps. "Czarny", "Bohun" (znany bardziej jako Maciej Chełmicki z "Popiołu i diamentu" Andrzejewskiego i głośnego filmu Wajdy pod tym samym tytułem z rewelacyjną rolą Cybulskiego; Andrzejewski młodego AK-owca przedstawił w swojej książce mocno sfałszowaną postać Maćka na zlecenie centrali ubecji, czyli MBP - więcej o tym w książce Kąkolewskiego "Diament znaleziony w popiele"). Kosicki swoje "wrażenia" z aresztu w piwnicach na pl. Inwalidów przedstawił w książce "Wojna, wojna, wojenka" (kiedyś bibliofilska rzadkość, niedawno ukazało się wznowienie woluminu).
cz. 2
OdpowiedzUsuńCzytamy tam m.in.: „Loch piwniczny. Cela przy celi. Wszystkie pełne ludzi […], brak okien. Tylko małe, na jedną cegłę otwory wentylacyjne na zewnątrz. Z nich wieje zimno. Beton zamiast podłogi […]. Jedzenie dwa razy dziennie. […] Rano chochla czarnej, gorzkiej kawy i plasterek chleba gruby na centymetr. Na obiad półtorej chochli zupy. I też kawałek chleba. Zupa rzadka. Jak trafi się szczątek rozgotowanego ziemniaka, to już luksus […], ci, co dzielą żarcie to plebs, chamstwo i gnój […].
Do kibla wypuszczają na wołanie [...]. Odmawiają, gdy im się wydaje, że za często. W celach brak wiader, gdyby ktoś potrzebował. Nie ma też wody, mydła, ręcznika, czy choćby kawałka szmaty. Wokół brud, nieogolone gęby. Wielkość zarostu świadczy, ile kto siedzi.
Bezustannie dokucza głód. Odczuwam go po raz pierwszy w życiu […]. To potworne. Chce się jeść, łaknie człowiek, a nie ma czym tego ukoić. Nie marnujemy najmniejszej nawet okruszyny chleba […].
Trwała rotacja ludzi w naszej celi. Coraz to kogoś zabierano i już nie wracał. Na ich miejsce wtrącano nowych. Trafiali się ludzie bardzo zmaltretowani. Wprost okrutnie pobici. Z ranami na ciele, z powybijanymi zębami, w porozrywanych ubraniach. Opiekowaliśmy się nimi. Pragnęliśmy ulżyć, pomóc, lecz nie było to łatwe […]. Nie dostawaliśmy kropli wody. Ani do picia, ani w celach higieny osobistej […].
Nie docierały do nas żadne wiadomości z zewnątrz […]. Jeden z zatrzymanych odważył się raz wręczyć karteczkę ubekowi […] wrócił po dwóch godzinach. Skatowany, że Gestapo byłoby usatysfakcjonowane”.
To było potworne miejsce dla patriotów i przypadkowych ludzi, którzy tam trafili. Cele znajdowały się w piwnicach. Istnieje nieco źródeł pisanych, z których można się dowiedzieć, jak wyglądało "życie" aresztowanych, jak ich bito czy torturowano, jak wyglądały próby samobójstw czy mordy w tym ponurym miejscu.
Np. lektura wspomnień Bolesława Kalacińskiego ps. Trawka to już rzecz dla ludzi o mocnych nerwach - Michał Wenklar (oprac.), Bolesław Kalaciński, W aresztach Urzędu Bezpieczeństwa, „Zeszyty Historyczne WiN-u” 2008, nr 28-29. To co spotkało go można cząstkowo przeczytać tu: http://nowahistoria.interia.pl/prl/news-ogniem-woda-pradem-metody-sledcze-urzedu-bezpieczenstwa,nId,1053078.
cz. 3
OdpowiedzUsuńKrakowski WUBP był miejscem tragicznych zdarzeń, np. to tam por. Jerzy Woś „Farys”, prowadzony na przesłuchanie przez ubowca, chwycił swego „stróża” i skoczył w czeluść klatki schodowej - obaj zginęli.
Tam szef wywiadu WiN por. Edward Bzymek-Strzałkowski „Swoboda”, nie chcąc narazić na wydanie swoich podwładnych w trakcie tortur, wyskoczył w czasie przesłuchania z okna trzeciego piętra, łamiąc obie ręce, nogę i żebro (mimo tego, że był w stanie ciężkim w szpitalu ubecja bezlitośnie „obrabiała” go dalej, zmuszając do „podpisywania” zeznań).
To tam w trzewiach ubeckiej fortecy, kiedy ostatni dowódca „Wiarusów” Stanisław Ludzia „Harnaś” i dwaj jego podwładni przywiezieni podstępem przez zdrajcę Strużyńskiego (znany później w prlu literat Reniak) do siedziby WUBP (zamiast do konsulatu angielskiego) nie dając się wziąć żywcem, dobyli broni i stoczyli nierówną walkę, z góry skazaną na porażkę (dzielny „Harnaś” przeżył strzelaninę, ale wkrótce sędziowie krakowskiego Wojskowego Sądu Rejonowego do spółki z prokuratorami dokonali na nim mordu sądowego).
Niestety, z tego co zdołałem przeczytać to nie ma ani słowa o działającego równolegle z ubecją Informacją Wojska Polskiego. IWP była dla żołnierzy polskich tym czym UBP dla niemal wszystkich mieszkańców Polski. Co ciekawe, jeden z aresztów Informacji, w którym zakatowano m.in. mjr. Mieczysława Słabego, bohaterskiego lekarza z Westerplatte, znajduje się 50 metrów w linii prostej od ul. Pomorskiej 2 - na ul. Józefitów 5.
Do dziś znajduje się tam w piwnicy drzwi do kilku cel - dębowe z napisami i rysunkami jako pozostałość po areszcie IWP. Napisy są wykonane w języku polskim, rosyjskim i hiszpańskim (co do hiszpańskiego mam wątpliwości czy są oryginalne, ale kilkadziesiąt napisów głównie po polsku z pewnością pochodzi z lat 1945-1946).
Drzwi jak gdyby nigdy nic spokojnie niszczeją sobie jako drzwi do pomieszczeń, gdzie trzyma się jakieś graty i inne niepotrzebne rzeczy.
One powinny się znaleźć z muzeum. Nie wiem jakim: MHK, Muzeum AK czy innym - to na razie nieważne. Ważne, by znalazły się pod opieką wojewódzkiego konserwatora zabytków i by zabrać je stamtąd i zabezpieczyć przed niszczeniem (w zamian trzeba kupić nowe drzwi mieszkańcom do kilku piwnic).
Niedaleko od pl. Inwalidów - na ul. Chopina miał swoją siedzibę Okręgowy Zarząd Informacji WP nr 5 w Krakowie. Tam w piwnicy też przetrzymywano aresztowanych wojskowych.
Zdjęcia z budynku przy pl. Inwalidów praz piwnicy są tu: http://polonus.forumoteka.pl/temat,1038,quotw-urzedzie-bezprawia-i-przemocyquot.html
To tak w wielkim skrócie.
Pozdrawiam,
Grzegorz
To, co czytam w podanych przez pana linkach, nie mieści mi się w głowie...
OdpowiedzUsuńMożna jeszcze dodać, że na ul. Józefitów ciąg kamienic po stronie z numerami nieparzystymi w czasie okupacji niemieckiej stanowił jakby jeden budynek, gdyż były przebite przejścia między budynkami. Były tam sądy niemieckie, w tym te skazujące Polaków.
OdpowiedzUsuńOczywiście komuniści skorzystali z tych pomieszczeń i urządzili Wojskowy Sąd Rejonowy w budynku przy Józefitów 5. Był tam od 1 IV 1946 do 19 XII 1947.
Więc w piwnicach IWP miała swój areszt, a wyżej WSR ferował wyroki więzienia albo kary śmierci.
O WSR w Krakowie można poczytać tu: http://zhwin.pl/wp-content/uploads/2013/01/397-wyrokow-smierci.pdf
Kino w Domu Śląskim stało się Theatr der SS und Polizei. I tak, obok katowni Gestapo, funkcjonował rozrywkowy obiekt, żeby umęczeni ciężką pracą nad podludźmi z Krakowa i okolic mogli się odprężyć.
A jeszcze w pobliżu pl. Inwalidów, na ul. Wyspiańskiego 5, Informacja WP miała swoją willę.
http://www.slady.ipn.gov.pl/sz/projekt-naukowo-badawc/wojewodztwo-malopolski/krakow
Odnośnie wykończenia przez IWP majora Słabego, bohatera obrony Westerplatte (ten człowiek we wrześniu '39 operował w kurzu i przy świeczkach rannych kolegów, spinając rany wszystkimi możliwymi rzeczami jakie można znaleźć w biurku; po kapitulacji odszukał go lekarz niemiecki szef szpitala, do którego trafili ranni, i pogratulował - prócz jednego, który miał przerwaną tętnicę, wszyscy przeżyli dzięki Słabemu).
Kaci z Informacji w stanie agonalnym przewieźli go ze swojego obiektu do szpitala wojskowego na Wrocławską i tam zmarł (na "czerwonej" chirurgii na II p. jest poświęcona mu tablica ufundowana w 1992). Śledczy m.in. kładli na nim deskę i skakali po nim (męczyli go w Rzeszowie i Krakowie), wywołując obrażenia wewnętrzne.
W dokumencie z 1957 r. „Plan zabezpieczenia całości gmachu zajmowanego przez służbę b.p. Kom. Woj. MO w Krakowie przy ul. 18 Stycznia Nr. 2 i róg pl. Wolności, oraz róg Józefitów Nr. 16 na wypadek zaistniałej potrzeby ochrony gmachu przed napaścią ze strony wrogich nam elementów" napisano w pkt. 13 - „W wypadku gdyby zachodziło również niebezpieczeństwo napaści na bloki mieszkalne, w których są duże skupiska rodzin funkcjonariuszów – Sztab (...) zwróci się o pomoc do tych jednostek w sprawie wysłania odpowiedniej ilości ludzi do zabezpieczenia zwłaszcza takich bloków jak: Blok Nr. 7-8 przy pl. Wolności, Blok Nr. 4, 5 i 5a przy ul. F. Dzierżyńskiego, Blok Nr. 13 i sąsiednie przy Al. Słowackiego, Blok Nr. 1 przy ul. Józefitów, Blok przy ul. Rydla Nr. 12 i 16".
Pozdrawiam,
Grzegorz
Jeszcze o śledztwach na pl. Inwalidów w WUBP
OdpowiedzUsuńFragm. tekstu "Zniszczyć krakowski Kościół" (Wzrastanie, 1/2011):
Ks. Józef Fudali "zeznawał, trzęsąc się, ledwie stojąc na nogach. Mówił niewyraźnie, bo [ubecy] wybili mu zęby. Nagle zaczął odwoływać swoje zeznania. Sędzia zwrócił mu uwagę, że przecież podczas śledztwa przyznał się do winy. Wtedy on zaczął tak strasznie krzyczeć, że go w śledztwie bili żelaznym drągiem, że miażdżyli mu przyrodzenie" – wspomnienia Stefanii Rospond, świadka na rozprawie w maju 1953 r.
Kardynał Adam Stefan Sapieha 6 marca 1950 r., wobec (...) antykościelnych działań komunistycznego państwa, napisał: "W razie gdybym był aresztowany stanowczo niniejszym ogłaszam, że wszelkie moje złożone tam wypowiedzi, prośby i przyznania są nieprawdziwe. Nawet, gdyby one byłyby wygłaszane wobec świadków, podpisane, nie są one wolne i nie przyjmuję je za swoje". „Książę Kościoła” był wielką postacią (...), ale wiedział, że w razie trafienia w ręce śledczych z krakowskiego WUBP (...) człowiek może "przyznać" się do każdej wersji przygotowanej przez oprawców. (...)
Po śmierci kardynała (1951) jesienią 1952 r. uderzono w krakowską Kurię Metropolitarną. Pośrednio też chciano fałszerstwami i propagandą "skorodować" sylwetkę niezłomnego kardynała Sapiehy. (…) Aresztowano ks. Lelitę, księży Wita Brzyckiego i Jana Pochopienia (...), ks. Franciszka Szymonka, ks. Józefa Fudalego, a także Edwarda Chachlicę, Michała Kowalika, byłych żołnierzy NOW, (...) i Stefanię Rospond (...)
Bezpieczniacka maszynka do łamania ludzi działająca pod nadzorem "fachowców" z MBP zdała egzamin: z wyjątkiem Stefanii Rospond wszyscy przyznali się do winy; oskarżeni zgadzali się z zarzutami, podawali kompromitujące fakty o innych osobach. Wszyscy oskarżeni i świadkowie podczas kilkudziesięciogodzinnych przesłuchań byli bici bądź torturowani; nieszczęśników uczono na pamięć kwestii, które mieli wygłaszać na rozprawie; wystawiano ich nagich na mróz i polewano wodą, ich twarze zastępowały ubekom spluwaczki, a skóra służyła do gaszenia papierosów.
Edward Chachlica później powiedział, że śledztwo miał "bardzo ciężkie. Tygodniowe stójki [...] z biciem po twarzy, nerkach, kopaniem, targaniem za włosy. Najgorsze dla mnie było jednak plucie w twarz i wyrażanie się w najobrzydliwszy sposób o moich najbliższych, tj. matce i żonie. Pokazano mi raz w celi żonę, szantażując, że ode mnie zależy, czy wyjdzie na wolność. Zaznaczam, że żona była zupełnie niewinna i w ogóle nie wiedziała o mojej korespondencji (...)".
W pokazowym procesie ww. osoby (prócz ks. Fudalego [...]) oskarżono o szpiegostwo na rzecz Watykanu i amerykańskiego imperializmu, handel walutą i przywłaszczanie skarbów narodowych (były to depozyty arystokratycznych rodzin). (...) Kuria wg prokuratury w ramach przygotowań do III wojny światowej (!) gromadziła zabytkowe szable i rusznice, jak i karabiny, które sami księża zniszczyli i zatopili 2 lata wcześniej. "Jakże straszliwie nadużył zaufania wiernych ks. kardynał Sapieha […] profanując kościół w Krakowie. (...) kontaktował się z amerykańskimi imperialistami, twórcami nowego Wehrmachtu (...)" ubolewano szyderczo w "Dzienniku Polskim". (...)
Wojskowy Sąd Rejonowy w Krakowie, machina do zbrodni sądowych, po kilkudniowym procesie w specjalnie przygotowanej sali w Zakładach im. Szadkowskiego (późniejsze kino "Związkowiec") 27 stycznia 1953 r. wydał wyroki: kary śmierci – ks. Lelito, Chachlica, Kowalik (każdy po dwa kaesy), dożywocie – ks. Szymonek, 15 lat – ks. Brzycki, 8 lat – ks. Pochopień, 6 lat – Rospond.
Kary śmierci zmieniono później na długoletnie więzienie, ale zanim to zrobiono "kaesiacy" spędzili 7 miesięcy w celach śmierci. Ks. Brzycki, chorujący na raka, zmarł w 1954 r. – by nie skonał w więzieniu "humaniści" z UB(...) "uwolnili" go. Ciężko chory od 1953 r. wskutek bestialskich metod śledczych UBP ks. Fudali zmarł w 1955 r. nie odzyskawszy wolności. (...)
O, jeszcze jeden oprawca przesłuchujący i znęcający się nad Stefanią Rospond (wyjątkowo dzielną kobietą) jeszcze żyje - http://www.asme.pl/133928008926239.shtml
OdpowiedzUsuńA ostatnia chwila na ratowanie drzwi piwnicznych z więzienia przy ulicy Józefitów 5 własnie wybija.
OdpowiedzUsuńPs. zdjęcia z ostatniego nawiedzenia piwnicznych czeluści pewnie tu i ówdzie zaczną się niebawem pojawiać.
jacek75
Czy w tej kamienicy jest planowany jakiś remont? Nikt jeszcze nie zajął się tymi drzwiami?
UsuńPracownicy MHK Oddział Pomorska dostali ode mnie informacje o nich na początku 2011 roku (publicznie, bo na spotkaniu z okazji otwarcia wystawy na Pomorskiej).
Zresztą kilka miesięcy później Pan Grzegorz Jeżowski z MHK pochwalił się: "Przy sąsiedniej ulicy Józefitów znaleźliśmy drzwi piwniczne, na których także znajdują się napisy z okresu po 1945".
http://histmag.org/Grzegorz-Jezowski-Nie-przedstawiamy-tylko-historii-heroicznej-5592
Przechodzili z tragarzami koło Józefitów 5 i znaleźli :-)
W ogóle o tym miejscu pierwszy napisał Krzysztof Zajączkowski w tekście z 2009 r. opublikowanym w "Dzienniku Polskim". Już wtedy ktoś z historyków krakowskich mógł ruszyć zza biurka, by przekonać się o tych drzwiach. Więcej materiału ukazało się w książce tego Autora - http://lubczasopismo.salon24.pl/elig4/post/203167,lekarz-z-westerplatte-rahabilitacja-po-smierci
Zdjęcia tych drzwi trafiły w 2010 do IPN. Część z nich jest opublikowana w książce "Śladami zbrodni. Przewodnik po miejscach represji komunistycznych lat 1944–1956" (IPN 2012).
Pozdrawiam,
Grzegorz
Wszystko się zgadza.
UsuńPróba pozyskania drzwi jaka chyba jednak podjął oddział z Pomorskiej kilka lat temu spalił na panewce.
Natomiast za moment kamienica stanie się zupełnie "niedostępna" i co za tym idzie, co się tam będzie działo pozostanie słodką tajemnicą właściciela.
Więcej informacji przez stronę w podpisie.
Dałem znać jednemu z dyrektorów MHK, że sprawa drzwi pozostaje aktualna. Obiecał się tym zająć.
UsuńOd kiedy kamienica będzie niedostępna i dlaczego?
Dałem znać jednemu z dyrektorów MHK, że sprawa drzwi pozostaje aktualna. Obiecał się tym zająć.
OdpowiedzUsuńOd kiedy kamienica będzie niedostępna i dlaczego?
Dzień dobry, czy dysponuje może Pani jeszcze książką " Wokół placu Inwalidów?"
OdpowiedzUsuńTak, a o co chodzi?
Usuń