środa, 16 kwietnia 2014

Kazimierz Koźniewski - Tydzień do siódmej potęgi

Nazwisko jest be.
Co prawda w przewodniku encyklopedycznym Literatura polska z 1984 roku życiorys Koźniewskiego prezentuje się znośnie, a nawet bardzo patriotycznie:
W książce Obława Joanny Siedleckiej tony są już inne:
A Wikipedia wyraźnie mówi, że Koźniewski był przez wiele lat tajnym współpracownikiem SB i donosił na kolegów pisarzy.
Niemniej jednak nabyłam kiedyś na allegro egzemplarz jego powieści dla młodzieży i postanowiłam ją przeczytać, oddzielając w ten sposób życie od twórczości.

Powieść okazała się trochę takim Panem Samochodzikiem, z harcerzami, którzy mają mnóstwo przygód, będących pretekstem do ukazania historii i dnia dzisiejszego (czyli w latach 60-tych) Czechosłowacji, a zwłaszcza piękna jej zabytków. Jest lato, wakacje, jest Zakopane, są dwa obozy harcerskie. Dwaj chłopcy z jednego z nich, Paweł i Jacek, postanawiają skompromitować obóz dziewczyn i udają się nocą na swoiste podchody: chcą gwizdnąć sztandar. Dziewczyny pełniące wartę jednak nie są takie głupie, jak by się wydawało :) i nakrywają skradających się chłopaków - i to dosłownie: zarzucają im na głowy koc. Oczywiście Jacek, którego natura obdarzyła bujną fantazją, usiłuje jakoś wybrnąć z trudnej sytuacji i, od słowa do słowa, wypala, że to tylko był taki trening przed właściwymi podchodami:
- Idziemy za granicę!
Konkretnie zieloną granicę - do Czechosłowacji. Marta i Krysia nie chcą być gorsze - je też stać na taki wyczyn. Dochodzi do zakładu: za tydzień spotkają się w Pradze, przy głównym wejściu na Hradczany, o dwunastej w południe. Tak zaczyna się cały szereg mniej i bardziej emocjonujących przygód, spotkań z ludźmi zwykłymi i niezwykłymi, chłopcy biorą udział w schwytaniu przestępców szmuglujących dzieło sztuki do Wiednia, a dziewczęta spotykają filmowców, a wszystko naturalnie dobrze się kończy, bo zawsze można liczyć na pomoc dobrych ludzi, naszych sąsiadów.

Nie zabrakło oczywiście zachwytów nad budującą socjalizm Czechosłowacją, nad krajobrazem Słowacji zmieniającym charakter z rolniczego na industrialny i w ten sposób kładącego podwaliny pod dobrobyt, którego może nam brakowało, skoro panie z orbisowskiej wycieczki, spotkane po drodze, były głównie zainteresowane wystawami sklepów...





Wygląd książki bez obwoluty:
Lepsza jednak obwoluta z rysunkiem miasta stu wież i kotem, który odegrał swoją rolę w przygodach dziewcząt, którym go na chwilę powierzono i który wskoczył przez okienko do kaplicy na cmentarzu w Kutnej Horze - była to ta słynna Kaplica Czaszek. W ogóle autor nie polenił się i kazał swym bohaterom ciągle udawać się - przez przypadek oczywiście :) - do miejsc, które potem okazywały się największymi turystycznymi atrakcjami. Tak że jeśli ktoś wybiera się w tamte rejony po raz pierwszy, lektura Tygodnia do siódmej potęgi nie będzie czasem straconym.

Początek:
i koniec:

Wyd. Czytelnik Warszawa 1966, wyd.II, 251 stron
Z własnej półki
Przeczytałam 13 kwietnia 2014


NAJNOWSZE NABYTKI
Pojawiają się systematycznie pojedyncze inspiracje z bibliografii do pracy Anny Czocher W okupowanym Krakowie.
Są to ciągle prace wspomnieniowe, w całości lub częściowo związane z okresem II wojny światowej.
Czasy przełomu to wspomnienia dziennikarza (3,50 zł na allegro).

Jedno życie cztery światy to też wspomnienia, tyle że z okresu całego życia (całe 1,50 zł). Więcej będzie po przeczytaniu.

Za to się od razu zabrałam. Irena Ciosińska była lekarką związaną z konspiracją. Została aresztowana i przewieziona na Pomorską, a potem do więzienia na Montelupich, skąd wywieziono ją do obozu w Ravensbrück.
Cena na allegro: 3,50 zł

3 komentarze: