O książeczce napisała Lilybeth w komentarzu przy okazji poprzedniej powiastki Mariana Orłonia. Przemogłam się i pognałam do biblioteki, gdzie znalazłam zarówno Pisane łapą jak Kartki z ostatniej ławki. Niestety wydanie paskudne, na papierze dziewiętnastej klasy, bo to był środek kryzysowych lat osiemdziesiątych. Papier był wówczas tak cenny, że nawet nie dano czystej białej kartki zaraz po okładce, a przed stroną tytułową.
Na szczęście te braki wynagradza lektura uroczego opowiadania, napisanego psią łapą.
Oto bohaterowie naszej opowieści - emeryt Mateusz, pies Tymoteusz i papuga Apolonia:
Życie ich biegło spokojnie aż do dnia, gdy Towarzystwo Miłośników Ptaków Egzotycznych urządziło wielki konkurs gadających papug. A trzeba wiedzieć, że Apolonia była wielce wymowna :) Toteż cała trójka udała się w niedzielny poranek do remizy strażackiej, gdzie miało się rozegrać współzawodnictwo. Różne zdania wykrzykiwały biorące udział w konkursie papugi z całego miasteczka (Precz z zupą ogórkową!), ale Apolonia zakasowała je wszystkie wygłaszając całą Odę do papugi!
Toteż została zwyciężczynią konkursu i dostała tytuł Ptasiego Demostenesa oraz bukiet z jarzyn:
I znalazła się na wystawie, skąd pan Mateusz miał ją odebrać dopiero w poniedziałek rano. Cóż,kiedy wówczas okazało się, że klatka Apolonii jest pusta! Jedyny ślad, o jakim wspomniał Tymoteuszowi zaprzyjaźniony pies Bryś, nocny stróż, to tajemniczy samochód koloru jajecznicy... Bryś zapamiętał nawet rejestrację, z której wynikało, że auto pochodziło z Gąsek Dużych, odległych od miasteczka o 20 kilometrów. Dzielny Tymoteusz postanowił wyruszyć na poszukiwanie wehikułu, zaczaił się więc w krzakach w pobliżu gospody, skąd miał nadzieję zabrać się jakimś psim autostopem. Zmrok zapadł, Tymoteuszowi coraz bardziej burczało w brzuchu, a tymczasem z gospody napływały smakowite zapachy:
W końcu pies usłyszał turkotanie wozu i jakieś przejmujące psie głosy. To był wóz rakarza!
Tymoteusz, obdarzony wielki sprytem, uwolnił zza krat trzech braci w biedzie, którzy w zamian postanowili pomóc mu w odnalezieniu Apolonii. Trop wiódł do cyrku...
Początek:
i koniec:
Wyd. Wydawnictwo Poznańskie Poznań 1984, wyd. IV, 64 strony
Ilustrowała: Ewa Salamon
Pożyczone z biblioteki na Rajskiej
Przeczytałam 27 kwietnia 2014
W dzieciństwie uwielbiałam tę książkę - nie wiem tylko czy bardziej za treść, czy za ilustracje? I absolutnie nie zwracałam uwagi na podłą jakość papieru;) Mam wrażenie, że powinna stać gdzieś jeszcze na półce w domu moich rodziców - przy najbliższej okazji poszukam i przetestuję na własnych dzieciach.
OdpowiedzUsuńDziękuję za przypomnienie!:)
To już dwie osoby, które książkę pamiętają z dzieciństwa! A mnie wtedy jakoś nie nawinęła się pod rękę. Inna sprawa, że moje dzieciństwo przypadło na lata 60-te, pewnie jej wtedy po prostu nie było :)
UsuńA Twoje wydanie może wcześniejsze i lepsze?
Tak, to chyba faktycznie późniejsza "produkcja". Ja na szczęście urodziłam się w dobrym (z punktu widzenia tej książki) momencie!
UsuńSprawdzę jak to jest z tym wydaniem, ale podejrzewam, że po prostu jako dziecko, będąc zafascynowana lekturą, nie zwracałam uwagi na takie drobiazgi jak nędzna jakość wydania.
Właśnie się zastanawiam, jak to jest... czy dziecko zwraca uwagę jedynie na treść czy również na "warunki zewnętrzne" :) Dziś na przykład ma dla mnie znaczenie, że Królestwo bajki mam w twardej lakierowanej oprawie, a nie w tekturowej (takie wydania też bywały). Ale czy wtedy, w dzieciństwie, odgrywało to jakąś rolę?
Usuńmnie się wydaje że tekst i ilustracje w tamtym okresie to była jedność
OdpowiedzUsuńToteż właśnie w notce połączyłam treść z ilustracjami :)
UsuńUwielbiałam tę książeczkę. Znałam ją prawie na pamięć...
OdpowiedzUsuńDołączasz do klubu :)
UsuńSuper! :-)
Usuń"Tylko papuga cię nie obruga!" :-)
Moja była wydana w 1975 r. (na całkiem przyzwoitym papierze); otrzymałam ją z okazji zakończenia edukacji przedszkolnej :-)
UsuńNo zobacz, a ja nie pamiętam, czy jakąś książkę dostałam z tej okazji. Za to zachowało mi się świadectwo ukończenia przedszkola, bardzo porządne, ze zdjęciem grupowym starszaków, świetna pamiątka, bo z dużą częścią tych dzieciaków chodziłam potem do podstawówki, a z czasem i do liceum.
Usuń