No! Ledwo się wyrobiłam w lutym, ale w rezultacie zdążyłam Doncową przeczytać. To dwunasty tom przygód Wioli Tarakanowej, niegdyś połomojki czyli sprzątaczki, a obecnie wziętej autorki powieści kryminalnych - czyli od pucybuta do milionera.
Książki się naszukałam przed czytaniem, bo nie było jej w żadnym miejscu, gdzie zwyczajowo swoje ruskie trzymam, aż w końcu sobie przypomniałam, że za którąś tam dostawą upchnęłam nowe nabytki na tym regale, co to go nie lubię... pod samym sufitem, gdzie pokrywają się pięknie kurzem:
Trzeba mieć nadzieję, że kurzu nie nagromadzi się tyle, co w niektórych miejscach ołtarza Mariackiego, gdy robiono 'wielkie odkurzanie' - 7 mm! (jak widać, jeszcze siedzę w temacie)
Zajawka z okładki:
Dla niekumatych w cyrylicy wyjaśniam, że objawiła się kolejna przyjaciółka Wioli, z gatunku tych, co istnieją tylko w jednej powieści, żeby pomóc naszej bohaterce rozwinąć akcję, a potem znikają bez śladu. Tym razem jest to Kira, która, będąc szczęśliwą żoną i matką, zafundowała sobie na boku kochanka, naiwnie uwierzyła w jego historyjkę o chorej śmiertelnie żonie, po czym pożyczyła mu drogocenny naszyjnik, by zastawić go w lombardzie i wysłać żonę na operację. Edik zmył się oczywiście razem z naszyjnikiem, a tymczasem ślubny małżonek Kiry oznajmił, że czeka ich wielkie wyjście związane z jego awansem i trzeba będzie jubilerskie cudo założyć (ubrać, jak mówią niektórzy). Kira nie wiedząc, jak sobie poradzić z tą sytuacją, próbowała popełnić samobójstwo i teraz leży w reanimacji, a biedna Wiłka, chcąc jej pomóc, rzuca się na poszukiwania wiarołomnego kochanka. Czegóż ona nie odkryje! Fantazja poniosła Doncową w kierunku science fiction prawie... oto pewien uczony postanowił wynaleźć szczepionkę dla ulepszenia genetycznego rasy ludzkiej i uczynienia człowiekiem praktycznie nieśmiertelnym... jakie to przyniosło rezultaty? aaa, tego już się ode mnie nie dowiecie :)
Oczywiście powstaje pytanie o sens tytułu. Z tym u Doncowej jest najtrudniej - domyślić się, o co chodziło :) Fantasmagoryjna okładka przedstawia starszego gościa wycinającego coś kozikiem w pniu drzewa. Oczywiście przychodzi nam na myśl Pinokio. Czyżby papa Karlo to był Carlo Collodi, który stworzył postać ożywającej drewnianej kukiełki? Ale czemu nie papa Geppetto? Kto tam za nimi trafi, za tymi Rosjanami :)
PS. Poszperałam nieco w internecie i okazało się, że papa Karlo to bohater książki dla dzieci Złoty Kluczyk czyli Niezwykłe przygody Pajacyka Buratino Aleksieja Nikołajewicza Tołstoja. Buratino był wzorowany właśnie na Pinokiu. Ze względów politycznych Buratino był popularniejszy w ZSRR (i początkowo w krajach socjalistycznych) od kapitalistycznego Pinokia [Wikipedia] :)
W swoim egzemplarzu znalazłam pieczątkę biblioteczną, ale bez żadnego numerka.
Oto spis dotychczasowych karaluchowych produkcji (wszystkie przeczytane!):
Jak to dobrze mieć cel przed sobą! Zostały mi jeszcze 24 tomy :)
Początek:
i koniec:
Wyd. EKSMO Moskwa 2004, 380 stron
Z własnej półki (kupione od pana Wiktora, nadwornego dostawcy Doncowej, 27 lutego 2012 roku za 9 zł)
Przeczytałam 26 lutego 2015 roku
Ależ ten czas zasuwa, chyba już z miesiąc minął od ostatniej mojej wizyty... Nie ogarniam wciąż tej czaso-przestrzeni. Pocieszam się, że wiosna idzie, dzień optycznie ł;dłuższy, może i mniej spać się będzie chciało..?
OdpowiedzUsuńDoncowe czekają, a jakże.
Przeczytałam niedawno "Alpejską balladę", najbardziej podobało mi się tytułowe opowiadanie, bardzo sugestywne opisy, zaskakujące zakończenie. Poruszyło na tyle, że chętnie jeszcze obejrzę film (tylko czy on aby z napisami był?). "Pułapka" tak na dwa razy, natomiast przez trzecie, "Przeklęte wzgórze" nie przebrnęłam już.
serdeczności!
saxony
Z jakimi napisami, droga koleżanko! Gdybyż to było takie proste :) No ale skoro się przebrnęło przez opowiadanie, to większych niespodzianek językowych nie będzie :)
UsuńNabieram zatem sił i chęci :)
UsuńZaś dla relaksu wypożyczyłam sobie Marininy "Kolację z zabójcą", po polsku rzecz jasna ;)
saxony
Och, jaka intryga u Doncowej, prawie Dumasowska (klejnoty królowej ;) Okładka cudowna ;) I tradycyjnie przeczytałam kawałek początku.
OdpowiedzUsuńA czemuż ten regał nielubiany taki? Wpatruję się i na ile mogę dostrzec, to po prostu eklektyczny wielce.
Aaa, burdel na nim straszny jest, a z boku ozdobiony wycinankami i nalepkami przez córkę, co to dziecięciem będąc gust miała co najmniej... dziwny :)
Usuń