wtorek, 3 lutego 2015

Monika Żeromska - Wspomnienia

Oj, dziewczyny, miałyście rację, rację po stokroć, polecając mi te wielotomowe wspomnienia Żeromskiej! Za mną zaledwie pierwszy tom, a już jestem zachwycona i przebieram nogami do następnego!
Książki pożyczyłam (oprócz drugiego tomu) z biblioteki na Rajskiej, gdzie się bogato prezentowały (w niejednym egzemplarzu) i nawet rozważyłam zakup na osobiste posiadanie, ale stuknęłam się na czas w głowę (dopiero co zaszalałam na allegro z filmem, o czym niżej). No gdzie ja to będę trzymać?? To straszne nie móc sięgnąć po książkę wtedy, kiedy przyjdzie na to ochota, na tym wszak polega luksus POSIADANIA, ale trudno, biblioteka musi mi wystarczyć. Osobisty mój dyrektor chciał mi właśnie przed chwilą (nadaję z zakładu, jest cisza i spokój) podarować jakąś knigę i z bólem serca odmówiłam, narzekając na brak miejsca.
- Komu to mówisz? - spytał retorycznie. No, on jednak ma tutaj sto metrów, a ja tylko połowę tego...


Tekst na tylnej okładce został niestety przez bibliotekę pracowicie pozaklejany :)

No ale początek widać. I ten początek mówi właściwie wszystko o treści tego pierwszego tomu: szczęśliwe życie rodzinne, podporządkowane wykonywanej w komfortowych warunkach pracy ojca, punktowane wyjazdami na letniska, kolejnymi zmianami mieszkań i domów, aż do tej willi w Konstancinie, która stała się rodzinną ostoją, a z której matka i córka uciekły po wybuchu wojny do Warszawy, by być bliżej wszystkich i wszystkiego. Ale to już było po śmierci ojca, gdy obie oswoiły się z jego brakiem, z jego obecnością-nieobecnością, gdy Monika dorosła i zaczęła studiować malarstwo, a matka zaangażowała się w działalność charytatywną.
Na razie Mumcia, jak ją nazywał ojciec, poznaje otaczający ją świat, zakochana w rodzicach, zawierająca przyjaźnie na całe życie z dziećmi równie sławnych ludzi - siłą rzeczy państwo Żeromscy obracali się przecież w tzw. środowisku - a świat ówczesny był tak mały... Ludzie o znanych nazwiskach przewijają się przez dom, pozostawiając mniejszy lub większy ślad w pamięci dziecka - swoją drogą NIE MAM POJĘCIA, jak można było to wszystko zapamiętać, dlaczego, u licha, ja nie mam tylu zdarzeń zapamiętanych z całego życia?


Co zachwyca, to piękny, barwny, bogaty język, nie wolny od domowych, rodzinnych zwrotów, powiedzeń, przejęzyczeń. Wielka wrażliwość na przyrodę - zawsze staję oniemiała, gdy ktoś tak "się rozbiera" w nazwach roślin, kwiatów, drzew, to dla mnie wszystko terra incognita, biednej mieszkanki bloków.
Wspaniałe opisy podróży, niby tak zwyczajne, pozbawione egzaltacji, ale przecież widać na kilometr, że opowiada osoba z artystyczną duszą, malarka. A przy tym z dużą dozą humoru, dowcipu, czasem lekkiej ironii.

Te właśnie opisy podróży, te Florencje, Rzymy i Wenecje, gdzie panie zatrzymywały się nieraz na miesiąc, zmieniając tylko pensjonaty czy hotele - ech, czytam to jak jakąś baśń z tysiąca i jednej nocy! Nieuchronnie człowiek żyjący z pensji, od pierwszego do pierwszego, zgrzyta zębami z zazdrości :) choć przecież wie, że autorka należała do elit i jej życie nie było podobne do życia szarych, zwykłych ludzi, mimo że sławny ojciec nieraz podśpiewywał a' conto wydawcy Jakuba Mortkowicza:
Nie mam portek ani gaci,
bo mi Kuba mało płaci.


Rejsy Batorym czy Piłsudskim może już mnie tak nie ekscytują, jako podatną na chorobę morską - aczkolwiek miło było spotkać tu nazwisko Znaczy Kapitana :) coś mi za często się ten Znaczy Kapitan ostatnio przypomina, chyba trzeba będzie znów sięgnąć :)

I po tych bajecznych pięknych bogatych we wrażenia latach nadchodzi wrzesień '39 roku. Kres dawnego świata. Świadomość, że w każdej chwili można zginąć. Co jest wtedy najważniejsze? Otóż - zginąć razem. Matka z córką podczas bombardowań nakrywają głowy wspólną poduszką, przytulone do siebie. Tak jak obie miały zginąć - obie ocalały. Nieprawdopodobna więź. Jestem pewna, że przejmujące wspomnienia przeczytam o ich życiu podczas okupacji w następnym tomie.


Początek:
i koniec:


Wyd. CZYTELNIK Warszawa 1993, wyd. I, 318 stron
Z biblioteki na Rajskiej
Przeczytałam 2 lutego 2015 roku



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ film radziecki z udziałem Stanisława Liubszina - WIECZNYJ MUŻ (Вечный муж - Wieczny mąż) - reż. Jewgienij Markowskij, 1990
Na YT w dwóch częściach:



Jest to adaptacja opowiadania Dostojewskiego, tak więc już się za nie zabieram :)

2/ film polski MŁODOŚĆ CHOPINA, reż. Aleksander Ford, 1951
Fragment:


Scenariusz filmu powstał na podstawie nowel o Chopinie autorstwa Jerzego Broszkiewicza, Gustawa Bachnera, Stanisława Hadyny i Jana Korngolda. Pięć lat z życia Fryderyka Chopina przedstawił Aleksander Ford na tle burzliwych wydarzeń społecznych i historycznych. Z biografii kompozytora wybrał te zdarzenia, które odegrały najistotniejszą rolę w kształtowaniu się sylwetki twórczej artysty - kontakty z rewolucyjną młodzieżą warszawską, z grupą artystów - romantyków, poznanie nędzy polskiej wsi, ludowych pieśni chłopskich, pożegnanie z bardzo bliskim mu rodzinnym krajobrazem, którego wspomnienie będzie później powracać w jego muzyce, a wreszcie przeżycia związane z wieściami o wybuchu powstania listopadowego, a później o jego klęsce.

Film polski oglądam metodycznie i systematycznie :) począwszy od czasów bezpośrednio powojennych (z kina przedwojennego miałam tylko dwa filmy). Czego szukać, podpowiada mi ta pozycja:
Tu o tegotygodniowym filmie:
Więcej przeczytałabym w Historii filmu polskiego, ale mam tylko 4 i 5 tom, czyli od 1957 bodajże roku. Jeszcze chwilka i zaczną mi służyć!
Oczywiście kusi, żeby dokupić resztę... ale gdzie ja je postawię :(
Update
No i nie wytrzymałam, gdy tak tu pisałam i poszłam na allegro i kupiłam to i owo i nie wiem doprawdy, co ja z tym zrobię i o ja nieszczęsna! Nałóg to straszna rzecz. Rozumiem alkoholików. Narkomanów. Palaczy.
Nie nie, palaczy jednak nie rozumiem :)

3/ film czeski AKUMULATOR 1 (Akumulátor 1), reż. Jan Svěrák, 1994
Cały film z polskim lektorem na YT:


"Akumulator 1" to satyra na współczesnych ludzi uzależnionych telewizji. Olda jest geodetą, który trapiony przez tajemniczą chorobę na próżno szuka pomocy u lekarzy. Dopiero Fiszarek, zajmujący się medycyną naturalną, stawia właściwą diagnozę. Oldzie brak energii życiowej. Okazuje się, tym co wysysą ją z niego jak wampir, jest ekran telewizora. Wyleczony i ponownie "naładowany" Olda postanawia zniszczyć swego śmiertelnego wroga - telewizję. Groteskowy, parodystyczny film Sveraka łączy w chaotycznej opowieści wątki horroru i science fiction. W roli uzdrowiciela Fiszarka wystąpił ojciec reżysera, scenarzysta i aktor Zdenek Sverak, a w postać Oldy wcielił się syn Milosa Formana - Petr Forman.

4/ film japoński DAREMO SHIRANAI - tytuł polski DZIECIĘCY ŚWIAT, reż. Hirokazu Koreeda, 2004
Trailer:


Matka-prostytutka zostawia czwórkę dzieci, z których najstarsze ma około 13 lat. Czasami do nich zagląda, podrzuca jakieś pieniądze. Dzieci te są zdane na siebie. Porażająca wizja współczesnego świata oglądana oczami dzieci.

5/ filmy Georgesa Meliesa z lat 1907-1908
Na przykład ten:


Oczywiście z Toeplitzem pod ręką:
gdzie czytam powolutku rozdział o Meliesie:

6/ z serii oscarowej: film gruzińsko-estoński MANDARYNKI (Mandariinid), reż. Zaza Urushadze, 2013
Trailer:


Jesień – ulubiona pora roku poetów i melancholików – to też czas, w którym w jednych z sadów w Abchazji dojrzewają mandarynki. Od morza wieje jeszcze ciepły wiatr, lasy na wzgórzach pokrywają się złotymi liśćmi. Jest rok 1992, więc ciszę przerywają odgłosy toczącej się wokół wojny. Mało kto je słyszy, bo okolica zagrożona wojenną pożogą jest już praktycznie wyludniona. Swoich domów nie opuścili tylko bezstronni Estończycy – Markus i jego sąsiad Ivo. Córka Iva wróciła do Estonii, uciekła przed wojną. Mężczyzna nie ma w sobie siły, by zerwać więź z przeszłością i opuścić miejsce, w którym została pochowana jego żona. Markus pielęgnuje sad mandarynkowych drzew, Ivo wyplata kosze, w których obaj plantatorzy sprzedają owoce regularnie pojawiającym się w okolicy żołnierzom. Konflikt zbrojny w okolicy nabiera jednak na sile. Po jednej z bitew Ivo znajduje ocalałego z potyczki, rannego Czeczena Ahmeda. Nie zważając na niebezpieczeństwo zabiera go do swojego domu. Grzebiący zmarłych Gruzinów Markus znajduje tymczasem młodego rannego Gruzina o imieniu Niko. Bezstronni plantatorzy mają teraz pod swoim dachem żołnierzy wrogich sobie armii. Czy mężczyźni będą potrafili się porozumieć i w małej abchaskiej wiosce nie rozleje się więcej krwi?

26 komentarzy:

  1. Jeśli oglądałaś "Młodość Chopina" to musiałaś być w ciężkich opałach :-) o ile Broszkiewicz w scenariuszu trzymał się swojej powieści a z Twojego opisu wynika, że raczej tak. Masz cierpliwość :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to dopiero BĘDĘ oglądać (na początku tygodnia piszę o planach na najbliższe dni). I weź nie strasz. Przeca piszą, że właśnie pozytywnie odbiega od tamtych socrealistycznych filmów! Które zresztą, jak do tej pory, nie były dla mnie takie straszne, jak je niektórzy malują :) Bardzo mi się spodobała "Załoga" z młodym Łomnickim. Ale tak, masz rację - mam cierpliwość. Moja córka w ogóle nie może pojąć, dlaczego ja oglądam polskie filmy :)

      Usuń
    2. A co mieli w tamtych latach napisać :-) Zaryzykuję i strzelę, że o "Pokoleniu" Wajdy też dobrze piszą :-).
      To jakiś ogólniejszy trend z tą niemożnością zrozumienia dlaczego ogląda się polskie filmy - u mnie nie tylko córka ale także żona i syn tego nie mogą zrozumieć. Kiedyś jak miałem 20 lat i mniej, też tego nie mogłem zrozumieć :-)

      Usuń
    3. Do szkoły polskiej dopiero dojdziemy :)
      Jednak z radością stwierdzam, że jest nas więcej... a nawet niektórzy specjalistyczne blogi prowadzą :)

      Usuń
  2. Z wielka przyjemnoscia przeczytalabym ta ksiazke, ja obecnie czytam o Zofii Kossak, uwielbiam takie lektury , moze skusze sie i na allegro znajde Wspomnienia. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam u Ciebie, że lubisz wspomnienia. Te by Ci się na pewno spodobały. Monika Żeromska pisze zdecydowanie lepiej od swojego ojca :)

      Usuń
    2. Czyli uczen , a w tym wypadku corka, przerosl mistrza. Chociaz ja Zeromskiego lubilam czytac . A jaki jest tytul drugiego tomu? jak mam kupic to wezme obie.

      Usuń
    3. Juz znalazlam na Allegro.

      Usuń
    4. Kamillo, ich jest PIĘĆ!
      1/ Wspomnienia
      2/ Wspomnień ciąg dalszy
      3/ Wspomnienia i podróże
      4/ Przypomnienia, pamiątki, powroty
      5/ Piąty tom wspomnień

      Usuń
    5. Dziekuje, zamowilam sobie dwie pierwsze , ale bede miala na uwadze reszte, pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Czekałam z niecierpliwością na Twoją recenzję:) Bardzo się cieszę, że się nie rozczarowałaś. Wiedziałam, ze Twoja opinia będzie szczera, ale tak podświadomie bardzo, bardzo chciałam, żeby Ci się podobało:) Już pisałam, że mimo, że tak bardzo kocham książki Moniki, twórczość jej ojca obchodziłam z daleka. Teraz zakupiłam 4 tytuły Żeromskiego (kluczem były ilustracje- oczywiście autorstwa córki;). No, zobaczymy. Mogę się pochwalić? Miałam zaszczyt poznać osobiście Monikę Żeromską. Napisałam do niej list z wyrazami uwielbienia. Nie sądziłam, że w ogóle odpowie. Była już wtedy starszą panią. Ale odpowiedziała:) I zaprosiła mnie do siebie do domu, mieszkania właściwie, w Warszawie. Była uroczą, przemiłą, ciepłą osobą. A jak opowiadała! A jak ja żałuję, że, ogromnie stremowana, nie zadałam jej tylu pytań. Mam jej przemiłą dedykację na moim ukochanym tomie Wspomnienia i podróże. Wtedy opowiadała jeszcze o 4 tomie, który wkrótce miał się ukazać. Potem był jeszcze tom 5. A co było potem już nigdy się nie dowiem. Przepraszam za tak osobisty wtręt, ale Monika Żeromska, to dla mnie naprawdę KTOŚ ważny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, jak nie będę szczera w sieci, to gdzie będę :) a serio, to po prostu zauroczyła mnie. Co za lekkość pióra, jaka potoczystość, jaki dystans do samej siebie, umiejętności śmiania się z własnych potknięć... cudowna.
      To musiało być rzeczywiście przeżycie, to spotkanie z nią, ta herbatka tête-à-tête, wśród jej mebli, jej obrazów, jej książek. Ja bym nawet się nie odważyła pójść, pewna, że słowa z siebie nie wykrztuszę.

      A co się wydarzyło po 5 tomie?

      Usuń
    2. Jakie piękne wspomnienie! Nie wiem, czy bym się odważyła... może tak, czasem mam porywy cywilnej odwagi :-)

      Usuń
    3. Ja to tylko tak jak na kimś lub na czymś mi baaardzo zależy;)

      Usuń
  4. Wspomnienia są doprowadzone do początku lat siedemdziesiątych. Monika Żeromska zmarła w 2001 roku. No i żal że nie zdążyła opisać tych ostatnich 30 lat. Aż 30!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdążyła, czy też zdążyła, ale z jakichś powodów się nie ukazały?

      Usuń
  5. Nie zdążyła. W którymś z wywiadów powiedziała że chciałaby zakończyć wspomnienia w momencie śmierci matki, czyli gdzieś w połowie lat osiemdziesiątych. Może pisałaby jednak dalej? Trochę co było dalej można dowiedzieć się z książki Anna i Monika Żeromskie. Ocalić od zapomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Po takiej (podwójnej) rekomendacji nie będę się zastanawiać nawet przez chwilę, co wybrać dla siebie następnym razem na Rajskiej :-)
    A w dodatku wszystko zaczyna się na moich ulubionych zakopiańskich Kasprusiach! I nawet mieszkałam niedaleko, tyle że po drugiej stronie ulicy, w dole płynie ten sam potok, skarpa tak samo stroma. Dawna "Władysławówka" dotrwała jakoś do naszych czasów, mieści się tam przedszkole. Za czasów "wczesnozakopiańskich" pomieszkiwali tam Szymanowski, Rubinstein, jeszcze przed epoką Atmy.
    Tak sobie myślę, że to będzie dobra książka na zimowy spleen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymarzona! Ale,Ado, muszę uprzedzić-pani Monika nie znosiła i raczej źle się wyrażała o naszym ulubieńcu, Iwaszkiewiczu;) on zresztą też z niej pokpiwał w swoich listach.

      Usuń
    2. Ostrzegam, w czasie lektury można doznać ataku głębokiej tęsknoty za podróżami!

      Usuń
  7. Upisałam się tu wczoraj i poszło....
    Może uda mi się w tym roku te wspomnienia wziąć na tapetę....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie w tym, to w następnym - zawsze warto. Ja teraz robię sobie krótką przerwę między pierwszym a drugim tomem - dozuję przyjemności :)

      Usuń
  8. Czytałam wszystkie części i polecam! Świetnie napisane, czyta się z dużą przyjemnością. Również pamiętam swoją leciutką zazdrość o te dwumiesięczne nieśpieszne pobyty we Włoszech wypełnione zwiedzaniem, malowaniem, po prostu byciem tam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leciutką?? Podziwiam opanowanie :) Mnie serce boli, że jedni mieli wszystko, a inni tylko wczasy FWP :)

      Usuń