Nie powstrzymałam się i choć w planach z cracovianów był na tapecie Vogler, to jednak sięgnęłam po ostatnio nabyty albumik pocztówkowy autorstwa Marka Sosenko. Razem z drugim albumikiem o Podgórzu tomik ten został upchnięty prowizorycznie tu:
Marek Sosenko jest znanym krakowskim kolekcjonerem, przede wszystkim pocztówek i zabawek:
Pomyśleć, że na początku kartki pocztowe były skandalem dla niektórych!
Podziwiam ludzi z taką pasją. Wyobraźcie sobie, że pan Sosenko ma zbiór kartek pocztowych liczący... 750 tys. egzemplarzy! A to tylko jeden z działów jego kolekcjonerstwa.
Od razu przypomniały mi się listy, które jeszcze gdzieś tam w domu są w sekretarzyku skrzętnie przechowywane, listy pisane na przykład do mnie będącej na koloniach, przez mamę i babcię - pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie adres na kopercie, zaczynający się od WIELMOŻNA PANIENKA :)
U siebie przechowuję w walizeczce na pawlaczu listy, które pisał mój Ślubny w czasach narzeczeńskich, gdy rozłączyła nas jego choroba (pewnego wieczoru wracając do akademika zastaliśmy w przegródce na portierni wezwanie dla niego na cito do przychodni studenckiej, a już na trzeci dzień miał urlop dziekański i wylądował w sanatorium przeciwgruźliczym w Zakopanem). Rutynę szpitalnego dnia urozmaicał sobie codziennym pisaniem listów :)
Mam też stos korespondencji z przyjaciółką ze studiów, która wyszła za mąż w Brazylii i tęskniła za ojczyzną. Pisałyśmy do siebie co kilka dni, naturalnie wędrówka listów trwała dłużej.
Gdy wspominam swoje korespondencyjne przygody, widzę, że byłam na listy skazana od dzieciństwa. Już wtedy dawałam swój adres do jakiegoś kącika w "Płomyczku" chyba. Gdy czasem wracam do tych listów (zachowało się kilka), dostrzegam, jak dzieci lubią fantazjować :) wtedy tego nie widziałam i każde słowo w otrzymanym liście traktowałam jak świętą prawdę :)
W liceum z kolei napisałam do jakiegoś włoskiego czasopisma i o tym, że zamieścili mój inserat o chęci korespondowania, dowiedziałam się dopiero wtedy, gdy zaczęły przychodzić pierwsze kartki. Tak poznałam swą przyjaciółkę z Mediolanu - ale zobaczyłyśmy się po raz pierwszy dopiero po 14 latach, cóż to były za emocje. Dziś widujemy się co roku, przyjazd do Krakowa to stały punkt programu jej sierpniowego urlopu, już dała znać, że przylatuje 17-go, mam nadzieję, że do tej pory już wrócę do siebie po operacji, której termin mam 31 lipca.
Gdy zaczynałam te zagraniczne korespondencje (z włoskiej gazety), nawiązałam znajomości nie tylko z Włochami, ale i Francuzem, Rumunem, mieszkanką Malty. I patrzcie, weszło mi w krew. Ledwo się dowiedziałam, że istnieje coś takiego jak postcrossing, rzuciłam się na całego :) To taka frajda dostać kartkę z dalekiego świata. A czasem i inne niespodzianki - na przykład zaczęłam regularnie korespondować z pewną niemiecką emerytką - po francusku - bo tak jej się spodobała widokówka z Krakowa i to, co na niej napisałam :)
Tak że nie do końca komórki wyparły listy i pocztówki. Postcrossing ma pół miliona członków z 215 krajów świata, co godzinę wysyłanych jest 800 pocztówek. Oczywiście ważne są też ładne znaczki, toteż kupuję je w internetowym sklepie filatelistycznym Poczty Polskiej (to zupełnie coś innego niż dziadostwo na poczcie) i muszę powiedzieć, że polskie znaczki robią w świecie furorę, zawsze dostaję podziękowania za piękny zestaw :) Tu jestem jak Hiacynta Bukietowa, która dawała listonoszowi do wysłania list adresowany do sąsiadki, bo lubiła, żeby ludzie wiedzieli, że nakleja znaczki pierwszej klasy :)
No ale nie jestem kolekcjonerem, traktuję tę zabawę raczej jako drobiazg mogący uprzyjemnić dzień - a najbardziej się cieszę oczywiście, gdy przychodzi kartka z Rosji, wiadomo. Właśnie sobie wylosowałam kolejną kartkę do wysłania, będę pisać do Natalii w Brianskiej obłasti, która lubi widokówki zamków i pałaców, więc piękny Wawel do niej poleci - a od kogo ja dostanę? O, tego się dowiem dopiero, gdy zapuka listonosz :)
Kartką z Podgórza też bym nie pogardziła :) Współczesnych widokówek z tej dzielnicy jednak jak na lekarstwo, pozostaje przyjrzeć się tym dawnym, z czasów, gdy Podgórze było osobnym miastem, dynamicznie rozwijającym się na prawym brzegu Wisły.
Przykłady kartek z podpisami z podgórskiego albumiku:
Myślę, że niejeden podgórski spacer odbędę z książką pana Sosenko w ręku, by obserwować zmiany, jakie zaszły w ciągu ostatnich stu lat. Już mnie nogi świerzbiły, tylko ten śnieg za oknem...
A co innego u mnie z tej dziedziny?
Podstawa dla kolekcjonerów krakowskich kartek, piękny, bardzo starannie wydany album:
Ta książka niżej jest świetna, bo Jakubowski dokładnie omawia obiekty widoczne na kartkach... tyle że samo Podgórze jest reprezentowane zaledwie kilkoma widokówkami:
A tu katalog wystawy, która odbyła się w Stradomskim Centrum Dialogu:
Wyd. Dom Kultury "Podgórze", Kraków 2015, 119 stron
Z własnej półki (kupione 20 marca 2015 roku w Domu Kultury "Podgórze" za 30 zł)
Przeczytałam 28 marca 2015 roku
PODGÓRZE /CRACOVIANA NA MOJEJ PÓŁCE
Najstarszy (i najmilszy sercu) jest Kiełkowski:
Potem przybyły dwa tomy z serii Cracoviana Wydawnictwa Literackiego:
Z Rady Dzielnicy wysmędziłam różne materiały posesyjne:
Mam jeszcze drugą część Podgórzan, ale w pracy, więc nie załapała się do portretu :)
Urząd Miasta z kolei wydawał taką serię o krakowskich parkach, trzy z tych książeczek dotyczą Podgórza:
Stowarzyszenie Podgórze opracowało mały przewodnik:
Andrzej Nowak napisał dwa tomiki podgórskich wspomnień:
Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa opublikowało:
Kolejne dwie pozycje dotyczą podgórskich dzielnic, niegdyś odrębnych wsi - to Piaski i Prokocim:
Następne książki to przewodnik po sanktuarium św. Faustyny w Łagiewnikach, materiały dotyczące podgórskiego getta i przewodnik po podgórskich cmentarzach:
Dalej Borek Fałęcki czyli dawny Solvay:
Dwie monografie - dzielnicy Zakrzówek i praca o inż. Matecznym:
Półalbumowe wydawnictwo o Kazimierzu, ale też i o Podgórzu:
No i wreszcie nabytki ostatnie:
Tyle się zebrało :)
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ następny film rosyjski z dorobku Stanisława Liubszina - DYM (Дымъ), reż. Ajan Szachmalijewa, 1992
Na YT w całości:
Ekranizacja Turgieniewa. Jako że Turgieniewa nie posiadam nic ale to kompletnie nic - nie czytałam.
Sakramencko długi - ponad 3 godziny. Jakoś zdzierżę tych Rosjan w Baden-Baden w latach 60-tych XIX wieku.
2/ kolejny polski film z 1953 roku - CELULOZA, reż. Jerzy Kawalerowicz
Na YT cały:
Według powieści Igora Newerly'ego Pamiątka z Celulozy. Powieść w czytaniu, pewnie film obejrzę na końcu.
Ramę filmu stanowi rozmowa Szczęsnego ze spotkaną przypadkowo działaczką komunistyczną. Opowiada on jej swe życie . . . Pochodzi ze wsi, gdzie wraz z ojcem i rodzeństwem żył w straszliwej nędzy. W poszukiwaniu pracy wywędrował z ojcem do Włocławka. Mieszkał w lepiankach, był najemnym robotnikiem w Celulozie. Tu zetknął się po raz pierwszy z działalnością związkową i polityczną, ze zorganizowanym ruchem robotniczym...
3/ czeski film JA, JULINKA I KONIEC WOJNY (Ať žije republika), reż. Karel Kachyňa, 1965
Na YT tylko zajawka:
Gorzka mozaika przedstawiająca koniec II wojny światowej w morawskiej wiosce, widziany oczami małego chłopca. Olin dostał od ojca zadanie ukrycia konia, a gdy ten zostanie zarekwirowany przez wycofujące się oddziały niemieckie, mały bohater zacznie się obawiać gniewu ojca. Spotka nadciągających Rosjan.
4/ następny japoński film niemy w reż. Yasujirô Ozu - KOBIETA TEJ NOCY (Sono yo no tsuma), 1930
Na YT cały:
Hashizume Shuji włamuje się do biura, aby zdobyć pieniądze na leki dla swojej córki. Kiedy policja przyjeżdża na miejsce zbrodni, mężczyzna wsiada w taksówkę, nie zdając sobie sprawy, że jej kierowcą jest detektyw Kagawa. W domu jego żona, Mayumi, dowiaduje się od doktora, że jeśli ich córka przetrwa noc to najgorsze będzie za nimi. Kagawa pojawia się, by aresztować mężczyznę, jednak Mayumi, grożąc pistoletem błaga mężczyznę, by pozwolił jej mężowi czuwać nad córką przez ostatnią noc.
5/ w zeszłym tygodniu zbyt ambitnie założyłam, że obejrzę całą drugą płytę z serii EDISON - INVENTION OF THE MOVIES - to było 3 i pół godziny, nie dałam rady :)
Dzielę ją więc na trzy części i w tym tygodniu oglądam filmy tej wytwórni z roku 1905, wśród nich ten:
6/ nowości - MAMA (Mommy), reż. Xavier Dolan, 2014
Wielka radość dla mojej córki, ogromnej fanki Xaviera Dolana, wreszcie się doczekała. Już oczywiście obejrzała, nie mogła na mnie czekać, ale przed nami i tak wspólna projekcja.
Zajawka:
Owdowiała kobieta wychowująca samotnie agresywnego syna dostrzega promyk nadziei, kiedy w jej życiu pojawia się tajemnicza sąsiadka.
Koniec i bomba, a kto czytał do końca - ten... wytrzymały :)
Ależ wspaniały post :)) Wiesz , ja kiedyś uwielbiałam pisać listy na papierze :) mój adres tez ukazał się w"Płomyczku" albo w "Płomyku" nie pamiętam. Ale wówczas byłam w siódmej czy ósmej klasie i gdy ukazał się w gazecie listy przychodziły do mnie dziennie w okolicach 20-30! I tak przez pół roku. Potem pozostał kontakt z tymi, którymi zaczęłam pisać. A po latach się urwało wszystko...
OdpowiedzUsuńA powinnaś pokazać stertę kartek z postcrossingu :)
a teraz to już maile. Szybciej...ech.
Powinnam była je pokazać, faktycznie. Ale nie wiedziałam, że mnie tak weźmie na wspominki :)
UsuńKupiłam nową kartę pamięci do aparatu i rano zrobiłam zdjęcie jakieś, teraz w pracy chcę otworzyć, a tu komp nie widzi tej karty. Wot tiechnika.
Pamiętam, że nasz stary listonosz zbuntował się w pewnym momencie - skrzynki były wówczas na drzwiach, a nie zgrupowane na dole - i powiedział, że on nie będzie się codziennie wspinał na nasze drugie piętro, mam sobie skrytkę pocztową założyć :) Też mi frajda dostawać korespondencję adresowaną do numerka :( Na szczęście do tego nie doszło i dalej mocowałam się z wyciąganiem listów ze skrzynki - dawno już zgubiliśmy kluczyk i trzeba było pocztę jednym palcem popychać ku górze przez otwór, a drugą ręką chwytać, co wychodzi :)
Nic dziwnego, że takim przebojem była piosenka Skaldów o listonoszu :) gdzie te czasy! teraz noszą reklamy badziewne i faktury z elektrowni...
Ewentualnie oprócz rachunków książki jak przychodzą zwykłym (listonosz ma kluczyk od mojej skrzynki, coby ze zwykłymi nie latał na trzecie piętro).
UsuńTak, kiedyś, to były czasy... Listy pisałam godzinami, bo na wszystkie chciałam odpowiedzieć :)
Za książki zawsze wolę zapłacić poleconym, strzeżonego book strzeże :)
UsuńKorespondencja zabierała dużo czasu... i pieniędzy. Choć dzisiejszym czasom, gdy znaczek kosztuje 5.20 zł, nic nie dorówna!
Szczerze muszę przyznać, że dość długo traktowałam Podgórze po macoszemu. A teraz to dla mnie, choć nadal w dużej mierze terra incognita, bardzo, bardzo ulubione tereny. Niedawno też nabyłam Historie...Kiełkowskiego, cieszę się, że "najmilsze sercu" dla Ciebie- to dla mnie znakomita rekomendacja. Nie będę już pisać, że cracoviana imponujące, bo to staje się nudne;) Wynotowałam kilka tytułów, będę szukać:) No i czekam na przesyłkę z książką pana Sosenki:) i innymi, oczywiście...
OdpowiedzUsuńZ myślą o Tobie zeskanowałam kartkę z gmachem Sokoła podgórskiego - ciekawe, czy trafisz na niego w realu :)
UsuńTo już, jak Bóg da, za miesiąc:) A ciekawa jestem tych książek Andrzeja Nowaka, na Allegro dość drogie...warto?
UsuńJa je tylko tak pobieżnie przejrzałam przy kupowaniu, trudno mi ocenić. Chyba trzeba będzie przeczytać :)
UsuńTaką drogą, ale za to naprawdę najszczerzej i najserdeczniej życzę Ci pięknych, wiosennych Świąt Wielkanocnych. Niech będą wytchnieniem, spokojną zadumą, ale i radością. Serdeczności!!!:)))
UsuńBędą czasem nerwów (napięta sytuacja w rodzinie), ale i to się przeżyje :) Ja tu się jeszcze dziś pojawię z kolejną notką - jeśli tylko zdołam skończyć Newerly'ego, jak planuję.
UsuńAleż skarby! Naprawdę mogłabym zamieszkać u stóp Twojej biblioteczki.
OdpowiedzUsuńCiekawe jest to, że w temacie Krakowa można wyszukać dosłownie wszystko. Nawet najbardziej szalone pomysły opracowań, jakie mi przychodzą do głowy mogą okazać się bardzo realne :D
O tak! Kijacy piaszczańscy są tego przykładem :)
UsuńDopiero dziś przeczytałam Twój wpis, ale w ostatnią niedzielę zrobiłam sobie sentymentalny spacer po Podgórzu. Choć pogoda była nieciekawa i ten paskudny wiatr... a i tak wyszłam na kopiec, ta panorama nie może się z niczym równać. Czemu tak dawno tam nie byłam? Wcześniej zaglądnęłam oczywiście do Benedykta/-ów. Prawie nie rozpoznałam... To znaczy fort taki jak zawsze, chociaż tyle. I jeszcze spacer po Parku Bednarskiego (jak stamtąd widać wieże Krakowa, niesamowite złudzenia perspektywy, wszystko pojawia się w nieoczekiwanych miejscach). I muszę przyznać tutaj uczciwie, że naprawdę nie doceniałam Podgórza. Może to z wiekiem się dorasta? A może to dlatego, że przy wszystkich zmianach, jakie dotknęły Kraków (przede wszystkim ruch turystyczny) to jeszcze na Podgórzu jestem w stanie odnaleźć coś z "ducha" Krakowa - takiego, jakim go pamiętam.
OdpowiedzUsuńNa pewno będę tam wracać jak najczęściej, tym bardziej, że to dla mnie trochę terra incognita. Mogę się tam zgubić, to wspaniałe! Nie wiem, jak nazywa się ulica za rogiem, nie wiem, jaką perspektywę zobaczę, gdy skręcę tam lub tam. Czasem coś rozpoznaję, ale jak dużo jeszcze przede mną. Byłam tylko raz na cmentarzach podgórskich, może dwa. Czy jeszcze coś zostało ze Starego Cmentarza? Muszę zobaczyć.
Bardzo dziękuję za taką obszerną listę podgórskich cracovianów do poszukiwań!
I pozdrawiam wiosennie J.W.P.świąteczne powinszowania przesyłając... niestety, signum temporis, nie listownie :-)
Aha... czyli masz jeszcze kolekcję kartek. Równie skromną jak książek? :-)))
Jak zwykle, tylko Ty potrafisz tak pięknie napisać... o Podgórzu albo o czymkolwiek innym :) To prawda, że nie opatrzyło się ono jeszcze i całe szczęście, że turyści tam rzadko trafiają - a przynajmniej ci grupowi, bardziej rzucający się w oczy. Czasem tylko przemknie grupa młodych Izraelczyków eskortowanych przez ochroniarzy, śladami getta. Czasem Stowarzyszenie Podgórze zorganizuje jakieś grupowe wyjście. A tak atmosfera i klimat małego miasteczka, szczególnie w niedzielny czas.
UsuńKolekcji kartek nie mam :) owszem, te z postcrossingu przechowuję w jednym miejscu, ale tylko z sentymentu, a nie zbieractwa. Są pewne granice :)