Kolejna lektura z cyklu na fali :) Tym razem na fali literatury związanej z Podgórzem.
Książeczka kupiona niegdyś w jednym z krakowskich antykwariatów, tych, co to ich coraz bardziej ubywa z książkowej mapy miasta. Przed świętami dowiedziałam się, że nie ma kolejnych dwóch:
- chciałam zajrzeć na pogaduszki do antykwariatu MISCELLANEA pana Janusza Łętochy przy ul. Brackiej - a tu kłódka na drzwiach, a za zakurzonymi szybami nie widać już regałów z książkami :(
- w marcu znalazłam nekrolog w Dzienniku Polskim (wspominałam, że jestem już w wieku, kiedy studiuje się nekrologi? zaczynam dzień od lektury tego działu...), w którym rodzina przypominała o rocznicy śmierci pana Edwarda Śmiłka, właściciela Krakowskiego Antykwariatu Naukowego przy ul. Sławkowskiej. W tym wypadku zdaje się, działalność antykwariatu jest kontynuowana, ale nie przechodziłam ostatnio Sławkowską, więc nic pewnego nie wiem. No ale co innego zajść anonimowo, a co innego być rozpoznawanym przez właściciela, który doskonale wie, w kierunku których półek się skieruję.
Już prawie nie mam gdzie zaglądać... został mi antykwariacik przy Stolarskiej tylko i drugi przy Pijarskiej :(
Książeczka Andrzeja Nowaka stoi wśród innych cracovianów (no, może z wyjątkiem tej Serenissimy):
Druga z tej serii, jako nabyta niedawno, stoi zupełnie gdzie indziej, no ale daję zdjęcie ich obu razem, żebyście, Państwo drodzy, wiedzieli, że SĄ, ISTNIEJĄ.
I uprzedzam - książeczkę należy czytać z mapą pod ręką.
Oczywiście, jeśli chce się wynieść z lektury jakąś znajomość topograficzną :) bo można też ją potraktować jako - po prostu - hymn na cześć dzieciństwa, a że spędzonego właśnie tutaj w Podgórzu? To tylko przypadek :)
Autor urodził się w samym sercu Podgórza - oto jedyne zdjęcie towarzyszące wspomnieniom, wykonane na ulicy Zamoyskiego, a latach zaraz po wojnie:
Popatrzcie na te płoty... ech, łza się w oku kręci, to se nevrati. Inaczej już dziś wygląda ta dzielnica Krakowa i nie ma już tych magli, tych sklepików, nie ma tych fur zjeżdżających do miasta z okolicznych wiosek, wyładowanych wszelkim dobrem bożym - autor wspomina, że można było wziąć z takiej furki ziemniaka, szybko go w domu ugotować i po sprawdzeniu jakości decydować się na większą transakcję (czyli kartofle do piwnicy na zimę).
Czasy były nielekkie, stalinowskie, ale co to obchodziło dzieciaki, dla których codziennym placem zabaw była ulica, o wiele bezpieczniejsza niż dziś. To były również Krzemionki, zanim zburzono tamtejszy fort pod budowę ośrodka telewizyjnego, to były okolice kościółka św. Benedykta i pobliskiego fortu, gdzie gnieździli się jeszcze lokatorzy, a na dachu rosła na pracowicie przez nich pielonych grządkach rzodkiewka i marchew; tereny koło kopca Krakusa czy wreszcie te po obozie płaszowskim, o którym się raczej nie mówiło, za to łowiło się zaskrońce przydatne do straszenia dziewcząt ze szkoły żeńskiej (oczywiście nie było szkół koedukacyjnych) i zbierało pociski których tam było zatrzęsienie.
Tajniki palenia w kaflowym piecu, wybieranie farb w sklepie papierniczym w sklepie Janickich na rogu podgórskiego Rynku, dziad spod kościoła Redemptorystów i jego skomplikowana, kryminalna przeszłość, niezwykle pożyteczne dla chłopaków "przechodki" czyli przechodnie bramy i podwórka, którymi można było dać nogę po zaczepieniu jakiegoś pijaka... a właśnie, dziecięce marzenia, żeby w domu było tak jak u innych, jak u kolegów ze skromniejszych, robociarskich rodzin - żeby ojciec wrócił pijany i porozstawiał wszystkich po kątach :)
Szklane kałamarze w szkolnych ławkach i stalówki - jedyny sposób pisania dozwolony w młodszych klasach; wybieranie jodły na Rynku przed Bożym Narodzeniem; łyżwy mocowane do butów "żabkami"; kino "Wrzos", gdzie w repertuarze było mnóstwo westernów, pobudzających chłopięcą wyobraźnię; piosenki! piosenki, których etymologii autor poszukuje - w niektórych wypadkach - do dziś, studiując historię muzyki meksykańskiej chociażby :)
Klub męski w zakładzie fryzjerskim pana Siwka przy Kalwaryjskiej, gdzie wisiała wywieszka ZABRANIA SIĘ ROZMÓW O POLITYCE. Proletariacki ojciec zajeżdżający rowerem przed szkołę i wołający do syna:
- Rysiuuuu, siadej na ramooooo! Matka czeko z obiadem!
Matka Boska Cygańska w kościele św. Józefa. Zakłady z kolegami (O co, że nie skoczysz?) związane z niebezpiecznymi akrobacjami na Moście, zawsze z dużej litery, Moście łączącym Podgórze z Kazimierzem. Podchody, żeby zdobyć od kolegi na noc do przeczytania kolejny fascynujący tom przygód Indian i oczywiście latarka pod kołdrą. Wspominki dziadków z sąsiedztwa o fajnym cysorzu (Unser Kaiser fajny chopok jezd. Nie może se rady dać, musimy mu pomagać)...
Ech, chciałoby się jeszcze!
Początek:
i koniec:
Wyd. Oficyna Konfraterni Poetów Kraków 2003, 191 stron
Seria: Podgórskie wspomnienia
Z własnej półki (kupione w antykwariacie za 6,33 zł)
Przeczytałam 6 kwietnia 2015 roku
A na Allegro Andrzej Nowak po 28 zł...ech...Ale wczoraj doczekałam się na przesyłkę z innymi książkami o Podgórzu, więc jakoś (na razie przynajmniej) zgłuszę chęć posiadania:)
OdpowiedzUsuńOj, coś drogawo, zwłaszcza za taki drobiazg! Zgłuś i czekaj :)
UsuńTak zrobiłam:) zwłaszcza że jeszcze na tej Twojej półeczce z cracovianami wypatrzyłam ciekawostki;)
OdpowiedzUsuńA któreż to :)
UsuńA otóż: Młodzi kierkowie (ki diabeł?), Szkice krakowskie, Gniewne drzewo, Bez rampy i sztamy, Rozkosze młodości (pisałaś o tym bez entuzjazmu) i Nie całkiem zmyślone (i to mnie chyba najbardziej intryguje)...Boże ty mój, tyle tych cracovianów, opisów żadnych w internecie nie uświadczysz, brać w ciemno wszystkiego się nie da...serce krwawi... a o iluż jeszcze nie wiem;)
UsuńTy masz wzrok!
Usuń"Młodzi klerkowie" to - uprzedzam - tylko część całości. Ja kupiłam to kiedyś w antykwariacie, przeczytawszy na okładce, że to "dalsze koleje losów rodziny Rozstańskich i ich przyjaciół w latach pięćdziesiątych" i z nadzieją, że sobie kiedyś dokompletuję. Tymczasem wcześniejszych tomów jakoś nigdy nie znalazłam ("Bezeci" i "Rubikon"), za to przeczytałam całość z biblioteki - wydaną w jednym tomie (więc chyba tej raczej należałoby szukać). Chyba się to nazywało "Rodzina Rozstańskich", ale nie jestem pewna. Taka saga, o ile dobrze pamiętam, z dużym naciskiem na katolickość. Autorka - Janina Rościszewska.
Janusz Bogucki - "Szkice krakowskie" to rzecz historyczno-sztuczna :) Nosi podtytuł "Od Stwosza do Kantora" i została wydana w serii HISTORIA I ZAGADNIENIA SZTUKI. Zaczyna się esejem na temat nagrobków w katedrze, a kończy malarstwem nowoczesnym WÓWCZAS - książka opublikowana w 1956 roku. Sporo ilustracji, ale czarno-białych.
Usuń"Gniewne drzewo" nosi podtytuł - Dziennik krakowski 1976-1986. Autor - Adrien Le Bihan, pisarz, tłumacz, dyplomata, który w tych przełomowych latach mieszkał w Krakowie. Wydane przez Oficynę Literacką w 1995. Zapłaciłam w antykwariacie 5 zł.
Usuń"Bez rampy i sztampy" Stanisława Żytyńskiego to wspomnienia o Krakowie międzywojennym. Autora łączyły silne związki z awangardą artystyczną, zwłaszcza z kawiarnią Plastyków i Grupą Krakowską. Jaremianka, Jacek Puget, Jonasz Sterna, Zbigniew Pronaszko. Ale też postaci sceny politycznej (Żytyński był związany z - oczywiście - lewicą) - Polewka, Czuchnowski, Piwowar. Blokada "Bratniaka" i zajścia marcowe w 1936 roku. Humor i anegdota. Wydawnictwo Literackie 1972. Zapłaciłam w antykwariacie 6 zł.
UsuńAndrzej Sulikowski - "Nie całkiem zmyślone". Zbiór felietonów z Tygodnika Powszechnego, w większości z późnych lat 80-tych. Poszukiwanie tożsamości pokolenia ludzi po trzydziestce, urodzonych i wychowanych w Polsce Ludowej. Towarzyszy temu niepowtarzalny pejzaż Krakowa oraz ostry i rzeźwy oddech gór. To z okładki. Pax 1989, dycha w antykwariacie.
UsuńHa, jak to mawiała kiedyś moja koleżanka " narkoman działkę zawsze wypatrzy", więc i ja jeśli chodzi o ulubiony temat odnajduję w sobie ukryte siły;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za opisy:) Rościszewska brzmi dla mnie najbardziej interesująco, poszukam w bibliotece. Kiedyś zdaje się nawet (jako wielbicielka sag rodzinnych) przeglądałam Rodzinę Rozstańskich w księgarni.
Dziś za to sprawiłam sobie prezent i kupiłam na Allegro 9 pocztówek z kwiatami Moniki Żeromskiej!
O, czyżby taki komplecik, jak to za PRL-u sprzedawano w kioskach Ruchu? Pamiętam z domu a to ilustracje Szancera, a to grzyby jadalne, a to jakieś chrząszcze czy ptaki :) i zawsze ich było dziewięć.
UsuńMoże tak być:)))
OdpowiedzUsuń