poniedziałek, 11 stycznia 2016

Andrzej Kozioł - Alfabet krakowski

Ponieważ książkę kupiłam rok temu, wypadało po nią sięgnąć :)
Zauważcie, jaki ma sprytny tytuł. Ciągle się człowiek zastanawia nad deklinacją, czy Kozła czy Kozioła - a tu kawa na ławę i wszystko wiadomo!

A' propos deklinacji. Michał Rusinek opowiadał, że zadzwoniono do niego i spytano, czy rozmawiają z Michałem Rusinek. On na to:
- Tak, ale ja się deklinuję.
Błyskawiczna odpowiedź:
- To ja zadzwonię później.

No, tośmy się pośmiali, a teraz poważnie. Nawet bardzo poważnie. Gotuję mianowicie rosół. Po raz drugi w życiu. Jest na ogniu około godziny, przed chwilą uchyliłam pokrywki i co poczułam? No zapach rosołu właśnie! Jest dobrze, lepiej niż poprzednim razem, tak trzymać :)
Córka mię tu ostatnio pytała, z czym ma jeść kanapki, bo już jej się wszystko znudziło. No, mamy przecież książkę o kanapkach, to sobie tam poszukasz, odpowiedziałam i następnego ranka, przed wyjściem do pracy, zaczęłam przeglądać kucharskie książki. Ups. Nie ma o kanapkach, coś mi się pomerdało. Ale jest pozycja pod tytułem Zapiekanki, to w sumie też może się przydać. Okazało się, że nie, nie pasi jej... sama jednak zaczęłam przeglądać i ho ho, kto wie, czy w najbliższym czasie czegoś nie wykombinuję! Same odchudzające rzeczy, np. ziemniaki z sosem majonezowym.
Zaraz mi się żal zrobiło, że tyle tych książek stoi u mnie i wcale z nich nie korzystam. Inna sprawa, że mam strasznie zapuszczony piekarnik po latach i z tego powodu rzadko z niego korzystam, nie chce mi się na toto patrzeć... chyba jedyny na niego sposób to kupić nową kuchenkę :) najlepiej taką z bajerami, z grillem, termoobiegiem i diabli wiedzą co tam jeszcze nawymyślali od czasów, gdyśmy tę Ewę kupowali. Na początku mieliśmy kuchenkę odziedziczoną po poprzednich lokatorach i dopiero po długim czasie, przed planowanym remontem i wymianą, przyszło mi do głowy zajrzeć do szuflady, która była na dole pod piekarnikiem. A tam - odkrycie! Ziemniaki sobie pięknie rosną :) Zapomnieli Ślusarczyki je zabrać :) No a ze mnie przednia gospodyni, wiadomo.

Tymczasem wróćmy do Kozioła.
Stoi koło łóżka i nie ma siły, będzie stał tam nadal, bo niby gdzie wyemigruje? Mam co prawda zrobić jeszcze regalik koło biurka, ale coś mi się nie chce za to zabrać, Pan Stolarz ma odmienną koncepcję od mojej i nie wiem, jak go przekonać.


Wyjaśnienie wydawnictwa:
oraz wyjaśnienie autora:

Oto wspomniana wyżej sprawiedliwość według Estreichera:

Alfabet krakowski to tak: można go przeczytać, można sobie darować, nic się złego nie stanie. Autor ciągle wraca do swych ulubionych tematów (jak drobny handel i przedsiębiorczość, które padają na pysk) i rejonów - oczywiście Zwierzyńca. Kto czytał inne jego książki, zna to już na pamięć. To swego rodzaju elegia na cześć odchodzącego w niebyt dawnego Krakowa, często zresztą z czasów PRL-owskich. Trochę o krakowskich postaciach, trochę o dawnych nazwach i wyrażeniach, które dziś już mało kto pamięta. A to o grzybku do cerowania, a to o gównie Lenina, a to o okrągłych lusterkach z podobizną BB (pamiętam!), a to o krakowskich dziwakach, a to o gruźliczance, tradycyjnie o Barze Na Stawach i o kindrach...

Lektura na zimowe niedzielne popołudnie.

Początek:
Koniec:


Wyd. Wydawnictwo WAM Kraków 2009, 191 stron
W własnej półki (kupione 19 stycznia 2015 roku)
Przeczytałam 3 stycznia 2016 roku



NAJNOWSZE NABYTKI
Wchodzę ci ja na stronę Księgarni Akademickiej, a tam wśród nowości trzeci tom Historii kina! Kompletnie się go nie spodziewałam tak szybko. Zaszłam do Bonito.pl sprawdzić, ile taniej można go tam nabyć, a tymczasem jest niedostępny. Zajrzałam więc na allegro... i był... u jednego jedynego sprzedawcy, za to z Krakowa :) Tak więc w piąteczek pofatygowałam się na ulicę Miodową do tamtejszej księgarni:

Nooooooo, trochę to grube było i ciężkie :) Pan proponował mi dwie siatki dla pewności, ale udało się wepchnąć tomiszcze do torby:

Proszę bardzo, oto dowód na to, ile ma stron:
Zapłaciłam 49,50 zł.
Czego nie mogę pojąć, to dlaczego każdy tom jest wydany inaczej. Kino nieme w miękkiej okładce. Kino klasyczne w twardej okładce. Kino nowofalowe w twardej okładce z obwolutą. Jak wobec tego będzie wyglądać tom ostatni - kino współczesne? Coś już nie widzę innych możliwości :)



W TYM TYGODNIU OGLĄDAM

1/ film czeski DZIKIE PSZCZOŁY (Divoké včely), reż. Bohdan Sláma, 2001
Trailer:


Życie w małej wiosce położonej w północnych Morawach, z dala od wielkiego świata i jego rozlicznych konfliktów, składa się z dwóch elementów - "nicnierobienia" i przesiadywania w barze. Po czterdziestu latach komunizmu pozostały tylko na wpół zrujnowany kościółek, opuszczone obszary rolne, 99-procentowe bezrobocie i bar. Swoją bezradność mieszkańcy wioski maskują poczuciem humoru i nadzieją na... "wydarzenie roku", czyli - zabawę u strażaków. Kaja, syn samozwańczego mędrca wioski, jest nieśmiałym leśnikiem, któremu wpadła w oko Bożka, prowadząca w wiosce sklepik. Jednak dziewczyna skłania się raczej ku Ladzie, lokalnemu dandysowi, naśladowcy Michaela Jacksona. Kaja nie może się z nim równać. Niespodziewanie jednak do wioski powraca jego brat i rozpoczyna się zabawa u strażaków. Następnego ranka nic nie będzie już takie, jak dawniej...
7/10

2/ film nr 33 z listy TOP 250 portalu IMDB - LEON ZAWODOWIEC (Léon), reż. Luc Besson, 1994
Trailer:


Leon jest płatnym zabójcą. W niczym nie przypomina męskiego, twardego i nieposkromionego złoczyńcy. Wręcz przeciwnie: jest cichy, spokojny, na co dzień pije mleko. Pewnego dnia skorumpowana policja zabija swojego dostawcę narkotyków i jego rodzinę. Przeżyła tylko córka, która postanawia zemścić się na zabójcach. To niezwykle trudne zlecenie otrzymuje Leon, u którego młoda dziewczyna znajduje schronienie.
9/10

3/ film polski HISTORIA JEDNEGO MYŚLIWCA, reż. Hubert Drapella, 1958
Film w całości:


Dzieje Stefana, młodego lotnika z dywizjonu 306, który bierze udział w słynnej bitwie o Anglię. Podczas lotu bojowego nad kanałem La Manche jego samolot zostaje strącony. Stefan dostaje się na boję ratunkową, na której przebywa już lotnik niemiecki. Udaje mu się wrócić do bazy i wziąć udział w następnych akcjach bojowych. Ponownie strącony - tym razem nad Francją, po raz kolejny uchodzi z życiem...
5/10

4/ film włoski MIO PAPA' (Mój tatuś), reż. Giulio Base, 2014
Trailer:


Lorenzo pracuje na platformie i schodzi na ląd jedynie, by się zabawić. Któregoś wieczoru poznaje Claudię i wygląda na to, że ich historia będzie miała przyszłość. Jednak Claudia ma 6-letniego syna, któremu ciężko jest zaakceptować obecność obcego mężczyzny w domu.
6/10

13 komentarzy:

  1. Anegdotka przednia.....
    I ja mam mnóstwo książek traktujących o kuchceniu a jak co do czego przyjdzie to szukam w internecie. Córka mówi żebym się tych starych jeszcze nabywanym w latach młodości pozbyła a ja mam do nich sentyment no i co z tym zrobić. Jednak coś będę musiała zredukować.
    Ten czeski film kojarzę, a Leona oglądałam chyba z trzy razy, bo za każdym razem jak na niego w tv wpadliśmy to już oglądaliśmy do końca. Ten film wzrusza chociaż Leon to twardy gość.....

    Pozdrawiam Nowo rocznie.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu pozbyła! Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy się mogą przydać... pewnie, że w internecie wygodniej, od razu obrazek pokażą i człek wie, jak toto ma wyglądać... ale jednak mają one, te stare książki z przepisami swój urok. Czasem jest to urok peerelowski, ale co tam :)

      Leona oglądałam jakieś dwadzieścia lat temu, więc teraz to było prawie jak nowość :) Ktoś mnie zapytał na Filmwebie, czemu tak wysoko oceniłam - odpowiedź jest prosta: temu, że ani razu w trakcie filmu nie spojrzałam na zegarek :)

      Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku - najlepszych książek przede wszystkim :)

      Usuń
    2. To była świetna odpowiedź....bo ten film dzięki kreacjom Jeana Reno i małej Nathalie Portman nie jest w stanie znudzić.

      Masz rację jeżeli chodzi o ten PRL-owski urok. Taki one mają; bez kolorowych zdjęć czasem opatrzone rysunkami mają swoją wartość nie tylko sentymentalną, ale kto z młodych to zrozumie.

      Usuń
    3. Reno - aktor o martwej twarzy, Portman o.k. Film jest dla mnie obrzydliwy ponieważ w nim z płatnego mordercy czyni się postać pozytywną. A już przykrótkie spodenki i targanie ze sobą kwiatka to żenująco tandetny i nachalny zabieg, mający dodatkowo poruszać serca widzów. Magda

      Usuń
    4. => Moje zaczytanie
      Nie ma się co dziwić, ten urok tylko dla nas, niedobitków :)

      => Magda
      To prawda, że Leon wzbudza sympatię widzów mimo swego zajęcia... ale spodenki i kwiatek odbieram bardziej jako podkreślenie faktu, że jest, jak by nie było, nie do końca sprawny umysłowo, a jednocześnie spragniony uczuć. Serca mi ta maranta bynajmniej nie poruszyła :) Natomiast całość traktuję jako sprawnie opowiedzianą bajeczkę na temat ludzkiej samotności w naszych czasach, po prostu.

      Usuń
    5. To przeczytałam.....też tak odebrałam fabułę filmu...nigdy do końca nie wiadomo co w człowieku siedzi. Leon jest płatnym zabójcą i co dla nas może być nie do przyjęcia traktuje to jako źródło dochodu, to wyraźnie widać. On nie zabija dla przyjemności. Przyjaźń z dziewczynką i wynikająca z niej potrzeba jej ochrony odsłania jego człowieczeństwo.....i przemienia go.

      Usuń
  2. Ja widzę zdjęcie na górze! :3
    I jestem boska, przynajmniej pod poprzednim postem.
    Tysiąc czterysta stron + książka jest o kinie = muszę uwierzyć, że nie tylko podręczniki do farmakognozji miewają taką objętość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj też powtórzę - jesteś boska!
      (byle nie w znaczeniu mojej mamy - być boskim = bez pieniędzy; zawsze po jakichś grubszych zakupach słyszałam no to jestem boska)

      Ta Historia kina to też podręcznik dla studentów filmoznawstwa :) niech mają, niech zakuwają. ja sobie mogę na luzie poczytać. No ale po kolei, najpierw Kino nieme. Nieco chudsze.

      Usuń
    2. A, jak podręcznik, to wszystko zmienia :) Niech zakuwają, mają za swoje, że poszli na taki kierunek. A mogliby na farmację, bo sprawdziłam właśnie - farmakognozja jest cieńsza.

      Usuń
    3. Chyba jednak filmoznawstwo prostsze :) dla mnie przynajmniej - łatwiej zapamiętać, o czym jest film niż do czego służy ta tabletka :)

      Usuń
  3. Sprawiedliwość według Estreichera - wspaniała! Nota bene tenże Maciej Kozłowski to poniekąd mój krajan, czytałam kiedyś jego ciekawe wspomnienia w formie wywiadu-rzeki, oczywiście nie przypomnę sobie teraz tytułu.
    Prl-owskie książki kucharskie to teraz vintage cooking, a zatem proszę się nie pozbywać pochopnie, tylko gotować i podróżować w czasie ;)
    Sukcesów kulinarnych życząc (czytelniczych przecież nie będę ;) pozostaję etc., etc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja go nie znam, a google oddają tylko zmarłego aktora o tym samym nazwisku...
      O sukces kulinarny u mnie nie trudno... a raczej trudno, ale sukcesem jest już ugotowanie jajka na miękko, więc każdy wysiłek w tym kierunku uwieńczony zjadalnością potrawy jest osiągnięciem...

      Usuń
  4. @ Jak wobec tego będzie wyglądać tom ostatni - kino współczesne? Coś już nie widzę innych możliwości :)

    Luźne strony zapakowane w pudełko? :D

    Niezbyt ładnie się Estreicher prezentuje w tej anegdotce. Dorosły człowiek, postawiony przed takimi warunkami, oddałby czekoladkę z chłodnym "a, to bardzo panu profesorowi dziękuję, ale nie skorzystam". A mały człowiek mógł nawet nie wiedzieć, że tak się da i tylko mieć mglistą świadomość, że coś w tej sytuacji jest nie do końca w porządku...

    pozdrawiam
    allegra walker

    OdpowiedzUsuń