Lubię czytać sztuki teatralne. Człowiek sobie wtedy stwarza własną inscenizację w głowie.
Mniej lubię oglądać.
Kiedyś, pamiętam, teatr to było COŚ, wielkie przeżycie, święto.
Gdzieś się zagubiło po drodze, razem z tymi udziwnieniami, których pełno. Nie lubię uwspółcześniania dawnych tekstów, a jeszcze bardziej minimalistycznej scenografii. Jak to są Trzy siostry, to chcę dworek wśród brzóz i prawdziwy samowar wnoszony na scenę.
Jakie to święto, gdy od kulis miota się baba z gołym cycem.
Oczywiście, każdemu co kto lubi, więc rozumiem, że są zwolennicy Nowego.
Mogę im tylko pozazdrościć - że chodzą sobie do teatru i oglądają. Że mają co.
A mnie się nic nie podoba. Z dwojga złego, już bym chyba wolała teatr Bagatela z jego Mayday.
Taki jestem ćwok teatralny i ćwierćwałek intelektualny.
Więc pozostaje mi czytanie.
Ale znalazłam w swoich hm hm zbiorach dwie rosyjskie realizacje filmowe Trzech sióstr i kilka teatralnych.
I teraz się boję.
Oglądać? Nie oglądać?
A! Raz kozie śmierć! Może w weekend?
Początek:
Koniec:
Wyd. Dzieła, tom X, Czytelnik Warszawa 1960. strony: 435-554
Tytuł oryginalny: Три сестры
Przełożyła: Natalia Gałczyńska
Z własnej półki
Przeczytałam 21 czerwca 2016 roku
W TYM TYGODNIU OGLĄDAM
1/ film amerykański PÓŁNOC - PÓŁNOCNY ZACHÓD (North by Northwest), reż. Alfred Hitchcock, 1959
Wracam do listy IMDB TOP 250 :) nr 39.
Słynna scena oczekiwania na agenta w środku niczego:
Pracownik agencji reklamowej, wzięty omyłkowo za agenta służb specjalnych USA, trafia w sam środek afery.
8/10
"Trzy siostry" pamiętam z teatru telewizji, który jako małolata namiętnie oglądałam, ale bo też było co. Klasyka w doskonałej zawsze obsadzie.
OdpowiedzUsuńA ten film niedawno dawali w telewizji.
A tu zaczęłam czytać powieść Rasputina, co to ją też sfilmowali... nie wyrobię się z tym oglądaniem :)
UsuńJa ostatnio też co nieco oglądnęłam, tyle, że wszystko z lektorem albo napisami....
UsuńDobry był "Capote".
A ja jestem od początku roku w jakimś teatralnym obłędzie. Powróciłam do pasji z wczesnej młodości. I przepadłam. Wydaję na teatr ostatnie pieniądze. W maju uczestniczyłam w czytaniu w Teatrze Narodowym Pana Tadeusza, księga po księdze (jeden dzień opuściłam, bo byłam w Krakowie). Byłam zachwycona. Mogłabym powtarzać taki maraton co miesiąc. Dwa tygodnie temu byłam na Dziadach. Już kupiłam bilet na wrzesień. Scenografia minimalna, genialne światło i znakomici aktorzy. Wystarczy, bo ja też nie cierpię udziwnień w teatrze.
OdpowiedzUsuń